Jedenaste: „Pamiętaj!"

W niemieckich podręcznikach historia komunizmu w NRD zajmuje zwykle miejsce podrzędne, a w szkołach poświęca się temu tematowi niewiele uwagi. Tylko co piąty badany uczeń wie, kim był Erich Honecker.

06.05.2007

Czyta się kilka minut

Karuzela na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie Wschodnim, 1984 r. Fot. Harald Hauswald /
Karuzela na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie Wschodnim, 1984 r. Fot. Harald Hauswald /

Tegoroczni berlińscy maturzyści Johannes i Franziska są od lat nierozłączną parą, choć ciągle jeszcze mieszkają oddzielnie wraz z rodzicami, w dzielnicach Reinickendorf i Pankow. Gdy jedno z zakochanych zapragnie spotkać się z partnerem, potrzebuje zaledwie kilkunastu minut, by na piechotę dotrzeć do jego domu. Najkrótsza droga prowadzi przez leżący odłogiem, zachwaszczony pas ziemi, sprawiający wrażenie całkowicie zaniedbanego - co odróżnia go od tradycyjnie wypielęgnowanych okolicznych ogródków działkowych i trawników.

Z roku na rok coraz mniej mieszkańców pobliskich domów pamięta, że jeszcze 18 lat temu właśnie tędy przebiegał mur berliński, dzielący miasto, a wraz z nim Niemcy i Europę na dwa wrogie światy. Dziś po murze, po zasiekach z drutów kolczastych i po wieżach wartowniczych nie ma ani śladu. Mieszkańcy sami rozbierali betonowe elementy konstrukcji, a w zacieraniu śladów pomogła bujna dzika roślinność, która zasłoniła ostatnie pozostałości muru.

- Na co dzień nie zastanawiam się nad tym, że idąc do szkoły czy do mojej dziewczyny, przekraczam granicę, która w czasach NRD była zaporą nie do przebycia - mówi Johannes, mieszkający w dawniej zachodniej części miasta. - Czasami jednak odczuwam radość, że mogę żyć w wolnym kraju, a mur to historia - dodaje 19-latek.

Johannes pochodzi z rodziny, która na własnej skórze odczuła komunistyczne represje. Gdy na początku lat 80. jego dziadek i rodzice złożyli podanie o wyjazd z NRD do RFN, zainteresowała się nimi Stasi. Dopiero po kilkuletnich perturbacjach rodzina szczęśliwie przeniosła się do Berlina Zachodniego. - Rodzice unikali rozmów o tych przeżyciach. Natomiast o NRD i o dyktaturze wiele opowiadał mi dziadek - mówi Johannes. - To bardzo pobudziło moje zainteresowanie historią XX w., szczególnie dziejami NRD - dodaje.

To odróżnia go od pochodzącej z NRD Franziski, która wykazuje "umiarkowane", jak mówi, zainteresowanie historią. A jeśli już, to preferuje średniowiecze. - Jedna z moich babć była w partii SED, a moi rodzice, z zawodu sekretarka i monter lodówek, zajmowali neutralne stanowisko. W domu nie mówiono o polityce - wyjaśnia 18-latka.

A w szkole, po 1989 r.? Johannes podkreśla, że lekcje historii były dla niego "wielkim rozczarowaniem". - Historia NRD traktowana jest po macoszemu, godzin jest zbyt mało, a lekcje nieciekawe - ocenia. - Może miałem pecha do nauczycieli? - zastanawia się, wspominając nauczycielkę, która broniła muru, twierdząc, że jest to skuteczna metoda przeciw ucieczce wykształconej NRD-owskiej młodzieży na Zachód.

Szkolna nauka historii zdominowana jest, jego zdaniem, przez dzieje III Rzeszy. - Na NRD pozostaje niewiele czasu - podkreśla. Z tym zgadza się Franziska. - Tylko raz w czasie nauki w gimnazjum byliśmy z klasą w berlińskiej centrali Stasi - stwierdza krytycznie.

Honecker? A kto to?

Nie najlepsze doświadczenia Johannesa i Franziski z nauką historii znajdują potwierdzenie w pracach naukowców. Z inicjatywy Fundacji Badań nad Dyktaturą SED jesienią 2006 r. ukazała się publikacja "Historia NRD w programach szkolnych", oparta na analizie kilkudziesięciu najczęściej używanych podręczników do nauki historii oraz na sondażu, przeprowadzonym wśród 5600 uczniów.

Aż 84,3 proc. uczestniczących w ankiecie uczniów wyraziło wolę dowiedzenia się więcej niż dotychczas o historii NRD. Autorzy opracowania, Ulrich Arnswald, Ulrich Bongertmann i Ulrich Mählert, stwierdzili równocześnie wielkie braki w wiedzy historycznej, szczególnie dotyczącej NRD. I tak, 56,6 proc. uczniów potrafiło prawidłowo scharakteryzować Ludwika Erharda jako drugiego (po Adenauerze) kanclerza RFN i twórcę "cudu gospodarczego". Ale już jedynie 22 proc. zdefiniowało prawidłowo Ericha Honeckera jako ostatniego długoletniego sekretarza generalnego partii komunistycznej SED.

Autorzy opracowania twierdzą, że historia NRD zajmuje w niemal wszystkich zbadanych podręcznikach miejsce podrzędne. Do wyjątków należą próby porównania zjawisk politycznych i społecznych w obu państwach niemieckich, natomiast regułą jest przedstawianie dziejów NRD i RFN całkowicie oddzielnie.

Z badań wynika też, że najwięcej o NRD wiedzą uczniowie ze szkół berlińskich. Stosunkowo dużo informacji ma także młodzież ze wschodnich landów (była NRD). Najmniej wiedzą uczniowie w dawnych Niemczech Zachodnich.

Historycy biją na alarm, że największe zaniedbania występują na temat aparatu represji Stasi. Historyk z Brunszwiku, pani Heike Christina Mätzing, zbadała pod tym kątem 80 podręczników do historii i nauk politycznych, używanych w klasach­­­­ IX i X. W opublikowanym w styczniu tego roku opracowaniu Mätzing zarzuciła autorom podręczników "częściową amnezję". Ponad połowa przeanalizowanych podręczników nie wspomina ani słowem o Stasi, a w pięciu nie pojawia się w ogóle NRD. Podobne luki wykazują programy szkolne, szczególnie w szkołach zachodnioniemieckich. Zdaniem pani Mätzing, autorzy podręczników niewłaściwie charakteryzują Ministerstwo Bezpieczeństwa i jego miejsce w strukturze władzy. Stasi nie była bowiem "państwem w państwie" (jak się czasem pisze), ale instrumentem partii rządzącej SED, służącym do kierowania i zabezpieczenia władzy - "tarczą i mieczem partii".

Za największy błąd większości podręczników Mätzing uważa pomijanie przez autorów punktu widzenia ofiar reżimu. Niemal zupełnie brakuje źródeł przedstawiających racje osób prześladowanych przez Stasi. Zdaniem Mätzing zauważyć można nawet tendencję do bagatelizowania tematu.

Mankamentem jest także brak w podręcznikach i w programach szkolnych postaci, które potrafiły oprzeć się naciskom policji politycznej, które wykazały się cywilną odwagą i - dzięki temu - mogłyby stać się pozytywnymi bohaterami dla młodzieży. "Tracimy wielką szansę na przekazanie jej atrakcyjnych i pozytywnych wzorów postępowania i przeciwdziałanie w ten sposób szerzącej się niechęci do polityki" - ubolewa Mätzing.

"Bitwa o pamięć"

Z tą krytyczną oceną całkowicie zgadza się Freya Klier, pisarka i reżyserka, a także była wschodnioniemiecka opozycjonistka, którą w lutym 1988 r. pozbawiono obywatelstwa NRD i wyrzucono z kraju wraz z mężem Stephanem Krawczykiem.

Klier jest przekonana, że do dzisiejszej młodzieży (wychowanej w kulturze komputerowej i posługującej się obrazkami, a nie słowem) nie sposób dotrzeć za pomocą tradycyjnych metod nauczania. - Dzisiejsza młodzież niemal zupełnie nie czyta - mówi 57-letnia dziś pisarka. Jej zdaniem, niemieccy pedagodzy kierują się nierzadko ciągle jeszcze metodami pedagogicznymi rodem z XVIII w. - Nauczyciele nie są w stanie porwać wychowanków, brak im werwy i talentu, żeby zainteresować historią - oburza się.

Od 10 lat Klier próbuje na własną rękę przekazywać szkolnej młodzieży wiedzę o NRD. Wraz z córką napisała książkę o bohaterskim pastorze, Oskarze Brüsewitzu, który w 1976 r. dokonał samospalenia - na znak protestu przeciw komunistycznym represjom wobec Kościoła. Książka zawiera dużo zdjęć i krótkie, pisane z pasją teksty.

Pisarka zapraszana jest do szkół, gdzie w czasie lekcji opowiada o Brüsewitzu. A także o własnych dramatycznych doświadczeniach z NRD-owskim reżimem: pod koniec lat 60. próbowała po raz pierwszy uciec z NRD. Aresztowana przez Stasi siedziała w więzieniu, w jednej celi z prostytutkami. Od 1980 r. uczestniczyła w opozycyjnym ruchu pokojowym, co pociągnęło za sobą wyrzucenie z pracy, a następnie nieudaną próbę zamachu. Jej brat popełnił samobójstwo w zakładzie psychiatrycznym.

- Gdy opowiadam o tym, w klasie jest cicho jak makiem zasiał - mówi Klier. - Osobiste przeżycia to jedyny sposób, żeby zainteresować młodzież - dodaje.

Dotychczas odwiedziła 80 szkół na Zachodzie i Wschodzie Niemiec. - Mam coraz więcej próśb o prelekcje - mówi.

Klier zwraca uwagę na jeszcze jeden problem szkolnictwa: nauczycieli z komunistyczną przeszłością. - W Berlinie Wschodnim wielu partyjnych funkcjonariuszy zostało nauczycielami i przekazują dziś taki obraz historii, jaki jest im bliski - mówi. - Czy można się dziwić, że zapraszają na pogadanki do szkoły raczej kogoś w rodzaju Markusa Wolfa [wieloletni szef wywiadu Stasi - red.] niż kogoś z opozycji?

Freya Klier uważa, że 18 lat po upadku muru trwa nadal "bitwa o pamięć", a ludzie z dawnej opozycji powinni brać w niej aktywny udział.

Pewnie dlatego na swojej stronie internetowej wpisała jako jedenaste przykazanie postulat: "Pamiętaj!".

JACEK LEPIARZ (ur. 1953) jest od 1999 r. korespondentem Polskiej Agencji Prasowej w Berlinie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (18/2007)