Jak pan z plebanem

Tam, gdzie władza duchowa styka się ze świecką, może dochodzić do iskrzenia. Ostatnio iskrzy między metropolitą a prezydentem Poznania z powodu pomnika Chrystusa. Sprawdziliśmy też, jak jest w innych miastach.

13.06.2016

Czyta się kilka minut

Prezydent miasta wraz z biskupem toruńskim podczas wyjścia diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę, Toruń, sierpień 2015 r. / Fot. Mikołaj Kuras / AGENCJA GAZETA
Prezydent miasta wraz z biskupem toruńskim podczas wyjścia diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę, Toruń, sierpień 2015 r. / Fot. Mikołaj Kuras / AGENCJA GAZETA

Listopad 2014 r. Chwilę przed drugą, rozstrzygającą turą wyborów na prezydenta Słupska kandydat Robert Biedroń przychodzi na mecz koszykówki Energa Czarni Słupsk – Asseco Gdynia. Już wtedy mówi się, że może zostać prezydentem. On – poseł Twojego Ruchu, otwarcie przyznający się do homoseksualizmu i ateizmu.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem obok Biedronia przechodzą znani w Słupsku duchowni: ks. Jan Giriatowicz (autorytet dla słupszczan, honorowy obywatel miasta), ks. Zbigniew Krawczyk (proboszcz parafii NMP Królowej Różańca Świętego) i ks. Eugeniusz Łabisz. Pierwszy na chwilę zatrzymuje się, by porozmawiać z kandydatem, co w Słupsku dla wielu będzie sporym zaskoczeniem. Świadkowie wydarzenia relacjonowali ich rozmowę.

– Synu, czy będziesz atakował Kościół? – pyta leciwy kapłan.

– Proszę księdza – odpowiada Biedroń – ja nigdy nie będę tego robić. Nie zamierzam prowadzić żadnej ideologicznej krucjaty, chcę tylko dobrze zarządzać miastem.

– To życzę ci wszystkiego dobrego i cię błogosławię.

Bez zacietrzewienia

Dialog między ks. Giriatowiczem, sympatyzującym z Radiem Maryja, pomysłodawcą ustawienia krzyży na drogach wjazdowych do Słupska, a lewicowym posłem doskonale pokazuje, jakie dziś panują stosunki między władzami miasta a przedstawicielami Kościoła. Są ani dobre, ani złe, ale przede wszystkim pozbawione zacietrzewienia. W rozmowach ze słupszczanami przeważa ton, który można opisać jako uważne zaufanie, życzliwe oczekiwanie na kolejny ruch.

Już w pierwszym ruchu Biedroń wystawił się na krytykę, ale – co znamienne – głównie radnych PiS-u. Słynne już usunięcie portretu Jana Pawła II z prezydenckiego gabinetu spotkało się ze sprzeciwem tylko ze strony prawicowych radnych. Po dwóch latach od tamtych wydarzeń nawet w wypowiedziach duchownych pobrzmiewa zrozumienie.

– Prezydent Biedroń należy do pewnej opcji politycznej i ma konkretne poglądy. To normalne, że polityk po wygranych wyborach chce realizować swój program – mówi ks. Zbigniew Krawczyk. – Być może nam, katolikom, prezydent nie pomaga. Ale najważniejsze, żeby nie szkodził.

Czy nie szkodzi? – Realizuje swój program – powtarza ks. Krawczyk. – A my robimy swoje, taka jest nasza rola.

Spacerujący po starym rynku mieszkańcy Słupska odpowiadają na pytanie, czy podobały im się szeroko komentowane decyzje Biedronia, np. zlecenie policzenia krzyży wiszących w słupskich urzędach czy rezygnacja z choinki w centrum (władze zastąpiły ją skromnymi ozdobami).

– Jestem osobą wierzącą – deklaruje na wstępie właścicielka sklepu spożywczego w centrum miasta. – Ale jestem zadowolona z tego, jak Biedroń tnie wydatki. Jako przedsiębiorca wiem, jak oszczędzać. I wiem też, że ta choinka to nie była kwestia wiary, tylko ekonomiczna. Bardzo mi się to podoba.

