Kogo wychowa katecheta

Nowy pomysł MEN może wzniecić uśpiony spór o religię w szkole.

13.03.2018

Czyta się kilka minut

Bp Marian Florczyk święci tornistry pierwszoklasistów, Kielce, wrzesień 2017 r. / PAWEŁ MAŁECKI / AGENCJA GAZETA
Bp Marian Florczyk święci tornistry pierwszoklasistów, Kielce, wrzesień 2017 r. / PAWEŁ MAŁECKI / AGENCJA GAZETA

Emocje są tak duże, jakby chodziło o decyzję strategiczną: wyprowadzenie religii ze szkół bądź – dajmy na to – objęcie nią obowiązkowo wszystkich uczniów. „To nie żart. Minister edukacji Anna Zalewska pokazała rozporządzenie, zgodnie z którym katecheci mogliby być wychowawcami klas! (…) Niby dlaczego uczniowie i uczennice mieliby teraz doświadczać katechezy podczas godzin wychowawczych i szkolnych wycieczek?” – pytała na Facebooku Partia Razem.

„Atak na umożliwienie katechetom bycie wychowawcami klas to atak na ludzi wierzących” – pisał z kolei na swoim profilu Tomasz Terlikowski.

O co chodzi w planowanej – choć znajdującej się dopiero na etapie konsultacji – zmianie przepisów?
Państwo

„Nauczyciel religii wchodzi w skład rady pedagogicznej (…), nie przyjmuje jednak obowiązków wychowawcy klasy” – to zdanie z rozporządzenia MEN dotyczącego lekcji religii od 1992 r. nikogo nie kłuło w oczy. Dlaczego teraz kłuć zaczęło?

Resort edukacji tłumaczy, że od tamtej pory zmieniły się realia: w latach 90. nauczycielami religii byli głównie księża, teraz – zwłaszcza w miastach – nauczają jej częściej osoby świeckie. Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu podaje, że w bieżącym roku szkolnym na ponad 31 tys. szkolnych katechetów ponad 18 tys. stanowią świeccy (źródło: KAI). W dodatku – jak podkreśla MEN – wielu z nich jest zatrudnionych także jako nauczyciele innych przedmiotów bądź ma wyznaczone inne obowiązki. Dotyczy to ponad 10 tys. nauczycieli religii: prowadzą zajęcia indywidualne, lekcje wychowania do życia w rodzinie, są bibliotekarzami, uczą w zasadzie wszystkich możliwych przedmiotów. Wychowawcami być nie mogą.

„W obecnych realiach (…) zdarza się, że nauczyciel religii (uczący także innych przedmiotów) jest jedynym, któremu nie powierzono wychowawstwa” – pisze ministerstwo, dodając, że na potrzebę zmiany „wielokrotnie wskazywali przedstawiciele Kościołów i innych związków wyznaniowych (…) Kwestia ta jest także poruszana w interpelacjach poselskich oraz w zapytaniach kierowanych do MEN, zarówno przez dyrektorów szkół, nauczycieli religii, jak i rodziców”.

Choć konkretnych przykładów tych głosów i zapytań MEN – poproszony o to przez „TP” – nie podaje, nie jest tajemnicą, że za zmianą lobbował Kościół katolicki.
Kościół

Ks. prof. Piotr Tomasik, koordynator Biura Programowania Katechezy przy Komisji Wychowania Katolickiego KEP, mówi „Tygodnikowi” wprost: według Kościoła obowiązujący do tej pory przepis dyskryminuje katechetów.

Dlaczego więc strona kościelna nie interweniowała wcześniej? – Oczekiwania Kościoła nie mają bezpośredniego związku z literą prawa, ale z jego zmieniającą się interpretacją – tłumaczy ks. Tomasik. – Przez całe lata po roku 1990, bez względu na to, kto był przy władzy, interpretacja była następująca: wychowawcą nie może być tylko ten katecheta, który uczy w danej szkole wyłącznie religii. Kilka lat temu szkoły i kuratoria zaczęły w różnych rejonach Polski zmieniać wykładnię tego przepisu, hamując dostęp do wychowawstwa również tym katechetom, którzy uczą innych przedmiotów.

Na zmianę interpretacji przepisu nałożyło się inne zdarzenie: dwa lata temu KEP porozumiała się z MEN w sprawie nowych kwalifikacji wymaganych do nauczania religii. Jednym z punktów tego porozumienia było umożliwienie prowadzenia katechezy przedszkolankom, które ukończą specjalistyczne studia podyplomowe. – Tyle że nowa interpretacja przepisu o zakazie sprawowania wychowawstwa sprawiała, iż porozumienie pozostawało w wielu miejscach martwe – mówi ks. Tomasik.

Duchowny podkreśla, że nowe prawo nie jest próbą poszerzenia wpływów Kościoła. – Wychowawca klasy jest przecież tylko jednym z wielu, którzy mają za zadanie wychowywać. To często człowiek od papierkowej „czarnej roboty”, na którym skupiają się dodatkowe problemy, choćby wychowawcze. Czasami byłoby wygodniej nie brać na siebie tak dużego ciężaru. Tyle że katecheci nie mogą w moim przekonaniu od tej odpowiedzialności uciekać, bo podstawowym uzasadnieniem religii w szkole jest zasada pomocniczości. Także w procesie wychowania.
Obywatel

