Jak zobaczyć czystą szybę

Marek Prawda: Greta Thunberg albo gdańscy uczniowie, którzy protestowali przeciw mowie nienawiści, dają nadzieję. Dzisiejsza młodzież jest może nieideologiczna, lecz wciąż zdolna do ideowych uniesień.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

MARCIN ŻYŁA: Co to dziś znaczy być młodym Europejczykiem?

MAREK PRAWDA: Przede wszystkim: rozumieć sens bycia razem. Po II wojnie światowej dla Francuzów i Niemców ów sens polegał na przełamaniu dziedzicznej wrogości. Dla mojego pokolenia Europa była nadzieją na przezwyciężenie dziedzictwa komunizmu. Teraz młodzi muszą wymyślić własny powód. Nie będzie nim pamięć o złej przeszłości, bo oni jej nie mają. Chodzi o przekonanie się, że Unia Europejska najlepiej rozwiązuje problemy współczesności, np. te związane ze zmianą klimatu czy wielkimi korporacjami.

Takie idee zjednoczą młodych?

To są problemy, które można rozwiązać tylko razem. Dziś nie można dbać o interes narodowy bez współpracy z innymi państwami. Zdaję sobie sprawę z tego, że to język technokratyczny, że on nie angażuje emocjonalnie. Ale przecież, aby wiedzieć jak smakuje pokój, nie trzeba przeżyć wojny. Kumulacja kryzysów – m.in. brexitu, migracji, pochodu populizmu przez kontynent – sprawia, że niektórzy politycy chcą wzmacniać społeczeństwa poprzez eksponowanie różnic. Dla mnie zaś jedną z definicji bycia Europejczykiem jest tworzenie innego „my” niż to, które powstaje dzięki negacji obcości.

Wielu uważa jednak, że np. kwestię migracji należy rozwiązać na poziomie narodowym – „obronić” własne granice wbrew Brukseli, która narzuca „multi-kulti”.

To nieporozumienie. Unię często uważa się za projekt ideologiczny, tymczasem nie ingeruje ona w życie prywatne, dba jedynie o zniesienie dyskryminacji. Niektórzy twierdzą, że odbiera nam wolność, suwerenność, i wobec tego trzeba zadbać o bezpieczeństwo samemu, budując mury. Czasem rządy to wykorzystują. Mówią: „Ochronimy was, ale potrzebujemy więcej władzy”. Wyolbrzymiają zagrożenia ze strony wrogów zewnętrznych, a zwłaszcza wewnętrznych. Stąd już krok do moralnego dyskredytowania inaczej myślących.

Coraz trudniej prowadzić dyskusję. Żeby wyjaśnić złożoność świata, potrzeba przestrzeni, wolności słowa. Leszek Kołakowski mówił o „samozatruciu społeczeństwa otwartego”. To właśnie na takim podglebiu wyrastają przywódcy, których kusi, by ograniczyć wolność, a przy okazji rozmontować trójpodział władzy, bo on przeszkadza w „zaprowadzaniu porządku”.

Populizm opiera się na wykorzystywaniu gniewu i rozczarowania. A jak sama Unia może na nie odpowiedzieć? Regularnie odbywają się demonstracje ruchu Extinction Rebellion w sprawie zmian klimatu, rośnie niezadowolenie z poczynań wielkich korporacji. Czy tych emocji nie da się przekuć na pozytywną tożsamość?

Nie możemy tego zaplanować. Niewątpliwie jednak emocje są potrzebne do wywołania potrzeby wspólnego zareagowania. Spójrzmy na dyrektywę ws. praw autorskich, która mobilizuje dziś miliony ludzi. Co jest lepszym przykładem demokracji: to, że w Niemczech 100 tys. ludzi, często z inspiracji wielkich korporacji, wyszło na ulice protestować przeciwko dyrektywie – czy to, że Parlament Europejski przyjął przepisy, które zdaniem od 60 do 80 proc. obywateli Unii są potrzebą chwili?

Inny przykład: dopiero interwencja Unii zmusiła koncern Apple do płacenia podatków w Irlandii. Pozbawione kontroli koncerny międzynarodowe mogą być zagrożeniem demokracji i wolności. Nie mam wątpliwości, że dziś takie tematy mogą być dla młodych ważne tak samo, jak kiedyś dla Francuzów i Niemców istotne było pokonanie dziedzicznej wrogości. Może z takich lub podobnych problemów zrodzi się nowe zaangażowanie europejskie?

Wymaga to także zrozumienia ze strony państw.

