Kryzys jest szansą

Pora na mocne słowa: grozi nam koniec Europy. Być może czeka nas nowy typ kultury.

10.06.2014

Czyta się kilka minut

Pielgrzymka Radia Maryja, Jasna Góra, 9 lipca 2006 r. / Fot. Adam Lach / MANUAL AGENCY / EAST NEWS
Pielgrzymka Radia Maryja, Jasna Góra, 9 lipca 2006 r. / Fot. Adam Lach / MANUAL AGENCY / EAST NEWS

ARTUR SPORNIAK: Czy dla Europejczyków są jeszcze ważne jakieś wartości?
KS. ANDRZEJ SZOSTEK: Europejczyków jest jednak dość sporo i myślę, że dla różnych ludzi ważne są różne wartości. Nie zmienia to faktu, że Europa przeżywa głęboki kryzys. Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego są tego sygnałem. Paradoksalnie kryzys ten ujawnia pewną wrażliwość, dopominanie się o wartości. Nie jestem zwolennikiem ruchów politycznych, które zmierzają do rozbicia Unii Europejskiej – uważam Unię za jeden ze szczęśliwszych pomysłów. Ale gdzieś u podstaw tych ruchów tkwi poczucie utraconej spójności społecznej. Polityka zaczęła żyć własnym życiem, nie służąc najlepiej rozwojowi całego kontynentu. Pomysł Unii Europejskiej okazał się znacznie trudniejszy, niż to się na początku wydawało.
U zarania dzisiejszej Unii Europejskiej stali wielcy chadeccy myśliciele: Jean Monnet, Alcide De Gasperi, także Konrad Adenauer. Integracja europejska była inspirowana chrześcijańską koncepcją jednoczenia się różnych krajów w pokojowy sposób, którego fundamentem jest poszanowanie człowieka i jego praw oraz otwartość na większe wartości niż czysto gospodarcze. Z czasem gospodarcze sukcesy zaczęły dominować, zgodnie ze starą zasadą mówiącą, że zły pieniądz zawsze będzie wypierał pieniądz dobry. Dzisiaj coraz bardziej jesteśmy świadomi, że politycy, którzy myślą wyłącznie w kategoriach gospodarczych, są zbyt krótkowzroczni. Nasila się rywalizacja między państwami Unii. Słabnie stabilność tej struktury.
Ale skoro nieuchronnie pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy, tego procesu nie odwrócimy apelując: „Ludzie, zastanówcie się, co robicie!”.
Same apele nie pomogą.
Kryzys ukraińsko-rosyjski potwierdził, że dla nas, Europejczyków, najważniejsze jest bezpieczeństwo, które chroni naszą wygodę, czy wręcz wygodnictwo.
Dużo w tym prawdy. Trzeba jednak odróżnić wrażliwość przeciętnych obywateli od wrażliwości polityków. To, co pan mówi, bardziej odnosi się do klasy politycznej, która mierzy zyski i troszczy się o kariery. Zwróćmy uwagę, z jakim odzewem i troską spotkał się wśród ludzi w Polsce dramat Ukrainy. Właśnie w sferze międzyludzkiej leżą złoża wartości, których nie doceniamy.
Czyli to kryzys polityków?
Tak, polityków. A Europa to nie są politycy. Coś zostało zachwiane. Żeby użyć ewangelicznego przykładu, wygląda na to, że zaczęliśmy budować dom na piasku, a nie na skale. Można było z góry przewidzieć, że to, co na krótką metę wydaje się korzystne – skupienie się na gospodarce – może na dłuższą metę okazać się dla poszczególnych krajów i dla Europy zgubne.
Czy Ksiądz Profesor dostrzega jakieś rozwiązanie?
Powrócę do ostatnich wyborów. Sukces ruchów zmierzających do dezintegracji Unii (uzyskały one ponad sto głosów w Parlamencie Europejskim) jest sygnałem, że politycy opcji prointegracyjnych powinni nieco poważniej spojrzeć na całą strategię postępowania. Dokąd Europa naprawdę zmierza? Przypomnijmy, że trzeba było tragicznej II wojny światowej, żeby obudzić ruch integrujący Europę, który moim zdaniem jest ruchem głęboko chrześcijańskim, głęboko szlachetnym. Tym właśnie, u którego początku stali chadecy. I który także dzisiaj, jak widać np. w Niemczech – kraju naznaczonym historią, zdobywa niemałą popularność.
Musimy dostać po głowie, żeby otrzeźwieć, a pałką jest kryzys ekonomiczny?
Jesteśmy jednak ludźmi wolnymi. Czy i w jakim stopniu wykorzystamy tę szansę, to jest zupełnie inne pytanie. Ale myślę, że to uderzenie pałką jest jakąś szansą, aby się przebudzić. Wymiar gospodarczy to bonum utile – dobro, które jest, owszem, użyteczne, ale nie może być tym, co naprawdę usprawiedliwia ruch zjednoczeniowy.
Socjologowie pokazują, że im większy dobrobyt i stabilizacja, tym większą rolę w społeczeństwie odgrywa indywidualizm, a wartości odnoszące się do wspólnoty schodzą na drugi plan.To zmienia się oczywiście w chwilach zagrożenia...
