Jak bronić praworządności

Oto pięć rad, które otrzymałem od rosyjskiego prawnika. Wiedział, co mówi: z odejściem od rządów prawa ma do czynienia nie od dziś.

27.08.2018

Czyta się kilka minut

Protest w obronie wolnych sądów, Gdańsk, 24 lipca 2018 r. / MARCIN BRUNIECKI / REPORTER
Protest w obronie wolnych sądów, Gdańsk, 24 lipca 2018 r. / MARCIN BRUNIECKI / REPORTER

Siergieja Gołuboka poznałem dwa lata temu w Pradze, na konferencji poświęconej kryzysowi rządów prawa w Europie Środkowej i Wschodniej. Wydał mi się bardzo pogodnym człowiekiem, co trochę mnie zaskoczyło. Adwokatów broniących w Rosji praw człowieka wyobrażałem sobie raczej jako postaci posępne, w stylu Clinta Eastwooda. Tymczasem rozmawiałem z dowcipnym, nad wyraz sympatycznym człowiekiem, który dzięki doświadczeniu zdobytemu w tak głośnych sprawach politycznych, jak proces Ildara Dadina, rzucał ciekawe światło na nasze sprawy.

Minęły dwa lata, polski kryzys po 3 lipca – wraz z wejściem w życie ustawy o Sądzie Najwyższym – wkroczył w nową, jeszcze bardziej krytyczną fazę. Pomyślałem, że na czas, w którym Polakom może przyjść się mierzyć z w pełni zależnymi od polityków sądami, potrzebujemy podpowiedzi kogoś, kto z podobną rzeczywistością ma do czynienia od dawna i na co dzień. Dlatego poprosiłem Siergieja o rady dla polskich obrońców praworządności – prawników i nieprawników. Udzielił pięciu, które uzupełniłem własnymi przemyśleniami.

1. Nie poddawajcie się desperacji. Nie ma takiej opcji jak zaprzestanie działań w obronie praworządności.

Polski kryzys konstytucyjny trwa już prawie trzy lata. To długi dystans. Mało było w tym czasie spektakularnych sukcesów, takich jak wymuszenie publicznymi protestami wet prezydenta do ustaw sądowniczych. Nie mieli obrońcy praworządności równie błyskawicznych efektów jak Czarny Marsz (wyjście na ulice tysięcy kobiet zmusiło rząd do odejścia od prób zaostrzenia przepisów aborcyjnych). To wszystko rodzi obawy: czy ludziom starczy sił, aby przychodzić na protesty, czy nie zniechęcą się lub nie poddadzą zwątpieniu.

Rada Siergieja jest prosta – praworządność to zbyt poważna sprawa, aby przestać jej bronić. Nawet jeśli protesty nie zmuszają rządu do wycofywania się z aktów prawnych niszczących państwo prawa, to są inne ważne efekty publicznej obrony praworządności. Badania opinii publicznej wskazują, że protesty są machiną komunikacyjną, która daje odpór rządowej propagandzie. Mimo ciągłego przekonywania przez telewizję publiczną, że rząd niczego złego w sprawie Konstytucji nie robi, większość Polaków wie, że Andrzej Duda złamał ustawę zasadniczą i że to prof. Małgorzata Gersdorf jest prawowitym pierwszym prezesem Sądu Najwyższego. Bez protestów tak by zapewne nie było, a demontaż praworządności przebiegałby szybciej.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Prezes wraca po sędziów


To protesty utwierdziły też sędziów w przekonaniu, że należy użyć wszelkich dostępnych narzędzi prawnych, by zatrzymać niszczenie sędziowskiej niezawisłości – także z tego powodu odważyli się wystosować pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości, choć wiedzieli, że spotka ich za to atak. To namacalne efekty ogromnej akcji protestacyjnej, która od prawie trzech lat zalewa Polskę.

Protestować więc trzeba, ale trzeba to robić mądrze. Długość i częstotliwość trwania protestów powodują ryzyko ich inflacji. Te w sprawie sądownictwa odbywają się niemal codziennie i są organizowane przez wiele podmiotów. Oznacza to, że powszednieją i rozmieniają się na drobne. Dodatkowo, ponieważ jest ich wiele i odbywają się w różnych miejscach, pojawia się problem koordynacji i informowania o dacie i miejscu, które nie są przecież stałe. M.in. z tego powodu liczba protestujących bywa czasem niska. To zniechęca i daje pożywkę do kpin: w mediach społecznościowych zwolennicy rządu z lubością pokazują jakiś niezbyt liczny protest, opatrując go kpiącym „w mieście, które liczy kilkaset tysięcy mieszkańców, pod sądem protestuje 14 osób”.

