Kobiety "Solidarności"

Joanna Duda-Gwiazda

31.08.2010

Czyta się kilka minut

W sierpniu, na łamach kwartalnika "Obywatel", pisała: "Łatam nasze stare plecaki ze stelażem, co sprzyja rozmyślaniom. Nowe plecaki są ciężkie, wisi z nich mnóstwo dziwnych troczków i nie chcą stać, więc trzeba rzucać je w błoto". W tekście, mówiącym o planowaniu wycieczki w wysokie góry i o "filozofii macho", któremu wszystko się udaje ("W wersji dla ubogich brzmi ona tak: myśl zawsze o pieniądzach i tylko o pieniądzach, a będziesz ich miał dużo"), są znaki rozpoznawcze Joanny Gwiazdy - wrażliwość społeczna, niezgoda na ludzką krzywdę, bliskość z przyrodą. To te cechy zaprowadziły panią inżynier-okrętowca do antykomunistycznej opozycji. Trafiła tam razem z mężem - w 1976 r. wspólnie napisali list otwarty do Sejmu w obronie KOR-u. Wkrótce zaczęła działać w Wolnych Związkach Zawodowych i redagować niezależne pismo "Robotnik Wybrzeża". Kiedy powstawała "S", weszła w skład Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego (była współautorką 21 postulatów), a w latach 1980-81 - gdańskiego Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność". W czasie stanu wojennego internowana - zwolniono ją w lipcu 1982 r.

Z Andrzejem Gwiazdą łączy ją dawna działalność opozycyjna, miłość do górskich wędrówek, a przede wszystkim poglądy - w 1989 r. sprzeciwiali się obradom Okrągłego Stołu i nadal krytycznie komentują polską scenę polityczną. Razem też angażowali się w 2007 r. w obronę Doliny Rospudy.

W 2006 r. Joanna Duda-Gwiazda została odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

Alina Pienkowska

Była żoną Bogdana Borusewicza - tak mówi się zawsze, a przecież nie to było najważniejsze (choć wielka miłość i szczęśliwe małżeństwo to temat na osobną opowieść). Sama oponowała: "To nie jest w porządku. Bo albo kobieta jest kimś w życiu, coś w nim robi, albo nie. A to, kim jest jej mąż, albo czy w ogóle go ma, nie powinno mieć znaczenia. Ja się przeciw temu buntuję, choć nigdy nie byłam w żadnych grupach feministycznych. Ale widzę, że kobietom jest znacznie trudniej w życiu".

Pienkowska była niezwykle silna. Nie wyglądała na taką - delikatna, krucha blondynka, do opozycji trafiła, bo chciała pomagać ludziom. Po Grudniu ’70, kiedy widziała na ulicach rannych, została pielęgniarką. Praca w szpitalu to było jednak za mało. Kiedy przeczytała wydawanego przez KOR "Robotnika", znalazła kontakt z Borusewiczem. Jako pielęgniarka w stoczniowej przychodni była idealną kolporterką, wkrótce jednak sama zaczęła pisać. 16 sierpnia 1980 r. razem z Anną Walentynowicz, Henryką Krzywonos i Ewą Ossowską powstrzymała robotników przed zakończeniem strajku.

Podczas stanu wojennego internowana (na wolności został jej kilkuletni syn), po zwolnieniu nie zrezygnowała z działalności w opozycji, mimo że urodziła się jej córeczka. Tym bardziej po upadku komunizmu nie potrafiła zająć się tylko sobą - została senatorem i radną. Zmarła w 2002 r.

Danuta Winiarska-Kuroń

Najpierw przywoziła do Lublina bibułę i podziemne wydawnictwa, które dostawała od kolegów z Warszawy. Potem Danuta Winiarska, z wykształcenia historyk, postanowiła robić coś więcej: trafiła do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. "Strasznie się bałam, że moja aktywność zostanie zredukowana do parzenia herbaty. Siadałam przy maszynie do pisania i kiedy ktoś mnie prosił o tę herbatę, odpowiadałam, że nie mam teraz czasu, bo robię matrycę, ale jeśli sobie robi herbatę, to ja też poproszę. Udało się" - opowiadała portalowi ngo.pl. Zajmowała się redakcją czasopism, potem także ich drukiem. Na wsiach organizowała wykłady, co stało się początkiem marzenia o Uniwersytecie Ludowym.

