Kij na psa stróżującego

Organizacje pozarządowe od ponad pół roku mają nowego rządowego „opiekuna” – Narodowy Instytut Wolności. Nie wydaje się, by jego działanie miało zaradzić bolączkom trzeciego sektora.

21.05.2018

Czyta się kilka minut

 / ZYGMUNT JANUSZEWSKI
/ ZYGMUNT JANUSZEWSKI

Z rządowych deklaracji wynika, że dzięki powołaniu – ustawą z 15 września 2017 r. – Narodowego Instytutu Wolności (NIW) sprawami rozwoju społeczeństwa obywatelskiego zajmie się instytucja publiczna skoncentrowana wyłącznie na sprawach organizacji pozarządowych. Nadzór nad nową jednostką pełni przewodniczący Komitetu ds. Pożytku Publicznego (KPP), czyli wicepremier Piotr Gliński.

Tyle że dokręcanie śruby rządowej kontroli nad organizacjami nie jest istotą społeczeństwa obywatelskiego.

– Uporządkowanie formuły przekazywania środków przez rząd nie byłoby złe, np. po to, aby uniknąć sytuacji, w której ministerstwa prowadzą sprzeczną politykę albo robią konkursy znacznie różniące się poziomem profesjonalizmu – mówi Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon, działającej na rzecz wolności i ochrony praw człowieka w społeczeństwie nadzorowanym. – Patrząc na same przepisy, można jeszcze było mieć nadzieję, że Narodowy Instytut Wolności będzie przede wszystkim pełnił funkcję koordynacyjną, bez ideologii i politycznego nadzoru. Jednak styl działania nowej instytucji i sposób dystrybuowania środków już te nadzieje zaprzepaściły.

Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska zwraca m.in. uwagę na preambułę ustawy o NIW, która pojawiła się już po etapie konsultacji społecznych i mówi, że „państwo polskie wspiera wolnościowe i chrześcijańskie ideały obywateli i społeczności lokalnych, obejmujące tradycję polskiej inteligencji, tradycję niepodległościową, narodową, religijną, socjalistyczną oraz tradycję ruchu ludowego”. Jej zdaniem takie wyliczenie oznacza dla aparatu państwa wskazówkę – co wolno wspierać, czego nie.

W uzasadnieniu projektu autorzy trafnie określili problemy organizacji pozarządowych. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób powołanie NIW miałoby się przyczynić do ich rozwiązania.

„Jako jeden z mankamentów polskiego sektora pozarządowego od lat wskazuje się jego uzależnienie od środków publicznych i ograniczenie, w rezultacie, swobody działania. Tymczasem proponowany w projekcie system wsparcia przewiduje utworzenie jeszcze bardziej scentralizowanej instytucji, nad którą praktycznie całkowitą kontrolę będą sprawowały organy władzy wykonawczej” – argumentował Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych przy okazji konsultacji publicznych do projektu ustawy o NIW.

Grantoza i brak wizji

Bolączki sektora (wskazywane w uzasadnieniu projektu ustawy) to m.in. słabość organizacji strażniczych, eksperckich i konsumenckich, obawa, że NGO-sy często korzystają z dotacji nie po to, by realizować cele społeczne, ale dla zabezpieczenia podstawowych potrzeb egzystencjalnych i własnego przetrwania. Do tego brak stabilności i przewidywalności finansowania.

– A także „grantoza”, czyli doraźne projekty o bardzo sztywnych wskaźnikach wyceny, w rodzaju: trzy szkolenia w roku, nieważne z czego, byleby papiery się zgadzały – dodaje Katarzyna Szymielewicz. – Zamiast tego potrzebne jest finansowanie długofalowe, obarczone większym ryzykiem, ale z szansą na zmianę społeczną. To dziś w Polsce rzadkość.

Prezeska Panoptykonu przyznaje, że dotychczasowy system przekazywania środków publicznych dla organizacji pozarządowych jest chaotyczny.

