Koniec austriackiego cudu

Podobnie jak Orbán na Węgrzech, Sebastian Kurz – złote dziecko austriackich konserwatystów – dostrzegł, że kryzys migracyjny to paliwo, na którym może jechać od jednych zwycięskich wyborów do kolejnych.

31.10.2017

Czyta się kilka minut

Sebastian Kurz po wygranych wyborach. Wiedeń, 17 października 2017 r. / CHRISTIAN BRUNA / EPA / PAP
Sebastian Kurz po wygranych wyborach. Wiedeń, 17 października 2017 r. / CHRISTIAN BRUNA / EPA / PAP

Robotnicza Favoriten, dziesiąta i najludniejsza dzielnica Wiednia, cieszy się złą sławą. Przoduje pod względem liczby popełnianych przestępstw, w zeszłym roku jakiś Albańczyk zabił tu nożem Polaka. Gdyby nie znajdujący się nieopodal główny dworzec kolejowy, turyści w ogóle by do niej nie zaglądali.

Często mówi się, że Favoriten to „muzułmańskie getto” – ale to akurat nieprawda. Wyznawcy Allaha są rozproszeni po całym centralnym Wiedniu, nie mają „swojej” dzielnicy.

W Favoriten odwiedzam meczety Turków, Bośniaków i Albańczyków. Meczet to w praktyce piwnica lub skromny pokój na piętrze, oznaczony tabliczką u wejścia. Zwykle sąsiaduje z innymi pomieszczeniami, w których można porozmawiać, obejrzeć telewizję. Stale ktoś wchodzi i wychodzi. W jednej sali dzieci grają w nową Fifę, w innej starsi mężczyźni częstują herbatą. Gdzie indziej tworzy się kolejka do fryzjera. Wszyscy są przyjaźni, lecz niewielu chce komentować politykę. Odsyłają do imama.

Teraz nas nie lubią

W meczecie Attaysir spotykam Dawida, dwudziestokilkuletniego Czeczena, który przyjechał do Austrii dziewięć lat temu. Nie chce podać nazwiska, nie godzi się na zrobienie zdjęcia.

Ale chętnie porozmawia. Mówi, że w czasie walk partyzanckich z Rosjanami w Czeczenii stracił dwóch braci i wielu przyjaciół. I że uciekł za namową rodziców, którzy później do niego dołączyli. Sam nauczył się niemieckiego, teraz studiuje.

– Kiedyś wszystko wyglądało inaczej – opowiada Dawid. – Teraz ludzie nas nie lubią. I pewnie będzie jeszcze gorzej.

Twierdzi też, że stara się zrozumieć społeczne nastroje: – To chrześcijański kraj. Robią, co chcą. Jeśli pojedziesz do Turcji albo Arabii Saudyjskiej i zaczniesz uderzać w islam, reakcje będą podobne.

– Do wszystkiego doszedłem dzięki ciężkiej pracy – dodaje Dawid. – Dopóki mogę normalnie studiować, wszystko jest w porządku. Jak będą chcieli zrobić krzywdę mnie lub mojej rodzinie, to będę reagował. Na razie niczego złego nie doświadczyłem, ale też nie wyglądam jak typowy muzułmanin. Mieszam się z tłumem.

Omar się nie cieszy

W prawie dziewięciomilionowej Austrii żyje dziś blisko 700 tys. muzułmanów różnej narodowości. Większość w Wiedniu: stanowią 11 proc. mieszkańców miasta.

To oni, austriaccy muzułmanie, byli głównym tematem niedawnej kampanii wyborczej. Skrajnie prawicowa Partia Wolnościowa (FPÖ) dowodziła, że „trzeba zatrzymać islamizację”, zaś konserwatywna Partia Ludowa (ÖVP) niedługo przed głosowaniem przeforsowała zakaz noszenia burek w miejscach publicznych – mimo że dotknie tylko margines społeczności.

W niedzielę wyborczą, 15 października, stałem na ulicy Löwelstraße przed siedzibą Partii Socjalistycznej SPÖ, która przez cztery ostatnie lata współtworzyła rząd wraz z konserwatystami z ÖVP. Kiedy na telebimie ukazały się wyniki, ludzie zaczęli klaskać i rzucać się sobie na szyje. Lewica wprawdzie zajęła drugie miejsce, ale zdobyła wynik lepszy od tego, jaki przewidywały sondaże (26,9 proc.). Będzie miała tyle samo posłów co poprzednio, a na dodatek wygrała w Wiedniu.

Jednym z nielicznych, którzy się nie cieszyli, był Omar Al-Rawi. Urodzony w Bagdadzie, członek rady miejskiej Wiednia i kandydat SPÖ na posła. – Nie mogę być szczęśliwy, że prawie 60 proc. wyborców głosowało na prawicę – powiedział mi Al-Rawi. Rzeczywiście, pierwsze i trzecie miejsce przypadło odpowiednio ÖVP (31,5 proc.) i FPÖ (26 proc.), które już rozpoczęły rozmowy o wspólnym rządzie.

