Kirgistan: Jedyne takie wybory

W Azji Środkowej, uchodzącej za raj satrapów, emirów i chanów, tylko górzysty Kirgistan wybiera sobie przywódców w wolnych elekcjach.

14.10.2017

Czyta się kilka minut

Przygotowywanie lokalu wyborczego w wiosce Bajtik, 20 km od Biszkeku, 13 października 2017 r. / Fot. Wiaczesław Osełedko / AFP PHOTO / East News
Przygotowywanie lokalu wyborczego w wiosce Bajtik, 20 km od Biszkeku, 13 października 2017 r. / Fot. Wiaczesław Osełedko / AFP PHOTO / East News

W niedzielę mieszkańcy Kirgistanu znów pójdą na wybory, a kraj ten znów przejdzie do najnowszej środkowoazjatyckiej historii jako pierwszy w regionie, w którym przywódca odda po dobroci władzę innemu tylko dlatego, że tak stanowi kirgiskie prawo.

Odkąd ćwierć wieku temu ogłosili niepodległość, Kirgizi zawsze różnili się pod tym względem od sąsiadów. Pierwszymi prezydentami niepodległych Turkmenistanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kazachstanu zostali komunistyczni sekretarze, którzy wcześniej sprawowali władzę z nadania imperialnej metropolii, Moskwy. Kirgizi zaś na pierwszego prezydenta wybrali sobie naukowca, Askara Akajewa, który do partii komunistycznej nawet nie należał. 

 

Ojcowie i opiekunowie

Pod rządami Saparmurada Nijazowa, pustynny Turkmenistan przemienił się kliniczny przykład satrapii, a nie zawracając sobie głowy pozorami, „Turkmenbasza – Ojciec Wszystkich Turkmenów” (tak się właśnie były sekretarz kazał tytułować) ogłosił się władcą dożywotnim. Kiedy umarł w 2006 r., na prezydenckim fotelu zastąpił go jego osobisty dentysta i medyk Kurbanguli Berdymuhammedow. Rządzi już trzecią kadencję i choć na razie nie powiedział, że będzie panował do śmierci, kazał poddanym tytułować siebie „Arkadagiem-Opiekunem”.

Znany ze skrytości prezydent Uzbekistanu Islam Karimow też niczego nie ogłaszał, ale wszyscy i tak wiedzieli, że będzie panował do śmierci (umarł w grudniu zeszłego roku). Podobnie jak Nursułtan Nazarbajew, jedyny prezydent, jakiego znają Kazachowie, który przyznał sobie oficjalny tytuł „Ojca Narodu”.

„Ojcem Narodu” ogłoszony został także Emomali Rachman, choć to nie on był pierwszym prezydentem niepodległego Tadżykistanu. Panowanie pierwszego, Rachmana Nabijewa,  błyskawicznie przerwała pierwsza na obszarze byłego Związku Radzieckiego muzułmańska rewolucja i wojna domowa, jaka wskutek niej wybuchła. Rachman był wtedy dyrektorem kołchozu, ale wojenne burze wyniosły go do godności prezydenta, którą sprawuje do dziś. W Tadżykistanie nazywany jest też „Twórcą Pokoju i Narodowej Zgody”.

 

Zakwitły tulipany

W Kirgistanie Akajew naśladował sąsiadów tylko wtedy, gdy - jak oni - kazał wprowadzać poprawki do konstytucji, by móc liczyć dozwolone prawem dwie prezydenckie od nowa. Kiedy jednak w 2005 r. złamał obietnicę, że ustąpi z urzędu, w Kirgistanie wybuchła uliczna rewolucja „tulipanów” (porównywano ją z rewolucją „róż” z Tbilisi i „pomarańczową” z Kijowa), która zmiotła go z tronu. Na nowego prezydenta został wybrany jeden z pogromców Akajewa, Kurmanbek Bakijew, ale gdy zdaniem poddanych niebezpiecznie zaczął upodabniać do kolegów po fachu z sąsiedztwa, Kirgizi znów wyszli na ulice i obalili kolejnego przywódcę.