Może warto pomyśleć o zmianie struktury protestów? Zamiast wielu jeden, organizowany w stałym terminie, w stałym miejscu? Np. protest organizowany pod Sądem Najwyższym w Warszawie i jednocześnie w całej Polsce tego samego dnia, powiedzmy trzeciego dnia każdego miesiąca, aby przypominać o dacie, w której haniebna ustawa o SN weszła w życie? Taki protest miałby większą moc i bardziej wyrazistą wymowę. To rozwiązywałoby problem inflacji protestów: nie da się z taką samą siłą i przekonaniem manifestować codziennie, ale siłę można pokazać raz w miesiącu.

Protest organizowany jednego dnia miesiąca w całej Polsce byłby nie tylko bardziej efektywny, ale i bardziej efektowny. Można rzucić nań wszystkie siły, do odśpiewania hymnu zaprosić pod SN kilkudziesięcioosobowy chór, a na scenę zaprosić znanych ludzi, którzy dzięki swojej rozpoznawalności mogą lepiej dotrzeć z przekazem obrony Konstytucji do nieprzekonanych. Jeśli dodatkowo oprawa byłaby podobna do protestów z lipca 2017 r.: podniosła, spokojna, z dodatkiem teatrum w postaci świec, jest szansa na piękną i mądrą uroczystość, która przyciągnie więcej osób i zwiększy skuteczność protestu. Nie ma bowiem wątpliwości, że powinien być on kontynuowany.

2. Zachowajcie spokój. Działajcie bez histerii i dramatyzowania.

Właśnie, spokój, który trudno zachować, kiedy ktoś z uśmiechem niszczy wartości dla nas podstawowe. Z każdym nowym pomysłem legislacyjnym polskiego rządu wydawało się, że już gorzej być nie może, stąd w komentarzach często padały wielkie słowa: zamach stanu, pucz, przewrót. Potem okazywało się, że słowa się skończyły, bo skoro przejęcie Trybunału Konstytucyjnego było zamachem stanu, to jak nazwać wyrzucenie sędziów z Sądu Najwyższego?

Nie chodzi o to, by w obronie praworządności nie używać wielkich słów. To, co się stało w ostatnich trzech latach, to bez wątpienia zamach stanu, bo doszło do zmiany konstytucyjnego ustroju państwa bez zmiany Konstytucji. Chodzi jednak o to, by mimo ciągłego, bezczelnego lekceważenia podstawowych zasad, mimo buty niszczycieli zachować spokój. Nie dlatego, że nerwy szkodzą na serce (na marginesie: istnieje zapewne jakiś związek deklarowanej przez GUS zwiększonej śmiertelności wśród Polaków i zwiększonego poziomu stresu w życiu publicznym). Trzeba zachować spokój, ponieważ działanie bez histerii i dramatyzowania jest po prostu bardziej skuteczne.


Czytaj także: Adam Strzembosz: Bezprawie i niesprawiedliwość


Dla zewnętrznych obserwatorów sporu o wartości, zwłaszcza dla tych, którzy jeszcze nie zdecydowali, kto ma rację, ważną przesłanką jest sposób zachowania prowadzących spór. Mówi się, że ten, kto pierwszy daje się wytrącić z równowagi, ma słabsze argumenty. Z tego powodu narracja prowadzona w obronie praworządności powinna być spokojna i godna, unikająca ataków personalnych i zbyt nacechowanych emocjonalnie słów. Mistrzem jest tutaj prof. Adam Strzembosz – człowiek uznawany za najtwardszego i najbardziej kulturalnego obrońcę Konstytucji. Wzorujmy się na nim, a nie na stylu Krystyny Pawłowicz, który niektórzy z obrońców praworządności niestety przejmują. Niech nasza prawda będzie jak Pacyfik – potężna i spokojna. Przyjdzie taki moment, że zaleje kłamców.

