Kłopot z bombą A

Na uwolnienie globu od broni atomowej jest za późno. W debacie o rozbrojeniu nuklearnym, która wraca dziś za sprawą prezydenta Obamy, chodzi o zwarcie szeregów wobec groźby atomowego terroryzmu.

01.06.2009

Czyta się kilka minut

Północnokoreańską próbę atomową można uznać za odpowiedź na propozycje Baracka Obamy, który 5 kwietnia w Pradze zapowiedział "dążenie Ameryki do pokoju w świecie wolnym od broni nuklearnej".

Słowa godne uwagi, bo dotychczas tylko dwa razy prezydent USA proponował abolicję atomową: w 1946 r. Harry Truman apelował w ONZ, by poddać technologię jądrową kontroli międzynarodowej i zamknąć puszkę Pandory, którą rok wcześniej sam otworzył, każąc zrzucić bomby atomowe na praktycznie pokonaną Japonię. Stalin odmówił, Moskwa intensywnie pracowała wówczas nad własną bombą. Potem, w 1986 r., na szczycie w Reykjaviku Ronald Reagan próbował uzgodnić z Michaiłem Gorbaczowem likwidację wszystkich głowic w ciągu 10 lat. Pomysł upadł, gdy Reagan nie zgodził się na rezygnację z projektu obrony rakietowej.

W Hiroszimie i Nagasaki dwie bomby zabiły 210 tys. ludzi. Świadomość, jak śmiercionośna jest to broń, przez dekady neutralizowała zagrożenie: atak na państwo ją posiadające (lub chronione nuklearnym "parasolem" jednego z mocarstw) groziłby nieuchronnym i równie śmiertelnym odwetem. Sens posiadania bomby jądrowej nie wynikał z możliwości jej użycia, lecz z dążenia do własnego bezpieczeństwa.

Manifest Obamy

Ostatnio sytuacja się skomplikowała. Odkąd świat przestał być dwubiegunowy, założenie, że nasz wróg jest równie przewidywalny co my, stało się wątpliwe. Dla rządu Korei Północnej uzbrojenie rakiet głowicami jądrowymi to nie tyle ubezpieczenie (bo nikt nie ma interesu w atakowaniu Phenianu), co kluczowy element polityki zagranicznej i gospodarczej, opartej na szantażu.

Nikt nie zagwarantuje, że Kim Dzong Il nie zechce popełnić atomowego samobójstwa. Ponadto rosną obawy, że niektóre państwa mogą - dla zysku lub z powodów ideologicznych (stary sen o "islamskiej bombie atomowej") - podzielić się wiedzą i materiałami z innymi, mniej przewidywalnymi. Tak było w Pakistanie, gdzie Abdul Qadeer Khan - naukowiec i inżynier, "ojciec" tamtejszej bomby atomowej - przekazywał technologię jądrową Libii, Iranowi i Korei Płn. Stąd niedaleko do wizji mrożącej krew w żyłach: broni atomowej użytej przez terrorystów. Gdzie wówczas kierować atak odwetowy?

"Dziwnym zrządzeniem losu ryzyko globalnej wojny atomowej zmniejszyło się, ale zagrożenie atakiem jądrowym wzrosło" - zauważył Obama. Najpewniej to właśnie lęk przed bombą A w rękach Al-Kaidy czy irańskich ajatollahów kryje się za jego inicjatywą. Ustawienie Stanów Zjednoczonych w roli lidera rozbrojeniowego ma nakłonić inne wahające się mocarstwa atomowe do ściślejszej współpracy z USA przeciw "bandyckim reżimom".

Tymczasem choć Rosja i Chiny przyklaskują idei rozbrojenia, to mają na myśli rozbrojenie Ameryki - i nie przestają kryć Teheranu i Phenianu. Hipokryzja jest też obecna po stronie Waszyngtonu, któremu broń atomowa przeszkadza tylko wtedy, gdy jest w rękach jego nieprzyjaciół.

Sankcje na Indie i Pakistan - sojuszników USA - nałożone po przeprowadzeniu przez te kraje testów jądrowych w 1998 r., szybko zostały zniesione. Stany nie rzucają też gromów na Izrael, który skrycie wyprodukował więcej ładunków nuklearnych, niż mają ich Chiny, i nigdy się do tego nie przyznał.

W deklaracji Obamy, którą niektórzy omyłkowo wzięli za manifest idealizmu, widać Realpolitik: prezydent przyznał, że likwidacji broni atomowej nie da się osiągnąć szybko, "pewnie nie za jego życia". Ogłosił, że "kraje posiadające broń atomową będą zmierzały do rozbrojenia, kraje bez broni atomowej nie dostaną jej". Innymi słowy: wy zapomnijcie o atomie, a my postaramy się ograniczyć. "Dążenie do rozbrojenia to nie to samo, co rozbrojenie" - zauważa Jonathan Schell w "The Nation". - "Nieszczere zobowiązanie do abolicji ma powstrzymać innych przed wejściem do klubu atomowego, który sam ani myśli się zmienić".

Czy można się zabezpieczyć?

Wszyscy są zgodni, że broń atomowa to zło. Paradoks polega na tym, że nikt z niej nie zrezygnuje, jeśli wcześniej nie zrobią tego pozostali. A nawet największym optymistom ciężko sobie wyobrazić, że komplet państw atomowych - tych "dobrych" i tych "złych", budujących bomby otwarcie bądź w tajemnicy - na znak dany przez Stany pozbędzie się najcenniejszego wyposażenia swych zbrojowni.

Trend jest odwrotny. O wejściu do klubu atomowego myślą kolejne państwa. Amerykanie podejrzewają, że obok Iranu tajny program jądrowy ma Syria. Pomysł posiadania własnej bomby przestaje być tabu w Japonii, a Korea Południowa przyznała, że jej naukowcy potajemnie eksperymentowali ze wzbogacaniem materiału rozszczepialnego. To skutek wzrostu zagrożenia. Choć Tokio i Seul są pod "parasolem" USA, nie mają wcale pewności, czy po ataku Korei Północnej na ich terytorium Waszyngton zaryzykuje kontruderzenie, jeśli Phenian będzie posiadać zdolność ataku atomowego na Stany.

Mimo wszystko manifest Obamy to krok w dobrym kierunku, bo przyniósł zapowiedź konkretnych działań jego rządu: ratyfikacji Traktatu o Całkowitym Zakazie Prób Jądrowych (poza USA bojkotują go m.in. Chiny, Indie, Pakistan, Izrael), uchwalenia zakazu produkcji wysoko wzbogaconego plutonu i uranu (dotąd Stany się mu sprzeciwiały), uzgodnienia kolejnej redukcji arsenałów nuklearnych z Rosją do końca tego roku (do 1000-1500 głowic, z obecnych 2200) i starań o zabezpieczenie całego istniejącego materiału rozszczepialnego.

Warto trzymać kciuki, choć do świata wolnego od cienia atomowego grzyba droga daleka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2009