Józef Hofmann w nagraniach

Józef Hofmann bardzo nie lubił robić komercyjnych nagrań, choć nie jest całkiem jasne dlaczego. Zakrawa więc na paradoks, że to właśnie on dokonał pierwszego nagrania muzycznego w historii.

01.05.2015

Czyta się kilka minut

Podczas sesji nagraniowej rolek pianolowych Welte, Freiburg, 1906 r. / Fot. The International Piano Archives, University of Maryland
Podczas sesji nagraniowej rolek pianolowych Welte, Freiburg, 1906 r. / Fot. The International Piano Archives, University of Maryland

W 1939 r. powiedział dziennikarzowi w Kalifornii, że nagrywanie to „mechaniczny proces pozbawiony ludzkiego żywiołu i uczuć, jakie wykonawca odbiera od publiczności”. W eseju z 1920 r. stwierdził: „Trzeba pamiętać, że podczas występu pianisty tworzą się jednocześnie dwa wrażenia, brzmieniowe i spektakularne, a w mechanicznym [nagranym] wykonaniu jest tylko warstwa brzmieniowa”. Hofmann miał poczucie, że tego „spektakularnego” aspektu muzyki nie można przekazać przez mechaniczną reprodukcję.
I z pewnością miał świadomość, że trend w myśli muzycznej, który już w latach 20. XX wieku zmierzał w stronę wierności wykonania i ultrakonserwatywnego poglądu na relację wykonawcy z kompozytorem oraz zapisem nutowym, kłóci się z jego spontanicznym stylem gry.


Copernicus Festival w Krakowie:

Hasłem przewodnim drugiej edycji jest "Geniusz".



baj Jo-zef Of-mann

Dlatego zakrawa na paradoks, że to właśnie Hofmann dokonał pierwszego nagrania muzycznego w historii. Jako jedenastolatek przebywał w Nowym Jorku w ramach swojego sensacyjnego tournée. Działo się to pod koniec 1887 r. – dokładnie w czasie, gdy Edison doskonalił komercyjną wersję swojego cylindrycznego urządzenia do zapisu dźwięku.
Mamy list z 1890 r., w którym młody pianista prosi Edisona o nagranie kilku słów na fonografie i przesłanie mu ich z podpisanym zdjęciem, „(...) abym mógł pana zobaczyć i dzięki pańskiemu wielkiemu wynalazkowi również pana usłyszeć, zanim spotka mnie to szczęście, że poznam pana osobiście”.
Nagrania Hofmanna zostały dokonane pod nadzorem osobistego sekretarza Edisona, A.O. Tate’a, który wspomina w pamiętnikach, że: „wynalazek fonografu sprowadził w tamtym czasie do laboratorium wiele znakomitości.
