Jak nie zdradzić tajemnicy

Episkopat uregulował kwestię prowadzenia ksiąg chrztu w przypadku osób adoptowanych.

02.07.2018

Czyta się kilka minut

 / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
/ BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Mężczyzna, który zasłabł w kancelarii parafialnej, przyszedł załatwić prostą formalność: poprosił o wydanie odpisu aktu chrztu potrzebnego do zawarcia małżeństwa. Ksiądz otworzył księgi i przepisał do metryki wszystkie dane. „Nie zgadza się nazwisko ojca” – zauważył petent. Ksiądz jeszcze raz sięgnął do oryginału: nie pomylił się, wpisał takie nazwisko, jakie widniało w rubryce. W ten sposób dwudziestokilkulatek, który przyszedł do kancelarii, dowiedział się, że został adoptowany. W księdze chrztu nie zanotowano żadnej uwagi na ten temat i pozostawiono dane jego biologicznych rodziców.

W marcu 2017 r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka napisała do przewodniczącego KEP abp. Stanisława Gądeckiego list wzywający do uporządkowania w księgach chrztów wpisów dotyczących dzieci adoptowanych. Przytoczyła w nim historię kobiety, która adoptowała dziewczynkę: była to tzw. adopcja całkowita, kiedy wydaje się nowy akt urodzenia z danymi jedynie rodziców adopcyjnych. Niestety, analogicznych zmian nie wprowadzono w księdze parafialnej. W rezultacie dziewczynka przeczytała na świadectwie chrztu nazwiska biologicznych rodziców. HFPC wspomniała również o przypadku, w którym z adoptowanym dzieckiem skontaktowała się nieznajoma, twierdząc, że jest jego matką chrzestną. Informacje o nazwisku i miejscu zamieszkania dziecka miała uzyskać z ksiąg parafialnych.

W kręgach kościelnych prawników od lat trwała dyskusja o problemach, które wynikają z braku rozwiązań dotyczących umieszczania w księgach informacji o adopcji. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. pozostawia to do rozstrzygnięcia episkopatów. – Chodzi m.in. o to, żeby uzgodnić przepisy kościelne z obowiązującym prawem państwowym – mówi ks. prof. Piotr Majer, kanonista, konsultor Rady Prawnej KEP. – Polski Episkopat długo tego nie robił.

Przeszkoda pokrewieństwa

Sprawa nie jest prosta. Nasuwające się rozwiązanie – by zlikwidować wszelkie ślady po tym, że dziecko zostało przysposobione – jest obarczone poważną z punktu widzenia Kościoła wadą. – Kiedy byłem kanclerzem kurii krakowskiej, spotykałem się z prośbami rodziców adopcyjnych, by zniszczyć pierwotny akt chrztu – przyznaje ks. Majer. – Chcieli zabezpieczyć się przed możliwością odkrycia w przyszłości prawdy o adopcji przez dziecko oraz odnalezienia go przez rodziców biologicznych.

Z zasady nie zgadzał się na takie rozwiązanie. – Tutaj trzeba pogodzić dwie kwestie. Z jednej strony uszanować tajemnicę adopcji: poważnym dylematem jest, czy w ogóle powinno się informować człowieka, że został przysposobiony, i kto miałby prawo to uczynić. Niekoniecznie Kościół, a już na pewno nie z własnej inicjatywy ksiądz. Z drugiej strony, nie możemy pozbawić się możliwości badania przeszkody pokrewieństwa, uniemożliwiającej zawarcie małżeństwa – tłumaczy kanonista.

Polskie prawo zasadniczo nie pozwala na rozdzielanie rodzeństwa: dzieci powinny zostać adoptowane razem. W krakowskiej kurii znany jest jednak przypadek kobiety, która, rodząc kolejne dzieci, wszystkie oddawała do adopcji. Pierwszą trójkę przysposobiło pewne małżeństwo, ale czwartego dziecka nie było już w stanie przyjąć. A matka urodziła jeszcze dwoje kolejnych: wszystkie trafiły do adop­cji. – Istnieje minimalne prawdopodobieństwo, że dwoje dorosłych ludzi pozna się i zakocha w sobie, nie wiedząc, że są rodzeństwem – mówi ks. Majer. – Gdyby z ksiąg usunąć wszelkie wzmianki o adop­cji, Kościół nie miałby jak wykluczyć takiej możliwości.

Poufna przesyłka

Jak to jednak uregulować, żeby nie dochodziło do takich dramatów jak przytoczony na początku? Ks. Majer w 2011 r. w kwartalniku poświęconym prawu kanonicznemu opisał rozwiązania przyjęte przez światowe episkopaty i zaproponował wyjście, które – w uzupełnionej wersji – zostało zapisane w dekrecie KEP.

Przepisy przyjęte przez Episkopat dają możliwości stworzenia po adopcji zupełnie nowego aktu urodzenia w parafii zamieszkania rodziców adopcyjnych. Starego aktu wprawdzie nie wydziera się z księgi (do której dostęp mają jedynie pracownicy kancelarii), niemniej zostaje on – na polecenie ordynariusza – opatrzony klauzulą utajnienia. Nie wolno z niego wydawać żadnych odpisów. Nigdy, nikomu – jedyny wyjątek dotyczy samego zainteresowanego, o ile jest pełnoletni i wie, że jest dzieckiem adoptowanym.