Władzę w kraju znów przejęli przywódcy „tulipanowej” rewolucji, a tymczasowym prezydentem została Roza Otumbajewa, pierwsza w Azji Środkowej kobieta na stanowisku szefa państwa. W kolejnej wolnej elekcji Kirgizi wybrali innego „tulipanowego” rewolucjonistę Ałmazbeka Atambajewa. A żeby zabezpieczyć się przed ryzykiem, że władza uderzy mu do głowy i jako kolejny bohater przepoczwarzy się w tyrana, uradzili i zapisali w konstytucji, że w Kirgistanie prezydent będzie mógł rządzić tylko przez jedną, sześcioletnią kadencję. Na wszelki wypadek zapisali też w ustawie zasadniczej, że przez następnych dziesięć lat nie wolno jej zmieniać.

 

Księgowy…

Wyznaczony konstytucyjnie termin panowania prezydenta z Biszkeku właśnie się kończy i w niedzielę Kirgizi pójdą wybierać sobie nowego. O ich głosy ubiega się tuzin kandydatów, ale tak naprawdę liczy się tylko dwóch. I jeden, i drugi byli u Atambajewa premierami. Ustępujący prezydent wybrał już sobie spośród nich następcę i udzielił mu nawet błogosławieństwa. To dobiegający sześćdziesiątki Sooronbaj Dżeenbekow, agronom i księgowy, uważany za człowieka niesamodzielnego i pozbawionego politycznych ambicji, za to lojalnego i posłusznego wobec ustępującego szefa państwa.

Właśnie charakter Dżeenbekowa i gorliwość ustępującego prezydenta, by właśnie jego namaścić na swojego następcę niepokoi Kirgizów. Atambajew nie dotrzymał już jednego zakazu i pod koniec zeszłego roku zmienił jednak konstytucję, a poprawki rozszerzyły znacznie zakres władzy premiera kosztem kompetencji prezydenta, a zwłaszcza parlamentu. Kirgizi podejrzewają, że zmuszony do złożenia prezydentury Atambajew myśli o tym, żeby rządzić jako premier (takie nowe polityczne mody wyznaczył w Rosji Władimir Putin, potem w Gruzji próbował naśladować go Micheil Saakaszwili, a w Armenii zastanawia się nad tym Serż Sarkisjan, zbliżający się do końca prezydenckiego panowania) lub szef rządzącej partii. Albo przynajmniej tak urządzić scenę polityczną (w sierpniu w podejrzanym procesie, przypominającym sądy kapturowe, na osiem lat więzienia za korupcję został skazany jego główny rywal Omurbek Telebajew, dawny towarzysz z czasów „tulipanowej rewolucji), by przejść na emeryturę, zachowując wpływy i nie martwiąc się o swoje bezpieczeństwo i majątek.

 

…czy przybysz

Intrygi Atambajewa i otwarte faworyzowanie przez niego Dżeenbekowa, zwiększają szanse drugiego z byłych premierów, młodszego o dekadę Omurbeka Babanowa, bogacza, imponującego zwłaszcza młodszym wyborcom, narzekającym na biedę i beznadziejną codzienność.

W obawie przed Babanowem, obóz rządzący wytoczył przeciwko niemu najcięższe armaty. Wypominano mu na każdym kroku, że nie jest czystej krwi Kirgizem. Podczas swojej prezydentury Atambajew chętnie odwoływał się wszak do tutejszego nacjonalizmu, głoszącego, że Kirgistan jest ojczyzną Kirgizów, a inne mieszkające w kraju narody powinny być im wdzięczne za udzieloną im gościnę. Ojciec Babanowa jest Kirgizem, ale matka Kurdyjką, wywodzącą się z rodziny przesiedlonej do Kirgistanu z Kaukazu przez Stalina. Wyciągnięto mu też, że przez kilka lat był obywatelem Kazachstanu, a jego żona jest Kazaszką, i oskarżono, że nie będąc Kirgizem czystej krwi, trzyma stronę kirgiskich Uzbeków, stanowiących jedną piątą ludności sześciomilionowego kraju. 

