Ksiądz spotyka zakonnicę

Umierający Tischner czyta „Dzienniczek” siostry Faustyny – co z tej lektury wyniknęło dla niego? I co wynika dzisiaj dla nas?
Od lewej: Paweł Taranczewski, o. Jan Andrzej Kłoczowski, Wojciech Bonowicz / Fot. Klaudyna Schubert /
Od lewej: Paweł Taranczewski, o. Jan Andrzej Kłoczowski, Wojciech Bonowicz / Fot. Klaudyna Schubert /

JOANNA PODSADECKA: Okazją do naszego spotkania jest premiera poszerzonego wydania książki ks. Józefa Tischnera „Drogi i bezdroża miłosierdzia”. Zacznijmy od „bezdroży”: czy miłosierdzie nie narusza zasad sprawiedliwości?

O. JAN ANDRZEJ KŁOCZOWSKI OP: Rozumiem książkę Tischnera jako podsumowanie jego myśli. Człowiek, szukając drogi do ocalenia i do zbudowania prawdziwego człowieczeństwa, dążył do sprawiedliwości. Ale gdy zatrzymywał się tylko na jej historycznych kostiumach, jak sprawiedliwość społeczna czy dziejowa, prowadziło to zawsze do katastrofy. Znacznie głębiej tajemnicę człowieka odsłania miłosierdzie, które nie jest sprzeczne ze sprawiedliwością.
Dla mnie miłosierdzie jest wskazówką do działania w świecie, w którym jest zło. Ostatecznie dla nas wierzących miłosierdzie objawiło się w tym, że Bóg okazał się miłosierny w stosunku do człowieka i przyszedł do świata, w którym jest zło, stając się jego ofiarą. Miłosierdzie w tym sensie nie jest korektą, tylko zwieńczeniem sprawiedliwości.

W 2002 r. Jan Paweł II mówił na krakowskich Błoniach o wyobraźni miłosierdzia. Co buduje tę wyobraźnię?

PAWEŁ TARANCZEWSKI: Wyobraźnia pozwala przekroczyć pojmowanie miłosierdzia wyłącznie jako aktu skierowanego do ciała, np. troski o potrzebujących. Uderzyło mnie, że filozofia Tischnera może być pojmowana jako akt miłosierdzia wobec głodnej, poranionej, potrzebującej duszy ludzkiej i jej rozumu. Myślenie Tischnera wiąże się dla mnie z interpretacją filozofii greckiej jako „ćwiczenia duchowego” dokonaną przez francuskiego myśliciela Pierre’a Hadota. Teksty Tischnera są rzeczywiście ćwiczeniem duchowym – więcej: można je traktować jako lectio divina. Żeby się upewnić, zapytałem kiedyś sędziwego benedyktyna: Ojcze, czy Tischnera można czytać jako lectio divina? – Oczywiście! – odpowiedział. Czyli – dobra filozofia jako miłosierdzie dla skołatanego umysłu. Sam tego doświadczam.

WOJCIECH BONOWICZ: Co właściwie myśli przeciętny Kowalski, kiedy słyszy słowo „miłosierdzie”? Czy widzi obraz „Jezu, ufam Tobie”? Czy przywołuje scenę z miłosiernym Samarytaninem? Konfesjonał? Tischner w swoich tekstach filozoficznych punktem wyjścia czynił pewne doświadczenia. Tu konkretnie przygląda się, co się działo z pojęciem miłosierdzia w nowożytności. Ciekawe, że w kontekście Faustyny nie umieszcza teologów, tylko myślicieli społecznej zmiany, takich jak Robespierre czy Nietzsche – który był gorącym krytykiem kultury w ogóle, a chrześcijaństwa w szczególności (i nie była to bynajmniej krytyka niezasłużona). Obaj posługiwali się pojęciem miłosierdzia, żeby osiągnąć pewne cele – Robespierre polityczne, a Nietzsche ideowe. U Faustyny Tischner natrafił na typ religijności, który z jednej strony wyraża się w tradycyjnych pojęciach, np. oddania, zaufania, uniżenia, a z drugiej strony nie ma w nim zupełnie cierpiętnictwa. Pisze, że wiara Faustyny nie jest wiarą ludzi „źle uszczęśliwionych”. To aluzja do powiedzenia Nietzschego, że uwierzyłby może chrześcijanom, gdyby bardziej wyglądali na zbawionych. Tymczasem Faustyna w ogóle się nie troszczy, czy „wygląda” na zbawioną. Ona po prostu uczestniczy w czymś, co ją przerasta, i to opisuje. Zresztą opisuje tylko dlatego, że dostała takie polecenie. Nie ma żadnego interesu do rozegrania. Mówi: „nie o mnie chodzi”. Domyślam się, że to właśnie się Tischnerowi szalenie spodobało.
Pojęcia budują następne pojęcia: „miłosierdzie” buduje „wyobraźnię miłosierdzia”. Tischner porównuje i ostatecznie przeciwstawia pojęcie miłosierdzia pojęciom litości i współczucia. W pewnym momencie pisze: „Miłosierdzie wie, nawet wtedy, kiedy nie widzi”. To znaczy, że miłosierdzie trafia nawet tam, gdzie w zasadzie nie ma prawa trafić. Nie wystarczy wzruszać się cierpieniem, musi być coś jeszcze, coś, co przekracza ten widok.

Zmarły niedawno poeta Tomas Tranströmer w wierszu „W delcie Nilu” opowiada o małżeństwie, które wybrało się do Egiptu i spędziło cały dzień w mieście, gdzie dzieci umierają na ulicach, gdzie słychać jęki chorych. W nocy małżonkowie wracają do hotelu i ciągle słyszą ten krzyk cierpienia, żona płacze, mąż nie może długo zasnąć z powodu wewnętrznego buntu. W końcu zasypia i we śnie nagle pojawia się myśl, że „jest ktoś, kto widzi to wszystko bez nienawiści”. Myślę, że wyobraźnia miłosierdzia jest taką właśnie postawą: spojrzeniem ogarniającym cały świat, z jego wszystkimi szaleństwami – bez nienawiści.

Ks. Tischner twierdził, że gdy się powie człowiekowi, iż jest zły, to nie będzie chciał być lepszy, ponieważ nie będzie miał do czego dorastać. Czy rezygnacja z pokusy rozliczania na rzecz motywowania nie przynosi w praktyce duszpasterskiej lepszych efektów?

O. JAN ANDRZEJ KŁOCZOWSKI OP: Dotknęła pani jednej z tajemnic człowieka, wskazującej na związek między wiarą w Boga a wiarą w człowieka. Jedno z najbardziej wstrząsających wyznań, które usłyszałem, brzmiało: „Modlę się »Jezu, ufam Tobie«, ale zawsze dodaję: »Bo nie ufam nikomu«”. To wyznanie przeraziło mnie, bo ten człowiek, nie wiedząc o tym, wypowiedział negację Boga. Niewiara nie polega na tym, że ktoś neguje prawdziwość zdania „Bóg istnieje”, tylko na totalnym braku zaufania do wszystkiego. Patrzenie z miłością oznacza ufanie, mimo wielokrotnych zawodów. W tym można dostrzec cechę charakterystyczną dla wyobraźni miłosierdzia.
Tischner mówił, że chrześcijaństwo i Ewangelia ciągle są przed nami i czekają na odkrycie. Rozumiem to tak, że w czasach, w których załamała się wiara w człowieka, musimy ją człowiekowi przywrócić w imię Boga. Miarą tego, że ufam Bogu – ufam naprawdę, a nie tylko wypowiadam pobożne życzenie – jest zaufanie człowiekowi. Czy to oznacza naiwność? Tischner znakomicie pokazuje, że miłosierdzie wcale nie wynika z naiwności – nie jest dziecięcym przekonaniem, że świat jest dobry, bo zawsze jest mama czy tata, do których można pobiec. Świat jest okrutny, ale jest w nim dobro, które jest skuteczne. Ci, co naprawdę nie wierzą, nie wierzą w skuteczność dobra. Sądzą, że to jedynie dobre intencje nieudaczników, którzy nie wiedzą, że trzeba walić po mordzie, żeby wyjść na swoje.
Nawiasem mówiąc, po mordzie walić też można z ambony czy w konfesjonale. Z mojego 45-letniego doświadczenia spowiadania wynika, że okazanie drugiemu człowiekowi miłosierdzia przywraca mu wiarę w siebie i pozwala mu bardziej sprawiedliwie na siebie spojrzeć. Wyższość miłosierdzia nad sprawiedliwością polega na tym, że miłosierdzie potrafi rodzić sprawiedliwość, a sprawiedliwość jest tylko sprawiedliwa.

Ks. Tischner zwracał uwagę, że przesłanie płynące z „Dzienniczka” siostry Faustyny jest wyzwaniem dla współczesnego człowieka owładniętego potrzebą woli mocy. Jak walczyć z pokusą władzy?