Wśród nich był Józef Hofmann, genialnie uzdolniony chłopiec (...) który wykonał kilka najwcześniejszych nagrań muzyki fortepianowej. W istocie były to pierwsze w historii nagrania uznanego artysty (...) Józef zawsze poprzedzał je słowami, które również się nagrały, a fonetycznie brzmiały mniej więcej tak: »Im-prowa-za-sjon baj Jo-zef Of-mann«”. Tate dodał: „Nie wiem, czy te nagrania przetrwały. Cylindry woskowe używane wtedy do zapisu dźwięku szybko się psuły, jeśli nie stosowano nadzwyczajnych środków do ich ochrony”. Różne pracownie Edisona są teraz administrowane przez agencję rządową Stanów Zjednoczonych i czekają na dokładne skatalogowanie, ale niewielka jest szansa, by te nagrania nadal istniały.
Jako dojrzały artysta Hofmann zaczął występować publicznie w marcu 1894 r. na koncertach sponsorowanych przez jego mentora, Antona Rubinsteina, który zmarł w listopadzie tego samego roku. Rok później Hofmann rozpoczął własną błyskotliwą karierę w Rosji, gdzie wkrótce okrzyknięto go następcą Rubinsteina.
Julius Block, wizjonerski biznesmen i przyjaciel Antona Rubinsteina, pojechał spotkać się z Edisonem w sprawie fonografu. Dostrzegł coś bardzo ważnego, o czym sam wynalazca nie pomyślał – wielka wartość fonografu polegała na tym, że można nim było nagrywać wybitnych muzyków.
Block chciał dokonać nagrań Rubinsteina, ale nigdy mu się to nie udało, bo Rubinstein odmawiał. Jednak w ostatnich dniach 1895 r. i wkrótce potem Block nagrał na fonografie dwudziestoletniego Hofmanna, który wykonał m.in. dwa kontredansey Rubinsteina, jedną z „Pieśni bez słów” Mendelssohna, zatytułowaną „Namiętność”, a także „Czar ognia” z „Walkirii” Wagnera, w aranżacji Brassina. Nagrania te w 2008 r. wydała wytwórnia Marston Records w serii płyt CD zatytułowanej „The Dawn of Recording” (nagrania Hofmanna na cylindrach zostaną też włączone do ostatniej, dziewiątej części serii „The Complete Józef Hofmann” wytwórni Marston, wraz z kilkoma innymi, niewydanymi jeszcze jego nagraniami oraz wypowiedziami artystów i innych znających go osób – o pianiście i jego sztuce).
Pierwszych komercyjnych nagrań Hofmann dokonał w Berlinie w 1903 r. dla niemieckiej filii Gramophone Company (wspaniale przeniósł je na płytę kompaktową inżynier czarodziej Ward Marston).
Dekadę później Hofmann nagrał te same pięć kompozycji dla amerykańskiej wytwórni Columbia; jakość dźwięku nie była jednak wiele lepsza. Wczesne płyty dla wytwórni Gramophone brzmią zresztą dobrze jak na tamte czasy. Słychać prawdziwy ton fortepianu i wiele niuansów. Wykonania Hofmanna są powściągliwe i emocjonalnie neutralne, chociaż w „Marszu wojskowym” Schuberta nie brak ciekawych efektów rytmicznych.

