Japonia: fatalizm i pragmatyzm

Po USA i Francji, Japonia jest trzecim producentem energii elektrycznej w elektrowniach jądrowych na świecie. 54 reaktory dostarczają krajowi ok. 30 proc. energii. A chodzi o kraj, który jako jedyny ucierpiał od bomb atomowych i żyje w zagrożeniu trzęsieniami ziemi.

21.09.2010

Czyta się kilka minut

Taki widok na długo pozostaje w pamięci ludzi: słup czarnego dymu unoszący się znad największej japońskiej elektrowni jądrowej Kashiwazaki-Kariwa. Trzy lata temu, 16 lipca 2007 r. o godzinie 10.13, u wybrzeża, gdzie stoi elektrownia, zatrzęsła się ziemia. Do morza przelała się wówczas niewielka ilość skażonej wody z basenu, gdzie przechowywane jest zużyte paliwo, na ziemię obsunęło się kilkaset beczek z odpadami radioaktywnymi, z kilkudziesięciu oderwały się pokrywy i odpady wydostały się na zewnątrz. W elektrowni wybuchł pożar jednego z transformatorów na zewnątrz budynku. Palił się olej służący do jego chłodzenia. Do czasu jego ugaszenia, na dwie godziny, kraj znieruchomiał. Telewizja pokazywała tylko czarną smugę. Pytanie było jedno: czy w Japonii powtórzy się drugi Czarnobyl?

Na szczęście reaktory zostały automatycznie wyłączone, nieuzasadnione były też skojarzenia z Czarnobylem - tu pracują reaktory zupełnie innego typu.

Błąd ludzki

Tak jak wiele innych krajów, Japonia przystąpiła po wojnie do rozwoju ener­getyki jądrowej. Dziś, po USA i Francji, jest trzecim producentem reaktorów na świecie. 54 japońskie reaktory dostarczają ok. 30 proc. zużywanej w kraju energii elektrycznej. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że chodzi o kraj, który jako jedyny ucierpiał w atomowych eksplozjach, żyje w nieustannym zagrożeniu trzęsieniami ziemi, a jednocześnie pozbawiony jest naturalnych surowców. Te trzy elementy, trwale wpisane w narodową świadomość, muszą - ścierając się - wpływać na kształt programu atomowego Japonii. Brak surowców czyni rozwój energetyki jądrowej nieuniknionym, pamięć o Hiroszimie nakazuje obchodzić się z nią podwójnie ostrożnie, trzęsienia ziemi skłaniają zaś i do fatalizmu, i do pragmatyzmu. Ten drugi każe się otrząsnąć z traumy i iść dalej.

Rozwój i zastosowanie energii jądrowej w Japonii reguluje ustawa z 1955 r., która ogranicza jej używanie wyłącznie do pokojowych celów, przy zachowaniu "demokratycznych procedur, przejrzystości i niezależnego zarządzania". Pierwszą elektrownię jądrową kupiono od Wielkiej Brytanii i uruchomiono w 1965 r. Dziesięć lat później Japonia miała już własną technologię jądrową i była w stanie ją eksportować.

Program rozwijał się gładko przez długi czas i nie zaszkodziła mu nawet katastrofa w Czarnobylu. Było tak, bo decydowali o nim biurokraci, którzy pozbawieni kontroli, niczym chińscy mandaryni, sterowali przez pół wieku rozwojem kraju, nie licząc się nadmiernie z opinią publiczną. Tuszowano więc awarie, a o korzyściach i zagrożeniach energetyki jądrowej zaczęto dyskutować otwarcie dopiero w latach 90., gdy społeczeństwo zyskało większą podmiotowość.

Odtąd o awariach było już głośno. W 1999 r., po wypadku w zakładach produkcji paliwa w Tokaimurze, w wyniku którego doszło do niekontrolowanej reakcji łańcuchowej, zmarły dwie napromieniowane osoby. Trzecia osoba została napromieniowana dawką większą niż dopuszczalna, a 119 dalszych członków personelu otrzymało niewielkie dawki (ponad 1 mSv). Werdykt Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w Wiedniu był jednoznaczny: "Przyczyną wypadku był błąd ludzki, odstąpienie od zatwierdzonych procedur i poważne złamanie zasad bezpieczeństwa". W 2004 r. w elektrowni Mihama, w reaktorze nr 3, gorąca woda i para z pękniętej rury obiegu wtórnego zabijają pięciu pracowników i ranią sześciu przypadkowo znajdujących się w tym miejscu. Przyczyną jest zaniedbanie konstrukcyjne. Inspekcje elektrowni w całym kraju, prowadzone przez urząd dozoru jądrowego, znajdują teraz liczne dowody fałszowania danych w przeszłości, kamuflowania awarii, z cenzurowaniem zapisu wideo w kamerach przemysłowych włącznie. Powoduje to liczne wyłączenia elektrowni do czasu wyjaśnienia każdego przypadku. Poparcie społeczne dla energetyki jądrowej fluktuuje od jednej awarii do drugiej. Przed incydentem w Mihamie wynosiło 52 proc., by zaraz po nim spaść do 12 proc., a potem znowu wzrosnąć.

