Kodeks Boga nie chroni

Prof. Andrzej Zoll: Przedmiotem ochrony nie jest obiekt kultu, np. Pan Bóg, tylko człowiek i jego uczucia. Nie istnieje więc przestępstwo bluźnierstwa, jest natomiast przestępstwo naruszenia uczuć religijnych przez zaatakowanie przedmiotu kultu. Rozmawiali Dariusz Jaworski i Maciej Müller

12.01.2010

Czyta się kilka minut

Dariusz Jaworski, Maciej Müller: Co dla Pana jest bluźnierstwem?

Prof. Andrzej Zoll: Patrząc nieprawniczo, jest nim zaatakowanie obiektu uczuć religijnych w sposób, który nie jest krytyką, ale obrazą. To naruszenie godności tego obiektu.

Innymi słowy, obrażanie chrześcijańskiego Boga jest bluźnierstwem, ale nie jest nim np. publiczne podarcie zdjęcia papieża Jana Pawła II przez irlandzką piosenkarkę Sinéad O’Connor.

Pojęcie bluźnierstwa jest więc stricte religijne?

Tak. Bez sfery religijnej nie ma kategorii bluźnierstwa. W innych przypadkach można użyć tego wyrażenia jedynie w cudzysłowie.

W polskim prawie bluźnierstwo nie występuje, czyli nie jest ono karane...

Pamiętajmy, że ustawodawstwo przeszło ewolucję. W dawnym prawie karnym bluźnierstwo było karane - nawet bardzo surowo, łącznie z karą śmierci. Ale w nowoczesnych ustawodawstwach zmienił się przedmiot ochrony. Dzisiaj nie jest nim obiekt kultu, np. Pan Bóg, tylko człowiek i jego uczucia. Nie istnieje więc przestępstwo bluźnierstwa, jest natomiast przestępstwo naruszenia uczuć religijnych przez zaatakowanie przedmiotu kultu. W polskim kodeksie karnym artykuł 196. mówi o obrazie uczuć religijnych innych osób poprzez znieważenie publiczne przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Zaznaczam jednak: uczuć nie jako takich, ale uczuć konkretnych osób, które na skutek jakiejś wypowiedzi czy wizerunku doznały silnego dyskomfortu. Dla porównania podam, że w kodeksie karnym z 1932 r. artykuł 172. stanowił: "Kto publicznie Bogu bluźni, podlega karze więzienia do pięciu lat".

Irlandczycy jednak nie przejęli się tym rozwojem prawa karnego, który doprowadził do zmiany przedmiotu ochrony, i "bluźnierstwo" znalazło się w ich ustawodawstwie. Nie zastąpili go "uczuciami religijnymi".

Pamiętajmy, że w przypadku Irlandii mamy do czynienia z rozszerzeniem prawa wcześniejszego, w którym występowało już słowo "bluźnierstwo". Rozszerzeniem z katolicyzmu na inne religie, przy niezmienianiu samej konstrukcji prawa.

Z punktu widzenia prawa karnego jest to więc konstrukcja polegająca na tym, że przedmiotem ochrony jest obiekt uczuć religijnych, którego obraza może skutkować dyskomfortem psychicznym wyznawców. W polskim prawodawstwie jest inaczej: przedmiotem ochrony są uczucia religijne człowieka. I musimy dla ustalenia przestępstwa stwierdzić jego dyskomfort. Posłużę się przykładem: jeśli ktoś np. wykrzykiwałby w kościele najwulgarniejsze słowa, to mógłby zostać pociągnięty do odpowiedzialności nie z uwagi na ochronę Eucharystii, ale ochronę uczuć ludzi, którzy to słyszeli.

Które z tych rozwiązań jest lepsze?

Polskie wydaje się bardziej nowoczesne niż to zastosowane w ustawodawstwie irlandzkim. Ale z punktu widzenia zachowań karalnych oba prowadzą do tych samych skutków prawnych. Inne jest tylko uzasadnienie karalności.

