Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z ich odpowiedzi i rozmów kuluarowych można było wnioskować, że ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz chce zezwolić więzionej ekspremier Julii Tymoszenko na leczenie w Niemczech. Pytanie tylko: jak ma to zrobić, by wyjść z twarzą? Janukowycz nie jest wspaniałomyślny i nie chce decydować osobiście: chce podzielić się odpowiedzialnością z parlamentem (przygotowanie stosownej ustawy) i sądem (przygotowanie procedur wyjazdu). Także wcześniej Janukowycz chciał rozmyć swą odpowiedzialność: liczono, że dojdzie do zmiany sowieckiego jeszcze prawodawstwa, z mocy którego sądzono Tymoszenko. Teraz pojawia się pytanie: czy parlament zdoła tak szybko zmienić prawo?
Europa – w osobach Coxa i Kwaśniewskiego – apeluje o choćby częściowe ułaskawienie byłej premier, które nie oznaczałoby przywrócenia jej biernego prawa wyborczego. Od rozwiązania sprawy Tymoszenko zależy podpisanie przez Kijów umowy stowarzyszeniowej z Unią na zbliżającym się szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Jeśli do tego nie dojdzie, to nie oznacza wprawdzie, że Ukraina wybrała Moskwę, ale na pewno będzie jej trudniej: kraj potrzebuje zastrzyków finansowych (pożyczki z MFW) i zachodnich inwestycji.
Tak czy inaczej, pozostaje smutne wrażenie, że Bruksela sprowadziła ukraińskie kłopoty z demokracją do sprawy Tymoszenko, podczas gdy w kraju nad Dnieprem zniszczono partie polityczne i wolne media, wszechobecna jest korupcja. I nie ma szans, by z tymi patologiami walczyć. Sondaże pokazują, że w drugiej turze wyborów prezydenckich – odbędą się w 2015 r. – Janukowycz przegrałby z każdym kontrkandydatem z opozycji, w tym z Tymoszenko. Ale on postanowił wygrać.
O przyszłości Ukrainy pisze także Paweł Reszka w swoim felietonie.