– W zamyśle głównym miejscem ich dystrybucji miał być Fundusz Inicjatyw Obywatelskich – mówi. – Nie wiem, czy się nim stał, wiem jedynie, że Panoptykonowi nigdy nie udało się pozyskać środków z FIO, mimo że prowadzimy przecież działania bardzo pro-obywatelskie i mimo że wygrywamy znacznie bardziej skomplikowane konkursy. Trudno patrzeć na to inaczej niż przez pryzmat oceny politycznej, bo w końcu jednym z komponentów jest tu tzw. ocena strategiczna ministra pracy i polityki społecznej, która może przekreślić wniosek dobrze oceniony przez ekspertów. Wygląda to tak, jakby ministerstwo zlecało organizacjom pozarządowym realizację swojej polityki.

Przy okazji prac nad ustawą o NIW Ogólnopolska Federacja Organizacji Poza- rządowych (zrzesza 130 organizacji) zwracała uwagę, że proponowane mechanizmy nie zapewniają stosowania zawartych w przepisach o działalności pożytku publicznego zasad: pomocniczości (mówiącej, że każdy szczebel władzy powinien realizować tylko te zadania, które nie mogą być zrealizowane przez szczebel niższy lub jednostki działające w ramach społeczeństwa), suwerenności stron, partnerstwa, efektywności, uczciwej konkurencji i jawności przy rozdzielaniu funduszy. Nie gwarantują także bezpiecznych warunków umowy dla podmiotów otrzymujących dofinansowanie.

Władza wygrywa 6:5

Zgodnie z ustawą Narodowym Instytutem Wolności kieruje dyrektor powoływany przez przewodniczącego Komitetu ds. Pożytku Publicznego. Piotr Gliński powołał na to stanowisko Wojciecha Kaczmarczyka, dotychczasowego dyrektora Departamentu Społeczeństwa Obywatelskiego w Kancelarii Premiera Rady Ministrów (a przy tym pełnomocnika rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego oraz ds. równego traktowania, który – jak twierdził rzecznik rządu – z powodzeniem jednoosobowo zastąpił rozwiązaną w 2016 r. Radę ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i związanej z nimi Nietolerancji).

W 11-osobowym ciele doradczym NIW – Radzie – pięć miejsc zajmują członkowie reprezentujący organizacje pozarządowe (powołuje ich przewodniczący KPP na wniosek tychże), kolejnych pięć miejsc obsadzają instytucje państwa (jeden członek wyznaczony przez prezydenta, trzech wyznaczonych przez – znów – przewodniczącego KPP oraz jeden wyznaczony przez ministra właściwego do spraw finansów publicznych). Do tego reprezentant jednostek samorządu terytorialnego.

W tym meczu władza wygrywa więc 6:5, a kluczowe decyzje i tak podejmuje dyrektor po zasięgnięciu opinii Rady.

– W takiej formie widzę bardzo duże upolitycznienie Rady, która powinna mieć formę społeczną – uważa Katarzyna Szymielewicz. – Rząd może akceptować jej skład, jednak powinni tu dominować ludzie nie wybierani przez polityków, ale reprezentujący sektor obywatelski i naukę, bo długofalowa polityka finansowania trzeciego sektora wymaga rozumienia świata.

– Rada nigdy nie będzie ciałem autonomicznym, niezależnie od składu – przyznaje Weronika Czyżewska-Waglowska powołana do Rady NIW z rekomendacji Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, której jest wiceprezeską (jej kandydaturę wsparło 67 organizacji). – Ma agendę z góry narzuconą przez ustawę, powoływana jest w konkretnym celu, ma jasno ustalone kompetencje i zadania, jej członków wybiera przewodniczący KPP. Trudno mówić o niezależności takiego organu. Choć jako OFOP byliśmy przeciwni powstaniu tej instytucji – kontynuuje Weronika Czyżewska-Waglowska – uważamy, że naszą rolą jest m.in. monitorowanie działań Narodowego Instytutu Wolności. I choć kompetencje Rady NIW są mocno ograniczone, wydaje się być ona jedyną przestrzenią przedstawiania głosu organizacji zrzeszonych wokół OFOP.

