Koniec przenośni

Zacznijmy od spostrzeżenia arcy­odkrywczego, że mianowicie używanie porównań szalenie ułatwia nam porozumiewanie się.

23.10.2017

Czyta się kilka minut

Obrazowanie za pomocą paraboli jest bodaj najprostszym sposobem objaśniania i precyzowania bliźnim, o co nam chodzi. Stosunkowo niewinnie, ale nader atrakcyjnie brzmią zawsze wszelkie porównania w opisach działalności placówek gastronomicznych czy np. zapachów panujących w pomieszczeniach użyteczności publicznej. Porównania świetnie się sprawdzają, gdy idzie nam o smak, wygląd czy właśnie zapachy. Wzbogacanie porównaniami bądź to relacji oralnych, bądź to piśmiennych wydaje się niezbędne. Bardzo ładnie grają porównania, gdy mamy do czynienia z dywagacjami dotyczącymi dobra, zła, brzydoty lub piękna.

Nie trzeba chyba napomykać, że wszechświat porównań jest ogromny, wielki jak ludzka wyobraźnia. Niestety, ludzkość – wbrew pozorom – z wyobraźni korzysta dość rzadko. Na co dzień mamy do czynienia z ubogim, gruntownie oklepanym zestawem paraboli. W owym oklepywaniu przodują projektanci reklam kosmetyków, środków piorących, preparatów odtłuszczających włosy i brzuchy czy to ujędrniających stosowne partie ciała, ale też bankowcy, budowniczowie apartamentów, producenci aut, trumien, mioteł i elektroniki. Świat tych przedmiotów jest zawsze wsparty odniesieniami do okoliczności rajskich, delikatnych, słonecznych, anielskich i szybujących.

W polityce jest na odwrót. Pięknych porównań zawsze tu bardzo brakowało, a przesyt wywołują nieustanne skojarzenia działalności publicznej kogokolwiek z najgorszym złem w historii ludzkości. Owszem, mieliśmy ongiś w kraju coś na kształt polityki miłości, ale owa kulawa miłość stała się błyskawicznie obiektem szyderstw także dlatego, że tu politykom imponuje tylko polityka nienawiści, a miłość uznawana jest za dowód ogromnej słabości. Była takoż polityka ciepłej wody, czego większość tutejszych aktywistów w ogóle nie pojmowała, rzecz jasna z powodu ogromnej ich skłonności do niedomycia.

Codziennie za to czytamy wspaniałe porównania aktywnych polityków, a to do rodzimych satrapów, a to do globalnych gigantów zła w rodzaju Stalina czy Hitlera. I można by te spostrzeżenia uznać za nieciekawe, bo przecież dostępne każdemu, gdyby nie drobnostka. Oto odniesienia te nie mają już absolutnie żadnej siły perswazyjnej i stały się gruntownie nieskuteczne. Są wręcz kompromitujące, jeśli idzie o jakość szermowania słowem.

Utrata siły dramatycznej, dewaluacja i przewidywalność – oto wielkie zero, jeśli idzie o wartość tych przenośni, które w zamiarze mają mieć niszczącą siłę eksplozji atomowej. Doprawdy nikt już nie przejmuje się porównaniami, czy to do wymienionych powyżej polityków, czy to do targowiczan albo do jakiegoś tam Gomułki, Bieruta, Goebbelsa, Kim Ir Sena lub innych tego typu przyjemniaczków. Porównania do metod propagandystów Marca czy stanu wojennego nie mają dziś żadnego sensu, gdyż najwyraźniej porównywani są z tych epitetów dumni, albo też nic im te parabole nie mówią.

Jest to – zauważmy – identyczna sytuacja, w jakiej znalazło się najpopularniejsze przekleństwo polskie zaczynające się na jedenastą w alfabecie łacińskim spółgłoskę zwartą, miękkopodniebienną bezdźwięczną. Słowu temu umarła moc zarówno dosłowności, jak przenośni. Jest zwykłym uzusem. Słowo to w istocie nic dziś nie znaczy i jest to właśnie fundamentalny powód, dla którego niebawem usłyszymy je z centralnego laboratorium wypowiedzi bez znaczenia, czyli z trybuny sejmowej, skąd padają głównie nic nieznaczące słowa i takie też porównania.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2017