Krajobraz po strajku

Bilans trwającej kilkanaście dni akcji jest niemal pod każdym względem ujemny. Nauczyciele pozostali osamotnieni.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

Nieokrągły „okrągły stół” edukacyjny na Stadionie Narodowym, Warszawa, 26 kwietnia 2019 r. / PIOTR MOLĘCKI / EAST NEWS
Nieokrągły „okrągły stół” edukacyjny na Stadionie Narodowym, Warszawa, 26 kwietnia 2019 r. / PIOTR MOLĘCKI / EAST NEWS

Najbardziej oczywista jest porażka Związku Nauczycielstwa Polskiego, na czele z jego prezesem Sławomirem Broniarzem. Jej skalę pokazała konferencja prasowa, na której szef ZNP ogłaszał decyzję związku: zawieszenie akcji strajkowej i gotowość do jej ponownego podjęcia we wrześniu, a także jego późniejsze wypowiedzi. Niemal wszystko, co mówił i mówi prezes Broniarz, jest raczej spisem pobożnych życzeń, a nie odzwierciedleniem rzeczywistości. Smutnej.

Maturalna ustawka

„Stoimy tutaj silniejsi”; „zmusiliśmy rząd do negocjacji” – to najbardziej jaskrawe przykłady mijania się szefa ZNP z brutalnymi faktami. Związek – jeśli chodzi o postulaty finansowe – nie wywalczył w zasadzie niczego ponad to, co zadeklarował wcześniej rząd, i co obiecał w porozumieniu z nauczycielską Solidarnością. Rząd nie został zmuszony do ustępstw czy choćby pozorowania poważnych negocjacji, o czym zresztą Broniarz mówił niemal każdego dnia toczącego się strajku. Przeciwnie: to właśnie obóz władzy zorganizował rzutem na taśmę pokaz siły, proponując tzw. ustawę maturalną, najpierw ekspresowo przepchniętą przez parlament, a później podpisaną pokornie przez prezydenta Andrzeja Dudę. Ustawę omijającą decydujący głos rad pedagogicznych w klasyfikacji końcowej maturzystów. Dającą specjalne prerogatywy dyrektorom, a gdyby ci okazali się niepokorni – samorządom. Ustawę niszczącą, mającą za nic autonomię szkół i nauczycieli, o której tak często lubiła mówić – zanim została taktycznie wycofana do drugiego szeregu – minister edukacji Anna Zalewska. Ustawę – z drugiej strony – której przyjęcie nie powinno nikogo specjalnie dziwić, bo doskonale wpisuje się w logikę ponad trzyletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Wyśniona jedność

„Stoję tu dziś naprzeciwko pana nie ja, jeden związkowiec. Nie jeden związek zawodowy. Ale miliony ludzi. Rodzice, uczniowie i nauczyciele. I nie poddamy się (...) To sprawa milionów Polaków. Nie damy się podzielić” – oświadczył Broniarz, wielokrotnie wspominając o poparciu społecznym, jakim miał się cieszyć strajk.

Owszem, trudno nie zauważyć manifestacji, które odbywały się w dużych miastach, milionów złotych zebranych na fundusz strajkowy (w ostatnim numerze „TP” opublikowaliśmy rozmowę z Marcinem Bruszewskim, współtwórcą platformy edukacyjnej „Zwolnieni z Teorii”, który wraz z żoną zasilił fundusz kwotą 108 tysięcy złotych) czy pojedynczych, oddolnych akcji poparcia nauczycieli ze strony rodziców. Ale teza, że ten strajk porwał naród, byłaby niedorzecznością. Gdyby porwał, Sławomir Broniarz nie ogłosiłby zawieszenia akcji. Sondaże poparcia dla strajkujących pokazywały raczej z biegiem dni tendencję dla nauczycieli niekorzystną. Nie narodziła się żadna zorganizowana siła poparcia ze strony rodziców. „Ze stosunkiem społeczeństwa do edukacji i nauczycieli jest inny, znacznie poważniejszy problem: my od szkoły niewiele oczekujemy. Dziecko »ma być zaopiekowane«, szkoła »nie ma się zbytnio wtrącać w wychowanie«, a w ogóle to »niech będzie święty spokój«. Deklarujemy co prawda od lat w sondażach zaufanie do szkolnictwa, ale jest to ten rodzaj zaufania, który niewiele nas kosztuje. Tymczasem strajk nauczycieli jawi nam się przede wszystkim jako uciążliwość” – mówił kilka tygodni temu w wywiadzie dla „TP” dr hab. Mikołaj Herbst, badacz systemów edukacyjnych. Jego bezlitosna diagnoza wydaje się dzisiaj znacznie bliższa postrajkowej rzeczywistości niż życzeniowe myślenie widoczne w wypowiedzi szefa ZNP. Strajk nauczycieli nie przeorał społecznej świadomości choćby w takim stopniu, jak ubiegłoroczna okupacja Sejmu przez osoby niepełnosprawne i ich opiekunów (choć także w tym przypadku optymistyczne diagnozy, że „protest zmienił Polaków”, zostały brutalnie zweryfikowane przez czas – kto dziś pamięta smutny los zlekceważonych postulatów tej grupy?).


