Jeśli wolność, to wewnętrzna

Najnowsza książka Ludwiki Włodek, „Wystarczy przejść przez rzekę”, to przejmująco napisany reportaż o Azji Centralnej, w którym jest dużo bólu i zaledwie cień nadziei.

01.12.2014

Czyta się kilka minut

Ludwika Włodek od ponad dekady podróżuje do krajów Azji Centralnej – obserwuje zachodzące tu przemiany. Z każdym pobytem ten świat staje się jej coraz bliższy. Autorka jest nim zmęczona, ale kiedy jest za długo w Polsce, zaczyna za nim tęsknić – to daje się w książce wyczuć. Nie bez powodu Włodek stara się „zarazić” pasją do tej części świata swoich najbliższych – w podróż zabiera mamę i synów.

„Wystarczy przejść przez rzekę” przybliża nam życie ludzi w Kirgistanie, Tadżykistanie, Turkmenistanie, Kazachstanie i Uzbekistanie – krajach, które w Polsce mylnie wrzucane są do jednego worka pod nazwą: „region”. Książka daje dużą porcję wiedzy historycznej i społeczno-politycznej. Włodek jest bowiem socjolożką (jej doktorat dotyczył właśnie Azji Centralnej) i reporterką. Publikacja powstała w wyniku połączenia tych dwóch perspektyw: naukowej (socjologicznej, antropologicznej) i reporterskiej.

Włodek tłumaczy historię tych krajów, ich kulturę, obyczaje i przede wszystkim zachodzące w nich procesy polityczne – to ważne, bo tu polityki nie uprawia się na modłę zachodnią, tu polityka i kryminał to przenikające się światy. Wiedza, którą daje nam książka Włodek, jest cenna – w polskiej publicystyce Azja Centralna praktycznie się nie pojawia i mało o niej wiemy. „Wystarczy przejść przez rzekę” to pierwsza od wielu lat książka reporterska dotykająca tej problematyki.

Podziwiam autorkę za wytrwałość. Żeby poznać Azję Centralną, Włodek wtapia się w życie tutejszych ludzi. To pozwala jej snuć barwną, literacką opowieść. Czujemy smród kirgiskiej marszrutki, zgiełk panujący na bazarach, smak lokalnych potraw i żar słońca. Włodek pisze o sprawach trudnych i okrutnych. Taka jest na przykład historia kobiet, które podczas wojennej zawieruchy w Tadżykistanie zostały zgwałcone rozbitą butelką i do dziś – po sąsiedzku – żyją ze swoimi oprawcami, którzy za czyn nie ponieśli żadnej kary.

Każdy z rozdziałów jest historią konkretnego bohatera i kraju, w którym mieszka. Dzięki takiemu połączeniu przekonujemy się, jak wielka polityka wpływała na życie ludzi. Najczęściej je zupełnie niszczyła. Tak stało się w Tadżykistanie, kiedy po upadku ZSRR kraj ogarnęła wojna domowa, w której dotychczasowi sąsiedzi zaczęli skakać sobie do gardeł. Po konflikcie w kraju panowała bieda, dorosło pokolenie ludzi, którzy nie chodzili do szkoły. Bez wykształcenia, biedni, czuli się zbędni. Nie pozostawało im nic innego jak emigracja, najczęściej do Moskwy, Petersburga – miast, w których traktuje się ich jak „czarnuchów”, „podludzi”. O tym też jest ta książka.

„O sto lat nas ta wojna cofnęła. Jak dzicy ludzie żyliśmy… Szarofat jeszcze dziś, dwadzieścia lat po wszystkim, kiedy opowiada mi o tamtych przeżyciach blednie, jakby trudno jej było oddychać” – wyznaje jedna z bohaterek.

Na konkretnych przykładach dowiadujemy się, jak uprawia się w Azji Centralnej politykę: ludzie znikają bez śladu, przy władzy okopały się klany, które podzieliły się wpływami i dbają, aby nikt nie zagroził ich dominacji.

„Wtedy widzieliśmy ojca po raz ostatni. Dla nas było jasne, że nie jest sobą. Miał zmienioną twarz i głos. Mówił, jakby czytał z kartki. Był tak otępiały, że ewidentnie musiał być pod wpływem jakichś środków odurzających” – opowiada Bajram, którego zaangażowany w politykę ojciec zniknął bez śladu. Syn codziennie pyta sam siebie – czy ojciec żyje, czy nie.

W książce przeczytamy też o momentach, w których społeczeństwa budziły się z letargu, o ludziach, którzy choć żyją w zniewolonych krajach, to zachowują wewnętrzną wolność, o odważnych artystach. W Azji Centralnej zdarzyła się przecież rewolucja tulipanowa w Kirgistanie (2005 r.). Są tacy politycy jak Roza Otunbajewa, była prezydent Kirgistanu, która chciała coś w swoim kraju zmienić. Czy jednak Włodek będzie mogła wkrótce kontynuować swoją opowieść o Azji Centralnej, w której będzie mniej bólu i strat, a więcej nadziei na zmianę? Niestety: lektura „Wystarczy przejść przez rzekę” nie daje wiele podstaw do nadziei.


LUDWIKA WŁODEK, WYSTARCZY PRZEJŚĆ PRZEZ RZEKĘ. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2014