Kobiety w mundurach

Jak opowiadać o historii sprzed 75 lat? Przykładem może być projekt, który powstał... 70 lat temu. Oto opowieść o niezwykłej wystawie, która wyprzedziła swą epokę.

15.09.2014

Czyta się kilka minut

Plansze z nowojorskiej wystawy z 1944 r. / Fot. Muzeum Historii Polski
Plansze z nowojorskiej wystawy z 1944 r. / Fot. Muzeum Historii Polski

W magazynach archiwum The Polish Mission of the Orchard Lake Schools – instytucji działającej w USA, dokumentującej i popularyzującej polską historię – przechowywana jest niepozorna skrzynia z kilkunastoma drewnianymi panelami. Składają się one na wystawę planszową, stworzoną jeszcze w trakcie II wojny światowej.

Informacje o okolicznościach jej powstania można znaleźć na kartce przyczepionej do skrzyni. Dowiemy się z niej, że została przygotowana przez Polish Government Information Center na Międzynarodową Kobiecą Wystawę Sztuki i Przemysłu, organizowaną w Nowym Jorku w listopadzie 1944 r.

Umieszczone na planszach fotografie i teksty, które 70 lat temu mogli oglądać nowojorczycy, opowiadają o wojennych losach Polek i o służbie wielu z nich w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Wybrane plansze z tej ekspozycji zostaną zaprezentowane tej jesieni na wystawie czasowej Muzeum Historii Polski „Londyn – stolica Polski”.

Zapomniane „pestki”

Są co najmniej trzy powody czyniące tę „planszówkę” sprzed lat interesującą.

Po pierwsze, pozwala ona skonfrontować dzisiejsze standardy muzealnego opowiadania z rozwiązaniami stosowanymi 70 lat temu. Po drugie, stanowi ciekawy przykład wysiłków, jakie rząd na uchodźstwie podejmował w celu propagowania polskiej sprawy wśród obywateli państw sojuszniczych. Po trzecie – i najważniejsze – wystawa przypomina o ciekawym i ważnym wątku historii najnowszej, który nie jest mocno obecny w polskiej pamięci o II wojnie światowej.

Chodzi o nieznaną szerzej kobiecą część opowieści o Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Dla porównania warto przytoczyć przykład związany z pamięcią o Powstaniu Warszawskim: można bez większego ryzyka założyć, że przeciętnie zorientowany w historii Polak będzie wiedział, że obok mężczyzn walczyły w nim również łączniczki i sanitariuszki.

Ale kto wie, kim były „pestki”?

Otóż w tym kontekście słowo „pestka” to sympatyczne określenie ochotniczek, służących w Pomocniczej Służbie Kobiet – pochodzące od skrótowej nazwy tej formacji: PSK. Aby w pełni zrozumieć, kim były „pestki” i jakie zadania spełniały w wojsku, trzeba nakreślić krótki szkic historii kobiecych oddziałów pomocniczych.

Przeżyć i walczyć

Początek tej historii wiąże się z tworzeniem od sierpnia 1941 r. Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, zwanych Armią Andersa. Wśród tych, którzy na mocy amnestii odzyskali wolność i podróżowali do miejsc formowania polskiego wojska, było wiele kobiet, młodzieży i dzieci.

Palącą potrzebą stało się nadanie tym tłumom wynędzniałych zesłańców ram organizacyjnych. Kobietom stworzono możliwość ochotniczego zaciągania się do pierwszych oddziałów pomocniczych, których powołanie miało podwójny sens: z jednej strony kobiety i wykonywana przez nie praca były niezbędne dla powstającej armii; z drugiej, wciągnięcie ich na stany etatowe wojska zwiększało szanse na ich przeżycie na „nieludzkiej ziemi”.

Ostateczny kształt organizacyjny nadano PSK w 1944 r., gdy w ich ramach utworzono Pomocniczą Wojskową Służbę Kobiet (tj. oddziały pomocnicze przypisane siłom lądowym), Pomocniczą Lotniczą Służbę Kobiet, Pomocniczą Morską Służbę Kobiet i Wojskowy Korpus Sióstr Służby Zdrowia.

Na czele PSK stała komendantka: początkowo Zofia Leśniowska, córka gen. Władysława Sikorskiego i jego prawa ręka, a po jej śmierci w katastrofie gibraltarskiej płk Maria Leśniakowa. Kobiece oddziały przydzielano poszczególnym polskim jednostkom bojowym. Największe znaczenie, ze względu na liczebność i stałą obecność przyfrontową, miało PSK przy 2. Korpusie Polskim, dowodzone przez płk Bronisławę Wysłouchową.

