Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To przesłanie krzepi, choć i budzi onieśmielenie. Formułuje je przecież człowiek ocalony z Zagłady, dorastający w apogeum stalinizmu, borykający się z traumami i poczuciem odmienności – a równocześnie ktoś, kto osiągnął znakomitą pozycję naukową, zachowując pełną niezależność poglądów, kto zdobył się na odwagę, by u schyłku lat 70. angażować się w działalność opozycyjną, a w ostatnich dekadach umiał (co też wymagało odwagi!) opisać swoje doświadczenia w „Czarnych sezonach” i kolejnych tomach autobiograficznej prozy.
Rozmowa, którą z Michałem Głowińskim przeprowadził Grzegorz Wołowiec, jego młodszy o trzy dekady kolega z Instytutu Badań Literackich PAN, autor m.in. ważnej pracy „Nowocześni w PRL. Przyboś i Sandauer”, dotyczy lat powojennych, a jej najobszerniejsza część poświęcona została właśnie IBL-owi, w którym Głowiński zaczął pracować w 1958 r. i z którym wiąże się cała jego biografia naukowa. To wielka pochwała tej instytucji i polemika z innym wybitnym uczonym i kolegą, nieżyjącym już Januszem Sławińskim, który po 1990 r. tworzył jej czarną legendę, historię, jak to określa Głowiński, „jednoperspektywiczną”. Tymczasem źle (bo za stalinizmu) urodzony Instytut szybko się zmieniał, stając się azylem dla ludzi wybitnych, a czasem z władzą wręcz skłóconych. Jego wieloletni dyrektor Kazimierz Wyka już za Gomułki przyjął do pracy Jana Józefa Lipskiego, później czołowego działacza opozycji, i zbuntowanego ekskomunistę Romana Zimanda. Głowiński przypomina odważną postawę naukowców z IBL-u, bezpartyjnych i partyjnych, w Marcu ’68 oraz przepastną różnicę, jaka dzieliła Instytut od spacyfikowanej polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Niczego nie idealizuje – jako badacz peerelowskiej nowomowy nie żywi przecież złudzeń co do tamtego systemu – ale szkicując galerię wnikliwych portretów, broni konkretnych ludzi i ich zasług, przypomina o dorobku polskiej kultury w dobie popaździernikowej, a przy okazji obala mit o braku kontaktów międzynarodowych naszej nauki w latach 60. Świetna to jest lekcja obiektywnego i zniuansowanego widzenia przeszłości, choć obawiam się, że wyznawcy nowej polityki historycznej z niej nie skorzystają. ©℗
Michał Głowiński, Grzegorz Wołowiec, CZAS NIEPRZEWIDZIANY. DŁUGA ROZPRAWA BEZ PANA, WÓJTA I PLEBANA, Wielka Litera, Warszawa 2018, ss. 494