Zyski w pianoli

W latach 1903-13 Hofmann rejestrował swoje wykonania dla kilku niemieckich firm na perforowanych taśmach do pianoli. Nie cierpiał tych tak zwanych „nagrań”. Mimo zachwytów entuzjastów pianoli, mechanizm zapisu dźwięku na rolkach pianolowych stosowany przez Welte i inne wczesne firmy fonograficzne był zbyt prymitywny, by odtworzyć niuanse tonu, balansu, dynamiki czy rytmu – a przede wszystkim proces rejestracji dźwięku nie pozwalał rzetelnie zapisać indywidualnej dynamiki i innych szczegółów gry. Pianista rejestrował jedynie uderzenia w klawisze na rolce papieru, a jednocześnie edytor nanosił znaczniki dynamiczne, w przybliżeniu. Później artysta mógł pracować z redaktorem nad doskonaleniem zapisu na rolce (niewielu to robiło). Końcowy produkt wykazywał pewne podobieństwo do oryginalnego wykonania, lecz nie na tyle duże, by nazywać go „nagraniem” w przyjętym znaczeniu tego słowa... Można mówić raczej o reminiscencji niż nagraniu. Jednak w tamtym czasie rolki pianolowe wydawały się lepsze od prymitywnych nagrań akustycznych, a ich rejestrowanie oznaczało dochody dla pianistów.
W 1912 r. Hofmann rozpoczął sześcioletnią współpracę z amerykańską firmą Columbia. Przetrwały 33 utwory zarejestrowane techniką stosowaną wtedy przez Columbię. Większość brzmiała bardzo słabo podczas odtwarzania na gramofonie na korbkę. Nikt wtedy nie wyobrażał sobie, że w przyszłości technologia pozwoli miłośnikom muzyki usłyszeć w tych nagraniach wiele szczegółów i faktyczny ton fortepianu.
W nagraniach Hofmanna dla Columbii są rzeczy rewelacyjne, zarówno pod względem muzycznym, jak i pianistycznym, ale żeby je docenić, trzeba umieć słuchać zapisów akustycznych bez wysiłku. Gdy pokona się już tę przeszkodę, można usłyszeć cudowną siłę Hofmanna w „Tarantelli” Liszta, niemal niewiarygodną, nieskazitelną technikę lewej ręki (bez użycia pedału) w Fantasie-Impromptu Chopina, nadzwyczajny, melodyjny sposób grania Walców Chopina, nieziemskie efekty tonalne we własnym „Sanktuarium”, niezrównaną technikę palcową w Etiudzie c-moll Sternberga oraz formalny i rytmiczny geniusz w pierwszej części Sonaty „Księżycowej” Beethovena. A to tylko kilka przykładów.
W następnych latach Hofmann nagrywał taśmy pianolowe Duo Art firmy Aeolian. Udało mu się wynegocjować z tą firmą kontrakt, który zapewniał mu 100 tys. dolarów w ciągu dziesięciu lat. Na ile wiernie rolki Duo Art rejestrowały wykonanie i czy można je (w odróżnieniu od wcześniejszych niemieckich) uznać za faktyczne nagrania? W tej sprawie wciąż toczą się gorące spory.
11 listopada 1955 r. Hofmann pisał w liście do Harolda C. Schonberga: „Co się tyczy rolek Duo-Art. (...) przez pewien czas cieszyły się popularnością, bo nagrania fonograficzne nie były wtedy w stanie oddać wiernie tonu fortepianu. Rytmicznie były poprawne, ale dynamicznie były fałszywe. Mimo to pewien rodzaj muzyki brzmi dobrze po przeniesieniu z rolek Duo-Art na płyty fonograficzne, np. »Marsz turecki« Beethovena (w aranżacji na fortepian Antona Rubinsteina), Polonez As-dur Chopina – z wyjątkiem lirycznego interludium – a nawet »Rondo a Capriccio G-dur« Beethovena, również fragmenty Uwertury do »Tannhäusera« (...)”.
Jak pisał Hofmann – pod względem dynamiki te nagrania były „fałszywe”.

