Jeniec talibów wolny po pięciu latach

Radość z uwolnienia żołnierza USA, przetrzymywanego przez talibów, przyćmiły w Stanach liczne kontrowersje i trudne pytania.

09.06.2014

Czyta się kilka minut

W miasteczku, z którego pochodzi sierżant Bowe Bergdahl, odwołano nawet ceremonię powitania.

Rozgoryczeni są jego towarzysze broni: twierdzą, że Bergdahl nie jest bohaterem, lecz zdrajcą, bo zanim w czerwcu 2009 r. został porwany przez afgańskich bojowników, miał zdezerterować. Członkowie jego plutonu nie mogą przeboleć, że co najmniej sześciu innych żołnierzy zginęło podczas poszukiwań i prób odbicia towarzysza, któremu zarzucają, że nigdy nie traktował służby poważnie. W mailach do rodziców miał wręcz pisać, że wstyd mu za arogancję Ameryki i nie chce marnować życia na „kłamstwa i wspieranie głupców”.

Zastrzeżenia ma też wielu polityków, zwłaszcza republikańskich. Zwracają uwagę, że paktowanie z terrorystami jest naganne i krótkowzroczne. W negocjacjach Waszyngtonu z talibami, prowadzonych z przerwami od pięciu lat, mediował Katar – i właśnie tam doszło do wymiany Bergdahla na pięciu więźniów z Guantanamo. „Mają krew na rękach”, „To zachęta dla terrorystów na całym świecie” – mówią sceptycy.

Ale nie ulega wątpliwości, że dla Stanów Zjednoczonych, wycofujących się z Afganistanu, nawiązanie i podtrzymanie kontaktów z talibami jest ważne. Polityka zagraniczna i polityka w ogóle to nie zajęcie dla dziewic orleańskich. Żyjemy w świecie brudnym i cynicznym. Żołnierze, zdarza się często, dokonują czynów okrutnych; także politycy muszą paktować nawet z diabłem.

Czy należało ratować zdrajcę? To niewłaściwe pytanie – tłumaczy prezydent Barack Obama. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”: to zasada, na której buduje się silne armie. Bez niej nie ma mowy o zaufaniu, braterstwie i poświęceniu żołnierzy.

W ciągu minionych lat afgańscy porywacze kilkakrotnie pokazali nagranie z uwięzionym Bowe Bergdahlem. Gdyby sierżant nie odzyskał wolności, a doszłoby do jego egzekucji, która niechybnie też zostałaby sfilmowana i natychmiast opublikowana w internecie, miałoby to fatalne skutki propagandowe. Granica między mądrym kompromisem a cynicznym wyrachowaniem bywa cienka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2014