Sprawę choinki Piotr Kawałek, wiceprezes słupskiego stowarzyszenia Aktywne Pomorze, analizuje w detalach: – Zagrywka z choinką była doskonałym zabiegiem wpisującym się w ekologiczne emploi prezydenta, który troszczy się też o środki publiczne – mówi działacz społeczny. – Dzięki niej Robert Biedroń zyskał nową, „wielorazową” sztuczną choinkę, ufundowaną przez sponsorów, a marginalna grupa prawicowych działaczy ufundowała i ustawiła drugą, żywą choinkę. W ten sposób słupszczanie zyskali dwie choinki, nie wydając ani złotówki z kasy miasta. Tylko pogratulować takiego ruchu. Zwłaszcza że w Słupsku panuje silne przekonanie, iż poprzedni prezydent Maciej Kobylański [związany z SLD – red.] wpędził miasto w złą sytuację budżetową.

Takimi pustymi gestami jak wieszanie portretu papieża na ratuszu [czemu Biedroń również się sprzeciwił – red.] tylko kupował głosy wyborców.

W ostatnim czasie Biedroń wykonał kolejny gest skierowany w stronę Kościoła, tym razem przyjazny. Ogłosił, że Słupsk jest gotowy przyjąć część młodych ludzi przyjeżdżających do Polski na Światowe Dni Młodzieży.

– Jeśli rzeczywiście miasto chce się zaangażować, to bardzo piękna, chwalebna inicjatywa – komentuje ks. Krawczyk.
Słupszczanie zaznaczają jednocześnie, że problemem w Słupsku nie są relacje władz miasta z Kościołem. Wśród naszych rozmówców rośnie przekonanie, że prezydenta Biedronia stać wyłącznie na symboliczne gesty, a nie na konkretne, najbardziej dotyczące mieszkańców decyzje.

„Wiary nie oddamy”

Pierwszy piątek czerwca, uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Przed kościołem na poznańskich Jeżycach arcybiskup Stanisław Gądecki święci pięciometrową figurę Chrystusa. Minister Antoni Macierewicz składa wieniec. To nie jest zwykła religijno-patriotyczna uroczystość, jakich wiele w kraju. O pomnik toczy się spór.

– Ten Chrystus jest dla władz miasta Poznania nielegalny – mówił z sarkazmem w tamten piątek Stanisław Mikołajczak, szef Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności. Figura Chrystusa ma być elementem przyszłego pomnika. Miasto nie chce się zgodzić na wybraną przez komitet lokalizację. Proponuje inną.

Przed jeżycką świątynią Mikołajczakowi wtóruje minister Macierewicz. – Chcę prosić tych wszystkich, którzy chcą uczynić Chrystusa nielegalnym, którzy chcą uczynić naszą wiarę nielegalną: czy naprawdę ten związek, jaki nas jednoczy – wiary, patriotyzmu, narodu i polskości – ma być przecięty przez współczesne pokolenie? – pyta ostro szef MON.

Stojący obok abp Gądecki powtarza, że najlepszym miejscem pod pomnik będzie to, któremu sprzeciwia się miasto.

– Ta sytuacja dzieli nie tylko poznaniaków, ale i poznańskie środowisko katolickie – komentuje spór historyk prof. Waldemar Łazuga. – Nie wszyscy bowiem podzielają ekstrawaganckie działania i ekscentryczne poglądy budowniczych pomnika, które można streścić: „Co nam zrobicie, jak my to zrobimy?”.

Zamiast Bismarcka

Poznań wraca po zaborach do odrodzonej Polski, a poznaniacy burzą w centrum miasta pomnik znienawidzonego kanclerza Bismarcka.

Kilkanaście lat później stanie tu łuk triumfalny z mosiężną figurą Jezusa. Monument wybudowano ze społecznych składek, jest podziękowaniem za odzyskaną niepodległość. Na archiwalnych zdjęciach z 30 października 1932 r. nieprzebrane tłumy, które przyszły na uroczystość odsłonięcia pomnika. „Jest to dokument wdzięczności tego pokolenia, które cudu wolności było świadkiem” – mówi prymas August Hlond. Siedem lat później hitlerowcy zburzą monument, figurę Chrystusa przetopią na armaty.

Plac, na którym stał pomnik, to miejsce dla poznaniaków ważne. W czerwcu 1956 r. stutysięczny tłum będzie tu wołał: „Chcemy wolności, prawa i chleba!”. Poleje się krew – zginie kilkadziesiąt osób. Wkrótce na placu stanie pomnik Adama Mickiewicza, a w czasie solidarnościowego karnawału – dwa krzyże ku czci zabitych podczas Poznańskiego Czerwca.
Gdy w stanie wojennym do Poznania przyjedzie Jan Paweł II, komuniści nie pozwolą mu pomodlić się pod krzyżami – za bardzo kojarzą się z Solidarnością. Papież wspomni o tym w kazaniu, jak i o tym, że przed wojną w miejscu krzyży stał pomnik Wdzięczności.