Brałem udział w pracach nad dyrektywą o tzw. agresywnej optymalizacji podatkowej. Chodziło o to, aby np. działające w Polsce korporacje nie mogły, korzystając z obecności w krajach nieobjętych regulacjami, unikać płacenia u nas podatków. Ale kraje naszego regionu nie chciały udostępniać pewnych danych, bo w dość tradycyjny sposób rozumiały suwerenność podatkową – choć dyrektywa miała służyć głównie im. To pokazuje trudność zrozumienia, że znajdujemy się w takim momencie rozwoju, w którym narzędzia międzynarodowe są absolutnie konieczne.

Wolno, ale jednak, pewne sprawy stają się oczywiste. Wzrasta świadomość ekologiczna. Greta Thunberg – młoda Szwedka, w pewnym sensie rzeczniczka całego pokolenia – staje się symbolem nowej Europy.

Kilka dni temu, na promie z Gdyni do Karlskrony, spotkaliśmy się w gronie 150 osób, w większości Polaków. Zapytaliśmy ich, z jakimi wartościami kojarzą Unię. Okazało się, że przede wszystkim z bezpieczeństwem oraz ochroną środowiska. Te dwie odpowiedzi miały dużą przewagę nad pozostałymi.

Dlaczego narracja antyunijna jest w Polsce tak widoczna?

Unia stała się dla młodych pokoleń rodzajem zastępczego państwa, od którego można wiele wymagać, niespecjalnie dając coś w zamian. Dla wielu jest jak szyba, którą dostrzega się tylko wtedy, gdy jest brudna lub stłuczona. Musimy dziś zbudować opowieść dla tych, którzy Unię przestali dostrzegać. Kiedy wchodziliśmy do Wspólnoty, motywowała nas obawa przed powrotem złej przeszłości. Dziś na młodych działa lęk przed przyszłością, często podsycany dla celów politycznych.

Jak to zmienić?

Bez edukacji się nie obejdzie, ale przede wszystkim potrzebujemy powrotu do realizmu europejskiej opowieści, zawłaszczonego przez krytyków integracji europejskiej, którzy wytykają, co w Unii nie działa. Powinniśmy umieć wyjaśnić, że Unia jest nam potrzebna, aby obronić nas przed nowymi zagrożeniami w świecie, który tak gwałtownie się zmienił.

Spotykam się m.in. z blogerami, którzy opowiadają mi, że Unię łatwiej ludziom „wytłumaczyć” poprzez konkretne sprawy do załatwienia. Gdy, na przykład, w trakcie kampanii dotyczącej traktowania zwierząt odkryją, że to właśnie Unia ma narzędzia, aby to zmieniać na lepsze.

Widzę też szansę w opowiedzeniu sobie o 15 latach członkostwa jako o sprawczym dorobku polskiego społeczeństwa. Sami sobie tę opowieść odbieramy, poprzez bezrozumne deprecjonowanie wspólnego wysiłku tych lat. Unia nie zabrała nam naszych korzeni narodowych, nie spowodowała, że jesteśmy spadkobiercami nie swoich losów. Sukces Polski to przecież także owa nowa tożsamość, której częścią jest członkostwo w Unii. Tylko taka Polska będzie słuchana. Alternatywą jest sprzedawanie iluzji na własny temat, które nikogo w Europie nie obchodzą, a nas – gubią.

Odnoszę też wrażenie, że młodzi źle reagują na dramatyzowanie wyborów do Parlamentu Europejskiego: albo „my”, liberalni i proeuropejscy, albo „oni”, autorytarni wrogowie Unii. Taki podział ustawia zwolenników integracji jako obrońców status quo. Spróbujmy „wygrać” Europę dobrymi pomysłami, a nie panikowaniem.

Za miesiąc obchodzimy 30. rocznicę pierwszych, częściowo wolnych wyborów. W książce „Droga do niewolności” prof. Timothy Snyder ostrzega, że wolność, niepostrzeżenie, kawałek po kawałku – jest nam dziś odbierana.

Snyder w nieco inny sposób pisze o samo- zatruciu społeczeństwa otwartego. Wierzę jednak, że obudzi się w nas instynkt obrony wolności. Rzecz w tym, że o ile wiedza powszechna dodaje się w kolejnych pokoleniach, to moralność – oraz walkę o wolność – każde pokolenie musi definiować samo, własnym językiem.

Nic tu nie pomoże narzekanie, że nasze dzieci nie mają instynktu obrony wolności; nie możemy też wymagać, żeby wchodziły w myślenie byłej opozycji antykomunistycznej. Greta Thunberg albo gdańscy uczniowie, którzy w styczniu protestowali przeciw mowie nienawiści, dają nadzieję. Młodzież jest może nieideologiczna, ale wciąż ideowa, z pewnością zdolna do ideowych uniesień.

