Kosovo loves America

Kosowo to – obok Albanii – najbardziej proamerykański kraj islamski świata. Dlaczego kosowscy Albańczycy darzą Amerykanów tak wielką sympatią? I czy może się to zmienić?

04.07.2017

Czyta się kilka minut

Pomnik Billa Clintona w Prisztinie, wiosna 2017 r. / Marcin Rychły
Pomnik Billa Clintona w Prisztinie, wiosna 2017 r. / Marcin Rychły

Blisko centrum kosowskiej stolicy, na tle bloku z wielkiej płyty i w gęstwinie płacht reklamowych, stoi spiżowy pomnik. To Bill Clinton. Niczym Lenin w rosyjskich miastach, unosi prawą rękę w charakterystycznym geście, pozdrawiając mieszkańców Prisztiny. Prezydentowi USA towarzyszy maszt z powiewającą flagą, Stars and Stripes. I wypłowiały bill­board, wiszący nad reklamą Chio Chips. Clinton wita z niego gości na bulwarach swego imienia.

W drugiej ręce Clinton trzyma teczkę z wygrawerowanym swoim nazwiskiem i datą rozpoczęcia nalotów NATO na Jugosławię. Dzień 24 marca 1999 r. utrwalił się w świadomości kosowskich Albańczyków jako początek końca represji Belgradu. Operacja NATO dała też nadzieję na utworzenie w przyszłości niezależnego państwa. A największy wpływ na podjęcie decyzji o nalotach miał właśnie przywódca USA. Dlatego wielu obywateli Kosowa uważa go za narodowego bohatera. Jego popularność jest równa uznaniu dla Matki Teresy z Kalkuty – najbardziej rozpoznawalnej Albanki w historii. A Stany traktowane są jako najlepszy sojusznik.

Kosowo ogłosiło niezależność od Belgradu dziewięć lat później. Dziś jest państwem, ale uznawanym tylko przez część społeczności międzynarodowej. Jego suwerenność uznaje 111 krajów, w tym Polska. Natomiast Serbia uważa je nadal za integralną część swego terytorium. Jest też jednym z najbiedniejszych krajów Europy: jedna trzecia obywateli nie ma stałej pracy, a odsetek emigrantów zarobkowych jest jednym z najwyższych w Europie.

Między Statuą i Białym Domem

Kosowo – obok Albanii – uchodzi za najbardziej proamerykański kraj muzułmański świata. Wdzięczność jego mieszkańców dla Amerykanów jest ogromna, a jej okazywanie przyjmuje wielorakie formy. Prócz ulicy i pomnika Clintona, jego podobizny widnieją na magnesach i pocztówkach sprzedawanych w kioskach z pamiątkami. Inni zasłużeni dla Kosowa amerykańscy decydenci też są doceniani, choć w mniejszym stopniu. George W. Bush ma swoją ulicę w Prisztinie, Madeleine ­Albright (sekretarz stanu w administracji Clintona) aleję w Pejë.

Symbole USA są obecne na każdym kroku. W południowej części Prisztiny wzrok przyciąga miniatura Statui Wolności, zainstalowana na dachu hotelu Victory, jednego z najlepszych w mieście. Mniejsze makiety nowojorskiej ikony, zrobione z gipsu, Albańczycy stawiają w ogródkach. Na wielu budynkach powiewa flaga USA, często w tercecie z flagami Kosowa i Albanii. Popularne jest wykorzystywanie symboliki kulturowej rodem z USA do nazywania sklepów i biznesów. I tak w Mitrowicy mamy aptekę Pentagon, w Prisztinie masarnię Las Vegas. A najlepsza restauracja w Prizrenie nosi nazwę White House.

Zwraca uwagę powszechna znajomość angielskiego. Co ciekawe, dotyczy to zarówno młodych ludzi, jak i starszego pokolenia. Częściowo wynika to jeszcze z polityki edukacyjnej dawnej Jugosławii, której przywódca Josip Tito zabiegał, aby angielski był pierwszym językiem obcym nauczanym w szkołach.

Dziś Albańczycy korzystają z obecności wielu Amerykanów i Brytyjczyków w Kosowie. Uczą się języka głównie w szkołach pozakładanych przez pracowników misji pokojowych (prowadzą oni zajęcia w wolnym czasie, często w formie wolontariatu). Z kolei szkoły wyższe otwarte przez Amerykanów uchodzą za najlepsze i najbardziej prestiżowe. I tak w Prisztinie najpopularniejszą uczelnią jest Rochester Institute of Technology Kosovo (oddział zamiejscowy amerykańskiego uniwersytetu). Najlepsi studenci chętnie korzystają z możliwości wyjazdów na stypendia do USA. Do ojczyzny często nie wracają.

Wdzięczność niejedno ma imię

Stany wykorzystują zaufanie i wdzięczność Kosowian. Odcinają kupony i chcą utrzymać kontrolę nad młodym państwem. A oficjalnym zapewnieniom o ochronie interesów Kosowa towarzyszą zabiegi o własne korzyści.

USA pozwalają sobie więc na ingerencję w wybory prezydenta. Od początku istnienia Kosowa ambasada USA w Prisztinie mniej bądź bardziej jawnie lobbuje za kandydatem, który najbardziej odpowiada Waszyngtonowi. Wiele mówi tu przypadek Atifete Jahjagi. Pierwszą znaczącą kobietę w polityce Kosowa wybrano w 2011 r. na urząd prezydenta po interwencji ówczesnego ambasadora Christophera Della. Wsparł on dawną wicedyrektor kosowskiej policji, kandydatkę najbardziej proamerykańską. Jahjaga odwdzięczyła się już w pierwszych zdaniach swego inauguracyjnego przemówienia, uznając pogłębianie współpracy z USA za swój priorytet.