Nieunikniony rozwój

Rząd z jednej strony stale śrubuje standardy bezpieczeństwa i, licząc się z opinią publiczną, wyłącza na lata reaktory dotknięte drobną nawet usterką. Z drugiej, biurokraci i lobby atomowe wciąż słyszą zarzuty kierowania się tylko chęcią zysku i ukrywania faktycznych zagrożeń energetyki jądrowej. "Tajność wydaje się być trwałą cechą przemysłu nuklearnego, zwłaszcza w Japonii, gdyż ludzie niechętnie o tych rzeczach mówią. Łatwo zatem ukrywać informacje, bo system społeczny nie wymusza jawności", mówi Satoshi Fujino z Citizens Nuclear Info Centre.

Fujino nie do końca ma rację. W ostatniej dekadzie, pod presją pozarządowych organizacji, rząd przyhamował tempo rozwoju energetyki jądrowej: z planowanych kilkunastu, powstało w tym czasie tylko pięć nowych reaktorów. W kilku miejscach Japonii od lat ciągną się procesy, w których lokalna ludność domaga się zamknięcia pobliskich elektrowni.

Jednak w dłuższej perspektywie rozwój energetyki jądrowej jest nieunikniony. Rządząca lewica, dużo bardziej wyczulona na głosy społeczne niż kiedyś konserwatyści, przyjęła niedawno dokument "Strategia Nowego Wzrostu Gospodarczego", z którego jasno wynika, że rozwój energetyki jądrowej nabierze tempa. Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo energetyczne kraju pozbawionego surowców. Japonia chce ambitnie redukować emisję dwutlenku węgla o połowę do 2050 r., zwiększając równocześnie udział zużycia energii jądrowej do 60 proc.

Rosnąć ma eksport technologii jądrowej. Toczy się tu akurat debata, czy podpisać pakt o współpracy w zakresie cywilnych reaktorów z Indiami. Kusi, co prawda, perspektywa wielkich zysków, jego podpisanie stanowiłoby jednak sprzeniewierzenie się dotychczasowym zasadom: Indie, które w 1998 r. testowały własną broń atomową, nie podpisały Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (NPT). W czasie niedawnych uroczystości z okazji 65. rocznicy eksplozji bomb atomowych burmistrzowie Hiroszimy i Nagasaki wystąpili z odezwą do rządu, by "szczerze wsłuchał się w głosy tych, co przeżyli Hiroszimę i Nagasaki, i natychmiast wstrzymał negocjacje o cywilnym porozumieniu nuklearnym z Indiami, w zamian energicznie propagując na świecie NPT". Kto wygra w konfrontacji ducha Hiroszimy z rachunkiem ekonomicznym?

***

Wtedy, w Kashiwazaki-Kariwa, nie doszło do wycieku. Pożar ugaszono. Wszystkie reaktory zostały bezpiecznie wyłączone.

Epicentrum trzęsienia ziemi o sile 6,9 stopnia znajdowało się zaledwie 12 km od elektrowni, której konstrukcja nie była zaplanowana na tak silny wstrząs. Okazało się również, że budynki elektrowni mogą się znajdować dokładnie na styku płyt tektonicznych. Wini się za to projektantów, ci jednak twardo zapewniają, że elektrownia jest odpowiednio zabezpieczona.

Trzy lata temu, ulegając pogłoskom o promieniowaniu, setki osób zrezygnowało z urlopów w tej części Japonii. Dziś sytuacja wróciła do normy. Po kolejnych inspekcjach i wprowadzeniu nowych zabezpieczeń antysejsmicznych, uruchamiano kolejne reaktory, ostatni trzy miesiące temu. Elektrownia znowu pracuje pełną parą. Tak nakazuje pragmatyzm.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Specjalizuje się w tematyce Azji Południowo-Wschodniej, mieszka po części w Japonii, a po części w Polsce. Stale współpracuje z „Tygodnikiem”. W 2014 r. wydał książkę „Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima”. Kolejna jego książka „Hongkong. Powiedz,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „W stronę atomu 2 (39/2010)