Kontrasty

Na przełomie XVI i XVII wieku Neapol stał się jednym z głównych ośrodków życia muzycznego Półwyspu apenińskiego. Niebawem – jedną z muzycznych stolic świata.

10.12.2012

Czyta się kilka minut

Luca Giordano, „Krates”, 1650 r. / Fot. Pallazo Barberini
Luca Giordano, „Krates”, 1650 r. / Fot. Pallazo Barberini

Krates jest bezzębnym, brudnym starcem o głowie jak piłka; rozchełstana koszula odsłania obwisły brzuch. Wyłania się z mroku dzięki rzuconemu na postać ostremu snopowi światła – od razu widać, że jesteśmy w świecie naśladowców Caravaggia. Imaginacyjne portrety filozofów stoickich należą do obiegowych tematów XVII-wiecznego malarstwa, ale aż tak naturalistyczne ujęcie? Obraz przypisywany był neapolitańskiemu Hiszpanowi Josemu de Ribera, słynącemu ze skrajnego realizmu, następnie Wenecjaninowi Bernardowi Strozzi, obecnie za jego autora uważany jest znowu Neapolitańczyk – Luca Giordano.

Wszystko to odzwierciedla problemy związane z obliczem miejsca, jakim przez stulecia była stolica południowych Włoch. Gdzieś tu kryje się tajemnica zadziwiającego, nieuchwytnego Neapolu: sposób malowania przywieziony przez imigranta, przyjęty z entuzjazmem i rozwinięty pod kątem zewnętrznego epatowania ekspresją (jawność brzydoty – Ribera był w tym bezkonkurencyjny – przy niespecjalnym zgłębianiu psychologii postaci), bez śladów uszlachetniania, za to nie bez pewnego poczucia humoru. Do tego wędrówka atrybucji, gdyż styl uchwycony na portrecie Kratesa nie tyle jest właściwy dla Neapolu, ile przechodzi przez miasto, aby rozszerzać się daleko poza nim.



Paura e meraviglia


Podobnie przez stulecia było z niemal każdym innym zjawiskiem, od renesansowych villanelli poczynając, a na spaghetti i pizzy kończąc. Miasto o legendarnej urodzie nie doczekało się praktycznie żadnych typowych vedut (których pełno mają na swoim koncie Rzym, Wenecja, Drezno, Warszawa czy miasta Holandii). Jeden z ojców pejzaży miejskich, zitalianizowany Holender Caspar van Wittel, oczywiście zawitał i tutaj, jednak widoki neapolitańskie, jakie utrwalają obrazy, to egzekucje z powstania Masaniella lub zbiorowe agonie podczas zarazy z 1656 r., które namalował Micco Spadaro.


Terra transitoria, skupiająca i przekształcająca, przede wszystkim jednak szczodrze eksplodująca swoim geniuszem: Rzym, Wenecja, Madryt, Londyn, Paryż, potem Petersburg, wreszcie Ameryka – w różnych okresach różnymi dziełami rodzącymi się w cieniu Wezuwiusza cieszyły się najdalsze zakątki świata. Na miejscu zostało tyle, co w przedpokoju. Wyciągnięta na obrazie ręka Kratesa nie tylko podkreśla dystans filozofa do świata, ale zdaje się też powstrzymywać widza: nie dojdziesz prawdy – gdy będziesz szukał głębi, zaskoczy cię powierzchowność, gdy założysz, że jest płytko, utoniesz. Neapol składa się z zaskoczeń i kontrastów. Paura e meraviglia.


Wydaje się, że historia, kultura, jej rezerwy i siła tradycji narastały tu jak kolejne piętra kamienic i pałaców, począwszy od antycznych piwnic. W średniowieczu i później wielki port, miasto handlujące z całym ówczesnym światem i królewska stolica połowy Półwyspu, Neapol był po Paryżu prawdopodobnie najludniejszym miastem Europy. Stosunkowo stabilne rządy Hohenstaufów, potem Andegawenów, następnie dynastii aragońskiej i wreszcie Burbonów zapewniały jednak specyficzne warunki, odmienne niż w którymkolwiek innym ośrodku włoskim. Nikt nie musiał tu regularnie zabiegać o to, by sztuka i wielkie fundacje legitymizowały jego władzę lub propagowały idee, dwór królewski z rzadka więc tworzył ośrodki mecenatu podobne do tych, jakimi był kontrreformacyjny Rzym czy republikańska, a później książęca Florencja. Porządek społeczny był ustalony, próby jego wywrócenia – sporadyczne.



Rycerze muzyki


Królowie aragońscy nie byli specjalnymi miłośnikami inwestycji kulturalnych, a jednak udało im się rozwinąć wśród mieszkańców skłonności muzyczne. Górą przezorność: dla bezpieczeństwa izolując arystokrację od zajęć żołnierskich, pchnięto ją ku muzyce. Wzrost zainteresowania ulubioną rozrywką spowodował naturalnie wzrost zapotrzebowania na muzyków. W ten sposób w XVI w. jedno po drugim otwarły się cztery konserwatoria – instytucje dydaktyczno-wychowawcze, przygarniające i kształcące osieroconych chłopców (podobna sytuacja miała miejsce w drugim szczególnym mieście Italii, tzn. w Wenecji, tam jednak edukowano dziewczęta). Niebawem zresztą okazało się, że warto przyjmować wszystkich nadających się, także przybywających po naukę z zagranicy.