Pytania bez odpowiedzi

Do rady NIW powołano również Ilonę Gosiewską i Tymoteusza Zycha. Oboje zasiadają w zarządzie utworzonej w lutym 2017 r. Konfederacji Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej (KIPR) – ciała propagującego patriotyzm, wspólnotę, suwerenność, wolność (jednakże nie tę rozpatrywaną „w kategoriach abstrakcyjnego permisywizmu”), społeczeństwo obywatelskie i rodzinę.

W zakładce „Organizacje” na stronie internetowej KIPR zamieszczono 13 logotypów organizacji najwyraźniej wchodzących w jej skład. Na pytanie o ich – być może pełniejszą – listę nie uzyskałem odpowiedzi.

„Nie popieramy izolacjonizmu czy autarkii, jednakże stoimy na stanowisku, że decyzje w najważniejszych kwestiach winny leżeć w kompetencjach poszczególnych krajów, zaś prawdziwa europejska solidarność może opierać się tylko na dobrowolności oraz odwoływaniu się do wspólnego kośćca ideowego: greckiej filozofii, rzymskiego prawa oraz chrześcijańskiej etyki” – napisano w manifeście programowym.


Czytaj także: Liczyć na siebie: Beata Chomątowska o organizacjach pozarządowych i Narodowym Instytucie Wolności


Ilonę Gosiewską do Rady NIW zarekomendowało Stowarzyszenie Odra-Niemen, którego jest prezesem (w zakresie działalności m.in. Polonia i Kresy oraz „żołnierze wyklęci”), Tymoteusza Zycha zgłosiła nowo powołana KIPR, nie zaś jego macierzysta organizacja, fundacja Ordo Iuris.

Przewodniczącym, którego Rada wybrała ze swojego grona, został Wojciech Jachimowicz – jednocześnie członek zarządu Rady ds. Pożytku Publicznego, a więc ciała opiniodawczo-doradczego przy przewodniczącym Komitetu ds. Pożytku Publicznego (czyli – powtórzmy – nadzorcy Narodowego Instytutu Wolności).

Kolejnego z członków, Sebastiana Wijasa, zarekomendowała fundacja KGHM Polska Miedź (powołana przez spółkę Skarbu Państwa), w której jest wiceprezesem zarządu.

Co istotne, lista członków Rady NIW nie pokrywa się z listą osób, które uzyskały największą liczbę głosów poparcia ze strony organizacji pozarządowych. Redakcja „Tygodnika” nie otrzymała odpowiedzi na pytanie o kryteria wyboru, skierowane do biura prasowego KPRM.

Wiadomości o naborze i kandydaturach do Rady NIW próżno szukać w Biuletynie Informacji Publicznej KPRM (już zostały usunięte) albo na stronie internetowej NIW (w przygotowaniu).

– Przedstawienie tych informacji przy okazji wyników naboru działałoby z pewnością na korzyść Instytutu i byłoby dobrą praktyką, działaniem w kierunku przejrzystości – uważa Weronika Czyżewska-Waglowska.

Psy stróżujące

Trudno się nie zgodzić, rządzący przyjmują bowiem kolejne przepisy – często w mało przejrzysty sposób – a obywatele nie mają czasu i możliwości, by sprawdzać wszystkie projekty. Mają jednak „watchdogi” – organizacje o charakterze strażniczym, które robią to w ich imieniu.

Nie tylko analizują to, co jest dostępne publicznie, wyciągają też to, co publikowane nie jest – tym zajmuje się m.in. Sieć Obywatelska Watchdog Polska. A władze watchdogów nie lubią. Pod koniec 2016 r. „Wiadomości” TVP przeprowadziły atak na wybrane organizacje pozarządowe (m.in. Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej), sugerując, że za ich finansowaniem stoją osobiste powiązania, co – jak się wydaje – miało zniechęcić opinię publiczną do całej idei trzeciego sektora.

– Można tak spekulować. Ma to sens, jeśli rzeczywiście rząd próbuje zrobić „skok” na organizacje pozarządowe – przyznaje Katarzyna Szymielewicz.