Kiedy wybucha stan wojenny, bierze udział w strajku zakładów lotniczych w Świdniku. Potem przedostaje się do Fabryki Samochodów Ciężarowych ("Skoczyłam przez ten mur. Każdy z nas musiał w końcu przez jakiś mur skakać" - mówi), a po pacyfikacji fabryki - do Lubelskich Zakładów Naprawy Samochodów, gdzie również dochodzi do pacyfikacji. Ukrywa się i współtworzy struktury podziemne. Jak pisze Agnieszka Graff, wręcz kieruje podziemną Solidarnością w regionie lubelskim, posługując się marionetkową męską postacią.

Po Okrągłym Stole organizuje biuro poselskie Jacka Kuronia, potem wychodzi za niego za mąż. Później działają wspólnie, a jednym z efektów tej działalności jest spełnienie dawnych marzeń - w Teremiskach powstaje Uniwersytet Powszechny im. Jana Józefa Lipskiego.

Barbara Labuda

"Tak naprawdę tylko dwa razy czułam się w Polsce u siebie. W 1981 r., za pierwszej »Solidarności«, to był najpiękniejszy czas w moim życiu, i 8 lat później, po Okrągłym Stole" - mówiła "Gazecie Wyborczej". Z wykształcenia romanistka, jedna z głównych postaci wrocławskiej "S", uniknęła internowania i próbowała się ukrywać. Aresztowana jesienią 1982 r., skazana na 1,5 roku więzienia (zwolniona w lipcu 1983 r. na mocy amnestii). Stan wojenny był dla niej czasem rozpaczy, tym bardziej że represje dotknęły rodzinę. "Gdy ukrywałam się, to od czasu do czasu wysyłałam do Mateusza [syna] karteczki, pisałam »kocham cię«, bo myślałam, że jak mnie zamkną, to przynajmniej dostanie liścik, przeczyta, jakoś to mu pomoże. Nie pomogło, nie oszczędziło. Opowiadała mi teściowa, że kiedy Mateusz dowiedział się o moim aresztowaniu, zamknął się w pokoju, nie chciał rozmawiać. Za to rysował jakieś okropności: szubienice, gilotyny, stada rekinów, krew".

Dla Labudy działalność opozycyjna zaczęła się jeszcze przed Solidarnością: współpracowała z KOR-em. Po 1989 r. została posłanką, znaną z poglądów niepasujących do linii jej ówczesnej partii (UD). Współzałożycielka Parlamentarnej Grupy Kobiet, opowiadała się m.in. za liberalizacją ustawy antyaborcyjnej. W 1995 r. poparła w wyborach prezydenckich Aleksandra Kwaśniewskiego, później pracowała w Kancelarii Prezydenta, angażując się w sprawy społeczne i obronę praw kobiet. Do lipca br. była ambasadorem w Luksemburgu.

Henryka Krzywonos

Na ubiegłorocznym Kongresie Kobiet Polskich postulaty wprowadzenia parytetów na listach wyborczych oraz powołania niezależnego, wybieranego przez Sejm, rzecznika ds. kobiet czytała Henryka Krzywonos, uznana jednocześnie za Polkę Dwudziestolecia.

W latach 70. pracowała jako motorniczy w Gdańsku. 15 sierpnia 1980 r. powiedziała do pasażerów: "Ten tramwaj dalej nie jedzie" i tym samym rozpoczęła strajk całej komunikacji w Gdańsku. Następnego dnia wraz z innymi kobietami powstrzymała stoczniowców przed przedwczesnym zakończeniem strajku.