„La Musica a ciascun dilecta et iova, / primeramente a Dio” – „Muzyka każdemu się podoba i każdego cieszy / a przede wszystkim Boga” – pisał Jacopo de Jennaro w poemacie „Le sei etate de la vita umana”, w którym wyznaczał też księcia muzyków: „Vincenzo de Belprato, szlachetny rycerz neapolitański, muzyk nadzwyczajny, na czele wszystkich muzyków”. Gdy na przełomie XVI i XVII w. Gesualdo, książę Venosy (sławny nie tylko jako zabójca żony i jej kochanka, ale też jako rzeczywiście wyjątkowy neapolitański kompozytor), publikował swoje manierystyczne, ekspresyjnie wyrafinowane madrygały, Neapol był już jednym z głównych ośrodków życia muzycznego Półwyspu. Niebawem – jedną z muzycznych stolic świata, tworzącą nowe standardy w muzyce wokalnej i wokalnej wirtuozerii. Żadna kariera kompozytorska nie liczyła się, jeżeli nie uzyskała potwierdzenia w Neapolu, żaden śpiewak na scenach i estradach w dowolnym zakątku Europy nie mógł konkurować techniką z Farinellim lub Caffarellim, wielkimi kastratami kształconymi przez Nicola Porporę.


Droga prowadząca na szczyt oznaczała jednak porzucenie tak miłych miastu manierystycznych madrygałów, w tak uroczy i skuteczny sposób podkreślających świat kontrastów społecznych (madrygały należały do elity, igraszką quasi-ludową były natomiast villanelle, pierwszy artystyczny twór prawdziwie neapolitański), i sięgnięcie – po raz kolejny – po inwencję przyniesioną z zewnątrz: operę.



Lokalny geniusz


Neapol nie należał tu do pionierów, opera pojawiła się w nim pół wieku po eksperymentach florenckich i z niewiele mniejszym opóźnieniem wobec Wenecji i Rzymu, jednak od razu w najlepszej postaci. W 1650 r., dla uczczenia zwycięstwa nad powstaniem Masaniella, wicekról wystawił przywiezioną z Wenecji „Dydonę”, a już rok później Neapolitańczycy oglądali „Koronację Poppei” Monteverdiego; to dzięki nim zresztą zachował się jeden z dwóch znanych egzemplarzy tego dzieła. Po paru dekadach Neapol sam już produkował opery, rękami najlepszych twórców z całej Europy, dla których obowiązkiem stał się pobyt, nauka i praca w mieście.


Muzyczne rozkwitanie librett Metastasia pod piórem kolejnych kompozytorów oznaczało tu jednak dopiero początek drogi. Potrzeba było we właściwy dla Neapolu sposób połączyć muzyczny spektakl z lokalnym geniuszem – jak niebawem królewski rozmach na miarę Wersalu połączony zostanie z włoską tradycją formy i pomysłami rodem ze scenografii teatralnej, w powstającym właśnie gigantycznym kompleksie pałacowym w Caserta – potrzeba było syntezy pierwiastków zewnętrznych z siłą własnych, ludowych potrzeb, aby powstała opera buffa. Pierw jako dowcipne krótkie scenki, intermezzi grane w przerwach wielkiej opera seria, następnie jako samodzielna opera, w specjalizującym się w niej teatrze, wreszcie jako rozbudowany gatunek o pozycji międzynarodowej, aby – ledwie po pół wieku, w twórczości Mozarta i da Pontego – uzyskać rangę najwyższą.

To uwielbiający kontrasty Neapol wyposażył ją jednak we wszystko, co będzie jej potrzebne do rozwoju: w naturalny bieg akcji, popychanej także przez wprowadzane teraz ansamble, tworzące coraz bardziej rozbudowane finały aktów (nie da się przecenić znaczenia tej nowości), w swobodne, zderzające się ze sobą formy (od rubasznej, ludowej villanelli i piosenki po trzyczęściowe arie), wstępną sinfonię zaczerpniętą z opera seria, w opozycyjne wobec siebie typy postaci i intrygi wyprowadzone z commedia dell’arte, w bohaterów ludowych, zamiast mitologicznych, a dołożył do tego jeszcze nieprzekładalny kontrast języków, podkreślający komiczne zróżnicowanie rejestrów – włoskiego dla obowiązkowej pary kochanków w stylu serio i neapolitańskiego dla całej reszty, w stylu buffo.



***


Światowy triumf opery komicznej ostatecznie utwierdził panowanie Neapolu na operowej scenie, od XVIII w. będącej najważniejszym miejscem prezentacji muzyki. Stendhal mógł mieć rację, pisząc o swym ulubionym twórcy: „Około 1814 r. sława Rossiniego dotarła aż do Neapolu, który zadziwił się, że mógł pojawić się na świecie wielki kompozytor nie będący Neapolitańczykiem”.



Jakub Puchalski (ur. 1973) jest krytykiem muzycznym i historykiem kultury, wykładowcą UJ.



Podczas Festiwalu Actus Humanus ducha muzyki neapolitańskiej będzie można poznać 13 grudnia o godz. 20.00 w kościele św. Jana dzięki wykonaniu utworu Gaetano Veneziana „La Purificazione della Vergine” w interpretacji zespołu I Turchini pod batutą Antonio Florio.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Actus Humanus 2012