Jak pies z Turkiem

Gdy w Stambule chwyciły niespotykane mrozy, świat obiegły zdjęcia bezpańskich psów wpuszczonych do centrum handlowego. Ale to nie pierwszy raz gdy Turcy okazali serce czworonogom. Swoją cegiełkę dokładają też tamtejsi Polacy, szukając wyrzutkom nowych domów.

02.02.2017

Czyta się kilka minut

Fot. Marcelina Szumer
Fot. Marcelina Szumer

Olbrzymie psy są wszędzie. Leżą: na ulicy, chodniku, przy wejściu do metra i na przystani miejskich promów. Nie przeszkadza im hałas, gwar, ruch uliczny. Kierowcy je omijają (po co trąbić, skoro ignorują dźwięk klaksonu), przechodnie schylają się czasem, by któregoś pogłaskać. Można to robić bez obaw, psy są co prawda brudne, ale bardzo łagodne. Te zaszczepione przez miasto przeciwko wściekliźnie mają w uszach plastikowe kolczyki z numerami.

Jesteśmy w Izmirze, ale opis (z pominięciem promów) pasuje do każdego tureckiego miasta. Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia w samym Stambule może żyć grubo ponad 130 tysięcy bezpańskich psów. Kotów, tych nieśmiałych z daleka hipnotyzujących głodnym wzrokiem klientów restauracji, ani tych bezczelnie wskakujących im na stoły, nikt już nawet nie próbuje policzyć. 

Bezpański ale swój

Turcy przyzwyczaili się do zwierząt na ulicach. Nie mieli wyjścia. Schronisk jest za mało (w Stambule „zaledwie” 40), a panujące w nich warunki są tak złe, że ludzie wolą sami dokarmiać uliczne zwierzęta, niż je tam wywozić. Przystań „Pasaport” w Izmirze, gdzie mieści się posterunek wodnej policji, dorobił się nawet „własnych” bezpańskich czworonogów. Pracownicy Izdeniz (miejskiej spółki obsługującej łodzie) i policjanci zorganizowali im legowiska i nadali imiona. Podróżni co dzień przywożą coś do jedzenia. Ochroniarz stacjonujący w ciasnej budce naprzeciw hotelu Hilton kupił błąkającemu się w jego rewirze psu wielką, plastikową budę. Pracownicy sklepu odzieżowego Mango w dzielnicy Alsancak latem pozwalają zmęczonym upałem psom chłodzić się pod klimatyzacją a zimą przez cały dzień grzać w ciepłym pomieszczeniu. To samo od lat ma miejsce w sklepach z bielizną Penti. Internauci „pokochali” ostatnio Arzu Inan, menadżerkę jednego ze stambulskich sklepów sieci po tym, jak na swoim Facebooku umieściła zdjęcia psów pomieszkujących u niej w pracy. „Tylko prawdziwa miłość ogrzewa” – napisała pod postem. Psy wpuszczone do centrum handlowego w dzielnicy Bakirkoy nikogo tu nie zdziwiły. 

Fot. Marcelina Szumer

Napoić w imię Allaha

Zdarzają się oczywiście zwyrodnialcy, którzy zwierzę skrzywdzą zamiast pomóc (kilka dni temu policja zatrzymała dwóch mężczyzn, którzy obcięli bezpańskiemu szczeniakowi uszy) albo tacy, którzy prędzej psa kopną, niż nakarmią, ale poza skrajnymi przypadkami ludzie nad Bosforem miewają dla zwierząt więcej życzliwości, niż nad Wisłą. Pytam znajomych, jak to możliwe w społeczeństwie złożonym w 90 procentach z muzułmanów, skoro pies to dla nich zwierzę nieczyste. – Nie trzeba być religijnym, wystarczy minimum wrażliwości – mówi mi Turczynka, która niedawno przygarnęła bezdomną kotkę. Wspomina sytuację sprzed kilku miesięcy, gdy była w Efezie na plenerowym koncercie fortepianowym – Koncert w toku, w pierwszych rzędach sami oficjele, a tu wzdłuż sceny wlecze się zabiedzona suczka. Napoiłam ją wodą z butelki, ktoś z rzędu obok przyniósł psu bułkę którą miał ze sobą. Nikt się nie oburzał, że oto kundel zakłóca artystyczne doznania – opowiada.

