Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jan potrafił zrobić coś, czego nikt inny – przynajmniej na taką skalę – nie potrafił: znalazł język komunikowania wiary zrozumiały dla młodego pokolenia. Początek jego poczynań w Lednicy (nie wiem, jak było z Jamną) nie od razu spotkał się z akceptacją kościelnych decydentów. Nie od razu cieszył się poparciem biskupów. Owszem były wyjątki. Jeśli dobrze pamiętam, choć Jan, organizując pierwszą Lednicę, nie uzgodnił tego z ordynariuszem miejsca arcybiskupem Muszyńskim, arcybiskup przeszedł nad tym do porządku dziennego.
CZYTAJ TAKŻE:
Na Janie natychmiast poznał się Jan Paweł II, który – wydawało się – miał do niego słabość. Ale to nie była słabość, to było mądre rozeznanie. Dzięki wsparciu Papieża Jan pokonał wiele oporów i przeszkód.
Dziś doroczne, wielkie zgromadzenie młodzieży w Lednicy należy do krajobrazu Kościoła w Polsce, jest czymś oczywistym. Nie zawsze tak było. Język pięknych, czytelnych symboli, zdecydowane głoszenie zasad Ewangelii, niespożyta, jak się zdawało, energia Jana Góry przyciągały tłumy młodych ludzi. Głos Lednicy trafił do młodych ludzi. Nie tylko zresztą młodych. Na Lednicę przyjeżdżali kardynałowie, biskupi i księża. Papież przelatywał według instrukcji Jana nad zgromadzoną tam młodzieżą, Prymas z powagą przechodził przez wzniesioną według jego pomysłu Bramę–Rybę, „Tygodnik” zamieszczał reportaże z Lednicy a Telewizja „Trwam” transmitowała zgromadzenia. Jan Góra był jak taran i gdy wymuszał wsparcie dla swoich dzieł, czasem bywał nie do zniesienia a jednocześnie – mimo, że wciąż mówił o sobie czy raczej o tym co robi – był ujmująco miły, serdeczny, wierny w przyjaźni i z wielkim poczuciem humoru.
Teraz dla jego dzieła nadeszła godzina próby. Przetrwa, chociaż Ojca Góry nie ma, czy umrze śmiercią naturalną razem z nim. Mam nadzieję, że przetrwa, że dominikanie jak wspierali Jana, tak zatroszczą się o jego dzieło, a Jan Paweł II z góry, jak kiedyś z helikoptera, będzie mu błogosławił.