W czasie stanu wojennego nie mogła znaleźć pracy. Zajmowała się pomocą internowanym, w swoim mieszkaniu drukowała konspiracyjną prasę i ulotki. "Nigdy bym nie pomyślała, że będę miała tyle dzieci. Był czas, kiedy myślałam, że nie będzie już żadnego. W stanie wojennym byłam w ciąży. Podczas zatrzymania pobili mnie esbecy i straciłam dziecko. I szanse, że kiedykolwiek jeszcze uda mi się urodzić. Cóż, takie życie" - opowiadała w jednym z wywiadów: po upadku komunizmu razem z mężem stworzyła rodzinę zastępczą, a po kilku latach - rodzinny dom dziecka. Wychowała 12 dzieci, jedno z nich - Ola, prowadzi kolejny taki dom.

W 2000 r. otrzymała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.

Ewa Milewicz

Do opozycji szła - jak mówi - małymi krokami. Zaczęło się od ulotek, które rozlepiała na uniwersytecie w 1968 r.: ktoś ją poprosił, a ona nie odmówiła. Potem były kolejne prośby, KOR, aż w końcu jej mieszkanie na Żoliborzu stało się drukarnią. Miała już wtedy maleńką córeczkę, co sprawiało, że opozycyjne wybory stawały się jeszcze trudniejsze.

"W sierpniu ’80 Ewa znalazła się w gdańskiej stoczni i do dziś nie wiem, jak przeszła przez to wszystko na swoich kulach i w inwalidzkim wózku, ale jestem też pewna, że przejdzie zawsze przez wszystko najtrudniejsze. O tym, co tam się działo i stało, napisała tak ciekawy reportaż, że z drugoobiegowego »Biuletynu Informacyjnego« przedrukował go »Der Spiegel«. Był to jej pierwszy dziennikarski sukces, ale nie zajęła się jeszcze wtedy swoją przyszłą karierą. Mazowiecka »S« zaprzęgła ją zaraz do czarnej roboty, którą Ewa żmudnie ciągnęła w stanie wojennym i po nim, do końca PRL-u" - pisała Anka Kowalska. Teraz jest publicystką "Gazety Wyborczej": zawsze pisze, co myśli, i zawsze broni krzywdzonych. Odmówiła złożenia oświadczenia lustracyjnego: "Nie chcę się tłumaczyć z tego, co robiłam w PRL. Jeśli robiłam coś złego, to zostanę umieszczona w katalogu TW. Jeśli robiłam coś dobrego, nie będę się tym chlubić". W 2009 r. zwróciła Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, który otrzymała 3 lata wcześniej: oburzyło ją przyznanie tego odznaczenia pracownikom IPN-u biorącym udział w lustrowaniu Lecha Wałęsy.

Zofia Romaszewska

Jak wiele innych kobiet w opozycji, zaczynała

w KOR-ze.­­ Z wykształcenia fizyk, organizowała pomoc dla robotników Ursusa i Radomia, a od 1977 r. prowadziła Biuro Interwencji KSS "KOR", rejestrujące przypadki łamania praw człowieka i próbujące pomóc represjonowanym. "Trochę jeździłam, ale oczywiście mniej niż mąż. Za to odbierałam od wracających sprawozdania. Składali je niezwłocznie po powrocie, żeby było wiadomo, czy nikogo nic złego nie spotkało, czyli właśnie o drugiej lub trzeciej w nocy. A rano dom musiał normalnie funkcjonować, córka do szkoły, mąż do pracy. Na dodatek jestem zwolenniczką mieszczańskiego trybu życia. Pogodzić normalny mieszczański dom z rewolucyjną działalnością nie było, muszę przyznać, łatwo" - opowiadała na łamach "Rzeczpospolitej".