Powrót do tuby

Na szczęście Hofmann wkrótce zaczął nagrywać płyty gramofonowe dla amerykańskiej firmy Brunswick. W 1923 r. podpisał trzyletni kontrakt; Brunswick płacił mu 2 tys. dolarów za płytę zaraz po nagraniu, bez późniejszych honorariów. Ten kontrakt nigdy nie został do końca wypełniony i wydano tylko 16 płyt, ale jakich! „Czar ognia” Wagnera-Brassina jest najdoskonalszym przykładem gry orkiestralnej na fortepianie. (Warto go porównać z zapisem na cylindrze, dokonanym przez Blocka niemal trzydzieści lat wcześniej). A „Melodia w F” Rubinsteina jakby rodzi się na nowo i nabiera blasku dzięki szczerości i prostocie gry Hofmanna. Harry L. Anderson, podziwiany historyk fortepianu, pisał: „Za każdym razem, gdy słucham tego nagrania, przeżywam tę samą fascynację i zachwyt nad subtelną, arystokratyczną sztuką, z jaką Hofmann zamienia każdą nutę tego dobrze znanego utworu w czyste złoto”.
Na płytach wytwórni Brunswick metoda zapisu akustycznego osiągnęła swój szczyt, pozwalając uchwycić te nieśmiertelne wykonania w sposób, dzięki któremu zdaniem wielu brzmią prawdziwiej nawet od niektórych niedawnych nagrań! Nagrania Hofmanna dla wytwórni Brunswick należą do jednych z najbardziej zdumiewających osiągnięć w historii fonografu. Niestety, od pewnego momentu pianista nie chciał już nagrywać, nawet żeby wypełnić kontrakt. W 1925 r. spółka namawiała go do powtórnej rejestracji niektórych utworów w nowej, elektrycznej technice beam-of-light, ale nie podjął tematu. W tamtym czasie zainteresowanie Hofmanna nagraniami osłabło, gdyż pochłaniały go dwie nowe sprawy – praca w nowo założonej uczelni Curtis Institute of Music oraz namiętny romans z młodą kobietą, która wkrótce została jego żoną.
Przez kolejnych 12 lat nic nie nagrywał, dopiero około 1935 r. zarejestrował własną „Kołysankę” (w dwóch wersjach, jedna solo, a druga ze skrzypcami – Efrem Zimbalist) na płytach acetatowych dla Curtis Institute. Miały posłużyć jako motyw muzyczny dla programu radiowego uczelni. W 1935 r. Hofmann dokonał dwóch serii nagrań dla firm komercyjnych, lecz w obu przypadkach zarejestrowane płyty nie zostały wtedy wydane. Nagrania dla RCA Victor odbyły się w kwietniu i maju w Nowym Jorku, a dla wytwórni His Master’s Voice – w Londynie 29 listopada. Nagrania dla RCA miały charakter eksperymentalny, ale nie znamy szczegółów tego eksperymentu. Wiemy z pamiętników szefa wytwórni, Charlesa O’Connella, że były to „próby” wykorzystania „elektroniki i wzmocnienia elektrycznego”. O’Connell wyraził opinię, że te nagrania „były robocze, a ich filozofia błędna”. Bez względu na szczegóły dzisiaj możemy się przekonać, że zapisy te były udane pod względem dźwiękowym, brzmiały znacznie lepiej i wierniej odtwarzały dźwięk fortepianu niż wydawane wtedy przez RCA płyty z muzyką fortepianową. Obejmują kilka raczej beznamiętnych wykonań, a nawet parę błędnych nut, ale zawierają też całą pierwszą część III Sonaty Chopina w spokojnej i niespiesznej interpretacji emanującej lapidarnym pięknem („transcendentnym liryzmem” – jak pisał Harold C. Schonberg) i doskonałym zrozumieniem formalnym.
W odróżnieniu od nagrań dla RCA rejestracje dla His Master’s Voice (HMV) nie miały charakteru eksperymentalnego i wytwórnia liczyła na to, że Hofmann zgodzi się na ich wydanie. Wiemy, że pianista uważał je za najdoskonalsze nagrania, jakich kiedykolwiek dokonał, i chciał, żeby zostały kiedyś opublikowane. Z jakiegoś tajemniczego powodu nie podpisał jednak kontraktu z HMV i zarejestrowane wtedy płyty pozostawały w archiwum przez kolejnych kilka dekad. Trzeba zgodzić się z Hofmannem, że są to „najdoskonalsze” z jego nagrań, każde wykonanie jest arcydziełem w jego „gramofonowym” (tzn. „niespektakularnym”) stylu.
Hofmann i jego menedżerowie regularnie otrzymywali od wytwórni płytowych propozycje nagrywania – czego tylko zechce. Pianista odwiedził kilka studiów nagraniowych, by sprawdzić warunki, ale uznał, że nigdzie nie są one odpowiednie, przynajmniej nie na tyle, by przekonać go do nagrań. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego nie chciał już nagrywać – prawdopodobnie było to bardziej związane z filozofią niż z technologią rejestrowania dźwięku. Hofmann był rozdarty: chciał zostawić po sobie nagraną spuściznę, ale wiedział, że jego styl ma już charakter historyczny. Przeżywał też spore zawirowania w życiu prywatnym, co musiało mieć znaczenie większe jeszcze od kwestii filozoficznych związanych z nagrywaniem.

