Jezus duszpasterz

Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wchodzi do Jerycha, zauważa Go niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza, i zaczyna do Jezusa krzyczeć.

15.10.2018

Czyta się kilka minut

Wtedy ­„Jezus zatrzymał się i rzekł: »Zawołajcie go!«. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: »Odwagi, wstań, woła cię!«. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i szedł do Jezusa. A Jezus zwrócił się do niego: »Co chcesz, abym ci uczynił?«. Niewidomy odpowiedział Mu: »Rabbuni, żebym przejrzał«. Odrzekł Jezus: »Idź, twoja wiara cię uzdrowiła«. Zaraz przejrzał i szedł drogą za Nim”.

W tym opowiadaniu brak logiki. Skoro niewidomy prosi o pomoc kogoś, kogo nazywa synem Dawida, to jasne, że nie chodzi mu o zwykłą jałmużnę, ale o coś, co przekracza ludzkie możliwości. Wie o tym niewidomy, wie Jezus i inni. Mimo to Jezus zachowuje się tak, jakby nie wiedział, o co niewidomemu chodzi. Powie ktoś: po co rozszczepiać włos na czworo? Wydaje się jednak, że to dzielenie włosa ma sens, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi papieża Franciszka o matczyno-ojcowskiej czułości Boga i o klerykalizmie.

Kiedyś Franciszek doradzał kaznodziejom, by na ambonie nie odpowiadali na pytania, których nikt im nie zadaje. Rozumiem przez to, że przygotowującemu się do wygłoszenia homilii nie wystarczy znajomość czytań mszalnych, Biblii, Tradycji. Konieczna jest również znajomość realiów, w jakich żyją chrześcijanie, czyli Kościół. Kaznodzieja nieliczący się z realiami od razu wziąłby się do roboty, by wyklarować niewidomemu, powiedzmy, zbawczy charakter cierpienia. Tymczasem Jezus do człowieka cierpiącego zbliża się delikatnie. Zaczyna z nim rozmawiać. Nie wyświadcza mu wspaniałomyślnie łaski ani nie traktuje go jak natrętnego petenta. Nie narzuca się ze swoimi możliwościami, ale pyta, w czym może pomóc. Jezus po prostu nie chce, by przy nim ktokolwiek w jakikolwiek sposób poczuł się pomniejszony, upokorzony. Ten Chrystusowy styl duszpasterzowania bardzo by się przydał w naszych kościelnych relacjach.

Nie tylko nam i nie tylko w tych relacjach. Politykom też. „Są dzisiaj różne dyskusje i spory dotyczące (...) przełomu 1989 roku – mówił niedawno nasz prezydent. – W Polsce nastąpiła bezkrwawa w zasadzie rewolucja. (...) Nie ma dzisiaj dziesiątek, setek czy tysięcy krzyży nad mogiłami młodych ludzi, (...) którzy być może byliby gotowi walczyć o wolną Polskę z bronią w ręku. Płacimy za to jednak cenę i wszyscy mamy tego świadomość. Tą ceną są także choroby, które bez przerwy, choć w coraz mniejszym stopniu, drążą nasze państwo od tamtego czasu”. Czy z tego wynika, że lepiej byłoby dla nas, gdyby owe groby jednak zaistniały? Strach pomyśleć, że ktoś mógłby takiemu pomysłowi na rozwiązywanie konfliktów społecznych i politycznych przytaknąć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2018