Kiedy wprowadzono stan wojenny, udało się jej uniknąć internowania. Działała dalej i współorganizowała podziemne radio "Solidarność". Pierwszą audycję nadano w Warszawie 12 kwietnia 1982 r. o godzinie 21.00 z nadajnika umieszczonego na dachu bloku na warszawskiej Ochocie. Wkrótce Romaszewska została aresztowana. Wyrok - 3 lata więzienia. Na wolność wyszła po roku na mocy amnestii.

Po upadku komunizmu pracowała w Biurze Interwencji Senatu, w tym roku była kandydatką PiS na Rzecznika Praw Obywatelskich. W 2006 r. została odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

Małgorzata Tarasiewicz

Dla Małgorzaty Tarasiewicz wolność łączyła się zawsze z równymi prawami kobiet i mężczyzn. W latach 80., po wcześniejszym pobycie w USA, angażowała się w protesty na uniwersytetach, działała w Ruchu "Wolność i Pokój". W listopadzie 1989 r. tworzyła Sekcję Kobiet w Solidarności. "Sekcja Kobiet chciała, aby »Solidarność« sporządziła program eliminacji dyskryminacji kobiet w zatrudnianiu i wynagradzaniu; przeprowadziła badania dotyczące konstytucyjnych gwarancji równości; działała na rzecz uprawnień socjalnych, np. urlopu rodzicielskiego zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, by przezwyciężyć stereotyp, że tylko kobiety są odpowiedzialne za obowiązki domowe" - wspominała na portalu oska.org.pl. Sekcja domagała się również wprowadzenia szkoleń dla kobiet powracających do pracy po dłuższej przerwie, ruchomego czasu pracy, większych możliwości zatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin, udogodnień dla kobiet pracujących w nocy, zapewnienia kobietom ciężarnym miejsc pracy chronionej. Czarę goryczy przechyliło wypowiedzenie się przez Sekcję przeciwko zakazowi aborcji: została przez władze "S" zdelegalizowana, a "Tygodnik Solidarność" oskarżył ją o to, że jest organizacją feministyczną.

Obecnie Małgorzata Tarasiewicz jest dyrektorem Stowarzyszenia Współpracy Kobiet, gdzie prowadzi międzynarodowe i regionalne projekty wspomagające udział kobiet w życiu społecznym i politycznym.

Anna Walentynowicz

Opowieść o niej to historia małej dziewczynki z Kresów, która przeszła przez wojnę, sieroctwo i upokorzenia, by poświęcić życie dla obrony skrzywdzonych. "Sama wielkiej krzywdy nie zwalczę, więc zaczęłam od drobnych spraw. Zebrałam od ludzi na wydziale kartki na mleko, po które musieli chodzić do odległej stołówki, przyniosłam z domu garnek, gotowałam mleko i nosiłam wszystkim na stanowiska pracy. To samo zrobiłam z zupą: dogadałam się z jednym człowiekiem, który mi przywoził zupę na wydział, podgrzewałam ją, a jak zjedli, zmywałam naczynia. Nie kosztem pracy, oczywiście, tylko podczas przerw" - mówiła Anna Walentynowicz Hannie Krall. Poza ludzką krzywdą nie mogła znieść kłamstwa. O tym, że państwo może kłamać, przekonała się podczas zjazdu młodzieży socjalistycznej w Berlinie w 1951, na który została wysłana jako przodownica pracy. Potem nie potrafiła już trzymać się z boku (współzakładała m.in. Wolne Związki Zawodowe). W sierpniu 1980 r., na 5 miesięcy przed emeryturą, została dyscyplinarnie zwolniona, co przesądziło o rozpoczęciu strajku w stoczni. Potem było internowanie, próba otrucia przez esbeków: historia niezłomności, uporu i rzadkiego wyczulenia na dyskryminację kobiet.

Anna Walentynowicz nie zaakceptowała Okrągłego Stołu ani polityki rządów po 1989 r. Uważała, że komuniści nie zostali ukarani i nadal wpływają na losy kraju. Wałęsę oskarżała o zdradę. Odznaczona Orderem Orła Białego (2006), zginęła w katastrofie smoleńskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Kobiety Solidarności (36/2010)