Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie do końca zgadzam się z Michałem Okońskim, autorem komentarza dotyczącego sprawy „Zośki” i „Rudego” (bohaterów „Kamieni na szaniec”) w interpretacji Elżbiety Janickiej. Moim zdaniem problem jest – i nie dotyczy wcale tego, czy bohaterowie książki byli gejami, czy nie. Oczywiste jest, że gdyby byli, w niczym nie umniejszałoby to ich bohaterstwa.
Mnie porusza dezynwoltura w stawianiu tez naukowych – Janicka (wbrew temu, co pisze Okoński) nie występuje w roli krytyka literackiego, ale historyka. I to nawet nie historyka literatury, ale historyka „czystego”. Chciałabym ją zatem zapytać o szczegóły metodologii, której użyła w badaniach naukowych, jakie źródła (materialne i osobowe) skonfrontowała ze sobą. Zresztą, nawet gdyby uznać, że Janicka posługuje się warsztatem historyka literatury, należałoby ją zapytać, czy skonfrontowała język i sposób obrazowania „Kamieni na szaniec” z innymi książkami i artefaktami służącymi podobnym celom (czyli budzeniu ducha walki). Czy przyjrzała się choćby tylko plakatom propagandowym różnych armii, na których żołnierze nie raz ściskają się i całują? Czy obejrzała amerykańskie filmy – „propagandówki”, które rozlicznie powstawały po 2001 r. i powstają do teraz (polecam serial „NCIS Los Angeles”, strasznie głupi, ale dwóch agentów, niewątpliwie heteroseksualistów, ściska się na nim niemal bez przerwy)? Czy przekopała się przez „Biuletyn Informacyjny” AK redagowany przez Aleksandra Kamińskiego i jego artykuł pt. „Podstawy ideowe propagandy wojskowej”? Nie wiem.
Problemem nie jest taka czy inna teza, ale o to, że dr Janicka jak dotąd nie udowodniła mi jej. I nie chodzi ani o Żydów, ani o gejów, ale jakość humanistyki traktowanej nie jako płytka publicystyka, poddana takiej czy innej ideologii, ale jako nauka. A jestem głęboko przekonana, że nauki humanistyczne muszą posługiwać się metodami bardzo ścisłymi.