Jasnowłosa i trolle

Finowie jako jedni z pierwszych dostrzegli zagrożenie, jakim jest dezinformacja w internecie. Teraz fiński sąd skazał dwóch prorosyjskich aktywistów, którzy szerzyli fałszywe informacje. To precedens – także w Europie.

12.11.2018

Czyta się kilka minut

Jessikka Aro w Warszawie: w 2017 r. fińska dziennikarka prowadziła tu warsztaty o wojnie informacyjnej m.in. dla grupy amerykańskich kongresmanów, którzy przyjechali do Polski na zaproszenie Fundacji From the Depths. / WARSAW INSTITUTE / MATERIAŁY PRASOWE
Jessikka Aro w Warszawie: w 2017 r. fińska dziennikarka prowadziła tu warsztaty o wojnie informacyjnej m.in. dla grupy amerykańskich kongresmanów, którzy przyjechali do Polski na zaproszenie Fundacji From the Depths. / WARSAW INSTITUTE / MATERIAŁY PRASOWE

Dziennikarka Jessikka Aro mogła w końcu odetchnąć z ulgą. Po kilku latach zorganizowanej kampanii w internecie, której celem było jej zniesławianie i zastraszanie, w połowie października jej prześladowcy usłyszeli wyrok. Niejaki Ilja Janitskin został skazany na karę 22 miesięcy więzienia, Johan Bäckman zaś na karę w zawieszeniu na 12 miesięcy. Wyrok w zawieszeniu otrzymała też pomagająca im kobieta.

Orzeczenie nie jest jeszcze prawomocne i należy się spodziewać apelacji. Ale i tak decyzja sądu jest precedensowa – i to nie tylko dla Finlandii, ale też dla Europy. Po raz pierwszy sąd tak zdecydowanie za­reagował na szerzenie dezinformacji i prokremlowskiej propagandy. Uznał też, że nie można usprawiedliwiać wolnością słowa procederu oczerniania i długotrwałego nękania w internecie. Orzekł karę pozbawienia wolności – i to wyższą, niż domagał się prokurator.

Oszczerstwa i groźby

38-letnia dziś Jessikka Aro zajęła się tematem prorosyjskich trolli – jak popularnie określa się osoby prowadzące w sieci różne kampanie dezinformacyjne – cztery lata temu.

Dziś ten rodzaj działań propagandowych – zwanych też „wojną informacyjną” – jest już znany i opisany. Ale wtedy dla większości zachodnich polityków czy dziennikarzy było to zjawisko nowe i zaskakujące. Nie tylko swoim charakterem, ale też rozmachem, z jakim Rosja rozpętała wówczas wojnę informacyjną – wymierzoną w pomajdanową Ukrainę oraz w kraje Zachodu.

Działania dezinformacyjne, prowadzone w dużej mierze przy wykorzystaniu internetu i mediów społecznościowych, miały wspomagać rosyjskie działania w „realu” – polityczne oraz, w przypadku Ukrainy, militarne, na Krymie i w Donbasie.

Również Jessikka Aro była zaskoczona rozmiarem propagandowej maszyny Kremla. W swoich artykułach opisała także tzw. fabrykę trolli w Petersburgu: firmę, której pracownicy wojnę w sieci prowadzili po prostu etatowo.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Bardzo szybko fińska dziennikarka sama została zaatakowana przez trolle. W sieci ktoś ujawnił jej prywatne dane, także na temat jej zdrowia. Zaczęła otrzymywać też pełne nienawiści wiadomości i groźby. Ktoś publikował nieprawdziwe informacje – np. prezentowano ją jako „NATO-wskiego szpiega” albo twierdzono, że była karana za rozprowadzanie narkotyków. Prawdopodobnie była też śledzona, bo jej prześladowcy publikowali zdjęcia z jej życia prywatnego, np. z wakacji.

To, co na początku mogło być „tylko” nieprzyjemne, z czasem przybrało przerażające rozmiary. Pojawiły się groźby śmierci. Trolle posunęły się tak daleko, że dziennikarka dostała wiadomość rzekomo od ojca – tyle tylko, że jej ojciec od lat nie żyje.

Cała ta akcja była najwyraźniej zorganizowana i trwała przez kilka lat.