Złota era radia

W 1937 r. menedżerowie i przyjaciele pianisty przekonali go do zagrania cyklu koncertów dla uczczenia jego złotego jubileuszu: 50. rocznicy debiutu w Ameryce. Najważniejszym punktem tego tournée był koncert 28 listopada w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, czyli w miejscu, gdzie 29 listopada 1887 r. wystąpił w USA po raz pierwszy. Ten jubileuszowy koncert, w którym towarzyszyła mu Curtis Student Orchestra pod dyrekcją Fritza Reinera, był jednym z najsłynniejszych w XX wieku. Został w całości zarejestrowany, chociaż Hofmann dopiero po występie dowiedział się, że jego żona zorganizowała nagranie. Później pisał do kilku przyjaciół, że gdyby wiedział, iż koncert będzie nagrywany, to nie pozwoliłby sobie na tak żywiołową grę. Dzięki Bogu nie wiedział!
Zaledwie cztery miesiące później pianista zagrał swój pożegnalny recital w Curtis Institute of Music. Wcześniej został nagle i nieoczekiwanie zwolniony ze stanowiska dyrektora uczelni. Ten bardzo emocjonalny koncert nagrano niemal przez przypadek. Obie rejestracje „spektakularnych” interpretacji Hofmanna należą do najbardziej legendarnych nagrań fortepianowych, u wielu budząc gorące uwielbienie, u innych szczerą niechęć.
Następne dziesięć lat, ostatnia dekada występów Hofmanna, nie przyniosło żadnych komercyjnych nagrań. Niekiedy pianista występował w studiach radiowych i to właśnie te transmisje, zarejestrowane na płytach acetatowych, stanowią znaczącą część jego dyskografii. Możemy wśród nich wyróżnić wykonania Koncertu d-moll Rubinsteina pod batutą Reinera, oba Koncerty Chopina oraz IV Koncert Beethovena z bardzo wrażliwym dyrygentem Johnem Barbirollim, a także inne wykonania tego utworu, z takimi dyrygentami jak Eugene Ormandy i zwłaszcza Dimitri Mitropoulos. Jest też cały „Cesarski” Koncert Beethovena, w niezwykle oryginalnej interpretacji, zagrany z Chicago Symphony Orchestra.
Ponadto przetrwała zarejestrowana transmisja radiowa Hofmanna wykonującego z dyrygentem Arturem Rodzińskim III Koncert G-dur Rubinsteina oraz kolejne wykonanie IV Koncertu Rubinsteina, z orkiestrą dyrygowaną przez Karla Krugera. Osiem występów pianisty w programie Bell Telephone Hour między styczniem 1943 a grudniem 1946 r. również się zachowało, ale te rejestracje nie pokazują go w najwyższej formie. Przetrwała też pełna Sonata „Księżycowa” Beethovena z transmisji w 1935 r., a także nagranie czterech utworów Chopina (z głęboko emocjonalnym, choć nie całkiem bezbłędnym wykonaniem Nokturnu c-moll) z przedostatniego recitalu artysty w Carnegie Hall w 1945 r. Pomysły Hofmanna na wykonanie pierwszej części Sonaty „Księżycowej” są zadziwiające.