Dell zasłynął też namówieniem władz Kosowa do inwestycji, jaką była budowa autostrady łączącej Prisztinę z Tiraną, stolicą Albanii. Konkurs na jej realizację wygrało amerykańskie konsorcjum Bechtel. Droga powstała w latach 2010-13, kosztowała ponad miliard euro i była wielkim obciążeniem dla budżetu jednego z najbiedniejszych państw Europy. Dziś Bechtel na swej stronie internetowej chwali się realizacją 102-kilometrowej inwestycji, która rzekomo znacząco wpłynęła na rozwój gospodarki regionu.

Autostrada rzeczywiście robi wrażenie. Łączy stolicę nie tylko z Albanią, ale też z Prizrenem, najbardziej turystycznym miastem Kosowa. A jednak nie spełnia swych celów. Zbudowano ją, by ułatwić kosowski eksport, który praktycznie nie istnieje, zaś ruch samochodowy jest mniejszy, niż przewidywano. Największym beneficjentem autostrady okazał się Dell: gdy odszedł z funkcji ambasadora, firma zaoferowała mu pracę na stanowisku jednego z dyrektorów konsorcjum.

Wątpliwe wydają się też intencje niektórych osób z otoczenia Clintona. Wiele z nich, już na politycznej emeryturze, próbuje wykorzystać dawne znajomości w celach biznesowych. Np. fundusz Capital Management chciał przejąć 75-procentowy pakiet udziałów w Kosovo Telecom – poczcie i największej firmie telekomunikacyjnej. Głównymi udziałowcami funduszu są Madeleine Albright i dawny doradca prezydenta James W. Pardew. Amerykanie mieli oferować kosowskim politykom miliony dolarów w zamian za zgodę na prywatyzację. Ale do transakcji nie doszło. Amerykanie wycofali się po krytycznej publikacji brytyjskiego „Timesa”. Interesy, choć też bez powodzenia, próbował robić również generał Wesley Clark, były dowódca sił NATO w Europie. Jako szef zarejestrowanej w Kanadzie firmy ­Envidity, był zainteresowany przejęciem kosowskich kopalni węgla i możliwościami produkcji paliwa syntetycznego.

Camp Bondsteel w sercu Bałkanów

W okolicy miejscowości Ferizaj, blisko granicy z Macedonią, rozłożyła się amerykańska baza wojskowa Camp Bondsteel. Obiekt, nazwany na cześć bohatera wojny w Wietnamie, jest jedną z największych jednostek tego typu poza granicami USA: stacjonuje tu ok. 4,5 tys. żołnierzy. Nadzór nad bazą sprawują międzynarodowe siły KFOR, dowodzone przez NATO i działające na terenie Kosowa jeszcze od 1999 r., w ramach operacji mającej utrzymać pokój.

Dla rządu w Prisztinie amerykańska baza jest gwarantem bezpieczeństwa państwa i oczywistym straszakiem wobec Belgradu (choć jest dziś mało realne, by Serbia zdecydowała się na rozwiązania siłowe).

Natomiast dla Amerykanów położony w centrum Bałkanów Camp Bondsteel ma kluczowe znaczenie dla strategicznej obecności USA i NATO w Europie Południowo-Wschodniej. Baza ma też znaczenie polityczne: równoważy wpływy Moskwy, która nadal uważa państwa tej części kontynentu za swoją strefę wpływów. I czasem ingeruje w ich sprawy – przykładem wspierana przez Moskwę niedawna próba puczu w Czarnogórze, mająca zablokować akces kraju do NATO.

Mieszkańców Kosowa najwyraźniej nie zraża krytyka, płynąca głównie ze strony Serbii i sojuszników Belgradu, zwłaszcza Rosji – że są „51. stanem Ameryki”. W końcu dzięki amerykańskiej obecności mogą cieszyć się względną stabilizacją – przynajmniej polityczną.

Czy coś się zmieni?

Sytuacja może się jednak zmienić. 11 czerwca w kraju odbyły się wybory parlamentarne. Zwyciężył blok trzech radykalnych partii: PDK (Demokratyczna Partia Kosowa), AAK (Sojusz na Rzecz Przyszłości) i NISMA (Inicjatywa na Rzecz Kosowa). Nowym premierem zapewne zostanie Ramush Haradinaj – oskarżany o zbrodnie wojenne z czasu wojny kosowsko-serbskiej.

Jak wybory mogą wpłynąć na relacje Kosowa i USA? Dużo zależy od tego, z kim zwycięzcy utworzą nowy rząd – muszą bowiem stworzyć koalicję. Jeśli wejdzie do niej antysystemowa partia Vetëvendosje (Samostanowienie), relacje z Waszyngtonem mogą ulec ochłodzeniu. Głównym punktem programu tej kontrowersyjnej formacji, która zajęła drugie miejsce (z wynikiem 27 proc.), jest bowiem sprzeciw wobec ingerencji wspólnoty międzynarodowej w sprawy Kosowa. Zaangażowanie zarówno USA, jak też Unii Europejskiej traktuje ona jako przejaw „kolonializmu”. Jej działacze mieli wysyłać do Albright listy z pogróżkami. Zorganizowali też akcję swoistego malowania aut ONZ: dopisując do symbolu „UN” litery F i D; tak powstawał napis „fund”, koniec.

Hasłem partii jest „Jo Negociata –Vetëvendosje!” (Bez negocjacji – Samostanowienie!). Początkowo miało ono wyrażać dezaprobatę dla negocjacji ostatecznego statusu Kosowa w 2007 r. Dziś graffiti, będące wyrazem kontestacji polityki poprzedniego rządu, można znaleźć na murach w całym kraju. Także na ścianie, która stanowi tło dla pomnika Clintona. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2017