Kontuzja

Nowy Jork Feiningera i Białoszewskiego. Bo swojego nie mam. Gdzieś mi się zgubiły notatki, zatarły się lub zlały w jedno widoki. Byłem w Nowym Jorku trzy razy, zawsze krótko. Jak się ma dwa, trzy dni, ogląda się przede wszystkim to, co już widziało się na zdjęciach.

17.08.2010

Czyta się kilka minut

Z pierwszego razu pamiętam przede wszystkim długi wjazd do miasta. Gorąco, stoimy w tunelu, pęcherz mało mi nie eksploduje. Mieszkaliśmy wtedy na Queensie, u pana Janka, który pracował przy azbestach. Spacer po Central Parku i głównych ulicach Manhattanu, pierwsza wizyta w Metropolitan i w MoMA, gdzie Diana zrobiła mi zdjęcie przy wyszydzonym Chrystusie Rouaulta. Za pierwszym i drugim razem ciągnąłem przede wszystkim do muzeów. W Metropolitan przebiegłem dwie wielkie retrospektywy: na górze pokazywano świętych o bladych, umęczonych ciałach, których malował José de Ribera, na dole poczciwy, choć wtedy fascynujący, surrealizm Renégo Magritte’a. Wjechaliśmy z półrocznym Marcinem na szczyt Empire State Building; trzymam go na barana, ręce wzniesione w górę w geście zwycięstwa, w tle widać wieże WTC. Wieczorem, kiedy wychodzimy z Dianą z galerii na SoHo, ulice są puste, ciemnoróżowe.

Dwa lata po ataku na WTC znów jestem w Nowym Jorku. Jadę z Konradem na miejsce katastrofy. Wszędzie wiszą zdjęcia ofiar, ratowników poległych podczas akcji, szybko schnące kwiaty. "Ludzie chcą oglądać / brakujące wieże World Trade Center, / tak jakby podobał im się / brak czegoś, co było", napisał nowojorski poeta Ron Padgett. "Nie lubię przypominać sobie, że mojej matki już / nie ma, nie lubię poczucia, / że o tym wiem. Przepraszam / za porównanie matki / do dużych budynków. A także / za mówienie o nieobecności". Czytam ten wiersz kilka lat później w przekładzie Jacka Gutorowa.

Ten trzeci pobyt pamiętam najlepiej. Przyzwoity hotel w centrum Manhattanu, skąd wszędzie było blisko. Rankiem pierwszego dnia biegniemy przez Central Park na umówione spotkanie w Muzeum Historii Naturalnej. Szkoda nam było na taksówki, a jeszcze bardziej szkoda było parku. Spóźnieni, spoceni, wpadamy z przeprosinami na wykład. Potem gdzieś nas prowadzą, pamiętam drewniane gabloty, jakieś szkła, narzędzia, pamiątki, nie wiem, czy czegoś nie mylę. W końcu wychodzimy na długie marmurowe schody. Przychodzi mi ochota zjechać po balustradzie, ale źle oceniam odległość, nabieram prędkości, próbuję wyhamować nogą. Okropny ból, skręciłem kostkę. W czasie tego pobytu zamierzałem dużo się włóczyć, ale wyszło inaczej. Przez pozostałe dni kuleję - aż do cudownego uleczenia przed ostatnią kolacją. Tego wieczora leje wściekle, mam parasol, więc proponuję Ellen, która opiekuje się naszą grupą, że ją odprowadzę. Idzie szybko, ja, żeby nadążyć, przyśpieszam kroku, zapominając o kontuzji. Nagle czuję rozchodzące się w nodze przyjemne ciepło. Ból niespodziewanie mija. Zostało mi dwanaście godzin do odlotu. Ale kolacja jest długa, serdeczna, szkoda byłoby wyjść przed końcem. Przez resztę czasu kręcę się znów w centrum Manhattanu.

Przypominam sobie to wszystko, oglądając Nowy Jork z lat 40. na zdjęciach Feiningera pokazywanych w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie. Najbardziej podobają mi się te przedstawiające żydowskie sklepiki, greckie kafeterie, ludzi stojących przed kinem, prom z New Jersey, na którym kobiety i mężczyźni płyną osobno. I te, na których dym olbrzymich parowców zdaje się wypełniać miasto trującą mgłą. Nowy Jork prywatny, ludzki - i fascynujące miasto-monstrum, gdzie "wsiąka się od razu w nasycenie", jak napisał Białoszewski.

Ja sam - tak teraz myślę - nie widziałem Nowego Jorku ani z bliska, ani z oddali. Jeśli nawet znalazłbym swoje zapiski z tamtych wyjazdów, na pewno nic w nich nie ma.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010