Dla wielu osób owo "uzasadnienie karalności" ma fundamentalne znaczenie. Jedni woleliby, aby karać - żeby pozostać przy Pańskim przykładzie - właśnie ze względu na obrażanie wulgarnymi słowami Eucharystii, a nie stwarzanie dyskomfortu psychicznego ludzi, którzy w nią wierzą. Inni przeciwnie: irlandzkie rozwiązanie nazywają anachronizmem, zamachem na światopoglądowy pluralizm czy wręcz ciemnogrodem. Czy współczesne, pluralistyczne społeczeństwo potrzebuje ochrony przed bluźnierstwem?

Tak. Współczesne prawo powinno chronić przed bluźnierstwem zarówno jednostkę, jak i społeczeństwo.

A Pana Boga?

Pan Bóg nie potrzebuje ochrony. Właśnie taka prawna ochrona byłaby anachronizmem.

Poziom debaty publicznej dotyczącej kwestii religijnych bywa jednak czasem tak agresywny, że może warto wprowadzić u nas rozwiązania prawne na wzór irlandzki?

Artykuł 196. polskiego kodeksu karnego wyznacza granicę tej debaty. Nie ma więc powodu, by cokolwiek zmieniać.

W jakim stopniu prawo powinno chronić sferę uczuć religijnych? Czy penalizacja w przypadku obrazy tych uczuć jest właściwa?

Toczą się dyskusje, czy nie wystarczą tutaj inne instrumenty prawne, np. postępowanie cywilne. Obrazę uczuć religijnych można więc potraktować jako naruszenie dóbr osobistych, a kodeks cywilny daje podstawę do dochodzenia odszkodowania.

Jestem zwolennikiem zasady, by prawo karne było ultima ratio - ostatecznością. Są jednak sytuacje, gdy w bardzo brutalny sposób narusza się te uczucia, co nawet prowadzi do napięć społecznych. Wtedy mamy do czynienia nie tylko z ochroną uczuć jednostki, ale i z dbałością o interes ogólny - chodzi o to, żeby nie dopuszczać do ekstremalnych zachowań. W takich sytuacjach penalizacja jest konieczna. Podobnie zresztą gdy obraża się osoby niewierzące ze względu na brak wiary.

Usuwanie z kodeksu karnego tych przepisów nie byłoby więc rozsądne. Żyjemy w czasach, gdy ideały ulegają przewartościowaniu - dotyczące krzyży orzeczenie strasburskie, które chociażby skutkuje zdarzeniami takimi jak w Austrii, awantura o minarety w Szwajcarii... Ze strony środowisk ateistycznych rozpoczęła się ofensywa, której celem jest usunięcie z przestrzeni publicznej symboli religijnych. A przecież powinno być tak, że mniejszość światopoglądowa nie tylko wymaga od większości tolerancji dla swojej postawy, ale też musi tolerować to, że żyje wśród większości. Ewentualna likwidacja przepisów penalizujących bluźnierstwo lub obrazę uczuć religijnych to danie zielonego światła dla nietolerancji, co może doprowadzić do daleko idących napięć społecznych.

Przeciwnicy tych przepisów argumentują jednak, że naruszają one neutralność światopoglądową państwa.

Neutralności światopoglądowej państwa nie można rozumieć w ten sposób, że nie miałoby ono chronić wartości reprezentowanych w społeczeństwie. Bo państwo musi chronić wszystkie wartości. Jeżeli przepis np. mówiłby tylko o naruszaniu uczuć religijnych katolika, to byłby niezgodny z konstytucją. Ale on chroni wszystkie wyznania. W kodeksie karnym znaleźć można podstawę prawną do ochrony uczuć osoby bezwyznaniowej. I tym samym spełniane są warunki neutralności państwa.

Czy prawo powinno określać, które wyznania i systemy religijne są chronione? Czy np. ochrona scjentologów jest cywilizacyjnie potrzebna?