– Może i religijnym być nie trzeba, ale to w niczym nie przeszkadza – śmieje się z kolei pani Ayten, mama kolegi, którą pytam o to samo. To religijna kobieta która modli się co dzień, a Koran czyta po arabsku. Wyjaśnia, że wszystkie żywe stworzenia pochodzą od Allaha i nie ma zgody na ich krzywdzenie czy złe traktowanie. Pies faktycznie uchodzi za zwierzę nieczyste, którego trzymanie w domu bez uzasadnionej potrzeby (jak np. pilnowanie owiec czy dobytku albo polowanie) Mahomet uważa za zbędne, ale w hadisach (przypowieściach o życiu proroka) podawane są budujące przykłady. – Mahomet spotkał kiedyś na swej drodze prostytutkę, która napoiła spragnionego psa. Powiedział, że za ten jeden czyn Allah odpuści jej grzechy. To samo zdarzyło się z innym człowiekiem, który wracając od studni zobaczył konające z pragnienia zwierzę, więc wrócił, aby nabrać wody i dla niego. Gdy ludzie zaczęli się oburzać, Mahomet wyjaśnił, że Allah wynagrodzi ich za służenie każdej żywej istocie – tłumaczy pani Ayten.

Ta Polka od psów i kotów 

Najwięcej robią właśnie zwykli ludzie – komentuje Beata Ünal, Polka, która od lat zajmuje się w Izmirze bezpańskimi psami i kotami. Bywa oczywiście, że miasta czy dzielnice finansują karmę, w parkach i na skwerach miejskich są też poidła stale wypełnione wodą. Ale to mieszkańcy, restauratorzy i sklepikarze wynoszą im jedzenie, koce, kartony. Oni też zawożą uliczne zwierzaki na kastrację (finansowaną z budżetu miasta) czy szczepienia.

Beata w 2007 roku z wakacji w Turcji wróciła do domu (mieszkała wtedy w Niemczech) ze znalezioną na ulicy kotką bez łapy. – Znalazłam małe kocięta i po prostu nie mogłam ich zostawić. To wtedy nawiązałam kontakt z mieszkającą w Kusadasi niemiecką aktywistką, która pomogła mi znaleźć kotkom dom i wyszykować do lotu – opowiada.

Trzy lata później sama zamieszkała w Izmirze i na dobre zajęła się zwierzętami. – Nie jestem weterynarzem, nie jest to też jakaś moja pasja. Ale wobec takiej ilości cierpienia nie umiem przejść obojętnie – wzrusza ramionami, gdy wyrażam podziw dla jej działań. A robi naprawdę wiele: we współpracy z dwoma fundacjami, których wolontariusze przyjeżdżają do Turcji z Niemiec, organizują akcje kastrowania bezpańskich czworonogów. Dla tych chorych organizują leki, a dla tych, które dochodzą do siebie po leczeniu – znajdują w Niemczech domy. – Wszystko zależy od tego, ile osób przyleci do pomocy. Przed rokiem bywało, że tygodniowo zawoziliśmy na kastrację 50 psów i trzy razy tyle kotów – opowiada. Dziś mniej zwierząt niż kiedyś udaje się wysłać do nowych domów. – Przez zmiany w przepisach przewiezienie zwierząt się skomplikowało. Procedura zajmuje mniej więcej 4 miesiące, a kosztuje nawet 1,2 tys. lir tureckich. Chętni do przygarnięcia kota czy psa nie zawsze chcą tyle czekać.

Fot. Marcelina Szumer

Beata martwi się, bo o ile dla zdrowych, rasowych (albo przypominających rasowe) zwierząt udaje się jeszcze czasem znaleźć domy w Turcji, to ślepe, kulawe czy chore mają szansę tylko na zagraniczne adopcje. Na szczęście wciąż się jeszcze udaje. Tak jak pół roku temu: – Siedziałam w klinice miejskiej czekając aż skończy się zabieg kotów, które przywiozłam, gdy weszli ludzie z przeraźliwe miauczącą, sparaliżowaną kotką. Okazało się, że wpadła pod samochód. Chcieli ją uśpić, ale krzyknęłam, że ją zabiorę. Po kilku miesiącach rehabilitacji u mnie zabrała ją do Niemiec pewna Polka. Żyją tam sobie razem szczęśliwie. Takie historie bardzo mnie podbudowują – opowiada. Beata w swojej dzielnicy od lat znana była jako „kocia mama”, której ludzie podrzucali do ogrodu chore zwierzęta. Niedawno się przeprowadziła. Nikt jej jeszcze nie zna, ale koty i psy ożywiają się na jej widok. Od miejscowych dostają do jedzenia chleb albo makaron. Beata przynosi niemiecką karmę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej