Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W związku z artykułami „Kiedy twoje dziecko przestaje wierzyć” pragnę zapytać: co to jest wiara niedziecinna, wiara dorosłych?
Przestałam wierzyć w „Bozię”, mając lat 16. Uznałam, że minimum lojalności wobec Boga (który nie istnieje) albo wobec mnie samej wymaga, abym słuszność tego mego przekonania do końca starannie „sprawdziła”, bo przecież tylu ludzi znacznie mądrzejszych ode mnie – wierzy. Na szczęście miałam w Warszawie kuzynkę zaangażowaną w ówczesny, na pół konspiracyjny (rok 1946) ruch katolicki. Ona i jej przyjaciółki wzięły mnie w obroty tak, że przyjeżdżając dwa lata później na studia do Warszawy, miałam wszystko gotowe: rekolekcje, dni skupienia, obozy, spowiednika-kierownika duchowego.
Więc codzienna, o świcie, komunia święta, i wszystko, co za tym idzie. I nadal przekonanie, że, pomimo iż niestety nadal uważam pogląd o istnieniu Boga za absurd, trzeba robić wszystko tak, jakby...
Potem to wszystko trochę się uspokoiło, komunia święta już tylko co tydzień, normalne życie. Aż pewnego dnia, gdy miałam lat 25, nagle zrozumiałam, że moje obrzędy są już tylko pustą skorupką i że nie trzeba nadal przed samą sobą udawać, bo to nieuczciwe i do niczego nie prowadzi. I że Bóg, gdyby istniał, nie byłby Bogiem, gdyby tego nie rozumiał.
Mam 84 lata. Za sobą 46 lat szczęśliwego małżeństwa. Mój mąż właśnie umiera. I dalej jest tak samo. Niestety, po śmierci nie ma nic. Trudno.
No to jak Wy to robicie, że wierzycie?
PRÓBA ODPOWIEDZI
Najprościej byłoby odpowiedzieć: wiara jest łaską – jedni ją mają, inni nie. Ale taka odpowiedź uświadamia mi, że w świetle wiary darmo danej uczciwa niewiara – taka, jak w powyższym świadectwie – musi także mieć sens. Być może dana jest po to, abyśmy my, wierzący, przynajmniej od czasu do czasu docenili lekkość własnej wiary.
Artur Sporniak