Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To przewidywalne, że Grzegorz Schetyna próbuje się ścigać z PiS na obietnice socjalne – takie dziś jest oblicze polityki. Analiza owych obietnic nie ma jednak większego sensu, bo często w ogóle nie dotyczą one działalności samorządu.
Ważniejsze w tej konwencji było jednak co innego. Po pierwsze twardy, antypisowski przekaz. Mimo iż wybory lokalne rządzą się innymi prawami od sejmowych, to Schetyna chce je maksymalnie upolitycznić.
Uderzeniem w PiS mieli być także niektórzy zaprezentowani kandydaci. Antoni Pikul to działacz opozycji antykomunistycznej, oskarżony w stanie wojennym przez prokuratora Stanisława Piotrowicza, dziś czołowego posła PiS. Adrian Glinka i Jakub Hartwich to z kolei twarze protestu niepełnosprawnych w Sejmie, który dał się we znaki rządowi. Oczywiście, masa w tym hipokryzji, bo niepełnosprawni protestowali także za rządów Platformy, a miejsc wyborczych wówczas od niej nie dostali.
Drugim ważnym sygnałem jest początek realnego przegrupowania na lewicy. Na konwencji pojawiła się Barbara Nowacka i oznajmiła, że jej Inicjatywa Polska stawia na współpracę ze Schetyną w wyborach sejmikowych. Dla lidera PO to cenny wizerunkowy nabytek. Będzie lewicową kontrofertą PO wobec Roberta Biedronia, który zaczyna budowę własnego ugrupowania.
Na progu maratonu wyborczego nie ma już wątpliwości: Schetyna pokonał konkurentów w wyścigu do przywództwa po stronie opozycji. Jednak to przywództwo kruche, oparte tylko na finansowej i organizacyjnej pozycji Platformy. I na błędach popełnionych przez Nowoczesną i lewicę. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl.
Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Kaczyński wraca do gry