Kraj Ałtajski

Gorąco to dobre usprawiedliwienie, żeby się zatrzymać. W południe wszystko składa się z dwóch plam. Pierwsza to kawałek nieba. Idealnie błękitny, bez skazy. Druga to gałęzie jesionu. Zielone faluje na wietrze, zagarnia błękitne i za chwilę oddaje.

04.09.2016

Czyta się kilka minut

Powietrze Polski zawsze przygnębia rozpylona w nim melancholia, wdycha się tam pierwiastki ściskające nam serce i stale życie odzywa się jako niezupełnie rzeczywiste, stąd ciągła ochota pójścia na wódkę, z oczekiwaniem, że nieosiągalna normalność zostanie przywrócona” – uważał Czesław Miłosz. Myślę, że coś w tym jest, a cień zmniejsza się z każdym kwadransem. Oddaje słońcu taras – stół, komputer, książki. W końcu zmienia się w mały trójkącik przy płocie. A to oznacza południe. Piły cichną, las milknie. Świat staje na chwilę, jakby chciał zapytać: „I cóż takiego robiłeś od rana?”. Sprawdzić, czy czas nie przeciekł między palcami.

Gorąco to dobre usprawiedliwienie, żeby się zatrzymać. W południe wszystko składa się z dwóch plam. Pierwsza to kawałek nieba. Idealnie błękitny, bez skazy. Druga to gałęzie jesionu. Zielone faluje na wietrze, zagarnia błękitne i za chwilę oddaje. Jak morze albo prywatne sklepienie prywatnej Kaplicy Sykstyńskiej. Nie trzeba być bogaczem ani ustosunkowanym purpuratem. Każdy może się położyć i patrzeć.

Słońce pali – wszystko już jest gorące. Zimna pozostaje tylko książka, która leży obok Miłosza. Okładka – parowóz z czerwoną gwiazdą, mknący w śnieżną zadymkę. Mroźny tytuł: „Archipelag Gułag”. W środku: chłodny beznamiętną precyzją opis świata, w którym wszyscy są winni.

Sołżenicyn – żołnierz Armii Czerwonej – opisuje, jak spotkał się w stalinowskim więzieniu z „własowcami”, żołnierzami Russkoj Oswoboditielnoj Narodnoj Armii, która walczyła po stronie Hitlera.

Pisze bez jadu. Usiłuje pojąć zdrajców, zrozumieć tych, którzy strzelali do niego i do jego towarzyszy. Współczuje im. Wspomnienie z Prus Wschodnich: „Prowadzono skrajem szosy trzech wziętych do niewoli własowców. Nagle jeden z jeńców wyrwał się, skoczył i jaskółką rzucił się pod czołg. Przejechany jeszcze zwijał się w konwulsjach, czerwona piana wystąpiła mu na wargi. Można go było zrozumieć! Wolał żołnierską śmierć od powieszenia w katowni”.

Sołżenicyn chce oddać sprawiedliwość. To ważne – jeśli sprawiedliwość oddaje ktoś, kto sam jest skrzywdzony. Bo przecież sprawiedliwość powinna być ponad wszystkimi okolicznościami, prawda?
Skoro tak, to prokurator (pisał jeszcze Dostojewski) powinien i oskarżać, i bronić podsądnego. Szukać argumentów za i przeciw – by ułatwić trybunałowi podjęcie właściwej decyzji. Tak samo i w polityce – skoro chodzi o dobro wspólne, to warto docenić zasługi władzy i wsłuchać się w krytykę opozycji. Ale przecież i sądy, i polityka zmieniły się w paskudny teatr – gdzie trzeba upolować przeciwnika, złowić go w sidła, zwyciężyć, pognębić, by cieszyć się pełnią zwycięstwa.

Tak było i zmienia się niewiele. Dowód? Byłem niedawno świadkiem ciekawej rozmowy polityków.

– Cześć!

– Cześć!

– Robimy konferencję?

– Tak! Na jaki temat?

– „Rząd zamyka kopalnie”.

– Super!

– Bo przecież mówili, że nie będą zamykać, a zamykają, czyli kłamcy!

– Kłamcy! Doskonale! Robimy!

Tak się to właśnie odbywa – niezależnie od przynależności partyjnej. Nie chodzi o górników, kopalnie, rodziny. Chodzi o to, żeby walnąć przeciwnika, poprawić sobie słupki, wygrać wybory, przejąć władzę i wykorzystać ją do tego, żeby walnąć przeciwnika jeszcze boleśniej.

Warto walczyć o władzę z takich powodów? Nie warto dla szlachetniejszych marzeń?

Marzenia obowiązują wszędzie – wśród zeków, więźniów gułagu, zawsze tliła się opowieść o Kraju Ałtajskim. Miejscu w południowej Syberii, gdzie od czasu do czasu zsyłają największych „szczęściarzy”.

Ziemia tam piękna, a klimat łagodny, można żyć. Z dala od „wyzwisk śledczego i nudnego gmerania w twoim życiu”. „Zdaje się człowiekowi, że tam na Ałtaju mógłby żyć w najniższej nawet, najciemniejszej chatynce na skraju wsi pod samym lasem. Nie po chrust, nie po grzyby, tylko tak po prostu, poszedłby do tego lasu i objął dwa pnie: Miłe moje!”.

Klimat łagodny? Zauważyliście, że zekom zawsze jest zimno? W tym roku rozmawiałem z Siergiejem Kowaliowem, który opowiadał, jak chłód budził go w nocy w celi karceru i jak wycieńczony organizm zjada własne komórki. Koc, zupa – kojarzyły się z rajem na ziemi.

A przecież to nie wszystko! Jest jeszcze Kraj Ałtajski, gdzie wszystko jest słodkie, nawet niewola. Gdzie można wyjść i ucałować drzewa. Nie ma krat, a strażnikiem są setki kilometrów nieludzkiej ziemi.

Wtedy można docenić każdą minutę tego pięknego życia. Tylko dlatego, że jest się z dala od murów.

A my? Mury niby dawno runęły, ale zamiast się cieszyć, ciągle gonimy niepotrzebne przedmioty i ambicje. Sekundy, minuty ciekną między palcami. A Kraj Ałtajski czeka, jest na wyciągnięcie ręki. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2016

Podobne artykuły