Kijów czeka na autokefalię

Będzie to wstrząs nie tylko religijny, ale także polityczny i społeczny: ukraińskie prawosławie ma ostatecznie uniezależnić się od Moskwy.

18.06.2018

Czyta się kilka minut

Metropolita Fiłaret z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego obchodzi Wielkanoc z żołnierzami, którzy jadą na front, 2017 r. / GLEB GARANICH / REUTERS / FORUM
Metropolita Fiłaret z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego obchodzi Wielkanoc z żołnierzami, którzy jadą na front, 2017 r. / GLEB GARANICH / REUTERS / FORUM

Od połowy kwietnia świat prawosławny czeka na decyzję patriarchy ekumenicznego Bartłomieja w sprawie przyznania Kościołowi prawosławnemu Ukrainy autokefalii – pełnej niezależności kanonicznej w ramach wspólnoty prawosławnej. Wiele wskazuje, że decyzja już zapadła, a odpowiedni tomos (dekret) zostanie ogłoszony jeszcze przed rocznicą chrztu Rusi, obchodzoną 28 lipca.

Wyodrębnienie ukraińskiego Kościoła prawosławnego – i jednocześnie zjednoczenie podzielonych dziś prawosławnych Ukrainy – będzie wstrząsem. Nie można oczekiwać, aby proces tworzenia nowego Kościoła partykularnego przebiegał bez konfliktów. Jedną z przyczyn sporów – ale tylko jedną z wielu – będzie przeciwdziałanie Moskwy: zarówno Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RCP), jak też państwa rosyjskiego.

Na razie nie wiadomo, w jaki sposób zostanie powołany nowy Kościół partykularny: czy przez uznanie samozwańczego dotychczas Patriarchatu Kijowskiego, czy też przez wyodrębnienie ukraińskich diecezji Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego, uznającego zwierzchność patriarchy Moskwy. Każde z tych rozwiązań ma dobre i złe strony. I każde w inny sposób „zaprogramuje” nieuniknione konflikty.

Najpierw była Ruś Kijowska

Tysiąc lat temu Ruś Kijowska była luźnym konglomeratem księstw plemiennych i republik kupieckich, obejmującym w przybliżeniu terytorium dzisiejszej północno-zachodniej i środkowej Ukrainy, Białorusi oraz północno-zachodniej Rosji (obszar późniejszej Moskiewszczyzny był w X w. marginalnym pograniczem). Jej centrami były Kijów i Nowogród Wielki, a spoiwem – rzeczny szlak handlowy, łączący wschodnią Skandynawię z centrum ówczesnej Europy, Konstantynopolem.

To właśnie związki handlowe (a więc i polityczne) Rusi z Cesarstwem Wschodnim zdecydowały o tym, że w 988 r. kniaź (monarcha) kijowski Włodzimierz (Wołodymyr, Władimir, Valdemaras) przyjął chrześcijaństwo w obrządku wschodnim. Chrześcijaństwo tyleż prawosławne, co katolickie – definitywny rozłam w Kościele powszechnym miał dopiero nadejść.

Centrami powołanej na początku XI w. metropolii kijowskiej były Kijów i Nowogród; dopiero po kilku wiekach zaczęła rosnąć rola pogranicznego Włodzimierza nad Klaźmą, zastąpionego później przez Moskwę. Metropolici kijowscy podporządkowani byli patriarchom ekumenicznym i cieszyli się znaczną autonomią, ale nie autokefalią. Po najazdach mongolskich metropolici kijowscy przenieśli w 1299 r. swą siedzibę z wyniszczonego Kijowa do Włodzimierza nad Klaźmą.

W 1458 r. – wkrótce po zdobyciu Konstantynopola przez Turków i tym samym upadku Cesarstwa Wschodniego – metropolia moskiewska samowolnie oddzieliła się od kijowskiej, a metropolici kijowscy wrócili do swej nominalnej siedziby, podporządkowanej już Wielkiemu Księstwu Litewskiemu.

