Kryzys gazowy: trzeba wrócić do atomu

Jacek Saryusz-Wolski, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego: Dziś, w sytuacji kryzysu gazowego, w nowym świetle pojawia się kwestia energii jądrowej. To bezpieczna i czysta energia, spełniająca wszystkie europejskie kryteria. I ponadto wymuszająca wielki postęp technologiczny /Rozmawiał Marek Orzechowski

10.01.2009

Czyta się kilka minut

MAREK ORZECHOWSKI: Tym razem Unii Europejskiej nie można zarzucić bezczynności. Parlament Europejski zareagował na kryzys gazowy, zwołał specjalną komisję, której Pan przewodniczy. A przy tym to sami Rosjanie zabiegali o zajęcie się sprawą przez Parlament, choć w końcu nie pojawili się na posiedzeniu, na którym byli za to Ukraińcy. Miało ono więc, bez ich udziału, sens?

JACEK SARYUSZ-WOLSKI: Zaprosiliśmy Ukraińców, bo nie chcieliśmy dopuścić do jednostronnej dyskusji. Rosjanie z szefem Gazpromu Millerem nie dojechali na czas, bo notabene przeszkodził im mróz. Samolot musiał lądować w Luksemburgu, skąd jechali taksówką. Ale byli w Brukseli, rozmawiali z szefem Parlamentu Pötteringiem, szefem Komisji Europejskiej Barroso, z komisarzem do spraw polityki energetycznej Piebglasem. W końcu doszło też do ich krótkiego spotkania z Ukraińcami. Ostatecznie szefowie Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu wspólnie wracali samolotem do Moskwy, więc mieli okazję na rozmowę.

Na sali dało się słyszeć, powiedzmy, tradycyjnie już wystąpienia, w których przebijała nuta życzliwości dla Ukrainy. Ale kryzysu gazowego nie da się rozwiązać jedynie w oparciu o polityczne sympatie. Dobre słowo nie zastąpi gazu. Obraz Ukrainy jako ofiary Rosji w Brukseli wyraźnie zbladł.

Tak, nie ma już tej fali entuzjazmu i bezkrytycznego spojrzenia. Nuta sympatii brała się stąd, że Ukraińcy byli i mieliśmy okazję wysłuchać ich oceny sytuacji, łącznie z przedstawionymi nam danymi o wielkości przesyłu gazu na Zachód. Ale prawdą jest, że konflikt ten ujawnił jedną ważną tendencję: Rosja traci na wiarygodności jako producent i dostawca gazu, a Ukraina jako kraj tranzytowy. Na końcu rury, o którą idzie spór - jesteśmy my, w Europie.

Czy nie uważa Pan, że niektórzy politycy w Kijowie zakładali z góry, że sympatia w Unii, przynajmniej w jej "nowej" części będzie po ich stronie, więc celowo naciągali strunę i świadomie doprowadzili do eskalacji kryzysu?

Nie podzielam takiego punktu widzenia, choć nie wykluczam, że mieli takie rachuby. Gdyby tak było, musiałbym powiedzieć, że nie są to praktyki oparte na europejskich standardach. Ale to pół biedy. Konsekwencje "przykręcenia kurka" dotknęły jednak w pierwszej kolejności kraje, które niekoniecznie zabiegały o wspólną politykę energetyczną i na własną rękę dogadywały się z Gazpromem. To powinno dać im do myślenia. I po raz kolejny wyszło, że wszystkie strony, Rosja i Unia, są w sytuacji niemal bezalternatywnej. Rosja musi gaz sprzedawać, a Unia kupować, póki co nie ma go za bardzo skąd brać poza Rosją. Tyle że sytuacja Moskwy jest na dłuższą metę mniej wygodna. W końcu powtarzające się kryzysy zmuszą ostatecznie Unię do sięgnięcia po gaz gdzie indziej. Np. w Iranie, choć to dziś kraj politycznie niewygodny i obłożony embargiem.

Gaz z Rosji przez Białoruś i Turcję płynął cały czas bez przeszkód. Zamknięty był przepływ jedynie przez Ukrainę...

...więc niektórzy mogą wyciągnąć wniosek, że to wina Ukrainy. Tak tego nie widzę. Najpierw Rosja chciała 250 dolarów, potem nagle 450 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Jest oczywiste, że Moskwie nie chodziło tylko o pieniądze, to jest konflikt polityczny. Dlatego nie popierałem taktyki prezydencji czeskiej z pierwszych dni, która zapowiadała, że Unia nie wystąpi w roli mediatora. Dziś widać, że aktywna rola Unii jest nie tylko potrzebna, ale przynosi dobre rezultaty. Ukraina osiągnęła więc to, że sprawa przestała być tylko bilateralna. Bo nie była.

