Jak być kochanym (pisarzem)?

Prus przez całe twórcze życie pytał, co jest istotą człowieka.

24.09.2012

Czyta się kilka minut

Lalki mojej siostry budziły przez pewien czas moją intensywną ciekawość. Nie, nie szło jedynie o to, co kryje się pod ich sukienkami. Szybko okazywało się, że nic. O wiele bardziej intrygujące było, co mają w środku. Pierwszy skuteczny eksperyment odsłonił mi straszną prawdę o kondycji lalki. Platynowej blondynce sprzed ery Barbie ostrożnie wyjąłem głowę i zajrzałem do środka. Zanim zdołałem w ciemnym otworze spostrzec cokolwiek, poczułem przykry zapach. A kiedy przemogłem wstręt i poświeciłem do środka latarką, zobaczyłem pleśniejącą pulpę. Siostra dbała, aby jej lalka nie była głodna, i dzieliła się z nią wszystkimi posiłkami. Nie znałem jeszcze słynnego wiersza Baudelaire’a („Padlina”), ale już wtedy zamajaczyła mi straszna wiedza o oszustwie naturalnego piękna.

Zniechęcony, na długo porzuciłem dociekania nad tym, co lalka ma w środku, nie godząc się na fakt, że ciemny nurt fizjologii toczy najbardziej nawet adorowane istnienia. Z tej schizofrenii wiedzy i marzenia uleczyła mnie lalka, wracając do mnie po latach jako „Lalka”. Znalazłem tam dorosłego mężczyznę, który podejmuje podobny eksperyment jak ja przed laty:

Sędzia wziął do rąk lalkę, która tyle narobiła zgryzoty, i urzędowym scyzorykiem rozciął jej naprzód stanik, a następnie począł z wielką uwagą odpruwać głowę od tułowia. (…) Głowa Mimi spadła na papiery. Sędzia spojrzał wewnątrz i podając maskę pani baronowej rzekł:

– Nu, niech pani przeczyta, co tam napisano?

Baronowa przycięła usta i milczała.

– To niech pan Maruszewicz przeczyta głośno, co tam jest.

– Jan Mincel i Stanisław Wokulski... – jęknął Maruszewicz.

Prus długo, uporczywie, przez całe twórcze życie pytał: co lalka ma w środku? Inaczej mówiąc: co jest istotą człowieka? Co go napędza, decyduje o jego losie, czyni marnym lub wielkim? Należał do pokolenia, które zachłysnęło się potęgą wiedzy i technologii. Pozytywizm to zeświecczona idea religijna, która głosi, że możliwe jest zbawienie przez wiedzę. Im więcej wiemy, tym jesteśmy doskonalsi jako jednostki i społeczeństwo. Prus, przyznając nauce prawo do prawdziwego opisu świata, nie godził się, aby zostawić człowieka w jej dyspozycji. Wnika w swoich bohaterów z sumiennością patologa, ale za każdym razem kwestionuje wyjątkowość odsłoniętej treści życia: biologii, idei, ekonomii, miłości, konwencji społecznych, polityki, pożądania.

W felietonach, nowelach i powieściach z uporem starego belfra powtarza: „Uczcie się! Poznawanie nie jest naszym wyborem, ale gatunkową koniecznością człowieka!”. Ale na tym kończy się katechizm pozytywisty, bo u Prusa wiedza nie daje ukojenia i bezpieczeństwa, nie czyni nas w oczywisty sposób lepszymi i szczęśliwszymi, a co najwyżej skuteczniejszymi.

W jego trzech powieściach główni bohaterowie kończą źle: zniknięcie bez śladu, samobójstwo, morderstwo. Przed podobnymi konsekwencjami pozytywistycznego kultu nauki uciekli jego ideowi towarzysze: Sienkiewicz dał nogę w przeszłość („Trylogia”), Orzeszkowa „wzwyż” („Ad astra”). Ale nie Prus! Ten dobrze wykształcony dyletant pojął szybko, że uprawianie nauki może być ucieczką od myślenia równie skuteczną, co lektura romansów przygodowo-historycznych. Pocięta przez specjalistów ludzka istota pozwala na nieuprawniony dystans temu, kto te „kawałki” bada. Prus odkrył, że elementów opisanych przez poszczególne dyscypliny wiedzy nie sposób poskładać na powrót w spójną istotę ludzką, a przecież wszystko, także przyroda, jest ludzkie, wszystko nosi imię człowieka. Tak bardzo chciał być naukowcem, że został literatem, bo tylko w literaturze znalazł sposób na rozległą konfrontację z nauką, na pogodzenie szacunku dla jej rzetelności i niezgody na minimalizm specjalizacji.