Mówimy oczywiście o ochronie wartości cywilizowanego świata, a nie np. satanistów czy scjentologów. Tam więc, gdzie mamy do czynienia z aprobowanym przez naszą cywilizację systemem wartości, państwo jest zobowiązane do jego ochrony.

Problem pojawia się, kiedy w doktrynie danej religii znajdą się kwestie, które inna religia odczyta jako bluźnierstwa. Np. irlandzcy ateiści cytują Chrystusa, który niektórymi swoimi wypowiedziami miałby obrażać judaizm.

Co innego doktryna związana z takim czy innym kultem, a co innego obiekt kultu. Zaatakowanie Jezusa, a nieuznawanie Go za Boga - to zupełnie coś innego. Nie uznajemy Mahometa za proroka, ale to nie znaczy, że bluźnimy wobec islamu.

Są jednak państwa islamskie, w których przejście na chrześcijaństwo jest traktowane jako bluźnierstwo i grozi za to śmierć.

To są prawa skonstruowane w całkiem innym duchu - one bronią tylko jednej religii. Tymczasem standardem kultury europejskiej jest wolność wyznania. Myśmy już przeszli przez religijne wojny i wracanie do nich byłoby anachronizmem. Przepisy, które dziś mamy, mogą nas uchronić przed takimi zjawiskami.

Pojawiają się jednak głosy - i to z przeciwnych światopoglądowo stron - że przepisy te czasami zbyt mocno ingerują w naszą wolność. Tak jakby prawo karne chciało uregulować stosunki międzyludzkie we wszystkich wymiarach.

Jeden z podstawowych kanonów współczesnego prawa karnego mówi, że ono nie reguluje stosunków społecznych - ono je chroni. Jeżeli mamy ustaloną wolność sumienia oraz wolność wyznawania religii i bezwyznaniowości, to trzeba wprowadzić zabezpieczenie przed zachowaniami, które mogą tę wolność zakłócić. Czyli: przepisy te służą ochronie wolności człowieka, a nie jej zaprzeczaniu.

Rozmaicie z tym bywa, co chociażby widać w różnicach pomiędzy polską Konstytucją a europejską Kartą Praw Podstawowych...

Tak, artykuł 30. Konstytucji mówi, że "przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i prawa". Czyli żadna wolność statuowana w prawie nie może naruszać godności człowieka. Nasze wolności wypływają z człowieczeństwa, a nie z nadania przez państwo. Tymczasem w Karcie godność jest wymieniona na tym samym poziomie co wolność, sprawiedliwość i tolerancja. Jej artykuł 13. mówi, że wolność sztuki i badań naukowych nie mogą podlegać ograniczeniom. Powstaje więc pytanie: czy jeżeli one naruszają godność człowieka, jak np. w przypadku eugeniki, to czy nie należy wprowadzić ograniczeń? Dlatego w komentarzu do Karty europejski ustawodawca dopisał, że wolność badań naukowych nie może naruszać godności człowieka. Z kolei w nieratyfikowanej przez Polskę konwencji bioetycznej jest zapis, który - moim zdaniem - powinien się znaleźć w naszej Konstytucji: że nie można dla badań naukowych i interesu społecznego poświęcić interesu człowieka.

Prawo więc, mimo swoich - jak panowie to nazwaliście - dyktatorskich pokus, nie reguluje wszystkiego. A kto by tak twierdził, jest "bluźniercą".

Prof. Andrzej Zoll (ur. 1942) jest wykładowcą prawa karnego na Uniwersytecie Jagiellońskim, był Prezesem Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznikiem Praw Obywatelskich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
ANDRZEJ STANISŁAW ZOLL (ur. 1942 r.) – profesor nauk prawnych, specjalista w dziedzinie prawa karnego. Od początku kariery naukowej związany z Wydziałem Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieloletni kierownik Katedry Prawa Karnego, autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2010