Czy Ukraina nie nadużywa jednak cierpliwości Unii? Czy nie wciąga wciąż Unii w swoje spory z Rosją, które powinna sama z nią rozwiązać? Czy Unia nie staje się zakładnikiem Ukrainy w jej kłótniach z Rosją?

W jakimś sensie tak. Naturalnie, gdyby Unia mówiła w tej i w innych sprawach jednym głosem, nie byłaby też podatna na skutki takiej taktyki. Każdy musiałby zakładać, że spotka się z jednolitym stanowiskiem Wspólnoty i nie może liczyć na to, że niektórzy nic nie będą robić, że będą się tylko przyglądać.

Jeśli uchyla się Pan od płacenia rachunku, wierzyciel uzyskuje tytuł do jego egzekucji. Rosja nie miała prawa domagać się spłaty długów za dostawę gazu?

Rosja miała takie prawo. I że było z tymi płatnościami źle, każdy dzisiaj też to wie. Dużym błędem Ukrainy było, że czekała z uregulowaniem długów do 31 grudnia, to już nawet nie za pięć dwunasta. Błędem było też posługiwanie się osobliwym pośrednikiem, który pieniądze otrzymuje, ale one gdzieś po drodze znikają i nie pojawiają się na czas tam, gdzie powinny. W końcu płatności mają być regulowane bezpośrednio. To już postęp. Ale to wszystko można było załatwić bez "zakręcenia kurków".

Słychać było głosy, że Ukraina liczyła na finansową pomoc Brukseli: że postawiona pod ścianą Bruksela wyjmie gotówkę i zapłaci te 2 miliardy dolarów za Kijów.

Nie sądzę, by taka była kalkulacja władz w Kijowie. Takich możliwości przecież nie było i w Kijowie musieli sobie z tego zdawać sprawę. Ostatecznie, może warto to teraz przypomnieć, Europa nie zostawia Ukrainy samej sobie. Ukraina dostała od Unii prawie 15 mld euro pożyczki i pierwsza transza poszła na ratowanie ukraińskiej waluty, hrywny.

Rokowania Ukrainy z Rosją trwały w zeszłym roku długo, ostatnie ich zerwanie miało miejsce w Sylwestra. Czy Unia nie powinna już wtedy podjąć interwencji?

Choć już wówczas spodziewaliśmy się w Brukseli, że może stać się najgorsze, to na tym etapie Unia nie mogła wiele zrobić, bo to był jeszcze spór między dwoma państwami, które nie należą przecież do Unii. Unia za kotarą nie stoi i nie podsłuchuje ani nie podpowiada. Dziś wygląda to inaczej, skutki kłótni o cenę gazu dotyczą bezpośrednio także Unii.

Przez Ukrainę biegną trzy gazociągi, którymi płynie gaz do Europy. Tymi liniami przesyłanych jest aż 80 proc. rosyjskiego gazu. Jaką lekcję powinna wyciągnąć teraz Bruksela z tego kryzysu?

Jeden wniosek nasuwa się sam z siebie. Kiedy pojawia się kryzys polityczny, muszą go rozwiązać ci, którzy są za niego odpowiedzialni. I tu widać znaczącą rolę Unii. Unia zawsze może dosiąść się do stołu i spróbować mediacji. Innym wnioskiem, powtarzanym do znudzenia, jest dywersyfikacja źródeł dostaw energii. Bez tego się nie obejdzie. Trzeci wniosek też jest oczywisty: tylko aktywna postawa Wspólnoty zapewnia jej wpływ na przebieg sporu.

Jaki może być skutek wysłania na Ukrainę unijnych obserwatorów?

Obie strony zyskają na zaufaniu do siebie, skoro wśród obserwatorów na Ukrainie będą też Rosjanie. To ważny sygnał. No i można się spodziewać, że obecność obserwatorów w prosty sposób zapewni nam gaz w Europie. Skoro będą na miejscu, to i będą wiedzieć, czy gaz płynie, a jeśli nie, to gdzie jest zatrzymywany. Nie wyobrażam sobie wtedy sytuacji, w której Rosjanie gaz puszczają, a Ukraińcy go zatrzymują, albo Rosjanie gazu nie dają i mówią, że dają, tylko kradną go Ukraińcy.

Mniej więcej jedna trzecia gazu zużywanego przez Europę pochodzi z Rosji. Norwegia nie jest w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb Europy. Potrzebna jest więc solidarność energetyczna, solidarność to nie przede wszystkim deklaracje, ale konkretne mechanizmy kryzysowe. Tego dziś nie ma.