Matka i dziecko

Półtora stulecia później, w 1589 r., metropolici moskiewscy otrzymali godność patriarchów, zaś w 1686 r. – po ugruntowaniu się rosyjskiego władztwa nad Kijowem i lewobrzeżną Ukrainą – Moskwa podporządkowała sobie metropolię kijowską. Zresztą wbrew woli patriarchy ekumenicznego (jego zgoda, wymuszona ex post, została cofnięta w 1924 r.).

Jednak – wbrew stanowisku Moskwy – nie stała się ona w ten sposób prawowitym Kościołem-matką metropolii kijowskiej. Nie ma wątpliwości, że to Moskwa jest kanonicznym „dzieckiem” Kijowa, a nie na odwrót. Takie jest też stanowisko Fanaru (to siedziba patriarchatu ekumenicznego oraz jedna z dzielnic Stambułu), wyraźnie potwierdzone w ostatnich miesiącach.

Podczas wojny o niepodległość Ukrainy w latach 1917-21 Dyrektoriat Ukraińskiej Republiki Ludowej proklamował powstanie Ukraińskiego Autokefalicznego Synodalnego Kościoła Prawosławnego, co synod części ukraińskich biskupów prawosławnych potwierdził w maju 1920 r. Kościół ten, po okresie krótkiego rozwoju, został zniszczony przez reżim komunistyczny i przetrwał jedynie na emigracji. Jego „grzechem pierworodnym” pozostało to, że został ustanowiony przez władzę świecką, w dodatku o programie socjalistycznym i co najmniej antyklerykalnym.

Po rozwiązaniu Związku Sowieckiego Kościół autokefaliczny wrócił na Ukrainę, jednak zdobył dość ograniczone poparcie i głównie w obwodach zachodnich. Przyczyną było przede wszystkim to, że metropolita Mstysław, zwierzchnik emigracyjnych autokefalistów, nie zdołał porozumieć się z patriarszym egzarchą Ukrainy metropolitą Fiłaretem, który po przegraniu walki o tron patriarchy Moskwy dokonał w 1995 r. rozłamu w ukraińskim prawosławiu i ogłosił się patriarchą.

Wydaje się, że Fiłaret – działający co najmniej w poufnym porozumieniu z pierwszym prezydentem Ukrainy Leonidem Krawczukiem – nie chciał zgody z emigracyjnym hierarchą, którego pojęcie o tym, czym ma być Kościół i jak mają wyglądać jego stosunki z państwem, diametralnie różniło się od sowieckiego prawosławia; jego zaś nieodrodnym dzieckiem był samozwańczy patriarcha kijowski.

Trzy Kościoły

W wyniku rozłamu na niepodległej Ukrainie ukształtowały się trzy wielkie struktury prawosławne (oprócz nich są jeszcze niewielkie wspólnoty, niekiedy o sekciarskim charakterze).

Pierwszą z nich jest Ukraiński Kościół Prawosławny (UPC), uznający zwierzchność patriarchów Moskwy, jednak cieszący się szeroką autonomią. Ma on największą sieć diecezjalną i parafialną, najliczniejsze duchowieństwo, a jego wierni początkowo przeważali wśród prawosławnych Ukrainy. UPC jest uznawany przez pozostałe Kościoły prawosławne za prawdziwy Kościół, nie ma więc wątpliwości co do ważności sprawowanych przezeń sakramentów.

Drugą strukturą jest Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego (UPC-KP), którego twórcą i zwierzchnikiem jest wspomniany metropolita Fiłaret. Ma rozbudowaną sieć duszpasterską i zyskuje coraz liczniejszych wiernych. Inaczej niż UPC, w którym rywalizują orientacje promoskiewska i „narodowa”, Patriarchat Kijowski stoi na stanowisku narodowym, a nawet – nacjonalistycznym.

