Jeśli zło rządzi światem

Miłosz potępiał Holokaust z całej duszy, a równocześnie konstatował, że Holokaust był zgodny z przyrodniczym porządkiem Ziemi, na której było i będzie jeszcze tysiąc Holokaustów.

03.06.2013

Czyta się kilka minut

Czesław Miłosz / Fot. Andrzej Iwańczuk / REPORTER
Czesław Miłosz / Fot. Andrzej Iwańczuk / REPORTER

Wielu pisarzy uważa, że odpowiedź na pytanie, czym jest zło, jest oczywista. Złem jest przemoc, okrucieństwo, zadawanie bólu, faszyzm, stalinizm, czystki etniczne, dyktatura, prześladowania religijne, wojna, porywanie przeciwników politycznych i ich rodzin, zdrada, zagłada masowa, tortury, deportacje, rabunki, kradzieże, gwałty, rzezie, poniżenia i upokorzenia. Można tak wyliczać bez końca.

Literatura na usługach szlachetnego protestu przeciwko złu po prostu wie, co to jest zło, dlatego zwykle nie zawraca sobie głowy tym pytaniem. Wszystko się jednak zmienia, jeśli odważymy się wyjść poza perspektywę pedagogicznego humanizmu i postawimy pytania naprawdę poważne. Takie pytania stawiał Miłosz.

***

Już w dzieciństwie Miłosz przeżył prawdziwy szok w chwili, gdy uświadomił sobie, że może to nie dobry, łagodny Chrystus, lecz Darwin ma rację. Że brutalna darwinowska wizja świata, w której nie ma miejsca ani na dobro, ani na zło, jest do szpiku kości prawdziwa, a lament duszy, która – urzeczona prawdami Ewangelii – nie chce przyjąć do wiadomości tego, co mówi Darwin, jest tylko rozpaczliwą niezgodą na twardą prawdę, że na tym świecie zawsze zwyciężali i będą zawsze zwyciężać silniejsi i lepiej przystosowani.

Wynikałoby z tego, że – jak pisał Miłosz w „Ziemi Ulro” – ludzka potrzeba wolności i dobra jest żałosnym krzykiem duszy, która bezsilnie zderza się z nieubłaganym, przyrodniczym porządkiem świata. Podejrzenie, które spędzało sen z oczu Miłosza: ustrój totalitarny jest najgłębiej zgodny z naturą człowieka i strukturą świata. Leszek Kołakowski dodawał do tego: trwająca dwieście lat epoka demokracji i cywilizacji praw człowieka, którymi się cieszymy, to zaledwie mikroskopijna cząstka dziejów ludzkiego gatunku na Ziemi, drobny epizod, po którym być może nie zostanie najmniejszy ślad. Dziewięćdziesiąt procent ludzkiej historii to bowiem dzieje tyranii i despotyzmu. Podobne rzeczy pisał już dużo wcześniej Tadeusz Borowski, który w jakiejś chwili uznał, że obóz koncentracyjny Auschwitz jest prawdziwym modelem rzeczywistej struktury świata.

Myśl Miłosza rozdzierały fundamentalne sprzeczności, które były także fundamentalnymi sprzecznościami nowoczesnej myśli zachodniej. Miłosz potępiał Holokaust z całej duszy, a równocześnie z przerażeniem konstatował, że Holokaust był najzupełniej zgodny z przyrodniczym porządkiem świata, był więc w istocie drobnym, nic nie znaczącym epizodem w trwającej miliony lat historii Ziemi, na której było i będzie jeszcze tysiąc Holokaustów, ponieważ zagłada jest najzupełniej zgodna z porządkiem natury. Nasze biedne, ludzkie serce mówi nam, że Holokaust był czymś straszliwym, nasz chłodny, wyzbyty złudzeń rozum dodaje jednak, że Holokaust był czymś najzwyklejszym w świecie, jednym z tysięcy zdarzeń, które nie odbiegały nawet o milimetr od ontologicznej normy.

***

Literatura, która wie, co to jest dobro, co to jest zło, unika naprawdę poważnych pytań. Tymczasem jedyną prawdziwie poważną rozmową o Dobru i Złu jest rozmowa o konkretach, to znaczy o tym, jakie to konkretne zdarzenia i czyny możemy i powinniśmy uznać za zło. I gdzie naprawdę ulokowane jest zło.

Łatwym pytaniem jest pytanie, czy Holokaust był złem. Dużo trudniejszym i naprawdę poważnym jest pytanie, czy polityka eugeniczna, która była fundamentem Holokaustu, a praktykowana jest zresztą na świecie do dzisiaj skutecznie i bez rozgłosu, jest dobra dla gatunku ludzkiego, czy nie.