To zasadniczy problem. Wprawdzie Rosjanie muszą sprzedawać gaz, potrzebują pieniędzy, ale my nie możemy się już opierać tylko na tym obiektywnym "przymusie" Rosjan do handlu gazem. Musimy spoglądać w przyszłość. W stronę nowych rozwiązań, które prędzej czy później, a zdaje się, że teraz o wiele szybciej uniezależnią nas od gazu i ropy. Rosjanie muszą wiedzieć, że nas stać na takie technologie przyszłości, i że mamy takie możliwości.

Jest kilka projektów nowych gazociągów. Sporny Północny i także sporny Południowy, oba mające transportować gaz z Rosji, i jeszcze Nabucco, mający transportować gaz z Azerbejdżanu i Iranu z ominięciem Rosji. Jest też kilku potencjalnych dostawców, alternatywnych do Rosji, jak Algieria czy Iran. Czyli musimy ciągle kupować gaz od Rosjan?

Być może budowa Gazociągu Północnego przez Morze Bałtyckie zyska teraz dodatkowych zwolenników. Jeśli chodzi o Nabucco, który prowadzony jest także przez Gruzję, no to ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie ma chętnych, aby go ubezpieczyć i zapewne nie będzie ich przez długi czas. Trzeba wrócić do projektów Amber i Jamał II. Przyłączenie źródeł afrykańskich jest w tej chwili dyskusyjne, bo kosztowne. Ale w perspektywie nie da się zapewne wykluczyć i tej alternatywy. Wreszcie coś, co dziś jest niemożliwe, ale kiedyś... Gaz z Iranu. Iran ma olbrzymie zasoby. Trzeba też będzie rozmawiać o skroplonym gazie z Kataru, który jest światowym potentatem w jego produkcji. Ostatni kryzys jest niewątpliwie wielkim impulsem, aby Unia zabrała się poważnie i konsekwentnie za politykę energetyczną.

A energia jądrowa?

Dziś w nowym świetle pojawia się kwestia zaufania i skuteczności energii jądrowej. To bardzo bezpieczna a przy tym i czysta energia, spełniająca wszystkie kryteria, a ponadto wymuszająca wielki postęp technologiczny.

Politycy w Brukseli powtarzają, że Unia powinna wywierać naciski na Rosję i Ukrainę. Ta ostatnia była do sporu z Rosją przygotowana: magazyny gazu na Ukrainie są wypełnione, Kijów miał przemyślaną taktykę. Jakie powinny być więc te brukselskie naciski, czym Unia może zmusić oba kraje do znalezienia wyjścia z sytuacji i powstrzymania ich przed podobnymi kłótniami w przyszłości?

Mamy wiele możliwości. Tam gdzie nie starczy dobre słowo, a gdzie będą zagrożone interesy Wspólnoty, może ona sięgnąć do środków, które dla adwersarzy mogą być bardzo kłopotliwe w skutkach. Jesteśmy olbrzymem technologicznym i gospodarczym, współpraca handlowa i gospodarcza z Unią jest filarem dla wielu gospodarek. Mamy atuty jak kapitał, wolność w jego obrocie, dostęp do naszych rynków. Trudno sobie nawet wyobrazić sytuację kraju, który zostałby od nas odcięty. Ale Unia stawia przede wszystkim na kooperację i każdy, kto wszczyna spór powinien mieć i sądzę, że ma świadomość, co może stracić.

Gdzie według Pana leży klucz do rozwiązania obecnej sytuacji: w Kijowie czy w Moskwie? Bo chyba nie w Brukseli?

Jednak w trójkącie: Moskwa-Kijów-Bruksela. Tylko, że brak jedności w Unii zachęca innych do nadużywania tego braku jednomyślności. Brukseli bym nie pomijał, jej rolę widać teraz, po skutkach wizyty rosyjskich i ukraińskich przedstawicieli w Brukseli.

Czy Ukraina płaci teraz rachunek za Pomarańczową Rewolucję? Pamiętam, jak wraz z innymi otwierał Pan Ukrainie drzwi w Parlamencie Europejskim, chodził Pan po korytarzach z pomarańczowym szalikiem.

Nie wykluczam, z bólem serca, i takiej ewentualności. Zaangażowałem się w to, co kilka lat temu działo się na Majdanie Niezależności w Kijowie. Niepokoi mnie to, co się dzieje w ukraińskiej polityce. I wtedy na Majdanie, i dzisiaj uważam, że przyszłość Ukrainy to nie Wschód, ale Zachód. Mieliśmy już dwa poważne kryzysy związane z gazem. Nie chcę, aby sprawdziło się porzekadło "do trzech razy sztuka", wtedy może być za późno. Tu nie chodzi o ambicje polityków z Europy. Tu chodzi po prostu o Europę i Ukrainę w tej Europie.

JACEK SARYUSZ-WOLSKI jest europosłem z ramienia Platformy Obywatelskiej, przewodniczącym komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego.

Rozmawiał w Brukseli Marek Orzechowski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]