Gdy gasną lampy

Po zaprzestaniu publicznych występów Hofmann wiódł raczej nieszczęśliwe życie, ostatnie lata spędził głównie w samotności i milczeniu. Pracował nieprzerwanie nad udoskonaleniem metod nagrywania muzyki fortepianowej, miał domowe urządzenie do zapisywania dźwięku na płytach oraz zmodyfikowany fortepian Steinway o długości sześciu stóp. Eksperymentował z różnymi urządzeniami i nowinkami, przymocowywał głośniki i mikrofony do różnych części fortepianu. Tylko jedno z tych nagrań jest prawdziwą perełką: „Melodia” Glucka-Sgambatiego z opery „Orfeusz i Eurydyka”, prawdopodobnie zarejestrowana w 1948 r.
Gdy na początku 1955 r. wytwórnia Columbia Records spytała go o możliwość wydania na płycie długogrającej niektórych pozycji z nagrania jego złotego jubileuszu, Hofmann wyraźnie wykluczył z tego zestawu Walc As-dur i Nokturn Fis-dur Chopina, wyjaśniając, że są to utwory, które zarejestrował wcześniej, w 1935 r., dla wytwórni HMV, i nie chce pozwolić na nic, co mogłoby przeszkodzić w wydaniu tamtych, ulubionych przez niego pięciu nagrań. Columbia pominęła też na płycie z jubileuszowym koncertem utwory zagrane z towarzyszeniem orkiestry oraz przemówienie Waltera Damroscha.
Szczęśliwie niemal wszystkie utwory koncertowe z orkiestrą, które Hofmann regularnie wykonywał w swoich najlepszych latach, zostały zarejestrowane w czasie transmisji radiowych – brakuje tylko Koncertu Schumanna (chociaż przetrwały słabsze wykonania skróconych wersji pierwszej i trzeciej części, dokonane podczas programów Bell Telephone). Hofmann grający Koncert Schumanna gościł jednak wielokrotnie na falach radiowych – być może któraś z tych transmisji została zarejestrowana i jeszcze się odnajdzie. Krótki fragment Koncertu e-moll Chopina, wykonanego w Europie w 1935 r. (z dyrygentem Hamiltonem Hartym), niezwykle rozbudza apetyt, ponieważ, co zdumiewające, grany jest jeszcze bardziej lirycznie niż w czasie bajecznego, w całości zarejestrowanego występu z orkiestrą pod batutą Barbirollego.
Jest pewna liczba transmitowanych występów Hofmanna, o których wiemy, że zostały nagrane, ale nagrania te zniknęły – zawsze jest nadzieja, iż pewnego dnia się odnajdą. Wśród nich cały recital wykonany w Buenos Aires 10 lipca 1936 r., który został zarejestrowany, ale płyty z nagraniami przepadły za rządów Juana Peróna. Na ten recital składały się takie utwory jak Bacha-D’Alberta Preludium i Fuga D-dur, Beethovena Sonata As-dur op. 110, Chopina Sonata b-moll, Liszta XII Rapsodia i osiem bisów. Występ Hofmanna w czasie programu radiowego Ford Sunday Evening Hour w styczniu 1937 r., gdy zagrał XII Rapsodię węgierską Liszta i wolną część Koncertu f-moll Chopina, musiał zostać zarejestrowany, ale nagranie się nie zachowało. Wiemy też, że cały recital w Carnegie Hall, zagrany 24 marca 1945 r., został zarejestrowany dla radia Głos Ameryki. Utwory Chopina z tego recitalu przetrwały, ale brakuje „Harmonicznego kowala” Händla, Scherza Mendelssohna, Sonaty „Księżycowej” Beethovena, „Karnawału wiedeńskiego” Schumanna, a także bisów. Chciałbym dożyć chwili, gdy te nagrania się odnajdą.
Sposób gry Hofmanna utrwalony w nagraniach jest dzisiaj przedmiotem sporych kontrowersji. Niektóre z najbardziej wnikliwych, pozytywnych komentarzy pojawiły się w recenzji napisanej przez Willa Crutchfieldina w 1985 r.: „(...) jego osobisty styl, zakorzeniony w XIX-wiecznej filozofii muzyki, powoli wychodził z łask, a po ostatniej, trudnej fazie aktywności publicznej Hofmanna, jego nazwisko i sposób gry zostały zepchnięte na bok przez nurty kształtujące powojenną opinię muzyczną. Sam Hofmann nie został zapomniany, ale to, co uosabiał, odeszło (...) jego interpretacje i środki wyrazu należały do romantycznej epoki fortepianu z końca XIX wieku i to ostatecznie kosztowało go jego pozycję – ale fakt, że tak długo potrafił się utrzymać, mimo że płynął pod prąd, wynika w części z tego, że jego duch miał niewiele wspólnego z popularną wizją romantycznego sentymentalizmu. Jego gra była jednocześnie dynamiczna i delikatna, pełna misternych elementów w intensywnym, wezbranym nurcie; miała taką siłę muzycznej retoryki, że potrafiła oszołomić na koncercie i nadal jest w stanie oszołomić na nagraniach. Koniecznie należy ich posłuchać”. ©

AUTOR jest współzałożycielem International Piano Archives oraz współproducentem wszystkich części serii wydawniczej „The Complete Józef Hofmann”. Przygotowuje opatrzone przypisami wydanie „Autobiografii” pianisty, pisze też jego biografię. Najpierw ukaże się historia relacji Hofmanna z Rachmaninowem.

Tłumaczenie: WITOLD TUROPOLSKI

GREGOR BENKO będzie uczestnikiem debaty „Józef Hofmann. Ręka geniusza”, która odbędzie się 18 maja o godz. 18.00 w Sali Złotej Filharmonii Krakowskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Józef Hofmann. Ręka geniusza