Według badań przeprowadzonych przez firmę Millward Brown na zlecenie Stowarzyszenia Klon/Jawor (które gromadzi i udostępnia wiedzę o organizacjach pozarządowych w Polsce oraz aktywności społecznej Polaków i Polek) atak rządowych mediów się nie powiódł – w 2017 r. 60 proc. respondentów (z reprezentatywnej próby tysiąca dorosłych Polaków) stwierdziło, że ma zaufanie do fundacji, stowarzyszeniom ufa 53 proc., a organizacjom pozarządowym 55 proc. Dla porównania, w 2014 r. fundacjom ufało 56 proc., stowarzyszeniom 50 proc., a organizacjom pozarządowym – 44 proc.

Atak na „obce” pieniądze

– W tej chwili trudno mówić, że od jednej ustawy o Narodowym Instytucie Wolności nastąpi eliminacja niewygodnych organizacji – uważa Katarzyna Batko-Tołuć, dodaje jednak, że sytuacja przywołuje skojarzenia z Węgrami, a także Rosją, na której premier Viktor Orbán się wzoruje. – W Polsce pierwszy etap ataku polegał na podważaniu uczciwości i sensowności działania organizacji, które otrzymują finansowanie publiczne. Ale przecież organizacje najbardziej krytyczne wobec władzy korzystają z publicznego finansowania tylko w niewielkim stopniu lub w ogóle. Bo one wiedzą, że trzeba unikać tej zależności. To jedna z ich żelaznych zasad. Skąd zatem mają pieniądze? Często z zagranicznych źródeł i uważam, że to będzie następny cel ataku, jeśli w planach jest dalsze dyskredytowanie. Przy czym nie sądzę, by atak pojawił się ze strony władzy, temat podniesie jakieś środowisko – przewiduje przedstawicielka Watchdog Polska.

– Nie chciałabym suflować tego rządowi, zapewne jest dobrze poinformowany, jeśli chodzi o taktyki węgierskie i rosyjskie. Wiele z nich zostało powtórzonych. Politycznie tak, to możliwe, ale prawnie nie do wyobrażenia – uważa Katarzyna Szymielewicz, potwierdzając, że istotnie, prowadzona przez nią fundacja nieczęsto korzysta z publicznych pieniędzy.

– Jeśli chodzi o działalność strażniczą, czyli walkę o dobre prawo, sygnalizowanie nadużyć i problemów związanych z polityką, nie korzystamy ze środków publicznych rozumianych wąsko: ministerialnych, rządowych. Tak sobie założyliśmy. Jednak środki publiczne to szeroka kategoria – mogą pochodzić np. od rządu norweskiego i zostać przetworzone przez mechanizm funduszy europejskich. Zdarzało się, że startowaliśmy w konkursach ogłaszanych przez polskie ministerstwa, jednak tylko przy okazji działalności innej niż strażnicza – np. z zakresu edukacji cyfrowej (mamy program dotyczący zagrożeń w sieci) – organizowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej czy Ministerstwo Cyfryzacji.

Jak zauważa Katarzyna Batko-Tołuć, nie jesteśmy bezbronni w walce o organizacje strażnicze. – Zamiast reagować w emocjach, gdy atak nastąpi, już dziś powinniśmy wspierać regularnymi sumami wybraną organizację. Takie wpłaty byłyby legitymacją dla organizacji strażniczych. Każda z nich będzie teraz oglądana pod lupą, by sprawdzić, ile ma pieniędzy zagranicznych. Im więcej „polskich” pieniędzy od ludzi, tym lepiej.

Przedstawicielka Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska zauważa przy tym, że największe problemy mogą w przyszłości czekać organizacje, które zajmują się dyskryminowanymi grupami, takimi jak kobiety doświadczające przemocy czy imigranci. – Tutaj państwo nigdy nie było zbyt hojne, ale jednak pomagało. Teraz się odwróciło. Tu chyba też nie uda się bez obywateli. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2018