Na co stawia Komisja Europejska w polityce młodzieżowej?

Unia może pomóc poznawać funkcjonowanie Europy i innych społeczeństw. Z programu Erasmus korzysta 4 mln studentów i nauczycieli – to już masowe doświadczenie Europejczyków. Jego uzupełnieniem ma być Europejski Korpus Solidarności – coś w rodzaju Erasmusa dla ludzi z mniejszych miejscowości i terenów wiejskich, którzy będą współpracować ze sobą w społecznościach doświadczonych przez katastrofy lub mających problem z wykluczeniem społecznym. Celem jest też przekonanie obywateli, że Unia to coś więcej niż biurokracja. Projekt dopiero rusza, ale zakłada się, że w najbliższej perspektywie finansowej zostanie nim objęte nawet 350 tys. Europejczyków.

Od 2018 r. działa program DiscoverEU. Każdy obywatel Unii, który kończy 18 lat, może ubiegać się o darmowy bilet umożliwiający nawet miesięczne podróżowanie po Europie, poznawanie jej dziedzictwa kulturowego. W tym roku zgłoszenia przyjmowane są do 9 maja, podróż powinna się odbyć między sierpniem a styczniem 2020 r. W pierwszej edycji programu bilet otrzymało prawie 30 tys. młodych. Te programy to sposób na samodzielne poznanie, jak funkcjonuje Unia. Po takim doświadczeniu łatwiej się obronić przed uproszczeniami na jej temat.

Tych jednak nie brakuje. W Polsce ze strony kościelnej wciąż słychać m.in. oskarżenia o laicyzowanie, promowanie „ideologii gender”. Jak wyjaśniać, że to nie tak?

Powraca zarzut, że Unia jest projektem ideologicznym. Oto urzędnicy bez mandatu wyborczego sterują jakoby moralnością, oddzielając ją od korzeni kulturowych czy religijnych. To nonsens: Unia nie jest inwazyjna w życiu osobistym. Jej siłą jest to, że stara się reagować na znaki czasu, odkrywać potrzeby i proponować działania, które je zaspokoją. Na przykład w reakcji na kryzys migracyjny udało się stworzyć tzw. Plan Marshalla dla państw afrykańskich, który w dłuższej perspektywie powinien ograniczyć migrację.

Unia nie działa na ideologiczne zamówienie, nie odbiera nikomu tożsamości kulturowej czy religijnej. Wiele projektów unijnych pielęgnuje tożsamość narodową – tę pierwotną, która kształtowała się w sytuacjach skrajnych i zawsze pozostanie podstawowa. Tożsamość europejska może ją tylko uzupełniać.

Na przełomie lat 80. i 90. XX w., kiedy zaczynała się budowa demokracji, religijność była wśród Polaków pozytywnie skorelowana z zaangażowaniem obywatelskim. Dziś, niestety, jest inaczej – badania socjologa prof. Radosława Markowskiego wykazały, że jest jedną ze zmiennych, które najsilniej korelują z nastawieniem antyeuropejskim. Dotyczy to szczególnie uczestnictwa w praktykach religijnych. Tymczasem i Kościół, i Unia mogą zajmować się największymi wyzwaniami: budową poczucia odpowiedzialności i sprawiedliwości, wyrównywaniem różnic.

Europę przyszłości przeobrażą m.in. procesy demograficzne, migracje i nowe technologie. Czy młodzi są przygotowani na zmiany?

Uczymy się definiowania wspólnotowości nie etnicznie, lecz aksjologicznie – łączy nas wspólne rozumienie świata, akceptujemy różność. Myślę, że w przyszłości będzie się pogłębiała tendencja, żeby skutecznie zarządzać tą różnicą; akceptować, że różne grupy i kultury mogą w Europie znajdować przestrzeń dla siebie. Przy czym Europa ta musi pozostać domem: musi mieć drzwi i okna, które się zamyka, gdy jest przeciąg. Nie uciekniemy od zobowiązań etycznych; zawsze musimy pomagać tym, którzy do nas zapukają, bo są zagrożeni, ale musimy mieć też prawo zamknąć drzwi, gdy sami mamy kłopoty. Europejczycy są do tego przygotowani w różnym stopniu.

Przed nami jeszcze wiele trudnych doświadczeń. Nie ma jednak innej drogi, niż nauczyć się żyć z różnorodnością – i mieć skuteczne narzędzia, które zapewnią bezpieczeństwo. ©℗

MAREK PRAWDA jest dyrektorem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce. W latach 2012-16 pełnił funkcję stałego przedstawiciela RP przy Unii Europejskiej. Wcześniej był ambasadorem Polski w Szwecji i Niemczech.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Pokolenie A