W wolnej Polsce poznański Kościół co rusz przypomina o zburzonym przez nazistów łuku triumfalnym z figurą Chrystusa. W uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa będą przychodziły tutaj religijne procesje. O odbudowie pomnika nikt jednak głośno nie mówi.

Otwartość metropolity

Rok 2002, Wielki Czwartek. Po seksualnym skandalu poznański arcybiskup Juliusz Paetz odchodzi z urzędu. Nowym metropolitą zostaje Stanisław Gądecki, biskup pomocniczy z Gniezna. W Episkopacie odpowiada za dialog z żydami, ustanowił obchody Dnia Judaizmu, jego dotychczasowy szef – arcybiskup Henryk Muszyński – to jeden z najbardziej otwartych polskich hierarchów. Wielu liczy, że Gądecki przyniesie do Poznania tego samego ducha.
W 2014 r. organizatorzy festiwalu teatralnego Malta chcą wystawić sztukę „Golgota Picnic” argentyńskiego dramatopisarza Rodriga Garcíi. Spektakl ma się odbyć w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdy koło teatru będzie przechodziła procesja.

Gądecki ma już silną pozycję w polskim Kościele – w marcu został przewodniczącym Episkopatu. Do Michała Merczyńskiego, dyrektora festiwalu, pisze: „Spektakl odbierany jest powszechnie jako bluźnierczy i wyśmiewający w sposób ordynarny to, co dla chrześcijan jest największą wartością”. Sugeruje, że jeśli dojdzie do pokazu, w mieście wybuchną rozruchy.
„Informacje o bluźnierczym charakterze tej sztuki są rozpowszechniane przez osoby, które nie widziały spektaklu” – odpowiada Merczyński.

Gądecki sztuki nie widział. Jednak pod naciskiem prezydenta miasta Ryszarda Grobelnego i większości radnych (Ratusz dokłada się do festiwalu) organizatorzy odwołują spektakl. „Katolikom i nacjonalistom udaje się anulować »Golgotę Picnic« w Poznaniu” – pisze „Le Monde”.

Kto trąbi o demokracji

W endeckim przed wojną Poznaniu wybory wygrywa w ostatnich latach Platforma Obywatelska. Partia zdobywa najwięcej miejsc w parlamencie, w sejmiku wojewódzkim i radzie miasta.

Abp Gądecki długo trzyma w tajemnicy własne poglądy polityczne. Ale im dłużej rządzi Platforma, tym wyraźniej opowiada się za Prawem i Sprawiedliwością. Gdy po wyborach parlamentarnych PiS łamie konstytucję, a na ulice wychodzą manifestacje w obronie prawa i demokracji, Kościół milczy. Milczenie przerywa w Boże Narodzenie abp Gądecki: – Ci, którzy trąbią o demokracji, bywają najmniej demokratyczni – mówi na pasterce. Mniej więcej to samo, co głoszą pisowscy politycy. W Boże Ciało hierarcha wzywa do narodowej zgody. Ale mówi ogólnie, jakby za polityczną awanturę odpowiadali po równo rządzący i opozycja.

– To tak samo, jak apelować o wzajemną zgodę w małżeństwie, gdzie mąż bije żonę – komentuje w telewizji apel arcybiskupa prof. Tomasz Nałęcz.

Ratusz jak okupant

Uniwersytecki filolog, gorliwy katolik, ładna karta opozycyjna, internowany w stanie wojennym. W wolnej Polsce Stanisław Mikołajczak wiąże się z polityczną prawicą.

W 2012 r. zakłada Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności. Monument ma być kopią tego, który zburzyli Niemcy. Pomysł popiera abp Gądecki. Chce, żeby pomnik był gotowy w 2018 r. – na stulecie odzyskania niepodległości.

Jest problem z miejscem. Plac Mickiewicza odpada – stoją już tam pomnik wieszcza i krzyże. Komitet wskazuje okolice Jeziora Maltańskiego. Miasto odmawia: Malta to teren rekreacyjny, odbywają się tam zawody w kajakarstwie i wioślarstwie. Magistrat proponuje Łęgi Dębińskie – w 1983 r. modlił się tam z poznaniakami Jan Paweł II. Ale społeczny komitet i Kościół o innej lokalizacji nie chcą słyszeć. W Poznaniu zaczyna się polska wojna.