Wymyślił dla nas pierwszego polskiego bohatera nowoczesnego i od razu stworzył mit, wzorzec, szablon. Wokulski – fascynujący, niepodobny do nikogo w polskiej ani w światowej literaturze, rodzimy self-made man. Jest tworem warunków społecznych i historycznych, ale może też sam się stworzyć. Jest modelem do składania, tak przez siebie, jak i przez tych, co go znają, a zwłaszcza przez czytelnika. Człowiek i powieść mają to samo imię. Co jest jego konstytutywną, najważniejszą, decydującą treścią? To zależy, co nam wyjdzie, bo to model, w którym jest za dużo elementów. W tej wariantywności życia bohatera zapisał Prus projekt nowej wolności, która była dla jego pokolenia szansą na wyzwolenie się z fatalizmu polskiej historii, cywilizacyjnego zacofania, determinizmu urodzenia. Odkrył przy tym, że literatura jest genialnym programem symulacyjnym do ćwiczenia tej wolności. Wymyślił powieść, która wyjaśniając, nie upraszcza, ale podsyca wrażenie sprzeczności i nieładu życia, którego nie sposób domknąć w portrecie czy fabule.

„Lalką” wtrącił polską powieść w kompleks, z którego ta nie może wydobyć się po dziś dzień. Kolejne debaty krytyków nad kondycją rodzimej prozy zaczynają się lub kończą na pytaniu: dlaczego nie mamy XX-wiecznej „Lalki”? Inna rzecz, że nasze oczekiwania są dziwaczne. Czy ktoś napisał drugiego „Hamleta”, „Czarodziejską górę”, „Mistrza i Małgorzatę”? Nie ma co czekać na drugie przyjście, adorujmy więc niepojmowalny skandal wyjątkowego dzieła. Cud i tyle.

Mówiąc, że lubimy jakiegoś pisarza, najczęściej kłamiemy bezwiednie, mamy bowiem na myśli dzieło, nie osobę. Wielcy pisarze nie są do lubienia, co najwyżej do wielbienia. Prus inaczej, daje się lubić, choć pewnie mylimy go w myślach z ¬Ignacym Rzeckim. W binoklach i surducie, sympatyczny i staroświecki, ciepły i sarkastyczny, Wielki Tato polskiej powieści. Prus, jaki wyłania się z biografii, to wybitny pisarz i zarazem brat w naszej bezradności, jaką powoduje niepojmowalny sens wielości pojedynczych istnień. Mimo że świat jego bohaterów wali się w gruzy, a ludzie zdają się tylko zwierzętami z nadwyżką kultury, czytelnika nie opuszcza przekonanie, że ład i sens są możliwe, bo w powieściowych rumowiskach zawsze błyska gdzieś promień utopii. Nikt przed nim ani po nim nie napisał w Polsce powieści, która tak skutecznie pozbawiałaby złudzeń i jednocześnie podtrzymywałaby w nie wiarę. Dlatego tak tęsknimy za Prusem. Jak mógł tęsknić Sanczo Pansa po śmierci Don Kichota. h


RYSZARD KOZIOŁEK jest historykiem literatury, pracuje na Uniwersytecie Śląskim. Ostatnio opublikował „Ciała Sienkiewicza” (2009), uhonorowane Nagrodą Literacką Gdynia oraz „Znakowanie trawy albo praktyki filologii” (2011).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, profesor w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego, od 2020 r. jego rektor. W 2010 roku otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii „Eseistyka” za książkę „Ciała Sienkiewicza. Studia o płci i przemocy”. Wydał również… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Bolesław Prus