Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rosyjskie protesty w latach 2011-12 były czymś niespodziewanym, nie tylko dla ludzi biorących udział w mityngach i dla władzy, ale także dla sporej części ekspertów. Dlatego też – choć chronologia wydarzeń przytoczona przez Marię Lipman w pełni odpowiada prawdzie – analizując jej tekst, należy zwrócić uwagę na inne kwestie niż wyłącznie rekonstrukcja wydarzeń. Otóż z protestami wiążą się problemy, które w rosyjskim środowisku eksperckim do dziś wywołują spory.
Pierwszy z nich to przyczyny protestów. Lipman pisze o „nowym społeczeństwie rosyjskim, które nie jest społeczeństwem radzieckim”, uważa je za „zwesternizowane” i „liberalne”, w społeczeństwie tym ma być niemało nacjonalistów i wyznawców idei lewicowych. Jednak autorka w niewielkim stopniu wyjaśnia, co było przyczyną masowych protestów, czemu sprzeciwiali się ludzie, dlaczego wyszli na ulice, co łączyło protestujących, oprócz dość podobnego statusu socjalnego. I dalej: dlaczego możliwy okazał się sojusz – nazwijmy ich umownie – „nacjonalistów”, „lewicowców” ze „zwesternizowanymi” liberałami? I tu pojawia się kłopot: niechęć konkretnego zdefiniowania sfery, w której powstała nowa społeczna grupa, będąca jądrem protestów w latach 2011-12. Nie jest precyzyjne przekonywanie, że „lewicowcy” czy „nacjonaliści” przyłączyli się do środowiska protestującego – grupy te były obecne w rosyjskiej opozycji od samego początku. Rosyjski ruch protestacyjny charakteryzuje także brak przynależności do określonej warstwy społecznej – jeśli użyjemy klasyfikacji według dochodów. Nie można też podzielić tych ludzi, posługując się wyłącznie kategoriami „radzieckiej” bądź „poradzieckiej” świadomości.
Najbardziej charakterystyczną cechą protestujących jest bowiem ich sfera działalności związana z wytwarzaniem, rozpowszechnianiem, analizowaniem informacji albo też zastosowaniem „technologii informacyjnych”. Oto sekret poparcia Aleksieja Nawalnego: konsulting, media, branża IT, internetowe sklepy, czyli ludzie zatrudnieni w branży zwanej „nowymi technologiami”.
Drugi problem, wiążący się z analizą Marii Lipman, to próba udowodnienia, że protest społeczny musi mieć formę polityczną. Jak pokazuje historia, dzieje się tak tylko wtedy, gdy udaje się sformułować pozytywny program, zrozumiały i interesujący dla ludzi będących „jądrem protestu”. W kontekście protestów w Rosji mam tu na myśli obronę interesów części protestujących przed podejmowanymi przez państwo próbami niszczenia nowych technologii, a tym samym pozbawienia ich pracy. Co oczywiście nie znaczy, że protesty nie miały wartości moralnej – ludzie ci wyszli na ulicę także w obronie moralności i ogólnie przyjętego kodeksu wartości.
Na koniec ostatni problem. To personalizacja politycznych aktorów, jakiej dokonuje Maria Lipman. Po pierwsze władzy – określanej mianem jakiegoś jednego organizmu. Następnie „społeczeństwa”, które się władzy sprzeciwia. Przy takim podejściu rysuje nam się obraz nie w pełni odpowiadający rzeczywistości: władza-monolit staje naprzeciw o wiele słabszego, ale w nie mniejszym stopniu będącego monolitem społeczeństwa obywatelskiego w walce o przywództwo polityczne w Rosji.
przełożyła Małgorzata Nocuń
IWAN PREOBRAŻEŃSKI jest doktorem nauk politycznych, koordynatorem projektu Moskiewskiego Klubu Politycznego.