Łatwym pytaniem jest pytanie, czy Gułag był złem. Dużo trudniejszym pytaniem jest, czy system carskiego samodzierżawia – bezwzględny i podły – zasługiwał na to, by go utopić w morzu bólu i krwi, bo przeciwnikami rosyjskiej rewolucji – podobnie jak przeciwnikami każdego rządu – byli i są nie tylko ludzie o gołębich sercach. Okrucieństwo kontrrewolucji, wypisującej na swoich sztandarach obronę wolności, bez trudu potrafi prześcignąć najkrwawsze okrucieństwa rewolucji. Nawet zwolennicy monarchii konstytucyjnej i demokracji potrafią być łajdakami, sięgającymi po te same metody. Rany zadawane ludziom na totalitarnej Łubiance były takimi samymi ranami jak rany zadawane ludziom w demokratycznym więzieniu Abu Ghraib. Łatwo przedstawiać Stalina jako zbrodniarza, dużo trudniej pytać, czy gdyby Stalin nie zdążył zabić swoich przeciwników, oni pozwoliliby żyć jemu i jego rodzinie. Łatwym pytaniem jest pytanie, czy złem była napaść Hitlera na Rosję, dużo trudniejszym, czy gdyby Hitler nie napadł na Rosję, Rosja nie napadłaby na Hitlera.

Łatwym pytaniem jest, czy wojna jest złem. Dużo trudniejszym, jaką funkcję pełnią wojny nie tyle w politycznej, ile w biologicznej historii ludzkiego gatunku. Łatwo współczuć ofiarom Zagłady, dużo trudniej pytać, jakie funkcje w biologicznej historii gatunku ludzkiego pełnią powtarzające się co jakiś czas morderstwa milionów ludzi, które – zgodnie z prawami natury – pewnie nadal się będą powtarzać. I czy istnieje coś takiego jak biologiczna homeostaza gatunku, który co jakiś czas sam brutalnie ogranicza liczbę swoich egzemplarzy, żeby zwiększyć swoją szansę przetrwania na Ziemi, a przyczyny ekonomiczne, polityczne, religijne, psychologiczne wojen to tylko gra pozorów.

Łatwo potępiać czystki etniczne, dużo trudniej pytać, czy istnieje granica etnicznej wyporności społeczeństw, której przekroczenie powoduje nieuchronnie wybuch masakry. Nietrudno litować się nad kobietami gwałconymi podczas wojen, trudniej pytać o to, jaką rolę odgrywały wojny w mieszaniu się genów, kiedy to na przykład Azja szła na Europę, gwałcąc miliony kobiet i powodując przy okazji powstawanie całych generacji mieszańców, lepiej przystosowanych do przetrwania na Ziemi niż osobniki czyste etnicznie. Jedynym polskim pisarzem, który zajmował się tą sprawą, był Teodor Parnicki, autor książek o „mieszańcach”, którzy przyszli na świat w wyniku wojennych gwałtów w epoce wędrówek ludów i rozpadu cesarstwa rzymskiego.

Łatwym pytaniem jest, czy tortury są złem. Dużo trudniejszym pytanie, czy wyrywanie paznokci, które pozwala zapobiec eksplozji bomby podłożonej na dworcu, jest złem, czy dobrem. Łatwym pytaniem jest pytanie, czy terroryzm jest złem, dużo trudniejszym pytanie, jak ma walczyć słaby, upokorzony naród z tysiąc razy od niego silniejszym imperium, które rabuje bez żadnych skrupułów jego ropę naftową i bogactwa naturalne, przedstawiając światu każdy opór wobec swojej woli jako nikczemny, fanatyczny terroryzm. Łatwym pytaniem jest pytanie, czy rasizm jest złem. Dużo trudniejszym, czy rasizm jest wyuczoną postawą, efektem błędnej edukacji, czy raczej biologicznym odruchem ciała, które instynktownie reaguje odrazą na inną odmianę ciała.

***

Literatura, którą uważam za poważną, zajmuje się takimi właśnie sprawami, ale takiej literatury jest raczej niewiele. Prawdziwie poważnym pisarzem, który dotknął tych spraw, był Nietzsche, kiedy zapytał, czy rzeczywiście to, co uważamy za zło, jest złem, czy może raczej przeciwnie, właśnie to, co uważamy za dobro, jest fundamentalnym złem.

Nieważne, jakie odpowiedzi Nietzsche dawał, bo dawał też odpowiedzi nieprzekonywające. Ważne, że postawił pytania, które pozorną oczywistość dobra i zła uczyniły problemem. I to właśnie on był najbliżej Biblii, która wyraźnie mówi, że Bóg nie chciał, byśmy dowiedzieli się, co to jest dobro i zło, dlatego wygnał z Raju prarodziców, kiedy próbowali zdobyć tę wiedzę, i skazał nas na życie wśród pytań.