3. Mówcie do szerokiej publiczności. Nawet kiedy występujecie przed sądem, który nie jest niezależny, mówcie przede wszystkim do ludzi.

Ta rada Siergieja dotyczy prawników. To oni coraz częściej mogą stawać przed sądem, którego skład okaże się wątpliwy. Podobnie może być z adwokatami i radcami prawnymi reprezentującymi swoich klientów przed składem Sądu Najwyższego, którego wybór dokona się w nieważnej procedurze (obwieszczenie prezydenta, które rozpoczęło tę procedurę, nie było kontrasygnowane przez premiera, a taka kontrasygnata zgodnie z Konstytucją jest konieczna, aby było ważne).

Rada ta będzie dotyczyć także sędziów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych, którzy będą mieli nieszczęście trafić przed nowo powołaną Izbę Dyscyplinarną SN. Kiedy patrzy się na listę kandydatów do tej ostatniej, wydaje się bardzo prawdopodobne, że – zgodnie z zapowiedziami Zbigniewa Ziobry – stanowić ona będzie bat na nieposłusznych władzy prawników. Stanięcie przed sądem, który nie spełnia wymogów niezależności, wiąże się z pokusą wyniosłego milczenia. Tymczasem można tę okazję wykorzystać i pokazać wszystkim, jak działa zależny od polityków wymiar sprawiedliwości. Zwłaszcza w gorących sprawach politycznych sprawa sądowa staje się spektaklem, który żywo interesuje opinię publiczną. Ważne, aby skorzystać z okazji i mówić właśnie do niej.


Czytaj także: Marcin Matczak: Wojna sprawiedliwa


Jest to wreszcie rada dla nas wszystkich – walka o praworządność jest walką o świadomość Polaków. Każda publiczna wypowiedź, która nieprawnikom objaśnia hermetyczny świat prawa i działające w nim mechanizmy, jest cenna. Jest ona bowiem elementem konstytucyjnej edukacji społeczeństwa, która długofalowo utrudni niszczenie praworządności. Temu, kto rozumie znaczenie konstytucyjnych praw i wolności, trudniej je odebrać.

4. Używajcie kreatywnych, nie tylko prawniczych argumentów. Pokazujcie np. powiązanie między stanem praworządności a rozwojem gospodarczym waszego kraju. To powiązanie nie jest dla ludzi wcale oczywiste.

Kolejna rada komunikacyjna – bo właściwa komunikacja jest w obronie praworządności kluczowa. Mamy tendencję, aby w dyskusji na temat prawa skupiać się na samym prawie, a nie na jego konsekwencjach dla innych sfer życia. A przecież to te sfery najbardziej ludzi interesują.

Mówienie, że warto bronić praworządności dla samej praworządności, ma oczywiście sens. Przecież ważne jest w społeczeństwie dotrzymywanie raz złożonych obietnic – czymże bowiem jest Konstytucja, jeśli nie obietnicą złożoną sobie nawzajem przez obywateli oraz obietnicą złożoną obywatelom przez władzę, że wszystkie strony będą się szanowały? Ideę tę pięknie pokazuje powszechny na protestach plakat o Konstytucji, który w jej nazwie podkreśla dwa słowa, dwie strony tej umowy, którymi są „ty” i „ja”.

Ale praworządność dla samej praworządności nie musi wszystkich przekonywać. Ludzie zazwyczaj nie przejmują się prawami konstytucyjnymi, podobnie jak nie przejmują się prawami fizyki, dopóki nie uderzą samochodem w drzewo. Dlatego możliwość takiego uderzenia warto im wskazać. Wymaga to np. uwidocznienia, jak poważne mogą być konsekwencje naruszania praworządności dla gospodarki.

Związek pomiędzy stanem praworządności a rozwojem gospodarczym jest potwierdzony w teorii i w praktyce. Analizy teoretyczne wykazują np., że przejrzystość otoczenia prawnego i niezależne, stabilne orzecznictwo sądowe sprzyjają inwestycjom zagranicznym. Jest to teza dość jasna: inwestor, który ryzykuje swoje pieniądze budując fabrykę czy kupując istniejącą spółkę, chce mieć pewność, że jego własność będzie chroniona przed nacjonalizacją, arbitralnym przepadkiem czy innym aktem agresji ze strony rządzących w danym kraju. Inwestor, który takiej pewności nie ma, pójdzie gdzieś indziej.

