Jezus na Floriańskiej

Franciszek nakłania młodych chrześcijan, by wychodzili na ulice z Jezusem. Jakie reakcje wywołuje ten eksperyment?

05.05.2014

Czyta się kilka minut

Na Floriańskiej, 28 kwietnia 2014 r. / Fot. Błażej Srzelczyk
Na Floriańskiej, 28 kwietnia 2014 r. / Fot. Błażej Srzelczyk

Miasto, zwłaszcza jego centrum, ma późnym wieczorem swoje twarde prawa. Każde udziwnienie, wyjątek, zerwanie z regułą wybija jego mieszkańców z rytmu. W rozrywkowym centrum Krakowa w ostatni poniedziałek kwietnia około godziny 21 nic nie wskazywało na to, że za chwilę coś ten spokój zburzy.

W chwili, gdy Rynek Główny zapełnia się studentami i turystami, w niewielkim jezuickim kościele św. Barbary, schowanym za murami kościoła Mariackiego, trwa Msza święta w intencji mężczyzn. Nie ma tłumów. Kilkadziesiąt osób, większość... kobiet. „Trzeba nam dziś znów zadecydować w jednej sprawie. Zajmujesz się pierdołami czy chcesz iść na misję? Misja to nic innego jak świadectwo, a jak ktoś twierdzi, że się nie da, to niech wspomni na św. Wojciecha, który zginął, można powiedzieć, za brak poprawności politycznej, za urażenie uczuć religijnych pogan, bo odprawił Mszę w świętym gaju pogan. Zwycięstwo i prawdziwa siła nie bierze się z brawury” – mówi w kazaniu jezuita Grzegorz Kramer.

Pod koniec Mszy ksiądz zdejmuje ornat, wkłada specjalną kapę i wyciąga z tabernakulum Najświętszy Sakrament. „Wyjdziemy teraz z Jezusem. Przejdziemy ulicą Floriańską, Plantami i ulicą Szewską. Sam nie wiem, co z tego wyjdzie” – mówi.

Zaczyna się teatr jednego aktora. Ksiądz idzie na początku. Wokół niego kłębi się gęsty dym z kadzidła. Nie ma żadnej ochrony. Nie ma służby porządkowej. Przechodnie wpadają w konsternację. Co się wydarzy? W sam środek rozrywki wtłoczone zostaje coś dziwnego, niespotykanego, zarezerwowanego przecież dla cichych ścian kościoła. Sacrum spotyka się z profanum dnia codziennego.

W popłoch wpadają dziewczyny z ulicy Floriańskiej, które z rozpoznawalnymi z daleka różowymi parasolkami zapraszają mężczyzn do klubów ze striptizem. Słyszały pewnie o akcji członków warszawskiego duszpasterstwa akademickiego, którzy postanowili wyjść na ulice z białymi parasolkami i przekonywać je, że ta praca to grzech. Teraz, gdy widzą księdza, chowają się w pobliskich bramach.

Nikt z manifestantów nie wykrzykuje haseł. Nikt nie ma transparentów i nie prowokuje do rozmowy. Zwyczajny marsz z Jezusem.

– Nie bałeś się profanacji? – pytam już po marszu ks. Kramera.

– Nie. Nie chcę, żeby to zabrzmiało dziecinnie, ale jeśli ja idę z Bogiem, to czuję się bezpiecznie.

– Po co wyszliście z Najświętszym Sakramentem na ulice?

– Znów nie chcę, żeby to zabrzmiało dziecinnie, ale chodziło o to, by Zmartwychwstały był na ulicy. I o to, by modlić się za ludzi.

– Chciałeś ewangelizować?

– Nigdy o tym nie myślałem, dla mnie zawsze ważne było to, że Bóg jest wśród ludzi, a jak to się nazywa, jest mało istotne.

Krakowskie Planty też mają swoje tętno. Tu miasto na chwilę zwalnia. Jest mrok, nie ma takiego zgiełku jak na Rynku. Planty to idealne miejsce dla biegaczy, tutejsze ławki stają się przystankiem dla zakochanych.

Biegacze na widok chrześcijan zwalniają. Wyciągają z uszu słuchawki. Nie słyszą jednak religijnych śpiewów. Słyszą ciszę. Większość z nich zatrzymuje się i przyklęka. Inni bez wzruszenia przebiegają obok. Procesja przechodzi obok całujących się młodych ludzi. Ona wstaje z ławki i po chwili klęka. On nie wie, co się dzieje, szarpnięty przez nią, klęka obok. Patrzy, jak dziewczyna kreśli znak krzyża. Przyglądając się uważnie, próbuje ją naśladować.

Kolejna konfrontacja: ulica Szewska. Manifestacja mija pobudzoną i głośną w tym czasie Pijalnię Wódki i Piwa. W poniedziałek wieczorem studenci mają tu zniżki. Kieliszek wódki do kupienia prawie za darmo. Naturalnie jest hałas, rozmowy, przekrzykiwanie i śmiech. Nadchodzi procesja i w jednej chwili wszyscy milkną. Nikt nikogo nie zaczepia. Nie grozi palcem. Nie głosi elaboratów o szkodliwości picia alkoholu.

Wreszcie powrót do kościoła.

Aneta, uczestniczka procesji: – Jestem pewna, że przez takie nieinwazyjne głoszenia Jezusa ktoś ze spotkanych po drodze ludzi się nawrócił.

Dotychczas Kościół nad Wisłą chyba nie do końca rozumiał, o co chodzi Franciszkowi, gdy mówił: „Proszę was, abyście byli twórcami przyszłości. Nie bądźcie tchórzami. Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulicę, chcę, abyśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem, od tego, co jest wygodą, klerykalizmem, od tego wszystkiego, co jest zamknięciem w sobie”.

O mniej czy bardziej nieudanych próbach podjęcia tego wyzwania pisała w „Tygodniku” we wrześniu ubiegłego roku Ewa Kiedio: „Pod dzwonnicą kościoła zbiera się Marsz dla Jezusa. Na jednym z transparentów hasło »Bóg + ja = Iniemamocni«, na innym – owca z zielonymi wrotkami na kopytkach i napis: »Bóg mnie kocha, ale jazda«. Na czele grupy balansuje biało odziany człowiek na szczudłach. Przechodnie są częstowani krówkami owiniętymi w papierek z fragmentem Pisma Świętego”.

Wrażliwość „owcy na wrotkach” zostaje coraz bardziej wypierana przez amerykański styl wychodzenia z Jezusem na ulicę. To właśnie był wzór dla organizatorów milczącego marszu w Krakowie. Na filmie dostępnym w internecie od kilku lat widać, jak to robią katolicy za oceanem. Światła intensywnego Nowego Jorku, pomiędzy żółtymi taksówkami i spieszącymi się ludźmi – Jezus Chrystus.

Na koniec filmu słowa Jana Pawła II po angielsku: „Nie bójcie się iść na ulice i do miejsc, gdzie gromadzą się ludzie, tak jak pierwsi apostołowie. Głosić Chrystusa i dobrą nowinę o zbawieniu na placach miast”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2014