Europa się radykalizuje, a retoryka antyislamska odgrywa coraz większą rolę w sukcesach prawicy. Od czasu referendum w sprawie Brexitu ugrupowania anty­imigranckie przekroczyły próg wyborczy w Bułgarii, Niemczech, Francji, Holandii i Czechach. Pytanie nie polega już na tym, czy wejdą one do parlamentu, lecz jaką rolę będą w nim odgrywać. Mogą być izolowane, jak na Słowacji. Albo zapraszane do negocjacji koalicyjnych – jak właśnie teraz w Austrii.

– Nie boję się – zaznaczył od razu Al-Rawi. – Sądzę, że ataki na nas będą kontynuowane, jednak uważam, że Austria jest wystarczająco silna, aby sobie z tym poradzić.

Jak zmienia się świat

Austria jest w innej sytuacji niż kraje Europy Środkowej. Jej związki z islamem są silniejsze. Częścią Austro-Węgier była przecież dawna turecka prowincja Bośnia i Hercegowina, a wolność wyznawania ­islamu została wpisana do prawodawstwa już w 1912 r. Migracja zarobkowa z Turcji i krajów Bliskiego Wschodu zaczęła się zaś w latach 60. XX w., kiedy w czasie boomu gospodarczego zaczęło brakować rąk do pracy.

Muzułmanie dobrze wtopili się w społeczność lokalną. Mówiło się nawet o austriackim cudzie integracyjnym.

– Nastroje zmieniły się pod koniec lat 90. XX w., gdy prawicowi politycy odkryli, że hasła antyislamskie pomagają w mobilizowaniu wyborców – przekonuje Carla Amina Baghajati, rzeczniczka Islamskiej Społeczności Wiary w Austrii, oficjalnej reprezentacji muzułmanów.

– Ja także się nie boję – zaznacza od razu. – Wierzę w ten kraj i jego instytucje.

Niepokoi ją tylko, że strach związany z atakami terrorystycznymi i kolejnymi falami migracyjnymi odbija się negatywnie na wszystkich muzułmanach.

– Powinno być odwrotnie. Państwo mogłoby korzystać z doświadczeń tych, którzy są tu od dawna. Czujemy się częścią społeczeństwa austriackiego i chcemy pomóc w rozwiązywaniu problemów. Tymczasem jesteśmy etykietowani jako wrogowie narodu – mówi Baghajati.

Partia, która jako pierwsza odkryła polityczny potencjał ksenofobii, to FPÖ. Jest wyjątkowo konsekwentna. Dwie dekady temu, za czasów jej twórcy Jörga Haidera (dziś już nieżyjącego), uderzała w te same tony, co przed rokiem, gdy jej polityk Norbert Hofer o włos przegrał wybory prezydenckie.

Za to świat się zmienił. Kiedy w 2000 r. FPÖ weszła do rządu, Unia Europejska na osiem miesięcy zamroziła stosunki z Austrią. Dzisiaj, kiedy „wolnościowcy” znowu szykują się do władzy, o sankcjach nikt już nawet nie wspomina.

Zaskakuje natomiast ewolucja ÖVP. Z partii nudnawych konserwatystów zmieniła się w heroldów antymigracyjnej prawicy. Mówi nie tylko o ochronie granic i walce z islamizmem – o jednym i drugim ostatnio wspomina także kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Ale ÖVP posunęła się do manipulacji: cytowała wątpliwe metodologicznie raporty o tym, że w przedszkolach naucza się salafickiej (radykalnej) wersji islamu i że meczety sabotują politykę integracyjną państwa.

Jak się okazało, badania zostały przeprowadzone na niewielkiej liczbie instytucji, tak aby potwierdzały z góry założone tezy.

Kraj Jelinek i Hanekego

Krytycy twierdzą, że nawet jeśli niektóre raporty zostały zmanipulowane, nie oznacza to, że w Austrii nie ma problemów z wyznawcami Allaha.

Wystarczy spojrzeć na liczby.

Blisko 300 muzułmanów z Austrii pojechało do Syrii, aby walczyć po stronie tzw. Państwa Islamskiego. Z kolei z danych, które otrzymałem od austriackiej policji, wynika, że ok. 22 tys. azylantów zostało w 2016 r. oskarżonych o popełnienie przestępstw na terenie Austrii. To ponad dwa razy więcej niż w 2014 r. (10,4 tys.) i prawie trzy razy więcej niż w 2007 r. (8,7 tys.).

Policja nie odniosła się do drugiego pytania, które zadałem: o to, ilu azylantów padło ofiarą przestępstwa.