Jesienią 2014 r., po czterech kadencjach, Grobelny przegrywa wybory samorządowe. Nowym prezydentem Poznania zostaje Jacek Jaśkowiak z PO. Na wstępie ogłasza, że nie zgodzi się na postawienie pomnika na Malcie.

Tymczasem figura Chrystusa została już odlana. W maju zeszłego roku komitet chce ją ustawić prowizorycznie na placu Mickiewicza. Kościół zaprasza wiernych, obecny ma być arcybiskup. Zaś urzędnicy Jaśkowiaka informują, że na ustawienie figury nie dadzą zgody. Wszyscy wstrzymują oddech i zastanawiają się, czy poznański Kościół postąpi wbrew prawu.

Figury nie sprowadzono. Ale arcybiskup nie zawaha się powiedzieć: – Władze Poznania mają honorowy obowiązek dążyć do likwidacji bezprawia dokonanego przez Niemców, w przeciwnym razie wyrażaliby zgodę na haniebne decyzje okupacyjnych władz niemieckich oraz władz komunistycznych, podtrzymujących w tym względzie decyzje nazistów.

– Gądecki zrównał demokratycznie wybrany samorząd z nazistami – burzą się poznaniacy.

Nie Krakowskie Przedmieście

Czerwiec 2016 r. Władze Poznania podtrzymują twarde stanowisko w sprawie pomnika. Ale krajem rządzi już PiS. Społeczny komitet postanawia zagrać miastu na nosie. Stanisław Mikołajczak zdradza w lokalnej rozgłośni, że z obecnymi władzami Poznania trzeba postępować tak, jak Wielkopolanie walczyli z pruskim zaborcą – podstępem.

Kilka dni przed uroczystościami wojsko przywozi do Poznania figurę Chrystusa. Żołnierze stawiają ją przed kościołem na Jeżycach. Arcybiskup Gądecki święci figurę. Mikołajczak odgraża się w jego obecności, że kolejne części pomnika będą sukcesywnie sprowadzane do miasta. I że w końcu monument stanie na Malcie.

Prof. Łazuga wierzy w zażegnanie sporu: – Wielu świeckich katolików, ale i poznańskich księży patrzy sceptycznie na tę awanturę – mówi historyk. – Poznań to nie Krakowskie Przedmieście w Warszawie. Tu zawsze wygrywał rozsądek.

Kościelny lewicowiec

– Chodźmy na papierosa, to pogadamy – mówi urzędnik związany z Czasem Gospodarzy, komitetem wyborczym prezydenta Michała Zaleskiego, rządzącego w Toruniu od 2002 r. Chodzimy uliczkami toruńskiej starówki i rozmawiamy o najbardziej religijnym z lewicowych prezydentów w Polsce. – Prezydent lubi się pokazywać z biskupami, pozować do zdjęć, ściskać ręce hierarchom. Tylko z o. Rydzykiem, z którym spotyka się często, nie pokazuje się w ogólnopolskich mediach. Wyłącznie w TV Trwam.

Michał Zaleski skończył geografię na toruńskim UMK. Zawodowo wywodzi się ze spółdzielczości mieszkaniowej. Do 2002 r., kiedy objął urząd, sprawował funkcję prezesa Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Toruniu. Do dziś w lokalnym kanale telewizyjnym kablówki docierającej do większości mieszkań w Toruniu głównym tematem wiadomości są dokonania prezydenta.

Trzeba przyznać – na koncie ma osiągnięcia. Toruń pod jego rządami stał się miastem przyciągającym turystów oraz młodych ludzi i przede wszystkim ważnym ośrodkiem akademickim. Zaleski wprowadził program „Jesteśmy razem”, dzięki któremu wielodzietne rodziny mogą liczyć na szereg ulg i zniżek, m.in. na komunikację miejską; odrestaurował też kilka kluczowych turystycznie miejsc w centrum miasta (m.in. „śpiewającą” fontannę). Ważnym punktem w prezydenckim CV jest też stworzenie Parku Technologicznego na obrzeżach miasta. Toruń zajmuje wysokie miejsca w rankingach miast o najwyższym poziomie zadowolenia mieszkańców z życia.

Wiele z tych założeń udało mu się zrealizować dzięki poparciu mieszkańców. W ostatnich wyborach samorządowych Zaleski otrzymał 70 proc. głosów.

