Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Claude Lanzmann spotkał się z Janem Karskim w 1978 r. Francusko-żydowski reżyser od 4 lat zbierał materiały do monumentalnego filmu dokumentalnego poświęconego Holokaustowi. Podczas dwóch dni nagrano 8 godzin rozmowy. W ostatecznej wersji „Shoah”,trwającej 9,5 godziny, opowieść emisariusza polskiego państwa podziemnego trwa 40 minut i dotyczy głównie warunków egzystencji Żydów w gettach.
Kiedy w 1985 r. wokół filmu wybuchła w Polsce awantura, a Lanzmann na łamach „Liberation” przyznawał, że film ma mówić również o Polakach, którzy „oswoili się z rutyną eksterminacji”, Karski ostrzegał przed histerią. W wywiadzie telewizyjnym udzielonym Bobowi Lewandowskiemu mówił, że nie dostrzega w filmie antypolonizmu, podkreślał, że pozytywnie wypowiedział się o tym dziele papież, a „nikt nie zrobił dostatecznie dużo dla Żydów: żaden naród, żaden Kościół, żaden rząd”. Jego zdaniem reżyserowi chodziło wyłącznie o ukazanie mechanizmu Zagłady. I sam wstydził się, słuchając wypowiedzi wielu polskich „świadków”.
Jednocześnie dodawał: „Żałuję, że Lanzmann uciął tę część, co ja ze sprawą żydowską zrobiłem. Ale nie mogę mieć do niego o to pretensji – to nie należało do filmu”.
W 2010 r. Lanzmann przyjechał do Krakowa jako gość Festiwalu Josepha Conrada. Tłumaczył: „Gdybym pokazał w »Shoah« cały wywiad z moim bohaterem, film byłby za długi. Jan Karski z pierwszego dnia rozmowy był zupełnie innym człowiekiem niż w drugim dniu. Pierwszego dnia był bardzo zmobilizowany, uważny, w drugim – wyczerpany. Uważałem, że opowieści z drugiego dnia są bardziej anegdotyczne – on sam, pozwolę sobie tak powiedzieć – grał podczas udzielania wywiadu. Ale to był oczywiście wielki człowiek”.
Rok wcześniej nakładem Gallimarda ukazała się książka Yannicka Haenela pt. „Jan Karski” – ni to dokument, ni to powieść. Składa się z trzech rozdziałów: relacji z wypowiedzi bohatera w filmie „Shoah”, streszczenia „Tajnego państwa – opowieści o polskim Podziemiu”, którą Karski wydał po angielsku już w 1944 r., i fikcji literackiej, opowiadającej o przeżyciach Karskiego podczas misji w USA.
Jacek Kubiak pisał wówczas w „Polityce”, że książka jest „oskarżeniem wobec aliantów o cichą zgodę na Holokaust. Jest też oskarżeniem pod adresem Francji i Anglii o to, że nie uczyniły zbyt wiele, by ratować Polskę i Polaków przed wspólną agresją Hitlera i Stalina. Haenel jest bezwzględny wobec swych współziomków. Polskie dysputy były zaledwie echem tego, co działo się we Francji. Lanzmann był wściekły: oskarżył Haenela nie tylko o nadużycie, ale także o „fałszowanie historii i jej protagonistów”, nazwał książkę „obsceniczną” i „nieuczciwą”. Autor zrewanżował się, twierdząc, że adwersarz nie rozumie literatury. Co więcej, mówił, że Lanzmann oszukał Karskiego, który chciał opowiedzieć reżyserowi o czymś zupełnie innym: o obojętności aliantów.
Lanzmann odpowiedział niespełna godzinnym filmem pt. „Raport Karskiego”, zrealizowanym na podstawie dokumentacji powstałej podczas pracy nad „Shoah”, wyemitowanym w marcu 2010 r. we francusko-niemieckiej telewizji „Arte”. Udowadniał, że spotkanie polskiego kuriera z prezydentem Rooseveltem miało zupełnie inny charakter, niż sugeruje Haenel, że obydwaj wywarli na sobie duże wrażenie. A także, że kwestia żydowska stanowiła jedynie część posłannictwa Polaka.
I znów rozgorzała dyskusja. „L’Express” zwracał uwagę na pominięte przez Lanz-manna kwestie, zarejestrowane podczas rozmowy w 1978 r.: pismo prezydenta Raczkiewicza do Piusa XII z prośbą o interwencję w kwestii żydowskiej oraz rozkaz wydany przez polskie państwo podziemne, skazujący szmalcowników na karę śmierci.
A sam Karski? Nie mieściłby się w tych sporach. Nie tylko dlatego, że – jak twierdził – czuł się jedynie „skrzynką pocztową”. Przede wszystkim dlatego, że nie zajmował się teoretyczną spekulacją. Przypomnijmy początek rozmowy z Lanzmannem z 1978 r.:„Teraz wracam myślą 35 lat. Nie... Nie wracam. Nie!”.