Krater ponad chmurami

Muszę o tym napisać. Odkąd zmarł Wiktor – a niebawem minie drugi miesiąc – wciąż myślę o naszym pierwszym spotkaniu.

27.06.2017

Czyta się kilka minut

Latem 1999 r. pojechaliśmy z Łukaszem Tischnerem do Warszawy, żeby zrobić dwa wywiady do numeru „Znaku” zatytułowanego „Moc dobra”. Jednym z rozmówców miał być Wiktor Osiatyński. Co ciekawe, pamiętam dokładnie, co mówił, nie musiałbym nawet sięgać po „Znak”, żeby sobie to przypomnieć, lecz nie pamiętam ani tego, jak był ubrany, ani gdzie się z nami spotkał. Wiktor zabrał nas od razu w opowieść i to, jak wyglądał w realu, przestało mieć znaczenie.

Była to opowieść o latach picia i latach trzeźwienia. O wyprawie do Stanów i spotkaniu z ruchem Anonimowych Alkoholików. O symbolicznym pojednaniu z własnym ojcem, które było podstawą zdrowienia i które później opisał w „Rehabie”. O spotkaniu z kobietami z bandy Mansona, które odsiadywały wyrok za wielokrotne morderstwo, oraz pięciogodzinnej rozmowie z generałem Jaruzelskim, która skojarzyła mu się z tamtym spotkaniem. O tym, jak trudne jest wychodzenie z iluzji – u Wiktora zmaganie o własną trzeźwość zbiegło się z wychodzeniem Polski z komunizmu – i o przebudzeniu wiary, która jednak w końcu nie odnalazła się w polskim Kościele.

Kto go znał, ten wie, że kiedy Wiktor mówił, było się z nim absolutnie i na wyłączność. Szliśmy więc za nim do więzienia, żeby posłuchać, jak sławne na cały świat morderczynie zwierzają mu się ze swojego zagubienia. Szliśmy na spotkanie AA, aby się przekonać, że podstawą zdrowienia – dotyczy to wszelkich uzależnień – jest uznanie własnej bezsilności: „We are sick and tired of being sick and tired”. Szliśmy z nim i z jego koleżanką z AA do małego mieszkania na Żoliborzu, gdzie na ciężkim kacu i w delirium leżał opuszczony przez wszystkich 60-letni mężczyzna. „Sparaliżowany od pasa w dół leżał na łóżku we własnych ekskrementach i zaczynały go zjadać białe robaki”, opowiadał Wiktor. „Przez sześć godzin myliśmy go, co jakiś czas wymiotując. Zawiozłem go do szpitala na Mokotowie na odtrucie, a potem do szpitala bielańskiego. Umarł pięć lat później, przez te ostatnie lata chodził o lasce, ale był trzeźwy. Jeśli ktoś mi mówi, że niektóre przypadki są beznadziejne, to ja mam przed oczyma tego Piotra, którego zaczynały już wpieprzać robaki, i mówię, że nie ma”.

Na koniec Wiktor zabrał nas na Hawaje, na wyspę Maui. Pojechali tam kiedyś z żoną, żeby zobaczyć drzemiący wulkan Haleakalā, wznoszący się ponad trzy tysiące metrów nad poziomem morza. Kiedy jechali na szczyt, wbili się w grubą warstwę chmur, która wydawała się nie mieć końca, i Wiktor zdecydował się zawrócić. Powiedział jednak żonie, że trochę mu żal wulkanu. „Bóg pozwolił nam zawrócić, Bóg pozwala nam jeszcze raz spróbować”, usłyszał w odpowiedzi. Znów ruszyli w górę i po dwóch kilometrach nagle znaleźli się w niebie. „Nigdy później nie widziałem tak pięknego widoku – ziemię pokrywała rzeka mleka, z której wyłaniały się trzy inne szczyty, w oddali, w tej miękkiej bieli, tonęło zachodzące słońce. To właśnie tam podróżuję codziennie rano”, mówił dalej Wiktor. „W te chmury pode mną wrzucam swoje lęki, troski, a czasem gniew, z którym się obudziłem o świcie. Czytam poezję, Ewangelię, książeczki medytacyjne, a potem wracam do tamtego widoku i nasłuchuję. Nie wiem, czy odpowiedzi płyną z mojej świadomości czy nieświadomości, czy też od Boga, ale dosłuchałem się już kilku mądrości, które bardzo mi pomogły”.

Te dwa obrazy – człowieka, którego zjadały robaki, i krateru wznoszącego się ponad chmurami – pamiętam z naszego spotkania najmocniej. I to, że w pewnym momencie Wiktor wyrecytował z pamięci cały wiersz Iwaszkiewicza, który nazwał swoją modlitwą: „I w pieniu przerażonych mnichów, / W spadaniu wody co kielichów / Świat wydał mi się tylko pychą. // (…) Padłem. I Bóg, jak mała pszczoła / Wśród woni krążył dookoła / I wołał tak, jak nikt nie woła”.

I jedno zdanie pamiętam jeszcze. Zdanie, które bardzo mi pomogło i, mam nadzieję, Wam też pomoże: „Uważam, że dobroć, podobnie jak zło, jest zakaźna”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2017