Trzecia struktura, Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny (UAPC) ma niewielkie wpływy; także on stoi na stanowisku narodowym.

Ani UPC-KP, ani UAPC nie zostały uznane przez wspólnotę prawosławną – są traktowane jako struktury schizmatyckie, a ważność sprawowanych w nich sakramentów jest podważana.

Według najnowszych danych UPC liczy 52 diecezje i 12 tys. parafii, UPC-KP – 35 diecezji i 5 tys. parafii, zaś UAPC 14 diecezji i ok. tysiąca parafii. Ocena liczby wiernych jest bardzo trudna, gdyż nad Dnieprem świadomość znaczenia podziałów konfesyjnych jest niewielka, zaś praktykowanie w cerkwi, do której jest najbliżej – powszechne. W sondażach prawie jedna trzecia respondentów, uznających się za prawosławnych, zamiast przynależności do jednego z Kościołów deklaruje, że są „po prostu prawosławnymi”. W jakiej mierze są to deklaracje obojętności na spór konfesyjny, a w jakiej odmowa ujawnienia swej afiliacji – nie sposób dociec.

Jednak z różnych danych wynika, że z biegiem lat liczba wiernych UPC-KP rosła, UPC zaś spadała. Wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej przyspieszył ten proces: wiosną tego roku przynależność do UAPC deklarowało już 43 proc. prawosławnych respondentów, a do UPC – tylko 19 proc. Choć są to dane niepełne, bo nie da się przeprowadzić badań na zaanektowanym Krymie i w okupowanej części Donbasu, gdzie niewątpliwie dominują wierni UPC.

W cieniu wojny w Donbasie

Już w pierwszych latach niepodległości w Kijowie (i Lwowie) rzucono hasło „Niepodległe państwo potrzebuje niepodległego Kościoła” i konieczności budowy ukraińskiego Kościoła partykularnego (po ukraińsku: pomisna cerkwa) obrządku wschodniego. Według niektórych zwolenników tej koncepcji miałby objąć także grekokatolików.

Wydaje się, że hasło to nie pojawiło się w kręgach kościelnych, lecz wśród patriotycznej inteligencji skupionej wokół prezydenta Krawczuka, szybko jednak zostało podchwycone przez Patriarchat Kijowski. Krawczuk, a potem Wiktor Juszczenko (prezydent w latach ­2005-10), popierali UPC-KP; ten drugi bezskutecznie usiłował skłonić patriarchę ekumenicznego Bartłomieja do przyznania mu autokefalii. Natomiast prezydent Leonid Kuczma (urzędujący w latach 1994–2005), zachowywał dystans wobec sporów religijnych, choć sprzyjał „moskiewskiej” UPC. Wiktor Janukowycz popierał ją już otwarcie. Jednak kwestie konfesyjne pozostawały na marginesie ukraińskiej polityki.

Rosyjska aneksja Krymu i wojna w Donbasie zmieniły sytuację. Wszystko, co rosyjskie, zaczęło być postrzegane przez większą niż kiedykolwiek część Ukraińców jako już nie obce, lecz wrogie. Poparcie Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego oraz części UPC dla antyukraińskiej polityki Kremla stało się jawne dla wszystkich. Zarazem jednak część hierarchów UPC zaczęła popierać zerwanie z patriarchatem Moskwy.

Poroszenko za autokefalią

Władze publiczne nie mogły dłużej lekceważyć polityki wyznaniowej. Dlatego prezydent Petro Poroszenko zdecydował się poprzeć, a może nawet zainspirować petycję o przyznanie autokefalii. Osobiście też rozmawiał w tej sprawie z patriarchą Bartłomiejem na początku kwietnia, krótko przed ogłoszeniem (i poparciem przez władze państwa) tej petycji.