Dla przeciwników nowego pomysłu MEN ta zmiana to jednak coś więcej niż korekta przepisu. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ekspertka edukacyjna z zarządu Partii Razem, przypomina, że jej ugrupowanie od dawna postuluje wypowiedzenie konkordatu, a w konsekwencji wyprowadzenie religii ze szkół. Zmianę przepisów dotyczących katechetów jej partia odczytuje zaś jako kolejny krok w przeciwną stronę: zawłaszczania przez Kościół wspólnej edukacyjnej przestrzeni. – Plany minister Zalewskiej można interpretować na różne sposoby – uważa Dziemianowicz-Bąk. – Po pierwsze: jako część ideologicznego projektu PiS, dla którego rozdzielność państwa od Kościoła nie jest wartością. Po drugie, według klucza politycznego: reforma oświaty jest szeroko krytykowana, i to nie tylko przez przedstawicieli środowisk lewicowych czy liberalnych, ale też przez stronę konserwatywną i kościelną, która poczuła się zagrożona zachwianiem status quo, czyli likwidacją gimnazjów. Być może ten ukłon w stronę katechetów jest jednym ze sposobów udobruchania Kościoła? Po trzecie: pomysł, by katecheci stali się wychowawcami, jest częścią programowo-ideologicznej transformacji polskiej szkoły. W nowych podstawach programowych kładzie się nacisk na treści zgodne z nauczaniem Kościoła. Przykładem są choćby podstawy z wychowania do życia w rodzinie, gdzie położono akcent na wstrzemięźliwość przed ślubem, zaniedbując jednocześnie sprawy edukacji seksualnej.

Według działaczki Razem pokłosiem wejścia w życie nowelizacji byłoby też wzmocnienie przemocy symbolicznej, jaka – wedle ugrupowania – ma miejsce w polskiej szkole. – Ta przemoc ujawnia się w uroczystościach okolicznościowych, takich jak msze święte na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego, jasełkach, widać ją również na korytarzach i w salach lekcyjnych, gdzie są pozawieszane krzyże – uważa Dziemianowicz-Bąk.

– Ta atmosfera dominacji jednej instytucji wyznaniowej to element tego, co socjologia edukacji nazywa „ukrytym programem nauczania”: oficjalnie świecka edukacja podszyta jest religijnymi przekazami i realizowana w ureligijnionej przestrzeni – mówi działaczka Razem. – W tym kontekście używanie przez Kościół i rząd argumentu o dyskryminacji jest odwracaniem kota ogonem: to obecność Kościoła w szkole przyczynia się do dyskryminacji uczniów i ich rodziców.

Podobne obawy ma Rzecznik Praw Obywatelskich. Adam Bodnar napisał w ubiegłym tygodniu list do MEN, zauważając m.in., że resort edukacji nie przedstawił żadnej analizy, „jak proponowana zmiana wpłynie na poszanowanie praw i wolności uczniów nieuczęszczających na lekcje religii i na zapewnienie bezstronności światopoglądowej szkół publicznych”. Rzecznik dodawał, że możliwość pełnienia przez katechetów funkcji wychowawców może doprowadzić „do umocnienia już istniejącej dominacji faktycznej Kościoła katolickiego”. Bodnar zwrócił też uwagę na tzw. misję kanoniczną, jaką otrzymują katecheci od władz kościelnych. „Decyzja dyrektora szkoły o powierzeniu określonych obowiązków nauczycielowi religii nigdy nie będzie miała zatem charakteru w pełni autonomicznego. Misja kanoniczna jest niejako gwarantem wierności danego katechety doktrynie Kościoła”.

– Czy młoda dziewczyna, mając pytania związane z dojrzewaniem, bezpiecznym seksem, antykoncepcją, zaufa w tych sprawach katechecie? – pyta Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. – Raczej nie, skoro na przedmałżeńską inicjację patrzy on przede wszystkim przez pryzmat grzechu.

O to, czy katechecie wolno zrezygnować z misji kanonicznej, zobowiązującej do nauczania w zgodzie z doktryną Kościoła, pytam ks. prof. Tomasika. – W takim zakresie, w jakim styka się z uczniami poza lekcją religii, nie tylko może, ale ma wręcz obowiązek działać jak każdy inny nauczyciel – odpowiada duchowny. – Poza tym zaufajmy dyrektorom szkół. Żaden z nich nie wyznaczy przecież katechety na wychowawcę w klasie, w której są dzieci nieuczęszczające na religię.
Szkoła

Czy rzeczywiście żaden, pokaże praktyka. Można sobie łatwo wyobrazić kilka wariantów: od sytuacji, w której zmiana prawa pomoże dyrektorowi w załataniu kadrowych luk, aż po protest rodziców.

Jeszcze bardziej prawdopodobne, że w rzeczywistości szkolnej zmieni się niewiele, rozbudzi się za to spór o obecność religii w publicznej oświacie. Na podobnej zasadzie, jak w przypadku innych światopoglądowych debat, choćby tej o aborcję: każda zapowiedź zmiany prawa zgodnie z postulatami konserwatystów uaktywnia postulaty drugiej strony.

Życie toczy się tymczasem gdzieś indziej. W instytucji wychowawcy klasowego – wszystko jedno: geografa, polonisty czy (w przyszłości) katechety – ogniskuje się wiele problemów szkoły. Jeśli jest ona niedofinansowana, a nauczyciele dostają za niskie pensje, to wychowawca klasy otrzymuje za pełnienie tej roli dodatek wręcz żartobliwy (kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu zł). A wykonuje pracę niedającą się opisać w tabelkach i raportach: jest organizatorem (wycieczek, imprez klasowych, zbiórek itd.), ma rozładowywać konflikty wśród uczniów, a w dodatku utrzymywać stały – również często niełatwy – kontakt z rodzicami.

W tym sensie planowana przez MEN nowelizacja to tylko kolejny pomysł, który wywołuje medialne emocje, ale mija się z życiem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2018