 

Niespokojna kotlina

W kirgiskiej polityce zarzut, nawet nie dowiedziony, o sprzyjanie Uzbekom, należy do najcięższych. W ćwierćwiecznej historii niepodległego kraju do krwawych konfliktów między Kirgizami i Uzbekami dochodziło co najmniej trzykrotnie, po raz ostatni w 2010 roku, gdy zginęło prawie dwa tysiące ludzi. Etniczne wojny wybuchają na południu, w kotlinie Fergany, podzielonej między Kirgistan, Uzbekistan i Tadżykistan. W przypadającej Kirgistanowi części kotliny Uzbecy stanowią prawie połowę ludności.

Fergana, najgęściej zaludniony region Azji Środkowej, jest nie tylko areną konfliktów etnicznych i granicznych: w ostatnich latach stała się też kolebką miejscowego dżihadyzmu. Bieda i przeludnienie sprawiają, że młodzi wędrują za chlebem, a na obczyźnie stają się łatwym celem dla werbowników z Al-Kaidy czy Państwa Islamskiego. Wśród środkowoazjatyckich ochotników, którzy zaciągnęli się pod sztandary kalifatu podczas wojny w Syrii, zdecydowaną większość stanowili właśnie przybysze z kotliny, zwłaszcza z jej kirgiskiej części. Wiele religijnych organizacji i duchownych, zakazanych i prześladowanych w Uzbekistanie czy Tadżykistanie, przenosi się do Kirgistanu i korzysta z panujących tam liberalnych praw i obyczajów.

 

Północ-południe

Odwzajemniając się przeciwnikom za zarzuty, że nie jest stuprocentowym Kirgizem, pochodzący z bogatej i zurbanizowanej północy kraju Babanow oskarża wywodzącego się z południa Dżeenbekowa (rywalizacja bogatej północy z ubogim południem jest najważniejszą linią podziałów w kirgiskiej polityce) nie tylko o konszachty z kirgiskimi nacjonalistami, ale też z muzułmańskimi fanatykami i ich mecenasami z Arabii Saudyjskiej i szejkanatów znad Zatoki Perskiej.

Niespokojną sytuację na kirgiskim południu dodatkowo komplikuje fakt, że jego stolica, Osz, położona przy głównym opiumowym szlaku z Afganistanu do Rosji, przerodziła się w ostatnich latach w niezależną od Biszkeku, przemytniczą metropolię, opanowaną przez zjednoczonych w biznesowym przymierzu miejscowych urzędników, dygnitarzy i gangsterów. 

PS. Czad, najważniejszy afrykański sojusznik Zachodu w wojnie z dżihadystami, wpisany przez Donalda Trumpa na „czarną listę” państw, których obywateli nie będzie się wpuszczać do Ameryki (pisaliśmy o tym w „TP” dwa tygodnie temu), wycofał swoje wojska z Nigru, gdzie walczyły z nigeryjskimi partyzantami z ugrupowania Boko Haram. Pracownicy z organizacji dobroczynnych, działających w regionie jeziora Czad informują o pojawieniu się nowej armii uchodźców, którzy po wycofaniu Czadyjczyków uciekają ze swoich wiosek w obawie przez atakami Boko Haram. W 2016 r. na wojnę z nigeryjskimi dżihadystami Czad posłał do Nigru, Nigerii i Kamerunu ponad 2 tys. żołnierzy. Wojska z Czadu walczą też w Mali z działającymi tam dżihadystami z saharyjskiej filii Al-Kaidy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej