Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sprawiedliwość zwyciężyła!” – raduje się przywódca opozycji Raila Odinga, dla którego tegoroczne wybory są czwartą i zapewne ostatnią próbą walki o prezydenturę. „To smutne, że sześciu ludzi podważa wolę milionów” – skwitował wyrok Sądu Najwyższego prezydent Uhuru Kenyatta. Dodał też, że nie zgadza się z wyrokiem sędziów, ale się mu podporządkowuje. Do tego samego wezwał swoich zwolenników i wszystkich mieszkańców blisko 50-milionowej Kenii. „Co by nie było, dzisiejszy sąsiad jutro też będzie waszym sąsiadem” – powiedział w telewizyjnym orędziu.
Kenijska wielka elekcja, podczas której wybierano prezydenta, parlament, a także władze samorządowe, odbyła się na początku sierpnia. Podliczywszy głosy komisja wyborcza orzekła, że wygrał – i to już w pierwszej rundzie, bez potrzeby dogrywki – panujący prezydent Kenyatta. Obserwatorzy z USA, Unii Europejskiej i Unii Afrykańskiej pogratulowali mu wygranej i orzekli, że nie dopatrzyli się podczas wyborów żadnych kantów ani nieprawidłowości. Dostrzegł je jedynie Odinga. Zaskarżył prezydencką elekcję do Sądu Najwyższego, a ten ku zaskoczeniu wszystkich przyznał mu rację. Orzekł, że podczas wyborów dopuszczono się tak licznych nieprawidłowości, że nie sposób uznać, by przeprowadzono je zgodnie z konstytucją. „Wielkość narodu leży w jego wierności konstytucji i ścisłemu przestrzeganiu rządów prawa” – obwieścił prezes Sądu Najwyższego David Maraga i nakazał powtórzenie wyborów prezydenckich w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.
CZYTAJ TAKŻE:
Wojciech Jagielski dołączył do zespołu „Tygodnika Powszechnego": „Tu mogę uprawiać ten styl dziennikarstwa, który najbardziej mi odpowiada" >>>
Specjalny cykl Wojciecha Jagielskiego „Strona świata” >>>
W Afryce unieważniono już niejedne wybory, ale dotąd czynili to zamachowcy w wojskowych mundurach albo panujący władcy, którzy niespodziewanie dla siebie przegrywali elekcje. Nigdy natomiast zwycięskich dla rządzących wyborów nie unieważnił sąd. W dodatku na skargę opozycji.
Liczący już 72 lata Raila Odinga będzie więc miał jeszcze jedną szansę walki o prezydenturę. W 1997 r. przegrał z kretesem. W 2007 r. był przekonany, że wygrał, a kiedy zwycięzcą ogłoszono jego rywala, wezwał swoich zwolenników do protestów, które przerodziły się w kilkudziesięciodniową wojnę domową i doprowadziły do śmierci prawie półtora tysiąca ludzi. W 2013 r. też uważał, że wydarto mu wygraną, ale swoich racji dochodził w sądzie. Wtedy bez rezultatów. W tegorocznych powtórnych wyborach faworytem znów będzie 55-letni Kenyatta, a jeśli Odinga przegra, czeka go już tylko polityczna emerytura. Reelekcja zakończy też pewnie polityczną karierę Kenyatty, który po drugiej kadencji będzie musiał złożyć prezydenturę. Dopiero wtedy Kenia przestanie być zakładnikiem rywalizacji, jaką od pół wieku prowadzą między sobą polityczne rody Kenyattów i Odingów.
Polityczna walka rodów
Jomo Kenyatta, ojciec Uhuru był przywódcą kenijskiego ruchu wyzwoleńczego w czasach, gdy kraj ten pozostawał jeszcze brytyjską kolonią. Wiernym druhem i zastępcą Kenyatty był w tamtych czasach Jaramogi Oginga Odinga, ojciec Raili. Kenyatta przewodził Kikujusom, najliczniejszemu z kenijskich ludów. Oginga był wodzem Luo znad jeziora Wiktorii, a ich sojusz i przyjaźń miały symbolizować zgodę, jaka zapanuje w niepodległej od 1963 r. Kenii. Kenyatta, jako ojciec narodu, został jej prezydentem. Odingę uczynił swoim zastępcą. I ministrem policji. Wkrótce jednak drogi przyjaciół i sojuszników się rozeszły, a Kenyatta, uznając, że Odinga dybie na jego życie i urząd, oskarżył go o zdradę i wtrącił do więzienia.
Rywalizację ojców podjęli w latach 90. ich synowie – Raila, który wrócił z wygnania w Europie i Uhuru, zajmujący się dotąd rodzinnymi interesami. W walce o władzę obaj odwoływali się do etnicznej solidarności Kikujusów i Luo, zgodnie wskrzeszając stare demony i ściągając w ten sposób cugle kenijskiej demokracji. Tegoroczne wybory powinny raz na zawsze zakończyć dynastyczną wojnę.
Wyrok kenijskiego sądu wprawi w ambaras dyplomatów z Zachodu, którzy za triumf demokracji w Kenii i Afryce ogłosili zarówno piątkowe unieważnienie wyborów, jak i ich przeprowadzenie w sierpniu.