Kamerdyner i żandarmi

Zakończył się proces Paola Gabriele, oskarżonego o kradzież dokumentów z kancelarii Benedykta XVI.

08.10.2012

Czyta się kilka minut

„O tempora, o mores” – westchnął ze smutkiem prof. Franco Cardini na łamach „La Stampa”, gdy było już wiadomo, że proces niewiernego kamerdynera Benedykta XVI zakończy się symbolicznym wyrokiem, a winowajca może liczyć na akt łaski papieża. Włoski mediewista nie takie rzeczy widział już w życiu, by zgorszyć się kradzieżą poufnych dokumentów z kancelarii głowy Kościoła katolickiego. Chodziło mu o to, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu o wejściu w posiadanie tajnych watykańskich dokumentów marzyły największe wywiady świata – dziś zaś trafiły one do książki, która stała się bestsellerem.

WSPÓLNIKÓW NIE USTALONO

W zawrotnym tempie podyktowanym, jak wyjaśniono, zbliżającymi się terminami otwarcia synodu biskupów na temat nowej ewangelizacji i inauguracji Roku Wiary, między 29 września a 6 października odbył się w Watykanie proces b. papieskiego kamerdynera Paola Gabriele, oskarżonego o kradzież poufnych dokumentów z kancelarii Benedykta XVI. Oskarżony ułatwił pracę sądowi, przyznając się podczas śledztwa do popełnionego czynu. Niewiernemu majordomusowi groziło do czterech lat więzienia, oskarżyciel publiczny zażądał trzech, biorąc pod uwagę okoliczności łagodzące, sąd skazał go na półtora roku pozbawienia wolności. Nakreślony wcześniej scenariusz przewiduje jeszcze ułaskawienie Paola Gabriele przez papieża.

Obserwatorzy zastanawiają się, czy w tej sytuacji należało uruchamiać watykański wymiar sprawiedliwości, nienawykły do tego typu spraw, czemu przypisuje się popełnione w trakcie procesu błędy i nieprawidłowości (przedstawienie ich pełnej listy zapowiedziała obrońca Gabrielego). Panuje opinia, że osądzenie i skazanie b. kamerdynera nie tylko nie przyniosło ujawnienia szczegółów jego działalności – mimo powszechnego przekonania, że musiał mieć wspólników, oskarżyciel przyznał, że nie zdołano ich ustalić – ale przede wszystkim nie zmieniło klimatu i stosunków w Kurii Rzymskiej, o których mówiły w sposób niekiedy dramatyczny, a na pewno niepokojący, skradzione, a następnie podane do publicznej wiadomości dokumenty.

Włoscy dziennikarze sądowi pytają, jaki los spotkał zgromadzone przez Gabrielego dokumenty. Żandarmeria watykańska, która od początku zajęła się tą sprawą, znalazła w jego mieszkaniu „ponad tysiąc” dokumentów; w książce Gianluigiego Nuzziego „Jego Świątobliwość. Tajne dokumenty Benedykta XVI” jest ich kilkadziesiąt (we wstępie autor pisze, że otrzymał ich „kilkaset”). Pytanie, gdzie jest reszta, jest jak najbardziej uzasadnione, ponieważ według zeznań przeprowadzających rewizję funkcjonariuszy, niektóre dotyczyły właśnie watykańskiej żandarmerii (ale także sprawy porwania i zniknięcia Emanueli Orlandi w 1983 r. oraz IOR, watykańskiego banku).

NIEWIERNY CZY ODWAŻNY?

Istnieje teoria, że głównym powodem zatrzymania Paola Gabriele, a następnie postawienia go przed sądem, był wręcz konflikt z żandarmerią, zaniepokojoną perspektywą ujawnienia materiałów na jej temat. Oskarżony odważył się publicznie poskarżyć na sali sądowej na warunki, w jakich był przetrzymywany w areszcie w koszarach żandarmerii. Sąd polecił zbadać szczegóły tej skargi, co wywołało nieukrywaną irytację dowództwa żandarmerii. Niektórzy odnoszą więc wrażenie, że Gabriele jest nadal w posiadaniu kompromitujących ją materiałów. Zaskoczenie tym zarzutem zmitygować miał list Benedykta XVI do dowództwa żandarmerii z okazji uroczystości jej patrona, św. Michała Archanioła, w którym podkreślił, że „w tym roku pragnie jeszcze goręcej wyrazić szczere uznanie wszystkim, którzy wchodzą w skład tego korpusu”.

W wielu kręgach „niewierny” kamerdyner uchodzi za człowieka odważnego i wiarygodnego. Mógł przecież na przykład nie zgodzić się na ten proces i podczas pierwszej rozprawy oświadczyć, że jako włoski obywatel nie uznaje watykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Uznanie w oczach obserwatorów zyskało mu stwierdzenie, że nie czuje się złodziejem, a jedyną winą, do jakiej się poczuwa, jest zdrada zaufania papieża. Największy zaś niepokój i zdumienie wywołały jego słowa o tym, że „z biegiem czasu dojrzewało w nim przekonanie, iż łatwo jest zmanipulować osobę, która ma tak wielką władzę podejmowania decyzji”. („Nieraz, gdy siedzieliśmy przy stole, papież pytał o sprawy, o których powinien był zostać poinformowany” – tak 2 października relacjonował słowa oskarżonego biuletyn KAI). Nikt słów tych nie zdementował, choć na sali tego dnia obecny był osobisty sekretarz Benedykta XVI.

Ponieważ trybunał Państwa Watykańskiego posługuje się dawnymi włoskimi kodeksami (karnym z 1899 r., a postępowania karnego z 1913 r., z czasów, gdy papież był więźniem Watykanu), nie mogło być mowy o tym, aby na sali rozpraw przerzucano się nieznanymi wcześniej dowodami. Sąd ograniczył się do materiału zgromadzonego w śledztwie i opinia publiczna mogła odnieść wrażenie, że nikomu nie zależy na tym, by wyjawić całą prawdę. Nie wiadomo jeszcze, kto weźmie na siebie zadanie naprawienia tego wrażenia. Pesymiści są przekonani, że będzie to musiał w końcu zrobić sam Benedykt XVI, w którego imieniu wydano wyrok na Paola Gabriele – jego zdrajcy lub, jak chcą niektórzy, jedynego obrońcy za Spiżową Bramą. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2012