Poroszenko jest pierwszym prezydentem Ukrainy zarazem rzeczywiście religijnym, jak też wierzącym w sposób dość nowoczesny (religijność Janukowycza była szczera, ale mocno zabobonna, z kolei demonstracyjny udział Juszczenki w praktykach religijnych był głównie instrumentem politycznym). Poroszenko jest wiernym UPC – i ta przynależność konfesyjna stała się dla niego problemem tak duchowym, jak i politycznym, skoro jest prezydentem kraju, z którym Rosja toczy wojnę. Wojnę „hybrydową”, a więc także religijną.

Jednak motywacje polityczno-patriotyczne i stricte religijne nie wyczerpują motywacji prezydenta Ukrainy i jego otoczenia. Wiosną 2019 r. kraj czekają wybory prezydenckie, a szanse Poroszenki na reelekcję są obecnie nieznaczne. Aby myśleć o zwycięstwie, potrzebuje on wydarzenia, które zatrze wrażenie niezbyt udolnych rządów i przywróci mu zaufanie wyborców. Powołanie autokefalicznego Kościoła prawosławnego znakomicie odpowiadałoby tym potrzebom.

Bartłomiej zmienia zdanie

Patriarchat ekumeniczny w Konstantynopolu długo nie przyjmował do wiadomości istnienia UPC-KP i UAPC jako struktur rozłamowych – choć równocześnie nie uznawał rosyjskiej kategorii „terytorium kanonicznego”, zgodnie z którym obszar byłego Imperium Rosyjskiego (a przynajmniej Związku Sowieckiego) ma pod względem cerkiewnym pozostawać w jurysdykcji patriarchów Moskwy. To stanowisko pozostaje w sprzeczności z tradycyjną dla prawosławia zasadą uzgadniania granic Kościołów partykularnych z granicami państw.

Jednak w kwietniu tego roku Fanar przyjął petycje obu tych Kościołów w sprawie autokefalii – zapowiadając, że rozpatrzy ją „jako jego [tj. ukraińskiego Kościoła – red.] prawdziwy Kościół-matka”. Nawet jeśli nie była to już zapowiedź decyzji pozytywnej, sam fakt był istotną zmianą stanowiska patriarchy Bartłomieja. A także dowodem słabnięcia wpływów patriarchatu Moskwy w Kościele prawosławnym.

Skąd ta zmian? Punktem zwrotnym było prawdopodobnie udaremnienie przez Moskwę w 2016 r. dzieła życia patriarchy Bartłomieja: Soboru Wszechprawosławnego, zwołanego po raz pierwszy od tysiąca lat. Zbojkotowanie go przez delegacje Kościołów Rosji, Gruzji i Bułgarii, a także Patriarchatu Antiocheńskiego (jednego z czterech starożytnych patriarchatów, dziś z siedzibą w Damaszku, a więc ściśle uzależnionego od władz Syrii, które z kolei są silnie zależne od Kremla) odebrało temu soborowi walor powszechności, uczyniło zeń jedną więcej konferencję eklezjalną.

Moskwa – tak cerkiewna, jak i państwowa – stara się dziś montować koalicję sprzeciwu wobec ukraińskiej autokefalii. Wykorzystuje tu również kanały wpływu na sam Fanar, a przede wszystkim – mniszą republikę Athos (w granicach Grecji), którą od lat obficie finansowała i zasilała kadrami. Jednak opinia innych Kościołów prawosławnych nie jest dla patriarchy ekumenicznego wiążąca: to on, jako głowa Kościoła-matki, suwerennie podejmuje decyzję.

Niedługo ją poznamy.

Jedność i rozłamy

Dekret o autokefalii będzie jednak dopiero początkiem procesu zjednoczeniowego.

Samo połączenie UPC-KP i UAPC wymagać będzie zwołania synodu obu Kościołów – choćby w celu ujednolicenia dublujących się sieci diecezjalnych i parafialnych. Trudno będzie uniknąć konfliktów, choćby ambicjonalnych.