6700 kobiet

Oddziały kobiece wykonywały wiele zadań, bez których wojsko nie może funkcjonować. W zasadzie zajmowały się wszystkim poza służbą na pierwszej linii frontu. W wojsku polskim istniał zakaz – w odróżnieniu, np. Armii Czerwonej – wysyłania kobiet do walki na froncie.

Ochotniczki z PSK wykonywały więc prace biurowe w sztabach i administracji. Ze służbą w oddziałach sztabowych łączyło się też utrzymywanie łączności: wiele „pestek” pełniło funkcje radiotelegrafistek. Druga sfera, gdzie zaangażowanie kobiet było absolutnie kluczowe, to służba sanitarna. Epopeja Armii Andersa naznaczona była wszak licznymi chorobami – od skrajnego wyziębienia i wyczerpania świeżo uwolnionych zesłańców do malarii prześladującej żołnierzy na pustyni. Wejście 2. Korpusu do walki wymagało z kolei organizacji szpitali polowych na bezpośrednim zapleczu frontu; ich personel składał się w dużej mierze z kobiet.

Oddziały PSK zajmowały się też sprawami aprowizacyjnymi i organizacją wojskowych kantyn. „Pestki” prowadziły także pracę kulturalno-oświatową. Łatwo dziś przeoczyć, jak ważne było dla żołnierzy sprawne funkcjonowanie świetlic. Ta błaha z pozoru sprawa okaże się niezwykle istotna, gdy zrozumiemy, jak poważnym problemem była choćby groźba depresji związanej z długim kwaterowaniem na gorących terenach pustynnych. We wspomnieniach ochotniczek widać, że przywiązywały ogromną wagę do tego, by w świetlicach stworzyć namiastkę domowej atmosfery. Spektakularnym rodzajem działalności kulturalnej PSK były też występy sceniczne, spośród których najbardziej znane są te na linii frontu podczas bitwy o Monte Cassino. Z kulturą zaś łączy się praca wychowawcza: ochotniczki opiekowały się polskimi sierocińcami i szkołami. Bliżej frontu znajdowały się także te „pestki”, które trafiły do kompanii transportowych i dostarczały zaopatrzenie walczącym oddziałom. Ten długi katalog należy zakończyć wzmianką o służbie pełnionej wprawdzie nie na linii frontu, ale z karabinem – czyli o służbie wartowniczej.

Podobnie wyglądała praca w oddziałach PSK przydzielonych marynarce i lotnictwu. Tu na pierwszy plan wysuwały się zadania związane z łącznością i prowadzeniem świetlic. Pojawiły się też specjalizacje mniej istotne dla wojsk lądowych, a ważne dla lotnictwa i marynarki, jak meteorologia czy fotografia.

Pod koniec wojny w PSK służyło 6700 ochotniczek – wśród nich 600 uczestniczek Powstania Warszawskiego, które zostały wyzwolone z niemieckich obozów przez I Dywizję Pancerną gen. Maczka i wstąpiły do PSK.

Historia nieopisana

Zakończenie wojny oznaczało czas trudnych wyborów. Część z nich dotyczyła dalszej edukacji i rodzaju cywilnej pracy, którą będzie można wykonywać po demobilizacji. W Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie organizowano kursy zawodowe, umożliwiano podejście do matury i wysyłano żołnierzy – także kobiety – na uniwersytety (powstały plutony akademickie PSK w Rzymie i Bari). Inne wybory związane były z życiem rodzinnym. Tu także w pierwszym okresie po zakończeniu walk z pomocą przychodziło dowództwo, organizując np. domy dla matek.

Jednak nad wszystkimi decyzjami, podejmowanymi w latach 1945-47, ciążyła konieczność odpowiedzi na najważniejsze pytanie: wracać do kraju czy zostać na wychodźstwie? Wiele kobiet służących w PSK pozostało poza granicami kraju – dlatego też określanie powojennej emigracji mianem „emigracji męskiej” należy uznać za co najmniej nieścisłe.

Za tak zrekonstruowaną siatką podstawowych faktów o PSK kryją się zarówno tysiące historii indywidualnych, jak i dziesiątki zjawisk społecznych, które powinny się stać przedmiotem społecznej historii kobiecych formacji pomocniczych.

Problem w tym, że takiej historii wciąż nie napisano. W dostępnych opracowaniach dominuje ujęcie instytucjonalno-organizacyjne, z którego nie dowiemy się, czym było i co tak naprawdę znaczyło doświadczenie Polek wędrujących po świecie w mundurze. Bez dokonania takiej próby interpretacyjnej próżno zaś liczyć na to, że dzieje „pestek” uzupełnią w polskiej pamięci opowieść o dzielnych żołnierzach – historią o dzielnych żołnierkach.


KRZYSZTOF NIEWIADOMSKI jest pracownikiem Muzeum Historii Polski, absolwentem MISH UW, doktorantem w Instytucie Historii PAN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2014