Mnie samego od dawna nie interesuje stawiane dość powszechnie przez pisarzy pytanie unde malum, skąd zło, podobnie jak nie interesują mnie szlachetne wezwania, by literatura była w służbie dobra, albo naiwne zapewnienia, że prawdziwa poezja jest zawsze po stronie dobra. Dużo bardziej interesuje mnie pytanie, co to jest zło. Wszystkie moje książki krążą wokół tego pytania. Interesuje mnie sprawa grzechu istnienia, co mnie zbliża do Miłosza, bo i jego ta sprawa dręczyła naprawdę.

Kiedy Różewicz stwierdzał z właściwą sobie kategorycznością: zło bierze się z człowieka i tylko z człowieka, Miłosz odpowiadał: „Niestety panie Tadeuszu / dobra natura i zły człowiek / to romantyczny wynalazek”. Zło jest bowiem zawarte w samym akcie naszego istnienia, bo zgadzając się na istnienie, zgadzamy się istnieć wedle podłych praw istnienia, jakie natura nam narzuca: jeśli chcemy żyć, musimy zabijać inne życie. Warunkiem naszego istnienia na Ziemi jest nieustanny, trwający od tysięcy lat gigantyczny holokaust zwierząt, który pewnie nigdy się nie skończy, tylko będzie trwać tak długo, jak długo będziemy się upierać przy własnym istnieniu. Nieuchronną ceną naszego życia są cierpienia i śmierć innego życia, czego nie jesteśmy w stanie uniknąć, bo tak zostało zaprojektowane Wszystko. Niewyobrażalna suma bólu istot, którym musieliśmy odebrać życie, aby umościć sobie wygodne i względnie bezpieczne gniazdo na Ziemi. Głównym podejrzeniem, przed którym Miłosz bronił się z całych sił, w ostatnich latach swojego życia kryjąc się pod błękitną szatę Panny z Lourdes, było, że świat mógł zostać stworzony przez Zło, dlatego sama jego podstawowa struktura jest złem.

Jakie jest pięć najstraszniejszych słów w ludzkim języku? To dwa zwięzłe określenia: „Dachau koników polnych”, „mrówek Oświęcimie”. Nie znam słów straszniejszych. Miłosz umieścił je w wierszu „Przyrodzie pogróżka”, który napisał w roku 1944 po zagładzie getta w Warszawie i upadku powstania warszawskiego. Lecz co właściwie te słowa oznaczają? Jak należy je rozumieć? Co to właściwie znaczy „Dachau koników polnych”, „mrówek Oświęcimie”? Oburzenie Miłosza skandalem zagłady? Wstrząs wyjątkowością zbrodni? Czy raczej myśl zupełnie przeciwna, że to, co się działo w Auschwitz, dzieje się od tysięcy lat każdego dnia na każdej łące, w pierwszym z brzegu mrowisku, i będzie się działo zawsze? Że Auschwitz jest normą istnienia, zaś anomalią, mylącym, złudnym intermedium w dziejach, przejściowym, ontologicznym nieporozumieniem, po którym wszystko do normy powraca, jest właśnie czas, kiedy Auschwitzu na Ziemi nie ma?

***

I jeśli zachwycamy się światem – tak jak Miłosz umiał się nim w swoich wierszach zachwycać – czy w takich chwilach nie zapominamy o tym, co w nas najczystsze: o moralnym obowiązku radykalnej, ostatecznej niezgody na świat stworzony, bo aby przeżyć chwilę zachwytu, musimy zamknąć oczy na fundamentalny ból świata? Czyż nie tak właśnie przedstawia się warunek podstawowy i konieczny prawdziwego przeżycia estetycznego, z czego Miłosz zdawał sobie sprawę, rozmyślając nad nieusuwalną dwuznacznością daru, jaki nam przynosi artysta? Czyż sztuka nie jest zawsze przeciw dobru, nawet jeśli dobra broni ze wszystkich sił, bo podstawą prawdziwego przeżycia estetycznego musi być zawsze chwila luzu, metafizycznej nieuwagi – wygodny dla nas gest zapomnienia o fundamentalnej skazie, jaką jest naznaczony świat i nasze w świecie istnienie? 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Stefan Chwin (ur. 1949) jest prozaikiem, eseistą, krytykiem literackim, historykiem literatury i profesorem Uniwersytetu Gdańskiego. Ostatnio opublikował „Miłosz. Interpretacje i świadectwa” (2012) i tom esejów „Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni” (2013… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2013