Czytaj także: Strajk nauczycieli - specjalny serwis "Tygodnika Powszechnego"


Nauczyciele pozostali nie tylko z wątłym poparciem społeczeństwa, ale też z bagażem nieśmiertelnych stereotypów (choćby grupy zawodowej „niespecjalnie się przepracowującej” czy mającej – jak mówił sam premier – „trochę więcej wolnego czasu”). Pozostali – tak samo jak przed strajkiem i w jego trakcie – osamotnieni.

Kanciasty stół

Szef ZNP mocno akcentował „ponadfinansowy” charakter zawieszanego strajku. Mówił o szkodliwości reformy edukacyjnej wprowadzonej przez PiS, a także o jakości oświaty. Tyle że te akcenty – o co trudno mieć zresztą pretensje do związku, który z definicji dba o warunki pracy i płacy nauczycieli – nie wybrzmiały podczas kilkunastodniowej akcji. Czy strajk stworzył jakąś przestrzeń do debaty o polskiej szkole? Zostaliśmy z absurdalną inicjatywą rządowego „okrągłego stołu” (dziś cudzysłów jest jeszcze bardziej uzasadniony niż dwa tygodnie temu, wszak stół okazał się być prostokątny), konkurencyjną ofertą pałacu prezydenckiego, a także propozycją osobnego, tym razem „prawdziwego okrągłego stołu” zaproponowanego przez ZNP. Ot, kolejny przejaw polskiej debaty z groteskowym naddatkiem: do prowadzenia kilku niezależnych od siebie monologów użyto najbardziej sugestywnego z symboli narodowej zgody.

Nie wytworzył się też przez ostatnie tygodnie choćby zarys tematów, od których należałoby zacząć naprawianie oświaty. Rząd nie wytłumaczył, skąd właściwie w jego szeregach ta nagła potrzeba „nowego otwarcia”, skoro przez trzy lata słyszeliśmy, że najlepsze, co może spotkać polską edukację, to – dokonana już niemal – reforma Anny Zalewskiej. Także ZNP nie zdefiniował, co chciałby naprawiać, i jak by to wpłynęło nie tylko na pracę nauczycieli, ale też kondycję polskiej szkoły.

Niepewna przyszłość

„Nie przerywamy strajku” – zaznacza przy każdej okazji prezes Broniarz, zapewniając, że ZNP jest gotowy, by uderzyć ze zdwojoną siłą we wrześniu. Być może jedyny pozytywny element postrajkowego bilansu to sam fakt pierwszego od lat na taką skalę zrywu tej grupy zawodowej. W tym sensie kilkunastodniowy bunt nauczycielski nie poszedł na marne – był wyłomem w wieloletniej filozofii funkcjonowania tej grupy: raczej biernej i cicho znoszącej kolejne upokorzenia. Nic jednak nie wskazuje na to, że nowa taktyka protestacyjna, jaką kreśli w wywiadach Sławomir Broniarz – solidarnego buntu różnych wykluczanych grup, choćby nauczycieli i osób niepełnosprawnych – może się w polskich warunkach sprawdzić. Na wyrażenie mocnego, zorganizowanego poparcia dla nauczycieli różne grupy miały – podobnie jak rodzice – wiele tygodni, a jednak nie wytworzyła się wokół tego strajku społeczna energia.

Zapewne wielu nauczycieli wyszło z tego strajku psychicznie pogruchotanych (otwarte jest pytanie o atmosferę w wielu szkołach: konflikty w samym gronie pedagogicznym, relacje z dyrektorami, wśród których znaleźli się i tacy, którzy wywierali jawny nacisk na swoich pracowników, by się nie buntowali; żal niektórych rodziców). Inni będą z tego bezprecedensowego zrywu czerpać siłę – zobaczyli, że się da, że można się organizować, skupiać na sobie medialną uwagę.

Tylko czy pamięć porażki zawieszonego kilkanaście dni temu strajku pozwoli – jak by chciał prezes Broniarz – na powtórkę zrywu za cztery miesiące? ©℗

Artykuł jest zmienioną i rozbudowaną wersją tekstu, który ukazał się w serwisie internetowym "TP" bezpośrednio po decyzji o zawieszeniu strajku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019

W druku ukazał się pod tytułem: Krajobraz po strajku