Już nie bracia

Na Ukrainie gwałtownie rosną nastroje antyrosyjskie. Rosja zyskała Krym, ale straciła resztę Ukrainy. I wciąż nie zdaje sobie z tego sprawy.

20.07.2014

Czyta się kilka minut

Jak wielkie zmiany zaszły w społeczeństwie ukraińskim w ciągu ostatnich 3-4 miesięcy, najlepiej chyba widać w Dniepropietrowsku. To milionowe miasto, położone na wschodzie kraju, od zawsze mówiło tylko po rosyjsku i dalekie było od ukraińskości. W czasach ZSRR było stolicą przemysłu wojskowego i kuźnią sowieckich kadr (sekretarzem komitetu partii był tu Leonid Breżniew). Większość mieszkańców miasta i regionu odniosła się do Majdanu w najlepszym razie neutralnie.

Wszystko zmieniło się na przełomie lutego i marca. Rozlew krwi w Kijowie i rosyjska agresja na Krymie sprawiły, że Dniepropietrowsk – jak określiła to jedna z miejscowych aktywistek – po raz pierwszy w historii poczuł się miastem ukraińskim. Widać to na każdym kroku. Samochody jeżdżą z niebiesko-żółtymi flagami, w wielu punktach widoczne są patriotyczne i antyrosyjskie hasła. Złożone z miejscowych ochotników bataliony „Dniepr 1” i „Dniepr 2” walczą w Donbasie o integralność terytorialną kraju.

List do Rosji

Podobny festiwal ukraińskości można obserwować również na południu kraju, na czele z Odessą. Nieoczekiwany wybuch nastrojów proukraińskich w tej części Ukrainy jest zjawiskiem, którego Rosja nie tylko nie przewidziała, ale nadal bagatelizuje. Mimo rosyjskich prób sprowokowania wybuchu antykijowskiego powstania na całym południowym wschodzie, zaszedł tam proces odwrotny. Zamiast wywieszenia rosyjskich flag, ukraińskie społeczeństwo zareagowało szokiem. Dlaczego? Bo Rosja „przyszła i w sposób bezczelny ukradła NASZ Krym”; że wywołała wojnę w „NASZYM Donbasie”.

Ukraińcy patrzyli na to, co robią ich „bracia”, z niedowierzaniem, które szybko zamieniło się w wybuch złości. Jedno z najbardziej przyjaznych wobec Rosji społeczeństw na świecie stało się w większości nie tylko antykremlowskie, ale antyrosyjskie.

Kilka dni temu portal „Ukraińska Prawda” opublikował manifest aktywisty i blogera z Doniecka, Denisa Kazanskiego, który świetnie oddaje stan umysłów dużej części ukraińsko- i rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy. W swym „Liście do Rosji z Doniecka” pisze on (a raczej krzyczy): „My, wasi mentalni bliźniacy, wychowani na tych samych książkach i kreskówkach, doszliśmy do tego, że chcemy odgrodzić się od Was trzymetrowym murem, jak Izrael od Palestyny”. I dalej: „To nieprawda, że Putin odejdzie i znów nastaną pokój i zgoda między nami. Nie nastaną. Dlatego, że Putin to istota rosyjskiej mentalności, Wasza zmaterializowana idea narodowa (...) Kochacie Putina za to, co zrobił z Ukrainą. Dlatego już więcej nie będziemy mogli kochać Was”.

Mentalny rozwód

Negatywne zdanie o Rosji ma już 2/3 społeczeństwa Ukrainy: poziom, który jeszcze pół roku temu był nie do pomyślenia. Podobnie jak to, że po raz pierwszy liczba zwolenników przystąpienia Ukrainy do NATO przewyższa 50 proc. „To jedyne realne ocalenie od szalonego »brata«, który nagle zdecydował o rzuceniu na nas wojska” – pisze Kazanski.

Rosyjski imperializm, arogancja i niezrozumienie nastrojów sprawiają, że na Ukrainie w przyspieszonym tempie zachodzi proces kształtowania się nowej tożsamości państwowej. Nieoczekiwany renesans rosyjskojęzycznej ukraińskości w Dniepropietrowsku czy Odessie jest jednym z wielu tego przejawów. Choć z pewnością Rosja zrobi wszystko, aby projekt nowej Ukrainy wykoleić, to zatrzymać tego już nie będzie w stanie.

Towarzyszy temu mentalny rozwód społeczeństw Ukrainy i Rosji. Problem w tym, że rosnącej antyrosyjskości Ukrainy Kreml wciąż zdaje się nie widzieć, a społeczeństwo rosyjskie jest zbyt pogrążone w postkrymskiej euforii, by to rozumieć. Ogłupiani propagandą, Rosjanie żyją w świecie „banderowsko-faszystowskiej junty”, która jakoby panuje nad Ukrainą. Ale jak pogodzić wrogość do „kijowskiej bandy” z deklarowanym już przez 49 proc. Rosjan „złym” lub „bardzo złym” stosunkiem do Ukrainy w ogóle? Szczególnie, że kilka miesięcy wcześniej 72 proc. obywateli Rosji uznawało Ukrainę za państwo przyjazne (badania Centrum Lewady).

Otrzeźwienie rosyjskiego społeczeństwa ze stanu obecnego zamroczenia będzie jednak dla Rosji bolesne. Oto bowiem w Europie znów są dwa wielkie narody, które będą musiały przejść trudny i długotrwały proces pojednania. Ale na razie wciąż nie wiadomo, kiedy i czym skończy się konflikt w Donbasie.

Niezależnie od tego Denis Kazanski – a wraz z nim większość społeczeństwa Ukrainy – nie mają wątpliwości: „Teraz ani ja, ani moi bliscy, ani miliony rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy już nigdy nie nazwą Was braterskim narodem”.


Dniepropietrowsk–Kijów–Warszawa, 16 lipca


WOJCIECH KONOŃCZUK jest analitykiem w Ośrodku Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2014