Jessikka Aro zdecydowała się pójść na policję w 2016 r. Zaczęło się śledztwo i teraz, po dwóch latach, zapadł wyrok.

W tym czasie jednak produkowano setki obraźliwych tekstów i wpisów na jej temat. Niektóre nadal krążą w sieci.

Obrońcy wolności słowa

Kim są skazani? 41-letni Ilja Janitskin prowadzi stronę internetową MV-Lehti. Publikowane tam materiały wymierzone są w krytyków Rosji, celem ataków jest też Unia Europejska; strona chętnie podejmuje również tematy, które polaryzują fińskie społeczeństwo – jak problem imigrantów.

Drugi skazany, 47-letni Johan Bäckman, to znany w kraju sympatyk prezydenta Putina, chętnie deklarujący się przy tym jako „obrońca praw człowieka”. Jest związany z Rosyjskim Instytutem Studiów Strategicznych (RISI), często występuje w rosyjskich mediach – przedstawiany jako komentator spraw europejskich. Działa też jako samozwańczy przedstawiciel Finlandii w separatystycznej tzw. Donieckiej Republice Ludowej (prorosyjskim parapaństwie stworzonym w Donbasie) i stara się rekrutować Finów, którzy chcieliby walczyć po stronie separatystów w Doniecku i Ługańsku. Jego aktywność wzbudza niepokój nie tylko w Finlandii, ale też w pobliskiej Estonii – Bäckman wspiera bowiem rosyjską narrację historyczną, zaprzeczając temu, że kraje bałtyckie były okupowane przez Związek Sowiecki (nazywa to „mitem”). Nic dziwnego, że w Estonii uznano go za persona non grata i odmówiono mu wjazdu do kraju w 2009 r. Z kolei w 2014 r. został wydalony z Mołdawii.

Proces, w którym go właśnie skazano, Bäckman uznał za farsę spreparowaną przez NATO, a wyrok za „brudną sztuczkę NATO”. Z kolei portal MV-Lehti próbuje przedstawiać teraz Janitskina jako więźnia politycznego. Tak też sytuacja jest komentowana przez media rosyjskie: kremlowska telewizja Rossija 24 uznała wyrok za atak na fińskich „dysydentów”.

Natomiast w Finlandii decyzję sądu przyjęto z uznaniem, uznając, że Janitskin i jego portal przekroczyli granice wolności słowa. Już wcześniej krytykował go nawet radykalny nacjonalistyczny polityk Jussi Halla-aho, lider partii Prawdziwi Finowie (choć trzeba zauważyć, że inni członkowie tej partii wykazywali się dla Janitskina zrozumieniem).

Na linii niewidzialnego frontu

Jessikka Aro otwarcie mówi, jak trudne były dla niej ostatnie lata. Dała sobie radę – i dalej wykonuje swoją pracę – dzięki wsparciu przyjaciół, ale też dzięki temu, że od początku fińska policja potraktowała ją poważnie.

Być może stało się tak również dlatego, że Finlandia – podobnie jak Estonia, która już w 2007 r. doświadczyła zmasowanego rosyjskiego cyberataku – jest czujna, jeśli chodzi o zagrożenia informatyczne. Już rok po tamtym cyberataku na Estonię fiński rząd przeznaczył prawie 200 mln euro na wzmocnienie bezpieczeństwa publicznego systemu informatycznego, a cyberobrona stała się jednym z priorytetów państwa. W 2015 r. w Finlandii powstała specjalna grupa złożona z ekspertów z różnych ministerstw, która monitoruje to, co dzieje się w sieci, i walczy z dezinformacją.

– Finlandia jest jednym z teatrów wojny informacyjnej, ale Rosja ma tu ograniczone pole działania – mówi „Tygodnikowi” Piotr Szymański, ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich. – Nie tylko zresztą w Finlandii, ale we wszystkich krajach nordyckich. Jeden czynnik to stosunkowo wysoki poziom wykształcenia: użytkownikom internetu po prostu częściej zapala się tam czerwona lampka. A drugi czynnik to bariera językowa: trollom z rosyjskich fabryk trudno się podszywać pod Finów tak, aby nie wychwycono jakiegoś błędu językowego.

Być może także dlatego działalność fińskich aktywistów, jak Janitskin czy Bäckman, jest dla Rosji tak cenna.