– Nie wszyscy ubiegający się o azyl to muzułmanie – zaznacza Astrid Mattes, politolożka z Uniwersytetu Wiedeńskiego. Jaka jest ta proporcja? Nie wiadomo, bo Austria przed szesnastoma laty przestała uwzględniać w podaniach afiliację religijną.

– Jeśli chodzi o oskarżenia kryminalne, to w grę wchodzi wiele różnych czynników. Wśród migrantów jest więcej mężczyzn niż kobiet. Mają ograniczone możliwości na znalezienie legalnej pracy – mówi Mattes.

Politolożka uważa, że kampania antyislamska padła na podatny grunt: rozbudziła stare demony, bo niechęć do obcych jest w Austrii głęboko zakorzeniona. W jej opowieści Austria przypomina kraj mieszczańskiej hipokryzji i chłodnej bezwzględności, jaki znamy z książek Elfriede Jelinek i filmów Michaela Hanekego.

– Nastroje ksenofobiczne tlą się tu od dekad – uważa Mattes. – Kiedyś udawało się je spychać na margines, ale jakiś czas temu uderzanie w przedstawicieli innej religii i kultury przestało być powodem do wstydu.

Ewolucja złotego dziecka

Dobrym przykładem jest Sebastian Kurz, złote dziecko austriackiej prawicy.

W zeszłym roku skończył 30 lat, od czterech jest ministrem spraw zagranicznych. Teraz, jako lider zwycięskiej ÖVP, ma szansę pobić kolejne rekordy. Zostanie najmłodszym kanclerzem w historii Austrii i najmłodszym obecnie szefem rządu w Unii Europejskiej.

Ale na początku kariery Kurz przedstawiał się jako twarz liberalnego skrzydła ÖVP. „Islam jest częścią Europy” – mówił dwa lata temu. Jego pierwszą funkcją rządową był zresztą fotel sekretarza stanu ds. integracji w ministerstwie spraw wewnętrznych (w latach 2011-13).

– Często z nami rozmawiał i bardzo nas dopingował – wspomina Carla Amina Baghajati, która w tamtym czasie razem z Kurzem pilotowała kilka projektów integracyjnych. – Pamiętam, że podczas jednego ze spotkań został dłużej, aby wysłuchać grupy muzułmańskich kobiet, które poprosiły go o pomoc przy jakiejś sprawie. Ku ich zaskoczeniu, już wieczorem otrzymały telefon z biura Kurza z informacją, że sprawa zostanie załatwiona po ich myśli.

Dzisiaj Kurz zaprasza FPÖ do rozmów o wspólnym rządzie. Skąd ta zmiana?

– Dobry polityk zawsze dostosowuje się do okoliczności – twierdzi Josef Höchtl, 70-letni były poseł ÖVP i kiedyś jeden z poprzedników Kurza na stanowisku przewodniczącego młodzieżówki tej partii. Höchtl jest pełen podziwu dla młodego lidera. Ceni go za to, że zachowuje zimną krew i za, jak twierdzi, ujmującą osobowość. – Przy nim każdy czuje się najważniejszy na świecie – rozwodzi się nad nadzieją konserwatystów.

Momentem przełomowym dla ewolucji Kurza była wielka fala imigracji z Bliskiego Wschodu oraz Afryki w 2015 r. Przy dużym poparciu społecznym – przybyszy witały na dworcach komitety rozdające żywność i ubrania – Austria przyjęła wtedy 90 tys. azylantów.

Ale entuzjazm szybko wyparował i już po roku rząd zamknął granice. Podobnie jak Viktor Orbán na Węgrzech, Kurz dostrzegł, że kryzys migracyjny to paliwo, na którym jego partia będzie jechać od jednych zwycięskich wyborów do kolejnych.

Emocje się skończyły?

Josef Höchtl broni swojego młodego partyjnego kolegi. – Gdybyśmy nie zlikwidowali szlaku bałkańskiego, migranci zrujnowaliby nie tylko naszą kulturę, ale również system bezpieczeństwa socjalnego – przekonuje. – Trzeba oddzielić normalną religię islamu od radykalnego islamizmu. I owszem, tego ostatniego chcemy się pozbyć z kraju.

W dzielnicy Favoriten mało kto się tym przejmuje. Wielu wierzy, że w kampanii wyborczej zawsze górę biorą emocje, i że teraz przyjdzie czas na dialog i spokojne budowanie porozumienia.

Ci, którzy tutaj brali udział w wyborach, głosowali na lewicową SPÖ. Przynajmniej tak wynika z mojej improwizowanej sondy ulicznej. Ale jeśli nawet stateczni konserwatyści, za jakich chciała uchodzić ÖVP, skręcili tak mocno w prawo – czy można jeszcze zrobić krok w tył? ©

Autor jest korespondentem z Europy Środkowej, stałym współpracownikiem m.in. agencji Euronews. Mieszka w Bratysławie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2017