O. JAN ANDRZEJ KŁOCZOWSKI OP: Tischnerowi nie tyle chodzi o pokusę władzy, co o pokusę stanowienia o sobie samemu. „Z własnego prawa bierz nadania i z własnej woli sam się zbaw” – słowa „Międzynarodówki” – o to chodzi. Nikogo nie potrzebuję. Litości czy współczucia można się domagać, miłosierdzia – nie. Miłosierdzie trzeba otrzymać za darmo. Klęska człowieka, który z własnej woli się zbawia (można to przełożyć na cały szereg programów społecznych, obyczajowych, etycznych), polega na tym, że nikogo nie potrzebuje. Miłosierdzie jest formą przyjęcia na nowo siebie jako daru.

PAWEŁ TARANCZEWSKI: Jako belfer doświadczam pokusy formowania adeptów na swoje podobieństwo. Mój ojciec, który również był belfrem – uczył malarstwa w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych – mówił, że nie należy wkładać paluchów w pąk, żeby się szybciej rozwinął. Trzeba uznać autonomię tego kwiatu – podlewać i obserwować, w jakim kierunku roślina rośnie – ewentualnie wtedy można ją podeprzeć. Pokusą dla nauczyciela jest narzucanie studentowi własnych koncepcji.

Pan Profesor propaguje ideę „mistyków nadwiślańskich” (w ich poczet zaliczeni zostali: brat Albert, siostra Faustyna, bp Pietraszko, Karol Wojtyła i ks. Tischner). Podobno powiedział Pan Tischnerowi, że uważa go za mistyka.

PAWEŁ TARANCZEWSKI: Żachnął się: – Gdzie tam mi do mistyka! A przecież był kimś więcej niż tylko filozofem. Lektura tekstów Eliadego – choć był wielkim filozofem religii – nie kieruje do Boga, a lektura tekstów Tischnera to robi. Natomiast co do mistyki nadwiślańskiej – to pomysł malarza, nieskrępowanego rygorami badawczymi profesora teologii. Pomyślałem, że skoro jest mistyka nadreńska, jest i mistyka nadwiślańska, gdyż w Krakowie znajdziemy postacie, dla których miłosierdzie było głównym tematem refleksji duchowej. Tischner mówił, że Zachód ma bardzo dobrą teologię, my mamy polską dobroć. I coś w tym jest.

O. JAN ANDRZEJ KŁOCZOWSKI OP: Przyznam, że przed laty wziąłem do ręki „Dzienniczek” Faustyny i – jak to teolog – pomyślałem sobie: pobożna siostrzyczka coś tam pisze. Dopiero Tischner potrafił na nowo pokazać, jaka tu jest głębia. W pewnym sensie był „drugim księdzem Sopoćką”.

Ks. Adam Boniecki mówił mi niedawno, że dzisiaj teksty Tischnera z „Tygodnika Powszechnego” mają dla niego większą moc niż wcześniej, bo dziś wie, iż nie pisał ich jedynie filozof, ale ktoś, kto potwierdził te słowa swoim życiem.

WOJCIECH BONOWICZ: Co prawda ostatnia jego książka była niejako napisana na zamówienie (miała wspomóc rozbudowę sanktuarium w Łagiewnikach), ale jak się ją czyta, widać, że lektura „Dzienniczka” bardzo Tischnera wciągnęła. Znalazł u Faustyny odpowiedzi na pytania, z którymi się w ostatnich latach zmagał. Na przykład z tym: jak w świecie wolności ma się zachować człowiek wierzący, skoro wszystko wydaje się – jak ironizował – „czyhać na jego cnotę”? Z jednej strony chciałoby się trochę siłą ten świat poprawić, z drugiej – Ewangelia na to nie pozwala. Jak to pogodzić? Droga miłosierdzia jest bardzo trudna, ale „Dzienniczek” Faustyny dowodzi, że jest to możliwe – można wierzyć ewangelicznie, bez cierpiętnictwa, bez resentymentu.

„Miłosierdzie wierzy, że wszystko jest jeszcze do uratowania” – pisał Tischner.

WOJCIECH BONOWICZ: Wiele mówi o człowieku to, jakie słowa uznaje za własne. Zapytany: jakie zdanie z Ewangelii lubi najbardziej, odpowiedział ponoć: „Ufajcie, jam zwyciężył świat”. Co znaczy: wygrana już jest, pozostaje tylko kwestia, jak przekonać o tym samego siebie, a potem innych. Nie może być tak – pisał Tischner – że ludzie przychodzą do kościoła i wychodzą zdołowani. To znaczy, że nie powiedziano im tam prawdy. W tym sensie zgadzam się z ks. Bonieckim: w tekstach Tischnera, nawet tych z pozoru najbardziej doraźnych, z perspektywy czasu dostrzec można, że on zawsze grał o najwyższą stawkę. Na przykład: głosimy dobrą czy złą nowinę? ©

Debata odbyła się w krakowskiej księgarni De Revolutionibus 9 kwietnia 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Tischner – spotkanie trwa