J.J. Cale, Eric Clapton, „The Road To Escondido"

29.01.2007

Czyta się kilka minut

"Zanim mnie pogrzebią, chciałbym nagrać płytę w stylu J.J. Cale'a, z nim u steru" - powiedział Eric Clapton. Zaś J.J. Cale przy innej okazji wyznał: "Autorem poczułem się dopiero wtedy, gdy moje piosenki zaśpiewał Clapton". Marzenia obu panów właśnie się spełniły: nagrali stylowy, wysmakowany album "The Road To Escondido".

Chociaż wpływ J.J. Cale'a na wielu klasyków rocka i popu (jak Mark Knopfler, Chris Rea czy właśnie Clapton) jest ogromny, on sam wciąż jest ceniony raczej przez koneserów niż przez masową publiczność. To z jego techniki gry Eric Clapton wywiódł swój styl slow hand, choć uczciwie zapłacił za patent, wprowadzając w latach 70. dwie piosenki Cale'a, "After Midnight" i "Cocaine", na listy przebojów. Niemal 30 lat później Cale wystąpił na festiwalu Crossroads zorganizowanym przez Claptona: zagrali razem kilka utworów i wpadli na pomysł producenckiej współpracy. Skończyło się na tym, że starsi panowie dwaj weszli do studia i wespół w zespół nagrali całą płytę.

Tytuł albumu pochodzi od miasteczka w Kaliforni, gdzie mieszka Cale, a zawartość to sprawdzona na jego płytach mieszanka bluesa, rocka, country i folku. Clapton, choć jest autorem tylko jednej kompozycji, kameralnego "Three Little Girls", pozostaje równorzędnym partnerem. Panowie wymieniają się jako wokaliści (a balladę "Heads In Georgia" wykonują skromnie i kunsztownie na dwa głosy) oraz toczą znakomite - choć oszczędne i lakoniczne - gitarowe rozmowy. Ale jest także trzeci bohater nagrań, i to jemu właśnie album został dedykowany. "The Road To Escondido" był ostatnią sesją, w której tuż przed śmiercią wziął udział Billy Preston (znany ze współpracy z The Beatles, The Rolling Stones, Rayem Charlesem, Bobem Dylanem, Arethą Franklin). Partie organów Hammonda w jego wykonaniu urzekają lekko drżącym, migotliwym brzmieniem, które nadaje utworom charakteru i na długo uwodzi ucho.

Doborowy skład uzupełniają m.in. gitarzyści Albert Lee i John Mayer oraz grający na harmonijce Taj Mahal. Mimo tylu gwiazd album zwraca uwagę swobodną, odrobinę nawet nonszalancką atmosferą i autentyczną radością ze wspólnego muzykowania. Najmocniejsze punkty to otwierający płytę melodyjny "Danger", wyśmienity blues "Hard To Thrill" oraz dwa stare kawałki Cale'a: "Anyway The Winds Blow", z orientalnie stylizowaną solówką, i klasyczne "Don't Cry Sister", też nieco gitarowo podrasowane. Droga do Escondido to droga przez całą tradycję muzyki amerykańskiej, a obaj gitarzyści, którzy podróżowali nią od lat, w końcu wsiedli do jednego dyliżansu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2007