– To nie jest przypadek – mówi w pośpiechu urzędnik z Ratusza. – Prezydent doskonale wyczuwa, kto w tym mieście głosuje i czego oczekuje. Studenci, którzy nie dostaną pracy, wyjadą do Bydgoszczy albo jeszcze dalej. Generalnie większość niezadowolonych młodych głosuje w miastach, z których pochodzi, bo nie jest zameldowana w Toruniu. Tutaj głosuje stara gwardia. A stara gwardia to ludzie tęskniący za komuną z jednej strony i rodzina Radia Maryja z drugiej.

Ważny fakt: Michał Zaleski przed 1989 r. należał do PZPR, a w wolnej Polsce związał się z SLD. O komitecie Czas Gospodarzy w radzie miasta również mówi się „lewicowy” albo „postkomunistyczny”. Mimo swojego pochodzenia Zaleski nie miał oporów, by w radzie miasta zawiązać koalicję z PiS-em. Urzędnik: – Prezydent odcina przeszłość grubą kreską. Liczy się tu i teraz. A dzisiaj w Toruniu ogromny wpływ na głosy ma Rydzyk.

Wymiana dóbr

W 2011 r. kontrowersje wywołały plany Ratusza dotyczące zbudowania linii tramwajowej w kierunku Portu Drzewnego – miejsca, w którym powstaje Centrum Polonia in Tertio Millennio o. Rydzyka. Nowe tory miały prowadzić do dzielnicy, w której praktycznie nie ma mieszkalnej zabudowy, a kosztować by miały ok. 30 mln zł. Ostatecznie zdecydowano się na kompromis – tory prowadzące do kampusu uniwersyteckiego, oddalonego od Portu Drzewnego o 4 km.

– Zaleski prowadzi z Kościołem grę, w której chodzi wyłącznie o politykę. A Kościół się do tej gry przyłącza – mówi toruński radny, deklarujący się jako praktykujący katolik. Prosi o zachowanie anonimowości, bo – jak mówi – takie medialne wystąpienia działają prezydentowi na nerwy. – Przecież prezydent wywodzi się wprost z postkomuny. Mimo to księża wiedzą, że mogą z tego niepisanego sojuszu wyciągnąć coś dla siebie. I raczej nie coś, a sporo.

W 2012 r., kiedy Ratusz rozdzielał pieniądze na renowację zabytków, najwięcej na remont – po 50 tys. zł – otrzymały dwa toruńskie kościoły. W tym samym miesiącu radni Torunia zdecydowali o udzieleniu kurii diecezjalnej pożyczki w wysokości 1,2 mln zł, potrzebnych na pokrycie wkładu własnego w projekt rewaloryzacji zabytków ze środków Unii Europejskiej. Projekt Zaleskiego podzielił radnych: sprzeciwił mu się popierający prezydenta SLD, a poparła go PO. „Pożyczka finansowa – jak sama nazwa wskazuje – nie jest dawaniem komukolwiek czegokolwiek, lecz oprocentowaną, zwrotną formą czasowego wspólnego finansowania zadań publicznych, wymagających terminowego i pełnego zakończenia” – mówił PAP prezydent.

W kręgach mu bliskich mówi się, że najwięcej ugrał nie na realnym wsparciu dla kościołów parafialnych, ale na komitywie z o. Rydzykiem. Imponująca świątynia redemptorystów powstająca w Porcie Drzewnym mogła zostać zbudowana dzięki datkom sympatyków Radia Maryja. Toruńskie władze do projektu się nie dołożyły, ale wsparły go za to symbolicznie. „Powstanie w tym miejscu nowa świątynia, znam projekt i wiem, że piękna. Świątynia, na którą czeka wielu, nie tylko w Polsce, ale i na świecie – mówił prezydent Torunia podczas uroczystości konsekracji kościoła, w której uczestniczył także toruński biskup Andrzej Suski. – Ta świątynia będzie pokazywała Toruń jako miejsce skupienia religijnego, obecności tych, którzy chcą w naszym mieście modlić się, przebywać dzięki dziełom Radia Maryja, Telewizji Trwam i »Naszego Dziennika«”. „Bóg zapłać panu prezydentowi” – zwrócił się do Zaleskiego o. Rydzyk, wręczając przy okazji pamiątkowy kask. „Proszę o wsparcie w modlitwie” – dodał Zaleski.„Oczywiście, nie tylko w modlitwie, ale zawsze, w każdym dobru” – odparł Rydzyk.

Toruńscy księża uchylają się od rozmowy o relacjach z władzą. Telefon w kurii milczy, proboszczowie kończą rozmowę krótkim: „Ja się w politykę nie mieszam”. Urzędnik z Ratusza: – Ale polityka robi to za nich. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2016