Kadra na Chiny

Albo może stać, ale z różnych powodów – głównie z powodu braku wiary w skuteczność i zarazem wiarę w życie pozarynkowe – niereklamowanych.

01.12.2014

Czyta się kilka minut

Oczywiście chodzi o książki poetyckie, z góry skazane lub skazywane na mikroskopijność i wątlejącą elitarność.

Ciekawy portret środowiska małych wydawców zawiera – gruntownie omówiony na łamach „TP” – raport „Literatura polska po 1989 r. w świetle teorii Pierre’a Bourdieu”. Wychodzi na to, zaskakująco często, że w założeniu książka to nadal przedmiot głównie etyczny, emanacja gustu, etosu i stylu bycia konkretnych osób, czasami środowisk, a krytyka, media, działalność kulturalna to aparat poszukiwawczy istotnych wartości. Ty dobrze piszesz, on dobrze wydaje, ja zaś powinienem odnaleźć owo dobro i wesprzeć je wszelkim sposobem. Do roboty.

Nie da rady: po jednej stronie 4600 znaków, po drugiej masa co najmniej niezłych tomików. W tym momencie bezradności odsłania się pokusa stara jak świat – przyłączyć się do silniejszego, mówić o poetach wielkich, powszechnie (acz gołosłownie) podziwianych. Skoro nie ma jak i gdzie przekonująco pokazać, że wartości poezji polskiej rozkładają się inaczej niż na telewizyjnym ekranie, to może lepiej przyłączyć się do niedawnego apelu pewnej publicystki, by niezwłocznie przyznać ważną polską nagrodę pewnemu ważnemu polskiemu poecie, to zaś z prostej i niepodważalnej przyczyny, że dostał nagrodę w Chinach? No tak, chińskie kryterium – causa finita. Jak to pisał Mickiewicz? „Co Chińczyk wyróżni, to Polak doceni”. Chiny Pany – przeczytałem; najwyraźniej piszący na murach już się przystosowali. „Chiny przerastały mnie pod każdym względem” – notuje Stasiuk.

Warto, byśmy również i my przygotowali się na bliską już chwilę, kiedy to Azjaci wezmą w leasing poezję polską. Najpierw lekko ją zmodernizują, zdigitalizują wrażliwość, następnie przy użyciu swych odwiecznych sposobów podkręcą aspekt imaginatywny, a przede wszystkim, za pomocą dekretu z państwową pieczęcią, zwiększą czytelnictwo do miliona członków na tomik. No ale trzeba właściwie się nastawić, okazać dobrą wolę, uszanować szacunek, jakim obdarzyli jednego z naszych.

Jednak w obliczu epokowej zmiany można by zrobić więcej, wzmocnić osobowo Parnas, mówię serio: przestać skąpić podziwu, nie upierać się dłużej, że każdy czas ma co najwyżej dwóch, trzech wielkich poetów. To pogląd nieprawdziwy, bywa bowiem różnie; a także w oszałamiającej perspektywie rzeszy odbiorców niepraktyczny.

Bo czy na przykład autor takiego oto wiersza (pt. „[jeszcze (mówisz mi:] jeszcze)”) w czymkolwiek, prócz stażu, ustępuje większości ważnych poetów: „Kobieta napotkana w tramwaju, w połowie słodka, a dalej / jakaś dziwna (obca muzyka), mężczyzna stojący w deszczu / (w nie swoich butach), potem kot, przestraszony i miałki, / zatrzymany / w pół skoku na kiepskim obrazie. Pudełko pełne klejnotów, / zaklejone / plastrem, obłożone w pergamin, opatrzone różą. Dziecko / liżące / śnieżkę (zwietrzały narkotyk), niemalże świadome, ale wciąż / płocho / piękne, urwane jak zdanie (...)”.

Może nie ma tu ciężaru niezatartych przeżyć, symboli w skali makro, złotych myśli, gestu, który zmienia poetę w Poetę, jest za to praca języka, kompozycja, przywodząca na myśl układ rozkwitania. Twórca sam siebie postrzega jako oko i ucho ulicy, narzędzie do rejestracji obrazów. „Jeszcze” go włącza, uruchamia zapis, on zaś z niezwykłym wyczuciem utrwala migotliwe sceny i świetnie, za pomocą parentezy, podcina ich łudzącą oczywistość. Coś ciekawego dzieje się w tym wierszu, który przy tym wcale nie jest tylko sprawny, ani tym bardziej efektownie błahy. Apetyt na formę nie wiąże go z kolejnym neoklasycyzmem, nie daje się ująć jako konserwatyzm – chyba że konserwatyzmem nazwiemy chęć znalezienia języka własnego lub zgoła języka nowego. Konserwawangardyzm. Dla Chińczyków wiersz Bartosza Konstrata, młodego, znakomitego poety, będzie frapująco znajomy i wyzywająco trudny.

To trzeba zrobić, zanim przekarmimy się klasykami po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce itd. Zanim wszystkie zapewnienia o znaczeniu znaczeń rzucą się nam na powrót do gardeł, zanim święte przekonania, że to nie nas dławi pustka, lecz młodych poetów, wyjawią swą żałosną starczość, trzeba się rozejrzeć. Przeczytać Taranka, Brewińskiego, Podgórniego, Górę, Witkowską, Pietrek, Kopyta, Korzeniewską, Pułkę, Bąka i jeszcze paru, którzy nie są gorsi od najlepszych, jeśli ich dobrze przeczytać. Zanim przyjdą Chińczycy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2014