Nie wiadomo też, czy na czele nowego Kościoła stanie metropolita, czy jednak patriarcha. A jeśli to drugie, to czy Fanar uzna godność patriarszą Fiłareta, czy też ten sędziwy (rocznik 1929) hierarcha usunie się do klasztoru, pozwalając obrać kogoś nowego. Pierwsze rozwiązanie utrudni, drugie zaś – ułatwi przechodzenie do nowego Kościoła parafii i diecezji należących dziś do prawosławia „moskiewskiego” (UPC).

Jeśli wierzyć sondażom, poparcie dla niezależności Kościoła prawosławnego jest na Ukrainie bardzo wysokie. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że jego zjednoczenie może nastąpić jedynie przez rozłam w UPC – bo część jego wiernych, kapłanów i biskupów wybierze wierność Moskwie. Można oczekiwać, że UPC zostanie rozwiązana, a jego „promoskiewska” część wejdzie w skład Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (być może jako egzarchat patriarszy z ograniczoną autonomią). Tak przynajmniej spekuluje się w Kijowie.

Także i tu nie obędzie się bez konfliktów – zwłaszcza tam, gdzie lokalne wspólnoty podzielą się i będą walczyć o świątynie i inne obiekty. Takie konflikty, często z użyciem przemocy i interwencjami nacjonalistycznych bojówek, miały miejsce podczas rozłamu sprzed ćwierćwiecza. Nie ma powodów, aby sądzić, że teraz uda się ich uniknąć. W te spory i konflikty będą interweniować państwo i partie polityczne, przygotowujące się już do wyborów 2019 r. (wiosennych prezydenckich i jesiennych parlamentarnych). A także – agentura Federacji Rosyjskiej.

Jaki będzie (jeśli będzie, bo wciąż nie mamy pewności) zjednoczony ukraiński Kościół prawosławny? Jak wielką część wiernych i kapłanów zgromadzi? Czy uda mu się przejęcie Ławry Kijowskiej i Ławry Poczajowskiej, dotąd będących ostojami orientacji promoskiewskiej (ławra to klasztor o szczególnym znaczeniu i roli)? I jak silny będzie sprzeciw wobec zjednoczenia? Bogu jedynie to wiadomo.

Co zrobi Moskwa?

Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu trudno będzie pogodzić się z utratą zwierzchnictwa nad Kijowem.

Nie tylko dlatego, że nie można wykluczyć, iż autokefalia Ukrainy zepchnie Rosyjską Cerkiew na drugie miejsce w świecie prawosławnym (wedle dostępnych danych w Federacji Rosyjskiej jest ok. 14 tys. parafii prawosławnych, podczas gdy trzy struktury istniejące na Ukrainie mają łącznie ok. 18 tys. parafii). Ani nie tylko dlatego, że z pewnością pozbawi to Moskwę dużej części dochodów. Przyczyną sprzeciwu Moskwy będzie przede wszystkim to, że rosyjska Cerkiew buduje swój prestiż na (zawłaszczonym przez siebie) tysiącletnim dziedzictwie chrześcijaństwa kijowskiego.

To, że patriarchat w Moskwie nie uzna ukraińskiej autokefalii i nie nawiąże kontaktów z nowym Kościołem, można uznać za pewne. Z kolei kontakty między Moskwą a patriarchą Bartłomiejem staną się chłodniejsze – to także wydaje się nieuniknione. Pytanie, do jakiego stopnia – i czy nie dojdzie do zerwania między Moskwą a Fanarem. Czyli do schizmy.

Nie można tego wykluczyć. ©

TADEUSZ A. OLSZAŃSKI jest emerytowanym analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Autor książek, m.in.: „Historia Ukrainy w XX wieku”, „Trud niepodległości. Ukraina na przełomie tysiącleci”, „Ćwierćwiecze niepodległej Ukrainy. Wymiary transformacji”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2018