Szymański podkreśla, że Rosji zależy przede wszystkim na tym, aby zapobiec zbliżeniu Finlandii z NATO. Stąd próby zdyskredytowania Sojuszu. Finlandia nie jest członkiem NATO, ale blisko z nim współpracuje. Co jakiś czas w dyskusji publicznej powraca też pytanie, czy nie powinna formalnie wejść w skład Sojuszu – debata ta nasiliła się po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Opinia publiczna jest w tej kwestii podzielona, a szerzenie nieprawdziwych informacji dodatkowo pogłębia te podziały.

Nie bez powodu Bäckman nazywa więc swój proces „NATO-wską farsą”, i nie bez przyczyny Jessikkę Aro usiłowano zdyskredytować jako „szpiega NATO”.

Żołnierze Odyna i inni

– Często o Finlandii mówi się przez pryzmat rosyjskiego sąsiada i wynikających z tego konsekwencji dla tego kraju. Ale to tylko jeden z wymiarów – zwraca uwagę Piotr Szymański. – Analizując znaczenie wyroku sądu w sprawie Janitskina i Bäckmana, nie można zapominać o innej kwestii, także podgrzewanej przez dezinformację: o sprawie kryzysu azylowego. W 2015 r. w Finlandii złożono ponad 32 tys. wniosków o azyl, a kraj był do tego nieprzygotowany.

– W takich właśnie uwarunkowaniach działa portal Janitskina, na którym pojawiają się treści antyimigranckie, szerzące nienawiść – dodaje ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. – To również dlatego policja i prokuratura wykazał się w jego sprawie taką determinacją. Sprawa Jessikki Aro była tu tylko jednym z elementów.

Problem imigracji rozgrywany jest nie tylko w sieci, ale także w realu. Kilka lat temu w Finlandii powstała ekstremistyczna organizacja Żołnierze Odyna: jej członkowie deklarują, że chcą chronić obywateli przed imigrantami. Dziś działają nie tylko w Finlandii, ale też w Norwegii i Szwecji. Ponadto aktywny jest Fiński Ruch Oporu (rozwiązany przez sąd w 2017 r., odwołał się od wyroku i nadal jest aktywny). Popularność tych i podobnych organizacji wskazuje na radykalizację nastrojów społecznych w Finlandii. I znów – jak w przypadku NATO – szerzenie dezinformacji podgrzewa nastroje.

Przykład dla Europy

Wydając wyrok w sprawie przeciwko Jenitskinowi i Bäckmanowi, sąd podkreślał, że ich działania miały na celu zniszczenie dziennikarskiej wiarygodności Jessikki Aro i w ten sposób podważenie jej pracy, której tematem było rosyjskie zagrożenie informacyjne. Zdecydowanie odrzucił argument obrony, jakoby oskarżeni korzystali z prawa do wolności słowa.

Popularna jest opinia, że prawo nie nadąża za tym, co się dzieje w internecie. Tym razem wydaje się, że znaleziono sposób, jak powstrzymywać tego typu internetową przestępczość.

– To bardzo ważne. Finów charakteryzuje bardzo wysoki stopień zaufania do państwa i instytucji państwowych. Skoro prawo zakazuje szerzenia nienawiści i kampanii oszczerstw, to Finowie są przekonani, że policja powinna się tym zająć. I tak się stało – ocenia Piotr Szymański z OSW. – Ponadto okazało się, że internet nie jest sferą wyjętą spod prawa. Nie pozwolono na działalność Janitskina, bo uderzała w wiarygodność państwa.

Janitskin został uznany winnym aż 16 zarzutów związanych z działalnością portalu. Nie tylko zniesławiania, ale też podżegania do nienawiści etnicznej, jak również naruszania praw autorskich.

Wyrok jest surowy i w dodatku dotkliwy finansowo. Skazani mają zapłacić odszkodowanie dla Jessikki Aro i innych pokrzywdzonych (w sumie 130 tys. euro) oraz pokryć ich koszty sądowe. Razem to 240 tys. euro.

Prawniczka reprezentująca Jessikkę Aro powiedziała, że być może wyrok nie zniechęci trolli działających z Rosji, ale zwykłym Finom da do myślenia. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2018