W praktyce o skutkach niszczenia państwa prawa dla gospodarki przekonują się właśnie takie kraje jak Turcja, stające powoli na skraju kryzysu. Także Polska ma obecnie niski poziom inwestycji zagranicznych. Jednym z głównych czynników rezygnacji z inwestycji jest obawa przed upolitycznionymi sądami. Takie związki należy pokazywać, bo sprowadzają abstrakcyjne zasady praworządności na ziemię – do realnego świata naszego dobrobytu bądź kryzysu.

5. Dla pokazania bezsensu działań osłabiających praworządność używajcie spraw dotyczących pomocy prawnej między państwami (ekstradycja, europejski nakaz aresztowania) i dotyczących uznawania polskich wyroków za granicą.

Majstrowanie przy niezależności sądów może nie wydawać się bolesne w skutkach, dopóki skutki te obserwujemy wewnątrz naszego systemu prawnego. Widać to na przykładzie Trybunału Konstytucyjnego – po „dobrej zmianie” działa o wiele wolniej niż kiedyś, rozstrzyga mało spraw, ale zwyczajny obywatel nie cierpi z tego powodu szczególnie, a przynajmniej nie wie, że cierpi.

Każdy system prawny jest jednak powiązany z innymi. Decyzje polskich sądów są wykonywane za granicą, nakazy aresztowania wydawane przez polskie władze są tam egzekwowane. Oczywiście pod warunkiem, że polski wymiar sprawiedliwości spełnia minimum jakościowe, a tym minimum jest niezależność sądownictwa.


Czytaj także: Klaus Bachmann: Reforma spalonych mostów


Sprawa Celmera [chodzi o oskarżonego o handel narkotykami Polaka, za którym Warszawa wystawiła europejski nakaz aresztowania, i pytanie prawne skierowane w związku z tym przez irlandzką sędzię Aileen Donnelly do Trybunału Sprawiedliwości UE – red.] pokazała jak na dłoni, że hucznie zapowiadane usprawnienie polskiego wymiaru sprawiedliwości skończyło się jego upośledzeniem. Wcześniej wydane przez Polskę nakazy aresztowania były przez inne kraje UE wykonywane automatycznie, obecnie będą dokładnie badane pod względem tego, czy Polska daje gwarancje sprawiedliwego procesu. To w najlepszym razie opóźni ściganie przestępców, a w najgorszym może je uniemożliwić. Wszystko dlatego, że polskie sądy przestały być niezależne od polityków.

Następnym negatywnym efektem upadku praworządności może być nieuznawanie polskich wyroków za granicą. Zwykłego człowieka może nie obchodzić stan TK, ale obejdzie go sytuacja, w której nie będzie mógł widywać swojego dziecka, choć w wyroku rozwodowym ma takie prawo, bo wyrok ten będzie w Europie uznawany za świstek papieru, a małżonek wywiezie dziecko do innego kraju Unii.

Pięć rad Siergieja sprowadza się do zachęty, aby nie ustawać w walce o praworządność mimo zniechęcenia, aby działać spokojnie, choć w człowieku wszystko się gotuje, i by nie zapominać, że walka o praworządność jest przede wszystkim walką o ludzkie umysły. Jest to także zachęta, aby tę walkę toczyć skutecznym słowem, które wskazuje na realne skutki niszczenia praworządności dla naszej kieszeni, dla naszego bezpieczeństwa i dla możliwości realizacji naszych życiowych ­planów.

Na zakończenie praskiego spotkania Siergiej powiedział: „Kryzys konstytucyjny, który przechodzicie teraz w Polsce, to nie epidemia. To szczepienie. Pozwoli wam lepiej zrozumieć, jaką wartością jest praworządność, i uodporni was na podobne sytuacje w przyszłości”. Ciągle mu wierzę. Ale to, czy obecny kryzys polską praworządność zabije, czy wzmocni, zależy przede wszystkim od nas, i od tego, czy naszą dalszą obronę państwa prawa poprowadzimy mądrze. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i praktykujący radca prawny. Zajmuje się filozofią prawa i teorią interpretacji, a także prawem administracyjnym i konstytucyjnym. Prowadzi blog UR (marcinmatczak.pl), jest autorem książki „Summa iniuria. O błędzie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2018