Nie robi się poważnych badań, mogących usprawiedliwić takie opinie. Być może podlegamy nieuchronnemu historycznemu procesowi pewnej degeneracji. Europa jest starym kontynentem. Zauważmy, że Ameryka jest w sensie gospodarczym jeszcze zasobniejsza niż Europa, a jest w niej inna prężność. Być może właśnie dlatego, że jest młodym kontynentem. Mobilizacja całego narodu po 11 września ukazała gotowość wspierania wartości identyfikowanych jako własne...
Do tego dochodzi jeszcze wyjątkowa religijność Amerykanów. Europa staje się właściwie ateistyczna.
Powiedziałbym: agnostyczna.
Czyli obojętna...
...skierowana na wartości najbliższe ciału. Sukces ruchów antyunijnych w eurowyborach budowany był na nacjonalizmie. W Wielkiej Brytanii po raz pierwszy od wielu lat nie wygrała ani Labour Party, ani partia konserwatywna. Zwyciężył ruch, który chce bronić Brytyjczyków. Można go krytykować za ciasne myślenie, za to, że nie lubi Polaków. Ale oni mają poczucie wartości bogactwa historii i kultury Wielkiej Brytanii. To samo we Francji. W obu tych krajach budzi się świadomość własnej wartości, która nie znajduje właściwego odzwierciedlenia w mechanizmach działania Unii Europejskiej. Nie lekceważyłbym tej słabości. Janusz Korwin-Mikke, przy wszystkich swoich nadużyciach językowych, także do tych nut się odwołuje.
Powrót wartości w krzywym zwierciadle ksenofobii?
Za którym stoi mechanizm gniewu. Gniew jest z natury uczuciem dwuznacznym – może być destrukcyjny, ale gdzieś u spodu gniewu może leżeć też coś wartościowego. Zagniewany człowiek próbuje o coś się upomnieć.
Nie chcę nikogo nawracać, ale zdaje się, że zapominamy, iż wielkie narody – Niemcy, Francuzi, Polacy, Anglicy – w fundamentach swej tożsamości są chrześcijańskie. Tymczasem w Unii daje o sobie znać mentalność ignorująca pobożność i religijność ludzi. To widać np. w traktowaniu tolerancji. Tolerancja oznacza zignorowanie i zepchnięcie na margines poważnych konfliktów, np. związanych z legalizacją aborcji. „Pojednamy się, lekceważąc te konflikty” – mówią unijni politycy. To krótkowzroczność!
Pora na nowe pokolenie Adenauerów, Gasperich...?
Zawsze potrzebowaliśmy mężów stanu. Natomiast pora na wznowienie wśród polityków poważniejszego dialogu na temat dalekowzrocznych, strategicznych, a nie tylko taktycznych celów, które sobie Unia stawia. Jan Paweł II, kiedy mówił o Europie, przypominał, że z tego fenomenu korzysta cały świat. Mam na myśli fenomen spotkania chrześcijaństwa z kulturą grecką i z prawem rzymskim, które bynajmniej nie było bezkonfliktowe, ale zaowocowało kulturą tak atrakcyjną, że świat ciągle na niej bazuje.
Jeszcze o jednym niepokojącym wyzwaniu chciałem wspomnieć: Europa przeżywa kryzys demograficzny. To ważny sygnał. Powoli robimy miejsce dla innych. Ciągle dostatecznie zasobna Europa przyciąga obywateli z innych krajów. Rozmawiałem kiedyś z jednym ze znanych profesorów (niech jego nazwisko pozostanie anonimowe), który zwrócił uwagę, że Francja nie radzi sobie z arabską imigracją, podobnie Niemcy z imigracją turecką. Na kogo skazani jesteśmy my, Polacy? Jeśli dobrze pamiętam, mój rozmówca stawiał na Wietnamczyków, którzy są pracowici, inteligentni i nie mają takiej mafii, jak Chińczycy.
Proszę zobaczyć, jaka ujawnia się mentalność. Po prostu brakuje Europejczyków – zapraszamy więc innych. Kończy się pewna cywilizacja. Chyba pora na mocne słowa: stoimy przed zagrożeniem końca Europy. Być może jesteśmy świadkami śmierci Starego Kontynentu.
Być może czegoś wartościowego nauczymy się od Wietnamczyków.
Nigdy nie byłem w Wietnamie ani w Turcji, więc nie mogę tego potwierdzić ani zaprzeczyć. Ale z pewnością te narody mogą nas czegoś nauczyć. Być może czeka nas nowy typ kultury, w której współistnieć będą elementy europejskiej kultury i elementy spoza Europy. Może to proces nieuchronny, tak jak to było z kulturą babilońską, egipską, grecką, rzymską...
Nie chcę wchodzić w rolę proroka. Jak będzie, trudno powiedzieć. Zapewne wielkie zmiany nie nastąpią w ciągu pięciu czy dwudziestu lat. Ale powtarzam, jesteśmy ludźmi wolnymi. Dawne społeczności niejeden raz dowiodły, że potrafią działać wbrew wszelkim przewidywaniom, skądinąd uzasadnionym. Nie wiem, jak będzie. Twierdzę tylko, że kryzys, który dzisiaj nas dotknął, daje nam szansę na przemyślenie Europy na nowo.

Ks. ANDRZEJ SZOSTEK jest marianinem, etykiem, byłym asystentem Karola Wojtyły na wydziale etyki KUL, w latach 1998–2004 rektor KUL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „Czy Europa ma duszę