Kiedy usłyszycie „sprawdzam!”

Na granicy polsko-białoruskiej koczuje grupa uchodźców z Czeczenii, którzy próbują uciekać na Zachód przed reżimem tamtejszego prokremlowskiego watażki Ramzana Kadyrowa.

24.10.2016

Czyta się kilka minut

Na granicy z Ukrainą w podobnej sytuacji tkwi ośmioosobowa rodzina Tadżyków z rocznym dzieckiem. Mimo starań aktywistów z polskiej strony, polskie władze starają się robić, co mogą, by tych ludzi do nas nie wpuścić, nie pozwalając im nawet zapytać o azyl, rozpocząć procedury weryfikowania ich sytuacji. Zasłaniają się kłopotami formalnymi i piętrzą przeszkody, jasno wpisując się w panujący obecnie na polskich szczytach władzy klimat, który w niewpuszczaniu do Polski ludzi chcących schronić się u nas przed prześladowaniami, wojną czy głodem widzi sposób na utrwalenie popularności wśród lękającej się imigrantów części społeczeństwa.

W sieci nad głowami tych ludzi trwa słowna szermierka. „A to w Tadżykistanie jest wojna, że ludzie proszą o azyl?”. A w 1985 r., gdy o azyl na Zachodzie prosiły tysiące naszych „młodych mężczyzn” – jakaś wojna w Polsce była? Wracają słynne teksty: „Syryjczyków to lepiej uzbroić i wysłać tam, by walczyli o wolność, zamiast żerować na naszej gościnności”. Świetny pomysł, dlaczego więc Ronald Reagan w latach 80. nie proponował tysiącom osiedlających się tam polskich młodych mężczyzn, żeby wracali do siebie i zamiast „kolonizować” Amerykę, walczyli o swoją wolność z generałem?

Idzie zima. Czym może się to skończyć dla tych nieszczęśników trwających w zawieszeniu między jednym szlabanem a drugim – wiadomo. Najbardziej wstrząsająca jest świadomość, że po polskiej stronie, dzięki dobrym ludziom – wszystko czeka na przybyszów. Władza woli jednak zaryzykować ich śmierć niż stratę paru punktów procentowych w sondażach. Podobna sytuacja ma miejsce z dużo większym projektem pomocowym – korytarzami humanitarnymi, przygotowanymi przez Caritas drogami ewakuacji z obozów uchodźców z Bliskiego Wschodu osób wymagających natychmiastowej pomocy: starszych, chorych, dzieci. Na przyjęcie ich z kościelnej strony wszystko jest u nas gotowe, rząd odmawia jednak współpracy, „nie jest gotów” na wydanie tym ludziom praw wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej. I znów – lepiej zaryzykować ich śmierć.

Argument, że władza broni nas w ten sposób przed terrorystycznym zagrożeniem, w tej sytuacji jest przecież komiczny. Nie mówimy tu wszak o decyzji: czy otworzyć nasze granice na dziesiątki tysięcy przybyszów (tak jak zrobiliśmy to w latach 90. z Czeczenami, których trafiło do nas kilkadziesiąt tysięcy – uwaga: Czeczeni to w znakomitej większości muzułmanie). Tu waży się los ludzi, którzy dziś krwawią. Czy wspaniałe, prężne polskie służby, wszystkie wywiady, kontrwywiady, ABW, CBŚ oraz inne liczne trójliterowe skróty naprawdę nie poradzą sobie z wywiadowczym prześwietleniem kilkusetosobowej grupy niemowląt albo starców?

Papież Franciszek wyraźnie i mocno powiedział ostatnio: chrześcijanin, który przegania uchodźcę, głodnego i szukającego pomocy, jest hipokrytą. Mówił to przecież o Polakach, o nas. Jeden z jego bliskich współpracowników opowiadał mi kiedyś, jak zgłosił się do Franciszka z wątpliwością: część działań, które podejmuje papieski Urząd Dobroczynności Apostolskiej (np. używanie papieskich, watykańskich karetek na terenie Rzymu, a więc na terytorium innego państwa), jest balansowaniem na granicy prawa. Co będzie, jeśli idąc za Ewangelią, ową granicę kiedyś się przekroczy? Odpowiedź Następcy Chrystusa była krótka: „Nie martw się. Będę odwiedzał cię w więzieniu”.

To ciekawe, że udało mi się dożyć czasów, w których być może będę widział chrześcijan ryzykujących złamanie prawa podobno chrześcijańskiego (i bardzo się tym szczycącego) kraju, żeby zrealizować Ewangelię. Jeśli bowiem sprawy będą dalej szły w takim kierunku, jak obecnie, może się okazać, że tak przepowiadane nam, chrześcijanom, prześladowanie nie przyjdzie wcale ze strony genderowych czy liberalnych ideologii, ale – zgodnie zresztą z zapowiedzią Jezusa – jego wyznawców będą denuncjować i zamykać w więzieniach jako zagrożenie społeczne najbliżsi, ich bracia: nie wrogowie, lecz „nasi” posłowie, publicyści, współparafianie, może i kapłani.

Okazję do męczeństwa będziemy mieć nie wtedy, gdy jakiś patentowany kościołożerca obrobi nam plecy w internecie, ale gdy organa chrześcijańskiego państwa, wsparte głosem ultrakatolickich i ultranarodowych autorytetów, będą się domagać kar dla osób udzielających wbrew nakazom owego państwa schronienia ludziom, którym państwo pomagać zabrania. Bo widzi w nich nie ludzi, lecz zagrożenie. Wbrew „ryzyku epidemiologicznemu” przyjmujących chorych do schronisk dla bezdomnych (czego chciały zakazać przygotowane przez stosowne ministerstwa regulacje). Rozdających zbędną żywność mimo gróźb posadzenia z powództwa izb skarbowych itd.

Być może przyjdzie taki czas, że uchodźców trzeba będzie ukrywać przed „katolickimi” władzami po domach. Sam jestem ciekaw, po której stronie wtedy stanę – Ewangelii czy prawa. Bardzo chciałbym wiedzieć, czy wtedy też podniosą się głosy tych, którzy dziś w innych kontekstach tak gorąco przekonują, że prawo ustanowione przez Boga zawsze ma pierwszeństwo przed prawem stanowionym przez człowieka. Ta prawda jest uniwersalna, a więc ma zastosowanie nie tylko w przypadku walki o życie nienarodzonych Polaków, ale również narodzonych Syryjczyków, Czeczeńców czy Tadżyków.

Mnie samemu Ewangelia nie powiedziała jeszcze „sprawdzam”. Ot, raz miałem sytuację, w której Straż Graniczna przepytywała mnie, czy w stodole w moim wiejskim domu na pewno nie ukrywa się rodzina, która nielegalnie przekroczyła granicę, a ja zastanawiałem się, co zrobić, jeśli po otwarciu drzwi stodoły rzeczywiście okazałoby się, że ktoś tam jest. Mam nadzieję, że ludzie mający kontakt z tymi Czeczeńcami i Tadżykami, którzy koczują teraz pod naszymi drzwiami, znajdą zgodny z prawem sposób udzielenia im pomocy. A jeśli on się nie znajdzie – że Duch natchnie ich, jak mimo to mogliby jej skutecznie i zgodnie z tym, czego wymaga od nas Pan, udzielić. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2016