Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Udało się uniknąć najgorszego: bratobójstwa i domowych waśni. A one nękały ludzkość od zarania i były też częścią losu ludu Abrahama. Rodzina miała uniknąć głodu, osiadając w delcie Nilu. Będzie mogła swobodnie zajmować się tym, czym zajmowała się od pokoleń, a co było w pogardzie u Egipcjan: pasterstwem. Stary Izrael i cała jego wielka rodzina ruszyli z nim do Egiptu, zabierając ze sobą również smukłą Tamar i jej dwoje dzieci.
Brzmi to pięknie, jeśli tylko myśleć o tym w krótkiej perspektywie. W długim czasie wspólnota natrafi na największe przeszkody: na asymilację, na pokusę ziemskich sukcesów, przemoc i prześladowania. Wszystko naraz. Wiemy o tym z lektury kolejnych Ksiąg. Najważniejsze to zachować pamięć i czcić Jedynego, a rano oraz wieczorem powtarzać modlitwę: „Słuchaj Izraelu”.
Jakub wiedział, że wyrusza na zawsze, że z nim jedzie los jego ojca i dziada. Nim dotarł do Egiptu, musiał spotkać się z Bogiem, usłyszeć Go. Po raz pierwszy od dwudziestu dwóch lat Izrael rozmawiał z Nim. Mógł rozmawiać, bo minął czas smutku i żałości. Otworzył się jeśli nie na radość – bez niej nie jest możliwe prorokowanie – to na przyszłość. Tora powiada: „ożył duch Jakuba”. Przybył do Beer Szewy (dzisiaj dojeżdża tam szybka kolej z Tel Awiwu) i złożył ofiarę Bogu ojców. A wtedy usłyszał Jego głos: „I rzekł: Jam jest Bóg, Bóg ojca twojego; nie bój się zstąpić do Egiptu, bo cię tam w naród wielki rozmnożę. Ja zstąpię z tobą do Egiptu, i Ja cię stamtąd także zasię wywiodę, a Józef położy rękę swoją na oczy twoje” (Rdz 46, 3). Tak samo dzisiaj przesłaniamy oczy, wypowiadając najświętszą z modlitw.
Zastanawiające są słowa Boga: „nie bój się”. Przecież Jakub bez wahania ruszył z Hebronu z sześćdziesięcioma sześcioma duszami zrodzonymi z jego bioder. Lęk wiązał się nie ze stanem ducha praojca, ale odnosił się wyłącznie do losu jego potomków. Nie był pewien, czy naród przez setki lat zachowa w sobie żydowską iskrę, czy nie zostanie do cna przez Egipt przemielony. Bóg – powiada on też – nie jest przypisany do miejsca, do jednego sanktuarium, ale ukazuje się niczym król, który towarzyszy swemu ludowi, dokądkolwiek pójdzie, pocieszając i nauczając, prowadząc i ratując. Z ludem wygnanym idzie ich Pan. Wyrusza z nim w noc, w której zaciera się obraz świętości. I tylko On po setkach lat pozwoli im rozpoznać siebie i swoje powołanie w mroku niewoli.
Ojciec spotkał się z synem w krainie Goszem. Józef przybył na rydwanie, zapewne ubrany jak egipski dostojnik z turbanem na głowie. Rzucił mu się w ramiona i zapłakał na szyi jego. A Jakub w swoim dostojeństwie i spokoju oznajmił: mogę już umrzeć, gdyż zobaczyłem „oblicze twoje”. Skąd ten spokój? Komentatorzy powiadają, że ojciec nie płakał, choć rozsadzała go niezwykła radość, bo wiedział, że tak wielkim uczuciem darzyć można tylko Najwyższego, Stwórcę i Przyczynę wszystkiego. Powstrzymał w sobie uniesienie i miłość, zachował spokój po wielekroć odmawiając „Szma Izrael Słuchaj Izraelu”.
Józef nie odpowiedział na słowa Jakuba, ale jak gospodarz i niemal ojciec swoich braci troszczył się o powodzenie rodziny. Od Faraona uzyskał zgodę na osiedlenie się w najlepszym miejscu ziemi Egiptu. Tam też osiadł Jakub i żył jeszcze lat siedemnaście.