Nowy akt sporządza się na podstawie dokumentów Urzędu Stanu Cywilnego. Podobnie jak w akcie urodzenia (po adopcji również sporządzanym na nowo, stary USC utajnia) w rubryce „rodzice” wpisuje się adoptujących. W „uwagach” notuje się natomiast, że dziecko jest przysposobione i podaje się nazwiska i adresy rodziców biologicznych. Dekret KEP zakazuje udostępniania tych danych: do odpisów aktu chrztu wpisuje się jedynie dane rodziców adopcyjnych. Można ustanowić również podczas specjalnego obrzędu błogosławieństwa dziecka nowych chrzestnych, tzw. substytutów.

Jeśli dziecko przed adopcją nie zostało ochrzczone, procedura jest prostsza: nie trzeba nic utajniać, a w akcie chrztu również dodaje się notatkę o przysposobieniu, której jednak się nie ujawnia. A co, jeśli rodzice adopcyjni postanowią zataić, że dziecko jest przysposobione? – Cóż, wtedy rzeczywiście ten fakt nie ujrzałby światła dziennego – mówi ks. Majer. – Znacznie bardziej niegodziwym postępowaniem byłoby jednak zatajenie faktu, że dziecko jest już ochrzczone, i próba ponownego przystąpienia do sakramentu po adopcji.

Według ks. Majera przyjęta przez KEP procedura zapobiegnie przypadkowemu ujawnieniu faktu adopcji, a jednocześnie umożliwi Kościołowi badanie przeszkody pokrewieństwa. W świetle nowych przepisów w przypadku, gdy ksiądz wypisujący metrykę zobaczy notkę o adopcji, wydaje petentowi metrykę z danymi rodziców adopcyjnych, a później wysyła poufną poleconą przesyłkę z nazwiskami rodziców biologicznych do księdza sporządzającego protokół przedślubny (na ogół w parafii przyszłej panny młodej). – To znacznie lepsze rozwiązanie niż gdyby ksiądz w takim przypadku wręczał petentowi metrykę w zaklejonej kopercie. Przecież to od razu wzbudza podejrzenie – mówi prawnik. Nie ceni też rozwiązania stosowanego na Malcie, gdzie dane rodziców biologicznych są przechowywane w tajnym archiwum kurii. – To ogromnie mnoży biurokrację – ocenia. Zastrzega, że rozwiązanie polskie wymaga od księży roztropności, dyskrecji i delikatności. – Nie może dochodzić do sytuacji, w której padłyby słowa „a wie pan o tym, że jest pan adoptowany?”.

Nietrudno jednak wyobrazić sobie sytuację, w której ksiądz, proszony o wydanie odpisu, otwiera księgę chrztów, a petent zapuszcza w nią żurawia. I widzi w swojej rubryce podejrzanie dużą ilość informacji. – Taka sytuacja jest niedopuszczalna i biskupi przypomnieli o tym w dekrecie dotyczącym ochrony danych osobowych, wydanym po wejściu w życie RODO – odpowiada ks. Majer. – Księgi parafialne podlegają szczególnej ochronie, nie można ich dać nikomu do przejrzenia na zasadzie „proszę się tu znaleźć” ani wypisywać aktu wystawiając oryginał na widok. Podobnie np. kancelaryjny monitor nie może być zwrócony tak, żeby ktoś mógł zobaczyć ekran.

A co ma zrobić ksiądz, kiedy zorientuje się, że siedzący przed nim narzeczeni są bratem i siostrą? Złamać tajemnicę ­adopcyjną? – Tajemnica tu nie wchodzi już w grę, bo przecież prawo państwowe również nie pozwala na małżeństwo krewnych – wskazuje ks. Majer. – Ksiądz na pewno nie powinien działać pochopnie; sugerowałbym, żeby poprosił narzeczonych o ponowne przyjście za jakiś czas, po czym skontaktował się z kurią. Takich spraw nie załatwia się bez udziału prawników i psychologa.

Kiedy HFPC pisała list do abp. Gądeckiego, dekret KEP był już zredagowany: nosi datę 14 marca 2017 r. Opóźnienie z jego wejściem w życie wiąże się z kościelną drogą stanowienia prawa: tego typu przepisy zatwierdza Watykan. Dokument o księgach chrzcielnych przeleżał w kurialnych biurkach wyjątkowo długo, dlatego wszedł w życie dopiero dwa tygodnie temu. Poprosiliśmy o komentarz Marcina Szweda, prawnika z HFPC. – Nie poddawaliśmy jeszcze szczegółowej analizie dekretu KEP – przyznaje. – Ale to bez wątpienia dobrze, że podjęto działania mające na celu ujednolicenie zasad przetwarzania danych osobowych w aktach kościelnych. ©

Współpraca ANTONI KUŹMIŃSKI

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2018