Ironiczny nauczyciel

Czytelnik, który potraktuje „Listy do młodego pisarza” Mario Vargasa Llosy jako kompendium sztuki pisarskiej, musi liczyć się z poważnym rozczarowaniem.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

Llosa raczy odbiorcę tak odkrywczymi uwagami, jak ta, że „narrator to postać utworzona ze słów, nie osoba z krwi i kości, którą jest autor”. To próba kategoryzacji rozmaitych reguł organizacji powieści, oparta na topornych schematach. Nieznośnie nudny, momentami mentorski ton, którym Llosa wyważa otwarte drzwi, w niczym nie przypomina lekkości stylu, jaką znamy z innych jego książek. Sam jednak jest świadom – co zaznacza w przedmowie – że jego miejscem nie jest niewidzialna katedra profesora literatury. Czym więc są „Listy”, jeśli nie chybioną instrukcją tworzenia literatury?

Sugerowany przez Llosę trop autobiograficzny wydaje się interesujący, choć został zrealizowany przez pisarza w bardzo przewrotny sposób. Mimo iż przywołuje w listach ogromną liczbę ulubionych powieści, próżno doszukiwać się w tym próby napisania historii swojego życia z literaturą w tle. Autor zręcznie streszcza fabuły kolejnych utworów, ukrywając przed nami swoje doświadczenia towarzyszące ich lekturze. Opowieści bardzo rzadko splatają się z życiem Llosy.

Gdzie więc szukać autobiograficznego tropu? Podpowiedź podsuwa sama forma książki. Fikcyjny interlokutor nadawcy listów zdaje się być samym Llosą w momencie swojego literackiego debiutu. Ten młody człowiek realizuje nigdy niespełnione młodzieńcze marzenie napisania do swoich mistrzów: Faulknera, Hemingwaya, Malraux czy Camusa. Doświadczony pisarz uświadamia mu istnienie solitera, którym jest powołanie literackie. Twórca, owładnięty pragnieniem opowiadania, karmi tego pasożyta własnym życiem. Wiara w bycie predestynowanym do pisania jest dla Llosy podstawą egzystencji.

Korespondencja między starym i uznanym pisarzem a młodym adeptem staje się dla Llosy okazją, by poddać nieoczywistej refleksji własną praktykę literacką. Przyznana autorowi nagroda Nobla zwiększa aktualność książki. Llosa-noblista (podczas spotkania w Krakowie tytułowany wyłącznie jako „Mestre”) potrzebuje odświeżenia w figurze Llosy-debiutanta. Nie bez powodu w postscriptum do listów każe swojemu odbiorcy zapomnieć o wszystkich jego wykładach i zacząć pisać powieść. Uznany pisarz nie chce stać się własnym epigonem, a korespondencja zapewnia mu szansę przejrzenia się w sobie. To marzenie bycia wiecznym debiutantem, który mimo wszystko pamięta o lekcjach zdobytych w trakcie długiej kariery pisarskiej. Tak czytane „Listy” okazują się nostalgicznym i żartobliwym wspomnieniem kierowanym do czytelnika, który po długim i nużącym wykładzie o warsztacie może zobaczyć szelmowski uśmiech autora.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012